Dałam 5, bo spodobało mi się to, co stworzyłaś. Nie do końca jestem pewna czy zrozumiałam tekst tak jakbyś chciała, może zupełnie pokracznie i pokrętnie go odebrałam. Widziałam tworzące się wianuszki genów, które niestety nie mogły stworzyć pełnej istoty do końca. W jakiś brutalny sposób zostało to przerwane. Może to tylko moja wyobraźnia, ale pomyślałam o aborcji. Były gdzieś po drodze plemniki deptane brudnym butem, ale też do końca nie jestem pewna, czy to miałaś na myśli. Jeśli moja interpretacja zupełnie nie pasuje do opowiadania, to śmiej się ze mnie :) Pozdrawiam :)
Karolo, lubię czytać interpretacje i każdą ciepło przyjmuję, to niesamowite jak można odebrać jeden tekst na tyle sposobów, każdy odnajduje coś innego, coś swojego, nie ma powodów do śmiechu. Dziękuję serdecznie :)
Opowiadanie to nasuwa mnie myśl więzi rodzinnej z matką Ziemią. Wszyscy jesteśmy z nią połączeni. Poruszasz problem małej istoty jaką jest dziecko. Drzewo cytrusowe i pomarańcza to chyba metafora biednych dzieci w Aleppo. Świetna książka Wiktora Pielewina Życie osadów świetnie nawiazuje do twoje fabuły, Świat w którym wszystko jest ze sobą powiązane. Bo naszą matką jest ziemia. Super 5. Miłego dnia
Niektóre fragmenty brzmią nader tajemniczo. Jest to zapewne zasługa wyszukanych porównań, jakie stosujesz. Po przeczytaniu tekstu odniosłam wrażenie, że jesteś bardzo wrażliwą osobą. Dostrzegasz takie detale, które ubierasz potem w ciekawe słowa, tworząc z niepozornej sytuacji niesamowity obraz przed czytelnikiem. Podobało mi się. ;) 5
Muszę przyznać, że moje skojarzenia także poszły w stronę matki Ziemi :) Tekst podoba mi się, choć muszę powiedzieć, że niektóre fragmenty są dla mnie prawdziwą enigmą, ale to nie przeszkadza, wręcz przeciwnie, skłania do ruszenia mózgownicą ;) Zostawiam piąteczkę :D
Jakoś tak się złożyło, że ten tekst wpadł mi w oczy na samym końcu bitewnej sfory, ale już teraz wiem dlaczego nie mógł umknąć, bo gdy ukazał się w nim wyraz; "mandarynek" - no to trzeba było podlecieć.
Z tego co mi tam, to chyba jest twym normalnym ten styl pisania, czyli adekwatnie przepełniony; metaforami, alegoriami, semantycznymi odnośnikami - aforyzm tysz.
Trochu mi nie teges, te wyszczególnione dwa wyrazy poprzez zastosowanie spacji. Tu nie ma jakiejś odrębnej czcionki dla podkreślenia inwencji i pewnie dlatego zastosowany został taki myk, ale nie wygląda to okazale i możliwe, że "wielkoduszni" oceniający także coś takiego pomyślą... Jak najbardziej w określonym kontekście; temat zasadniczy jak i ten dodatkowy dotknięty został pojęciowo i wielorako teges.
Moja uboga wyobraźnia nie wspina się tak wyniośle ku niezgłębionym tajemnym zagadnieniom i niestety siedzi mocno dupą na ziemi. Mogę się doszukać zjawiska krystalizacji (narodzin kryształków z postaci amorficznej, propagacja - adhezja), płatki śniegu takoż, oraz, odczucia utraty i porażki wszelakiej itd. Twgl. to najbardziej do mnie przemawia teza, jakoby tekst opisywał nieudaną próbę przemytu narkotyków i to w takim miejscu gdzie prawo nie akceptuje w "sposób szczególny" takich niewinnych skłonności.
Ogólnie to wporzo, a jedna taka na pewno jeszcze powiedziałaby, że nawet byczo. Heyka ;)
Pewnie, że byczo, więcej niż byczo, Niebieska (Haiiro, nie mogę się przyzwyczaić do nowego pseudonimu, wybacz) to moja miłość, jeśli chodzi o prozę.
Jestem jak zawsze zadowolona, dopiero dzisiaj coś mówię o tym tekście, bo musiałam go przeczytać dwukrotnie i w większym skupieniu. Uwielbiam to, że jako autorka wymagasz (przynajmniej ode mnie) zaangażowania i myślenia na dość wysokich obrotach. Nie zdarzyło mi się jeszcze z Tobą znudzić, chociaż troszkę ten tekst ma znaków, a u bliźnich i siebie też, zauważam nieciekawą skłonność do niemożności zostania dłużej z jedną czynnością. Aż się prosimy by nas rozproszyć, ale. Not today, Satan.
Tekst przede wszystkim, najlepsze słowo do tego co piszesz (i jak):
fascynujący. Niezwykły.
Ciekawi mnie Twoja główka, bo to wczuwanie się w zwierzęta (była piękna bitwa z perspektywy psiej kiedyś, do dziś pamiętam jak mnie poruszyło/wzruszyło) w rośliny tym razem... Jeśli ja dobrze rozumiem, to jest wniknięcie w kwiat, oczami rośliny napisane.
Jedyne co mi zazgrzytało, co mi ''nie teges'', bo co mnie rozśmieszyło, a nie miało: to że zerwali dziadka, jakieś to już w moim odbiorze się porobiło komiczne i dziadka bym sobie odpuściła, ale ja jestem pół martwą emocjonalnie zołzą, więc może dziadek jest wporzo, jak ktoś nie jest tak zwichnięty.
Właśnie: ładne, wzruszające, ja Cię lubię bo mnie zawsze jakoś poruszasz. Szkoda, że później wszystko usuwasz, ale w sumie mam tak samo, więc.
Mnie się wydaje, że to jest u góry oczekiwań od wszelkiej sztuki: by poruszała.
Zawsze pisząc jesteś intrygująca, nieprosta, prze prze prze ciekawa.
''Teraz (nie)jestem nigdzie, nie należę do nikogo, (nie)żyję.'' - jedno z pierwszych zdań, które tak jakoś mocno weszło w krew, śliczny start.
''Coś stworzyło nas właśnie takich — zakutych w łańcuchy obojętności, ale to nie znaczy, że obojętność nie skrywa w swoich zakątkach burzy uczuć.''
''Te dwa słowa są królową tortur.'' - śliczne. Trafne, niebezpieczne.
''Teraz — tak.
Za chwilę — nie wiadomo.'' - to w zasadzie tak, jak ze wszystkim.
''Te dwa słowa są królową tortur.'' - to są dwa słowa, więc albo rozciągamy zasady języka polskiego i są królową, bo tak chcesz i jesteś świadoma, że w zasadzie to skoro dwa, to poprawniej: parą królewską, mogę porozciągać, albo pozostajemy poprawni i liczba mnoga robi parę.
Ja bardzo kontent, dla mnie wygrałaś jak zawsze, zresztą przeczytałam tylko Ciebie, jeśli chodzi o bitwę. Może (będę trzymać kciuki) ponachodzi Cię wena, jakaś muza. To będzie Ciebie więcej, więcej, bo mało ostatnio Ciebie, ubolewam.
Niemampojecia, Ciebie też bardzo przepraszam, że nie odpowiem tak jak trzeba, że w ogole, ale wiedz, że Twoje słowa są piękne i goszczą w mym sercu. Bardzo Ci dziękuję.
A teraz tak do wszystkich. Każdy miał trochę racji; wszystko jest ze sobą połączone, uprawa maku jako narkotyk i Ty - jak zawsze w moich tekstach świetnie się odnajdujesz - tak, to z perspektywy rośliny, oczami kwiatu.
Komentarze (18)
Z tego co mi tam, to chyba jest twym normalnym ten styl pisania, czyli adekwatnie przepełniony; metaforami, alegoriami, semantycznymi odnośnikami - aforyzm tysz.
Trochu mi nie teges, te wyszczególnione dwa wyrazy poprzez zastosowanie spacji. Tu nie ma jakiejś odrębnej czcionki dla podkreślenia inwencji i pewnie dlatego zastosowany został taki myk, ale nie wygląda to okazale i możliwe, że "wielkoduszni" oceniający także coś takiego pomyślą... Jak najbardziej w określonym kontekście; temat zasadniczy jak i ten dodatkowy dotknięty został pojęciowo i wielorako teges.
Moja uboga wyobraźnia nie wspina się tak wyniośle ku niezgłębionym tajemnym zagadnieniom i niestety siedzi mocno dupą na ziemi. Mogę się doszukać zjawiska krystalizacji (narodzin kryształków z postaci amorficznej, propagacja - adhezja), płatki śniegu takoż, oraz, odczucia utraty i porażki wszelakiej itd. Twgl. to najbardziej do mnie przemawia teza, jakoby tekst opisywał nieudaną próbę przemytu narkotyków i to w takim miejscu gdzie prawo nie akceptuje w "sposób szczególny" takich niewinnych skłonności.
Ogólnie to wporzo, a jedna taka na pewno jeszcze powiedziałaby, że nawet byczo. Heyka ;)
Jestem jak zawsze zadowolona, dopiero dzisiaj coś mówię o tym tekście, bo musiałam go przeczytać dwukrotnie i w większym skupieniu. Uwielbiam to, że jako autorka wymagasz (przynajmniej ode mnie) zaangażowania i myślenia na dość wysokich obrotach. Nie zdarzyło mi się jeszcze z Tobą znudzić, chociaż troszkę ten tekst ma znaków, a u bliźnich i siebie też, zauważam nieciekawą skłonność do niemożności zostania dłużej z jedną czynnością. Aż się prosimy by nas rozproszyć, ale. Not today, Satan.
Tekst przede wszystkim, najlepsze słowo do tego co piszesz (i jak):
fascynujący. Niezwykły.
Ciekawi mnie Twoja główka, bo to wczuwanie się w zwierzęta (była piękna bitwa z perspektywy psiej kiedyś, do dziś pamiętam jak mnie poruszyło/wzruszyło) w rośliny tym razem... Jeśli ja dobrze rozumiem, to jest wniknięcie w kwiat, oczami rośliny napisane.
Jedyne co mi zazgrzytało, co mi ''nie teges'', bo co mnie rozśmieszyło, a nie miało: to że zerwali dziadka, jakieś to już w moim odbiorze się porobiło komiczne i dziadka bym sobie odpuściła, ale ja jestem pół martwą emocjonalnie zołzą, więc może dziadek jest wporzo, jak ktoś nie jest tak zwichnięty.
Właśnie: ładne, wzruszające, ja Cię lubię bo mnie zawsze jakoś poruszasz. Szkoda, że później wszystko usuwasz, ale w sumie mam tak samo, więc.
Mnie się wydaje, że to jest u góry oczekiwań od wszelkiej sztuki: by poruszała.
Zawsze pisząc jesteś intrygująca, nieprosta, prze prze prze ciekawa.
''Teraz (nie)jestem nigdzie, nie należę do nikogo, (nie)żyję.'' - jedno z pierwszych zdań, które tak jakoś mocno weszło w krew, śliczny start.
''Coś stworzyło nas właśnie takich — zakutych w łańcuchy obojętności, ale to nie znaczy, że obojętność nie skrywa w swoich zakątkach burzy uczuć.''
''Te dwa słowa są królową tortur.'' - śliczne. Trafne, niebezpieczne.
''Teraz — tak.
Za chwilę — nie wiadomo.'' - to w zasadzie tak, jak ze wszystkim.
''Te dwa słowa są królową tortur.'' - to są dwa słowa, więc albo rozciągamy zasady języka polskiego i są królową, bo tak chcesz i jesteś świadoma, że w zasadzie to skoro dwa, to poprawniej: parą królewską, mogę porozciągać, albo pozostajemy poprawni i liczba mnoga robi parę.
Ja bardzo kontent, dla mnie wygrałaś jak zawsze, zresztą przeczytałam tylko Ciebie, jeśli chodzi o bitwę. Może (będę trzymać kciuki) ponachodzi Cię wena, jakaś muza. To będzie Ciebie więcej, więcej, bo mało ostatnio Ciebie, ubolewam.
Ja widzę to z perspektywy rośliny, oczami kwiatu, ale może mam porządnie napieprzone w głowie.
Daj znać, czy się poruszam w pobliżu Twojego zamysłu z odbiorem, bo jestem bardzo ciekawa.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania