Bitwa #1 - Cisza

Obudziły mnie hałasy, krzyki ludzi, trąbienie klaksonów. Zwlokłem się z łóżka i wyjrzałem przez okno. Widok był interesujący. Przez ulicę jak w transie przesuwał się tłum ludzi. Cóż to za pochód? Postanowiłem to sprawdzić. Wyszedłem na zewnątrz i zatrzymałem jednego z uczestników przemarszu. Spojrzał na mnie nieobecnym wzrokiem.

- Zbliża się zło, przed którym trzeba się ukryć. Zmierzamy w kierunku bariery, ale nie wszystkim uda się tam dotrzeć – powiedział.

- O czym ty gadasz? – zdziwiłem się. Facet mówił jak jakiś wariat.

- Chodź z nami, a sam zobaczysz.

Dziwny mężczyzna odszedł. Spieszył się, jakby na końcu tej pielgrzymki czekała jakaś nagroda. Stałem i patrzyłem na przesuwającą się masę ludzką, mając wrażenie, że biorę udział w jakiejś farsie. Widziałem ludzi różnych narodowości i kolorów skóry. Co tu jest grane? – zastanawiałem się.

Obok mnie przystanął dziadek, ledwo powłóczący nogami. Na jego twarzy widać było zmęczenie.

- Mogę zająć twoje miejsce – zaoferował. – Nie dotrę do bariery.

- Nie rozumiem, o co tu chodzi.

Staruszek wyjął z kieszeni mały kulisty przedmiot i mi go wręczył.

- Co to? – zapytałem.

- Przepustka. Bez niej nie przekroczysz bariery. Teraz możesz iść, ja cię zastąpię. Myślę, że to uczciwa wymiana.

- Nie powinienem. Ja…

Ktoś kiedyś powiedział mi, że nie mogę opuszczać miasta, bo inaczej zdarzą się złe rzeczy. Teraz jednak wszystko było tylko dawnym niewyraźnym wspomnieniem. Nie miało znaczenia.

- Pospiesz się, bo nie zdążysz – ponaglał dziadek. – Przejmę twoją rolę. Przypilnuję tego miejsca.

Poczułem ciepło bijące z kulki, którą chwilę wcześniej otrzymałem. Wiedziony impulsem, przyłączyłem się do pochodu. Szliśmy bardzo długo, mijając po drodze opuszczone budynki. Nigdzie nie dostrzegłem śladów życia, nawet zwierzęta gdzieś się pochowały. Zupełnie jakby istniał tylko ten tłum ludzi, nie rozumiejących się wzajemnie, ale jednak połączonych w jednym celu. Wreszcie zobaczyłem barierę, stanowiącą ścianę światła, której końca nie mogłem dojrzeć. Bałem się, ale ludzie przede mną szli pewnie, bez wahania przechodząc dalej i znikając po drugiej stronie. To wszystko było bardzo dziwne. Zaczęło mi szumieć w uszach, gdy coraz bardziej zbliżałem się do bariery. Dookoła mnie było już tylko światło. Nie wiem, co stało się później.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • fanthomas 15.09.2017
    Jak tak teraz patrzę, to jakieś takie krótkie to jest. Chyba mi się limit znaków pomylił. DYSKWALIFIKACJA!
  • Karawan 15.09.2017
    Fantomasie stare przysłowie Krasnoludów brzmi; "nie mów o wielkości lecz o jakości, a przejdziesz do potomności". ;)
    I nie wyręczaj w ocenie Składu Oceniającego wszak sam Ich o to prosiłeś.;)) Pozdrawiam
  • Jared 15.09.2017
    "Limit znaków: 40 000 znaków ze spacjami. NIE ZAKŁADAMY DOLNEGO PROGU"

    Wszystko okej. Aczkolwiek warto było coś dłuższego - żebyśmy mogli dłużej skomentować. Podłubiemy przy tym ;)
  • detektyw prawdy 15.09.2017
    Caly fanthomas... on nie potrafi napisac dlugiego opowiadania

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania