"Babcia Franciszka! Nagle rozbłysła w niej myśl niczym supernowa, rozjaśniając lęki. Ruszyła energicznie, pchana myślą o ciepłym kakao" - 2x myśl/myślą, zwraca na siebie uwagę.
"Kiedyś łączyła je miłość do tego samego mężczyzny, teraz zbierają okruchy z dawnego uczucia, próbując zmiażdżyć je w bezsilnych dłoniach. Spoglądały na siebie, a ich rozmowa wydawała się unosić bezdźwięcznie w powietrzu." - tutaj zastanowiłbym się nad "zbierały", zamiast "zbierają". Wszystko masz w kontekście retrospekculyjnym, w czasie przeszłym, a w środku teraźniejszy.
"Przesypywała się niczym piasek w uszkodzonej klepsydrze; przelewała przez palce, rozlewając się po podłodze, wciekała w każdy zakamarek malutkiego mieszkania." - a to piękne.
Cześć jakby mniej tajemnicza, taka wyjaśniająca. Układając klocki. Jest bardzo dobrze, jak zwykle, ale to nie jest moją ulubiona cześć w tej serii. No ale zmiana scenerii nastąpić musiała, chociażby dla poukładania wszystkiego.
Tak ta część była potrzebna, choć nie będę ukrywać, ze wolę pisac w pierwszej osobie. Dziękuję za wyłapanie wpadek i komentarz. Już poprawione.
Pozdrawiam :)
Justysko. Bardzo. Trochę wybrałem, ale jest więcej. Pozdrawiam→5
''To trochę tak, jakby podlewała jabłoń z robaczywymi owocami, stojąc do niej tyłem''!
...nawet wśród ścian korytarza,na których namalowane kwiaty, wydawały się wychylać ku niej!
Od: Szloch wypełnił pokój...do końca zdania.!!
Ciężko jest zdominowanej w związku osobie wybić się na samodzielność, a zwłaszcza jeśli kartą przetargową ma być, jest dziecko.
To taki moja główna myśl po przeczytaniu tego odcinka.
Jak zwykle u ciebie, pięknie napisane :)
Witam
Bardzo rzadko słyszy się o dobrej relacji pomiędzy teściową, a synową. Tutaj widzimy ogromną więź i dzielenie się cierpieniem zadanym przez jednego mężczyznę. Syn, mąż i ojciec. Zawsze powtarzam, że kobieta powinna pracować i być niezależną od swojego mężczyzny. Inaczej pozostanie jak bohaterka tego opowiadania... dobry zawód architekt. Myślę, że te dwie kobiety są silne i pozbierają się. Najważniejsze w tej chwili jest dziecko. Tym bardziej, że Ola wnosi wiele słońca w życie obydwu kobiet.
Jest i wspomniana jabłoń, tak jak w moich ''Trucicielkach'' również robaczywa.
Tutaj znów przechodzimy w perspektywę mamy, Basi. Umiejętnie zmieniasz te narracje, podoba mi się ta przeplatanka.
''zadawała pytania jak z karabinu, mimo że jeszcze skrzypienie otwieranych drzwi nie zdążyło ucichnąć.'' - *mimo że skrzypienie otwieranych drzwi nie zdążyło jeszcze ucichnąć - tak byłoby zgrabniej pod względem szyku i brzmienia.
''W końcu Basia zaczęła przeobrażać myśli w słowa, owijając ciszę swoim miękkim głosem'' - jak przepięknie ujęte, z naciskiem na to, że często słowa nie odpowiadają jota w jotę naszym myślom, coś w nich zniekształcają, że to taki nieidealny sposób komunikacji. Już w poprzedniej cześci była przemycona taka refleksja, tutaj to zdanie jest po prostu cudne.
''stawiając pod ścianą miłość i mierząc do niej gniewem.'' - mistrzowsko ujęte.
Tak u mnie zawsze muszą być jakieś drzewa:)
Właśnie zastanawiałam się czy zbytnio nie zamieszam z tymi narracjami, ale jak mówisz, że "umiejętnie" to się cieszę:)
Odnoszę wrażenie, że obie kobiety, choć wiedzą czego by chciały, nie mają siły przebicia. Ciężko im jest mówić o tym, co je boli. Jednak sytuacja potrafi zmusić człowieka do wielu rzeczy i mam nadzieję, że poradzą sobie z zaistniałym problemem.
5 wstawiłam :)
Lecę do kolejnej części :)
Hej. Nie wiem, czy to nie jest jeden z najlepszych fragmentów. Jest tu tyle niesamowitych zdań, np.:
"[...]kryjąc twarz w dłoniach, wywołując współczucie nawet wśród ścian korytarza, na których namalowane kwiaty wydawały się wychylać ku niej."
albo
"Po chwili siedziały już razem na rozkładanej wersalce w salonie. Obce, pozornie przeciwne sobie, a jednak związane siostrzanym zrozumieniem. Kiedyś łączyła je miłość do tego samego mężczyzny, a w tamtym momencie zbierały już tylko okruchy z dawnego uczucia, próbując zmiażdżyć je w bezsilnych dłoniach. Spoglądały na siebie, a ich rozmowa wydawała się unosić bezdźwięcznie w powietrzu. Odbijała się od ścian, od kurzu na telewizorze, od ubrań przewieszonych przez oparcie krzesła, od brudnego kubka po kawie i obrazków namalowanych przez Olę, szukając drogi ujścia. W końcu Basia zaczęła przeobrażać myśli w słowa, owijając ciszę swoim miękkim głosem:",
albo:
"[...]znów zapadła cisza. Przesypywała się niczym piasek w uszkodzonej klepsydrze; przelewała przez palce, rozlewając się po podłodze, wciekała w każdy zakamarek malutkiego mieszkania. Gdyby była widzialna to można by ją jeść łyżkami, oblizując się ze smakiem, gdyż dawała tak silne poczucie zrozumienia."
Trochę niepokoi mnie (a może nawet drażni) użycie słówka "gdyż". Trochę to takie staroświeckie i wprowadza sztuczność, albo raczej: powagę na siłę. A tu nie potrzeba niczego na siłę, sam tekst jest wystarczająco poważny. I bardzo piękny, Ta rozmowa i to, co się dzieje "wokół" niej, te wszystkie drobiazgi, te które przytoczyłem i te, które nie przytoczyłem, żeby nie wydłużać komentarza, one tworzą niesamowity klimat. Nada podtrzymuje tezę z maila.
Pozdrawiaki ;)
„– Basia? Sama? A gdzie Oleńka? – babcia Franciszka zadawała pytania z szybkością karabinu, chociaż skrzypienie otwieranych drzwi nie zdążyło jeszcze ucichnąć.
– Odeszłam. Nie dał mi Oli. Niech mi mama wybaczy… – ostanie słowa wypowiedziała łamiącym się głosem. Ukryła twarz w dłoniach, wywołując współczucie nawet wśród ścian korytarza, na których namalowane kwiaty wydawały się wychylać ku niej” – ładne wtrącenia podialogowe, a i sam dialog git, naturalny. Narracje prowadzisz spokojnie, ale nie rozwlekle, w punkt.
„Kiedyś łączyła je miłość do tego samego mężczyzny, a teraz zbierały już tylko okruchy z dawnego uczucia, próbując zmiażdżyć je w bezsilnych dłoniach” – to ładne, sugestywne
„Spoglądały na siebie, a ich rozmowa wydawała się bezdźwięcznie unosić. Szukając drogi ujścia, odbijała się od ścian, od kurzu na telewizorze, od ubrań przewieszonych przez oparcie krzesła, od brudnego kubka po kawie i obrazków namalowanych przez Olę. W końcu Basia zaczęła przeobrażać myśli w słowa, owijając ciszę swoim miękkim głosem” – no przecudne
„Po czym znów zapadła cisza. Przesypywała się niczym piasek w uszkodzonej klepsydrze; przelewała przez palce, rozlewała się po podłodze; wnikała w każdy zakamarek malutkiego mieszkania” – ja pierniczę, jestem pełna podziwu dla sposobu, w jaki piszesz, naprawdę
Ogolił i wypchał kota? Ahahaha :D Tzn. jest to przerażające, ale ja akurat kotów nie lubię, to mam troszku uśmiechu w tym, bądź co bądź smutnym, opku.
Komentarze (28)
Pozdrawiam
"Kiedyś łączyła je miłość do tego samego mężczyzny, teraz zbierają okruchy z dawnego uczucia, próbując zmiażdżyć je w bezsilnych dłoniach. Spoglądały na siebie, a ich rozmowa wydawała się unosić bezdźwięcznie w powietrzu." - tutaj zastanowiłbym się nad "zbierały", zamiast "zbierają". Wszystko masz w kontekście retrospekculyjnym, w czasie przeszłym, a w środku teraźniejszy.
"Przesypywała się niczym piasek w uszkodzonej klepsydrze; przelewała przez palce, rozlewając się po podłodze, wciekała w każdy zakamarek malutkiego mieszkania." - a to piękne.
Cześć jakby mniej tajemnicza, taka wyjaśniająca. Układając klocki. Jest bardzo dobrze, jak zwykle, ale to nie jest moją ulubiona cześć w tej serii. No ale zmiana scenerii nastąpić musiała, chociażby dla poukładania wszystkiego.
Pozdrówki
Pozdrawiam :)
''To trochę tak, jakby podlewała jabłoń z robaczywymi owocami, stojąc do niej tyłem''!
...nawet wśród ścian korytarza,na których namalowane kwiaty, wydawały się wychylać ku niej!
Od: Szloch wypełnił pokój...do końca zdania.!!
To taki moja główna myśl po przeczytaniu tego odcinka.
Jak zwykle u ciebie, pięknie napisane :)
Bardzo rzadko słyszy się o dobrej relacji pomiędzy teściową, a synową. Tutaj widzimy ogromną więź i dzielenie się cierpieniem zadanym przez jednego mężczyznę. Syn, mąż i ojciec. Zawsze powtarzam, że kobieta powinna pracować i być niezależną od swojego mężczyzny. Inaczej pozostanie jak bohaterka tego opowiadania... dobry zawód architekt. Myślę, że te dwie kobiety są silne i pozbierają się. Najważniejsze w tej chwili jest dziecko. Tym bardziej, że Ola wnosi wiele słońca w życie obydwu kobiet.
Miłego dnia
Tutaj znów przechodzimy w perspektywę mamy, Basi. Umiejętnie zmieniasz te narracje, podoba mi się ta przeplatanka.
''zadawała pytania jak z karabinu, mimo że jeszcze skrzypienie otwieranych drzwi nie zdążyło ucichnąć.'' - *mimo że skrzypienie otwieranych drzwi nie zdążyło jeszcze ucichnąć - tak byłoby zgrabniej pod względem szyku i brzmienia.
''W końcu Basia zaczęła przeobrażać myśli w słowa, owijając ciszę swoim miękkim głosem'' - jak przepięknie ujęte, z naciskiem na to, że często słowa nie odpowiadają jota w jotę naszym myślom, coś w nich zniekształcają, że to taki nieidealny sposób komunikacji. Już w poprzedniej cześci była przemycona taka refleksja, tutaj to zdanie jest po prostu cudne.
''stawiając pod ścianą miłość i mierząc do niej gniewem.'' - mistrzowsko ujęte.
Właśnie zastanawiałam się czy zbytnio nie zamieszam z tymi narracjami, ale jak mówisz, że "umiejętnie" to się cieszę:)
5 wstawiłam :)
Lecę do kolejnej części :)
"[...]kryjąc twarz w dłoniach, wywołując współczucie nawet wśród ścian korytarza, na których namalowane kwiaty wydawały się wychylać ku niej."
albo
"Po chwili siedziały już razem na rozkładanej wersalce w salonie. Obce, pozornie przeciwne sobie, a jednak związane siostrzanym zrozumieniem. Kiedyś łączyła je miłość do tego samego mężczyzny, a w tamtym momencie zbierały już tylko okruchy z dawnego uczucia, próbując zmiażdżyć je w bezsilnych dłoniach. Spoglądały na siebie, a ich rozmowa wydawała się unosić bezdźwięcznie w powietrzu. Odbijała się od ścian, od kurzu na telewizorze, od ubrań przewieszonych przez oparcie krzesła, od brudnego kubka po kawie i obrazków namalowanych przez Olę, szukając drogi ujścia. W końcu Basia zaczęła przeobrażać myśli w słowa, owijając ciszę swoim miękkim głosem:",
albo:
"[...]znów zapadła cisza. Przesypywała się niczym piasek w uszkodzonej klepsydrze; przelewała przez palce, rozlewając się po podłodze, wciekała w każdy zakamarek malutkiego mieszkania. Gdyby była widzialna to można by ją jeść łyżkami, oblizując się ze smakiem, gdyż dawała tak silne poczucie zrozumienia."
Trochę niepokoi mnie (a może nawet drażni) użycie słówka "gdyż". Trochę to takie staroświeckie i wprowadza sztuczność, albo raczej: powagę na siłę. A tu nie potrzeba niczego na siłę, sam tekst jest wystarczająco poważny. I bardzo piękny, Ta rozmowa i to, co się dzieje "wokół" niej, te wszystkie drobiazgi, te które przytoczyłem i te, które nie przytoczyłem, żeby nie wydłużać komentarza, one tworzą niesamowity klimat. Nada podtrzymuje tezę z maila.
Pozdrawiaki ;)
– Odeszłam. Nie dał mi Oli. Niech mi mama wybaczy… – ostanie słowa wypowiedziała łamiącym się głosem. Ukryła twarz w dłoniach, wywołując współczucie nawet wśród ścian korytarza, na których namalowane kwiaty wydawały się wychylać ku niej” – ładne wtrącenia podialogowe, a i sam dialog git, naturalny. Narracje prowadzisz spokojnie, ale nie rozwlekle, w punkt.
„Kiedyś łączyła je miłość do tego samego mężczyzny, a teraz zbierały już tylko okruchy z dawnego uczucia, próbując zmiażdżyć je w bezsilnych dłoniach” – to ładne, sugestywne
„Spoglądały na siebie, a ich rozmowa wydawała się bezdźwięcznie unosić. Szukając drogi ujścia, odbijała się od ścian, od kurzu na telewizorze, od ubrań przewieszonych przez oparcie krzesła, od brudnego kubka po kawie i obrazków namalowanych przez Olę. W końcu Basia zaczęła przeobrażać myśli w słowa, owijając ciszę swoim miękkim głosem” – no przecudne
„Po czym znów zapadła cisza. Przesypywała się niczym piasek w uszkodzonej klepsydrze; przelewała przez palce, rozlewała się po podłodze; wnikała w każdy zakamarek malutkiego mieszkania” – ja pierniczę, jestem pełna podziwu dla sposobu, w jaki piszesz, naprawdę
Ogolił i wypchał kota? Ahahaha :D Tzn. jest to przerażające, ale ja akurat kotów nie lubię, to mam troszku uśmiechu w tym, bądź co bądź smutnym, opku.
Kolejna świetna, emocjonalna część.
Pozdrówka!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania