Bezimienni Akt 1.

Akt 1

Moja wierność największa

 

Zabawne, prawda? Od trzech lat jestem sama. Niektórzy powiedzieliby: taka karma, ale im akurat nie opowiadam o tym, co się wydarzyło, bo to moja największa tajemnica. Chociaż nie czuję się przez nią odmienna.

Wie pani, o co modlę się pięć minut przed zaśnięciem? O to, aby poznać mężczyznę. Aby już nie być sama. Ale po dwóch rozwodach i licznych romansach człowiek sam przestaje wiedzieć, czego chce.

Gdy kogoś poznawałam, przyglądałam się mu, poszukując odpowiedzi na pytanie: „Dlaczego to nie facet dla mnie?”. I tak kolekcjonowałam informacje, szufladkowałam charaktery i poznawałam wady, których zaakceptować nie byłabym w stanie. Każdemu przypinałam etykietkę. Raz nawet się zakochałam. Był tak bliski mojego ideału! Ale on tylko sprawdzał przy mnie poziom swojego libido. Zrezygnowałam z niego, bo wie pani, po tylu rozczarowaniach człowiek staje się taki chłodny, że zaczyna kalkulować, czy warto inwestować w jakikolwiek związek.

I nie o pieniądze chodzi, a emocje. Bo gdy kobiety tracą majątek na mężczyzn, a nawet się zadłużają, to jeszcze nic, proszę pani; najgorzej cierpią, gdy inwestują uczucia, a potem są odrzucane. To boli najbardziej. Dlatego ja, proszę pani, po pierwszym rozwodzie stałam się czujna. Byłam czujna, dlatego pierwsza zdradzałam. Wiem, że pani mnie nie osądza, a jednak czuję potrzebę wytłumaczenia się. Może oczekuję rozgrzeszenia, może zrozumienia – nieważne; chcę, aby pani wiedziała.

Początkowy etap związku z drugim mężem był istnym szaleństwem. Wszechobecny seks. W sypialni i w kuchni. W ogrodzie i w aucie. W przymierzalni sklepu i tuż przed wyjściem do teatru.

A potem niespodziewanie weszliśmy w drugą fazę związku. A właściwie tylko on wszedł, bo ja, jeszcze wówczas tak bardzo oszołomiona endorfinami, nie zauważyłam, że oddala się ode mnie. Że przestawał mnie dotykać, bo ja go dotykałam. Że już mnie nie całował, bo ja to robiłam. Że zasypia tuż po wiadomościach i coraz mniej ze mną rozmawia. Nie dostrzegałam, bo go wciąż tłumaczyłam…

Najpierw mi to nie przeszkadzało, nie myślałam o tym wcale. Potem, gdy już zrozumiałam, nadal go pożądałam. Gdyby ktoś mnie wówczas widział…! Siedziałam na brzegu łóżka i płakałam nad wpół śpiącym mężczyzną, zarzucając mu, że już go nie podniecam, że już mnie nie pragnie, a może nawet przestał kochać.

Z tego żalu podarłam wszystkie seksowne koszule, bo tylko dla niego je kupowałam. Nie mam zamiaru się bronić, bo to zbyt oczywiste: każda kobieta potrzebuje czuć, że jest pożądana. Dlatego nie zawahałam się, gdy tylko się taka poczułam.

W hotelu nad jeziorem pierwszy raz dotknęłam innego ciała. Zachłannie łykałam obcą ślinę tylko dlatego, że w oczach jej właściciela widziałam podniecenie. Tylko dlatego, proszę pani. Bez miłości, ale pod wpływem stymulacji ośrodka przyjemności łamałam obietnicę lojalności.

Całkiem niedawno, proszę pani, dotarło do mnie, że nie o obraz mężczyzny tu chodzi, lecz właśnie o wydzielanie molekuł emocji. Dlatego przestałam wyobrażać sobie, jak miałby wyglądać mój partner. Już nie tworzę jego obrazu, nie kalkuluję finansowego potencjału, nie sprawdzam zażyłości, tylko proszę Wszechświat, abym mogła spotkać człowieka, któremu do śmierci będę mogła dochować intelektualnej i fizycznej wierności.

Następne częściBezimienni Akt 2.

Średnia ocena: 4.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania