Pokaż listęUkryj listę

Opow *** Ɓíɑłɑ Ƈհʍմɾƙɑ

Powtórka tekstu, trochę zmieniona.

------------------------------------------- ––?/–– 

 

W dziecinnym przytulnym pokoju, słychać ciche, miarowe tykanie starodawnego zegara wiszącego na ścianie. Jednostajny oddech siedmioletniej Joasi, jakby współgrał z odliczaniem upływającego czasu. Zielone ściany i niebieski sufit ozdobiony uśmiechniętym słoneczkiem, są niczym rajski ogród zatopiony w dziecinnym umyśle. Śpi spokojnie w drewnianym łóżeczku. Widnieją na nim delikatne rzeźby czterolistnych koniczynek. Zapewne śni o tym, jak to będzie, gdy wiele lat upłynie a ona lepiej zrozumie otaczający ją świat. A może wcale nie o tym. Wiadomo to, o czym może śnić taka mała rezolutna dziewczynka. Lepiej nie zaglądajmy do jej snu, bo jeszcze na nas nakrzyczy.

 

Zaczyna świtać. Przez drgającą od ciepłego wiatru zasłonkę w kolorze pomarańczy, wpadają radosne promienie słońca, o barwie miodu. Czyżby były niegrzeczne i chciały zbudzić smacznie śpiącą? Pewnie tak. Cóż poradzić. Głaszczą nie tylko buzię dziewczynki, ale też wiele zabawek stojących na półce. Lalka mruży oczy, a dziadek do orzechów groźnie trzeszczy zębami. Dziecko uśmiecha się przez koniec snu. Przeciąga rozkosznie niczym leniwy kotek. Otwiera jedno zaspane oko. Drugie nie ma takiego zamiaru.

 

Nagle zegar spada ze ściany. Łoskot uderzenia jest tak donośny, że rozbudza dziewczynkę całkowicie. Otwiera drugie oko i patrzy przestraszona. Dostrzega pusty haczyk na ścianie. Gdzie jest zegar? Po chwili wie co się stało. Wstaje z łóżka i podchodzi do miejsca upadku. Zaczyna płakać. Tak bardzo lubiła na niego patrzeć. Na szczęście jest cały, ale i tak wygląda żałośnie.

 

– Co ty teraz zrobisz? Cały czas z ciebie wyleciał. Ale nie przejmuj się. Mama coś zaradzi.

 

Właśnie wchodzi do pokoju, zbawiona dziwnym hałasem. Widzi zapłakaną córkę klęcząca przy zegarze.

 

– On biedny spadł i umarł, bo cały czas z niego wyleciał.

Matka przytula dziecko, mówiąc cicho:

– Nie płacz kochanie. Wcale nie umarł.

– Czy każdemu kiedyś urwie się trzymanko i wtedy spadnie i cały czas z niego wyleci?

– Co tobie za pytanie przyszło do głowy.

– Powiedz... proszę.

– No... tak... kiedyś każdemu. Ale ty jesteś jeszcze mała.

– A należy pomagać zwierzątkom i ludziom. Należy?

– Oczywiście, ty mój: Pytajniczku.

– Będę o tym pamiętała.

 

Sama wychowuje swoją pociechę. Została wdową cztery lata temu. Już nie chce więcej rozmyślać jak do tego doszło. Rozgrzebywać ran i wywlekać wszystkiego na nowo. Można powiedzieć, że ma teraz troje oczu. Dwa swoje a trzecim oczkiem w głowie jest córka, Joasia. Mieszkają w małym parterowym domu, otoczonym niewielkim ogródkiem. Teraz latem jest w nim wiele kolorowych kwiatów, oraz małe oczko wodne, w którego wnętrzu odbija się niebo.

 

Słońce pomału zachodzi na horyzoncie. Czerwonawa poświata w kolorze rozrzedzonej krwi, kładzie prześwitujący delikatny całun, na różnorodne kwiatki i wszystko wokół. Śmieszny gipsowy krasnal z urwanym nosem, nadal stoi przy wejściu. Joasia nie pozwoliła wyrzucić, chociaż jest brudny i nieładny. Matkę kiedyś zdenerwował jego widok i powiedziała, że krasnoludek jest brzydki i trzeba go wywalić. Wtedy usłyszała, że gips w środku jest: czysty i biały. Taka była zdziwiona odpowiedzią, że już więcej nie wracała do tego tematu.

 

Na zewnątrz robi się ciemno. Joasia leży w łóżeczku, przykryta - jak to ona nazywa - kołderką z marzeń. Zegar znowu wisi na ścianie. Cały i zdrowy. Odmierza miarowo czas, tykając, by nie było mu nudno, a złotawe wahadło, wierci się z kąta w kąt z zniekształconym odbiciem wiszącej lampy. Matka siedzi przy córce, chcąc jak zwykle opowiedzieć bajkę.

 

– Mamo. Wiesz co. Dzisiaj nie chcę słuchać bajki.

– Przecież zawsze chciałaś.

– Dzisiaj nie chcę i już... bo chcę tobie coś powiedzieć. Coś, co jeszcze nie powiedziałam i jest mi... no wiesz... strasznie głupio.

– Chętnie się dowiem, co chcesz mi powiedzieć.

– Tylko sobie pomyślałam, że to jest takie ważne, że musi być bardziej... no wiesz... odświętnie. Rozumiesz?

– Staram się.

– Pod koniec miesiąca mam siódme urodziny. Chyba o tym wiesz?

– Oczywiście, że wiem.

– No to posłuchaj mamo. Jeżeli przed moimi urodzinami, pojawi się biała chmurka nad naszym domem, zaczepiona o błękitne niebo, to wtedy tobie powiem. Jeżeli nie... no to wiesz... powiem w moje urodziny. I co ty na to? Cieszysz się?

– Bardzo. Nawet nie wiesz jak bardzo. Będę jej wypatrywać na niebie. A teraz śpij. Pamiętasz, że jutro mamy iść nad rzekę, oglądać w wodzie... jak ty to nazywasz?

– Słoneczne migotki.

 

Matka z córką idą nad rzekę. Piękna słoneczna pogoda, przykrywa kołderką z marzeń cały świat. W cieniu drzew jest chłodniej. Można odpocząć od męczącego upału. Siadają na ławce pod rozłożystą koroną dębu, przez którą prześwitują złociste promienie złotej tarczy. Pływają na wodzie, jakby miały ochotę na rześką kąpiel. Dziewczynka wyciąga z plecaka dwie bułki z pomidorem. Powietrze jest ciężkawe i trochę nużące. Jedzą w milczeniu, popatrując na rzekę. Widzą to, po co tu przyszli. Hipnotyzujące migotki.

 ~~~~~~~

Joasi nie zdołano uratować, mimo, że przypadkowy człowiek, szybko wyłowił ciało. Przyjechała karetka. Dziewczynkę reanimowano jakiś czas, ale na próżno. Matka nie potrafiła powiedzieć, jak to się stało. Była w szoku. Na jakakolwiek rozmowę, nikt nie mógł w tej chwili liczyć.

Nie poszła do więzienia. Może uznano, że życie bez córki, będzie dla niej wystarczającą karą. Przecież jej nie zabiła. Powtarzała tylko w kółko, że przez kilka chwil, patrzyła w błękitne niebo. Jakby czegoś tam wypatrywała.

~~~~~~~

Joasia nie bardzo wie, co się z nią stało. Pamięta tylko, że była z matką nad rzeką. Reszta jest spowita dziwną mgłą. Wie, że jakiś czas upłynął od tego wydarzenia, ale odczuwa to wszystko jakoś: inaczej. Ramki obrazów bez obrazów. Jakby została wymazana z tego świata, ale jeszcze niezupełnie. Zdaje sobie sprawę, że nadal jest Joasią, ale siebie nie widzi. Wie tylko, że istnieje nadal. Ma poczucie dziwnej sytuacji, lecz wcale nie męczącej. W oddali dostrzega coś w rodzaju: przyjaznego światła. Do umysłu docierają słowa, które słowami nie są. O czymś łagodnie przypominają, przed wędrówką do miejsca, z którego już nigdy nie powróci. Wie teraz więcej, dużo więcej, chociaż wielu spraw jeszcze nie rozumie.

 

Nagle przypomina sobie o słowach, które obiecała, a które nie zdążyła powiedzieć. Ma nadzieję, że jeszcze zdąży... że światło jej pozwoli. Szybuje najszybciej jak potrafi. Już z daleka widzi białą chmurkę, wiszącą nad domem. Ma nawet wrażenie, że nią jest. I tu i tam równocześnie. Cieszy się ogromnie, bo wie że zdąży. Matka na pewno o niej myśli. Tęskni za nią. Za tymi właśnie słowami. Widzi z góry krasnala. Jest prawie cały biały. Stara brzydka farba z niego odpadła.

 

Wlatuje do mieszkania. Do swojego pokoju. Postanawia skryć się w zegarze. Przenika przez zamknięte drzwi. Wie na pewno, że matka tutaj przyjdzie. Odczuwa za sobą ruch wahadła i miarowe tykanie. Dla niej za chwile czas przestanie istnieć. Tutaj jeszcze będzie płynąć. Niczym rzeka z migotkami.

 

Jest tak jak pomyślała. Matka wchodzi do pokoju. Ma łzy w oczach. Trzyma w rękach tort urodzinowy. Widnieje na nim siedem zapalonych świeczek i napis: Joasia 7 lat. Kładzie tort na stoliku przy łóżku i siada obok, wpatrując się w kołderkę z marzeń.

 

Dziewczynkę bardzo cieszy, lecz jednocześnie przygnębia obraz, który ma przed sobą. Z jednej strony myśli nadal tak naiwnie, tak po prostu jak dziecko, a z drugiej, na pewne sprawy, patrzy teraz zupełnie inaczej. Wspomnienia płyną w umyśle jak strumień szczęśliwych chwil. Lecz z drugiej strony wie, że to wszystko skończyło się raz na zawsze, bo tak na prawdę, przynależy już do innego świata. I wcale nie odczuwa lęku. Bardziej to, co odczuwała w tym domu. Że jest kochaną.

 

Oprócz tykania nic nie słychać. Matka milczy. Bo niby z kim ma rozmawiać? Nawet opowiedzieć bajki nie ma komu. Joasia musi się spieszyć z wypowiedzeniem słów, bo nie wie, ile ma jeszcze czasu na tym świecie. Czuje, że za chwilę zniknie stąd na dobre.

 

– Mamo! Widziałaś białą chmurkę? Na pewno tak. Zdążyła w sam raz na moje urodziny. Ale fajnie. Ładny tort dla mnie kupiłaś. Chcę tobie powiedzieć, jak bardzo cię kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo. To są te słowa, których nie zdążyłam wypowiedzieć. Przepraszam za tego kotka. Przecież nie mogłam pozwolić... no wiesz... żeby się utopił. Chyba mnie rozumiesz?

 

Patrzy na matkę, ale nie widzi żadnej reakcji. Czyżby jej nie słyszała? Przecież do niej głośno mówi. Nie wylatuje z miejsca gdzie siedzi, bo wierzy, że tu jest najwłaściwsze miejsce.

 

– Mamo! Przecież mówię do ciebie! Dlaczego mnie nie słyszysz? Powtórzę jeszcze raz to samo. Głośno i wyraźnie. Może chociaż na mnie spojrzysz. Na pewno odczuwasz moją obecność. Za chwilę stąd zniknę, żeby być w innym miejscu, przed którym nie odczuwam lęku. Wiem, że będę tam kochana, jak ty mnie kochałaś. Ty też kiedyś znikniesz. Wtedy znowu się spotkamy. Ale nie wiem tego na pewno. Jeszcze nie. Tak bardzo cię kocham. Spójrz na mnie. Dopóki jeszcze możesz. Dopóki tu jestem z tobą. Proszę

 

 

° ° ° ° ° ° °∞

Matka spogląda zamyślona w stronę zegara.

Właśnie wybija godzinę: siódmą.

Czuje lekki podmuch wiatru.

Po chwili, w zupełnej ciszy, świeczki na torcie gasną.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • JamCi 18.01.2020
    rajskim ogrodem zatopionym - rajski ogród zatopiony
    wywlekać wszystko na nowo - wszystkiego
    Będę ją wypatrywać na niebie - jej
    chociaż wiele spraw jeszcze nie rozumie - wielu
    Chcę tobie powiedzieć - ci
    które nie zdążyłam wypowiedzieć - których
    Czyżby ją nie słyszała - jej
    Ano DD. Trudne emocje. Nawet nie wiesz jak bardzo. Smut.
  • Dekaos Dondi 18.01.2020
    JamCiówna→Dzięki→Ona tylko przeszła do innego świata... →zdaniem mym:) A zatem jest nadzieja:)
    Błędy poprawiłem→Też Dzięki:)→Pozdrawiam:)
  • JamCi 18.01.2020
    Tak. Dokładnie tak.
  • Shogun 18.01.2020
    Śliczny tekst. Bardzo mi się podobają opisy w tym opowiadaniu. Dobrze napisany, czyta się go płynnie, a historia jest ciekawa. Zasłużona 5 :).
    Wspomniałeś, że mój ostatnio opublikowany tekst przypomniał ci o twoim. Zastanawiam się, czy nie jest to właśnie ten, bo widzę pewne podobieństwa pomiędzy obydwoma tekstami, choć oczywiście różnią się od siebie. Pozdrawiam :).
  • Dekaos Dondi 18.01.2020
    Shogun→Dzięki:)→Tak. To ten tekst. Chociaż jest jeszcze inny.
    Dzięki Tobie go trochę ''naprawiłem"... bo Twoim tekstem – też w guście mym – mi przypomniałeś.
    Pozdrawiam:)
  • Pasja 19.01.2020
    Historia poprzecinana tykaniem zegara. Upływanie czasu? Gdyby tak cofnąć do tylu i zapobiec tej sytuacji? Chociaż zastosowałeś upadek czasu, zatrzymanie. – On biedny spadł i umarł, bo cały czas z niego wyleciał.
    Jednak czas dalej biegł już bez bajek i rozmów. Tylko wspomnienia pozostały i cisza pomiędzy tykaniem zegara.
    Koniec jak... podmuch wiatru zgasił życie. Tylko dlaczego tak szybko?

    Pozdrawiam
  • Dekaos Dondi 19.01.2020
    Pasjo→Dzięki:)→Z tym podmuchem na końcu, w stronę świeczek, chodziło o coś innego:))
    To znaczy mógł to być przypadek... lub nie:)→Pozdrawiam:)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania