Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Bezpłatni Mordercy, czyli Rurką i Kijem: Rozdział IV

Po rozmowie z Kijem Rurka wyszedł na zewnątrz i pożałował, że rzucił palenie. W tej chwili papieros z pewnością by go uspokoił. W każdym razie na jakiś czas, bo parę minut później znowu trząsłby się z nerwów, ale zawsze to coś...

 

Owszem, od dzieciństwa zdawał sobie sprawę z kryminalnych powiązań ojca. Nie podejrzewał jednak, że istnieje organizacja zabójców na zamówienie, z której usług korzystał niegdyś Rurka senior. Mało powiedziane, że korzystał - Kij nazwał go stałym klientem! Ile morderstw trzeba zlecić Bezpłatnym, żeby zostać uznanym za stałego klienta? I czemu Włodek w ogóle musiał się nad tym zastanawiać?! Ach, rzeczywiście. Marianna. Odpowiedź brzmi Marianna.

 

- Dobry wieczór! - skrzeknęło zza ogrodzenia i Rurka nieomal dostał zawału. Wymamrotał pod nosem parę niecenzuralnych określeń, po czym odwrócił się w kierunku dźwięku.

 

Oczywiście. Jego sąsiadka Eugenia Żygadło stała przy płocie z pomarszczonym uśmiechem. Jedyne, co go zdziwiło, to że nie usłyszał, jak intruz się zbliża - zazwyczaj stukanie dębowej laski kobiety było słychać z daleka.

 

Pani Eugenia mieszkała tuż obok z sześcioma kotami i niezliczoną ilością pająków. Syn odwiedzał ją dwa razy do roku. Nic dziwnego, że tak jej się nudziło, że przy każdej możliwej okazji zaczepiała Włodzimierza.

 

- Uhm, tak. Dobry wieczór, pani Gieniu - odrzekł wreszcie, gdy zdał sobie sprawę, że od dobrych paru chwil wpatrywał się w nią bez słowa.

 

- Nie uwierzy pan, co dzisiaj zrobił Józio. Właśnie zmieniałam żwirek w kuwecie, gdy ten piekielnik wlazł na szafę. Na samą górę, wie pan? Po zasłonie się, skurczybyk, wspiął. Kiedy Adolf to zobaczył, też zaczął tam włazić, ale wtedy nagle listonosz zadzwonił do drzwi, więc zostawiłam koty tam, gdzie były. Same rachunki przyszły. To nie do pomyślenia, ile teraz trzeba płacić za wodę. U mnie na wsi nosiliśmy wodę z rzeki we wiadrze i była za darmo. No ale o czym to ja mówiłam?...

 

Rurka wzruszył ramionami. Nie zamierzał jej przypominać.

 

- Albo niech pan powie, co u pana nowego? Ja za ten czas sobie przypomnę albo i nie. W każdym razie proszę mówić.

 

- No wie pani, wszystko po staremu… - Machnął ręką, jakby ten gest miał wszystko wyjaśnić. Oczywiście nie miał zamiaru opowiadać sąsiadce o swych najnowszych przygodach z bezpłatnym mordercą w tle. - Ciężko pracuję… i w ogóle. Wędrowny sprzedawca pił mechanicznych to trudny zawód.

 

Eugenia obdarzyła go rozlazłym uśmiechem i już miał nadzieję, że sobie pójdzie, ale życie rzadko bywa takie proste.

 

- Oj tak, rozumiem, ja też ciężko pracuję.

 

- Pracuje pani? Myślałem, że jest pani na emeryturze. - Rurka uniósł brwi. Po chwili przyszło mu do głowy, że kobieta prawdopodobnie ma na myśli zajmowanie się zgrają kotów. Odpowiedź jednak zaskoczyła go.

 

- Mam takie jedno zajęcie przy telefonie, raczej dla frajdy niż dla zarobku - rzekła tajemniczo. - Trzeba sobie jakoś zapełnić czas na stare lata, hi hi. No ale co pan jeszcze powie ciekawego?

 

W jego myślach zaczęły rysować się pewne kontury, ale niemal jednocześnie odrzucił je jako zbyt niedorzeczne.

 

- Yyy… chyba zostawiłem żelazko na gazie, muszę zakręcić kran - wyrzucił z siebie nieskładną wymówkę. - Miłego wieczoru!

 

Wrócił do środka, otrząsnął się i wyjął kolejną butelkę Żywca z lodówki. W końcu należało mu się po tym stresie, który właśnie przeżył.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania