Bitwa Literacka - Na tej wyspie kryło się zło

Moi Drodzy

 

Wy wszyscy, którzy w przyszłości pochylicie głowy nad zapiskami starej kobiety, a w sercach waszych pozostało odrobinę dziecięcej słodyczy, może uwierzycie w historię, którą pragnę wam opowiedzieć. Pozostali, świat badający szkiełkiem i okiem, cóż …. W waszej pamięci na zawsze pozostanę tylko starą wariatką.

W powykręcanych przez reumatyzm dłoniach ciężko mi utrzymać długopis, a i oczy nie tak dobre, ale mój czas już się kończy. Za drzwiami mojej sypialni cierpliwie czeka Kostucha, muszę się więc spieszyć, bo zbyt długo na progu stać nie może. Nie jest ona jednak wrogiem, a przyjacielem wytęsknionym, co bezpiecznie na drugą stronę mnie przeprowadzi. Tak bardzo bym chciała, żeby po tamtej stronie mostu czekał Janek. Taki jakim był, zanim to wszystko się wydarzyło. Mażę, by zrozumiał i wybaczył, to co musiałam uczynić.

Wszystko rozpoczęło się jakieś pięćdziesiąt lat temu. Ten dzień pamiętam dokładnie, jakby to było wczoraj, co jest dosyć zabawne, wziąwszy pod uwagę, że nie pamiętam co dziś jadłam na śniadanie. Gwar nadmorskiej osady w czasie trwania corocznego jarmarku, te wszystkie kolory i zapachy. Radość jaką odczuwałam, kiedy Janek prowadził mnie poprzez rozradowany tłum. Byłam szczęśliwa i zakochana, jak wszyscy młodzi wierzyłam, że świat należy do nas, wystarczy jedynie wyciągnąć rękę.

- Jakie to wszystko jest piękne! - Starałam się przekrzyczeć panujący dookoła zgiełk.

Mój narzeczony uśmiechnął się tylko łagodnie i pociągnął mnie w stronę stoiska, gdzie sprzedawano miejscowe wyroby. Z pomiędzy sterty naszyjników wygrzebał jeden, z bladoróżowych muszelek i zawiesił mi go na szyi.

- Moja Pani – Ukłonił się dwornie, a jego oczy lśniły.

Był to nasz ostatni dzień w nadmorskiej osadzie, następnego dnia niewielka łódź miała nas zawieść na wyspę, oddaloną od stałego lądu o niecałe osiem kilometrów. Firma dla której pracował Janek chciała wykupić od tubylców kawałek ziemi pod budowę hotelu. Wcześniej jednak należało wszystko sprawdzić i dogadać szczegóły.

Będąc na jarmarku nie mogliśmy rzecz jasna odmówić sobie skosztowania miejscowych specjałów. Kiedy wracałam do ukochanego czekającego na jednej z drewnianych ławeczek, z dwiema miseczkami rybnej potrawki, poczułam na sobie czyjś natarczywy wzrok. Uczucie było przedziwne, dlatego przystanęłam i rozejrzałam się. Przed jasnoczerwonym namiotem stała starsza kobieta wpatrując się we mnie niebieskimi, lekko zamglonymi oczami. Jej poznaczona zmarszczkami twarz wyrażała zatroskanie. Po chwili pokręciła z rezygnacją głową i zniknęła za kotarą, a ja dojrzałam napis na drewnianej tabliczce, umieszczonej przed wejściem. „ Przepowiednie i Wieszczenia madame Racheli” głosiły złote, ozdobne litery. Przyszło mi do głowy, by pobiec za nieznajomą, jednak po chwili doszłam do wniosku, że lepiej zrobię jeśli zaniosę jedzenie, zanim zdąży zupełnie wystygnąć. Myśli o nieznajomej niemal natychmiast wyleciały z mojej pamięci.

 

Na widok białych, piaszczystych plaży i znajdujących się tuż za nimi połaci lasu, nie mogłam powstrzymać westchnień zachwytu. Niewielką łodzią do brzegu dopłynęło nas pięcioro, ja z narzeczonym, nasz tłumacz i przewodnik w jednym o imieniu Pedro, oraz dwóch mężczyzn zajmujących się wszystkim, od noszenia bagaży, po dbanie o nasze wygody i bezpieczeństwo. Zaskoczył mnie widok czekających na nas tubylców, spodziewałam się chyba półnagich dzikusów, tymczasem ci ludzie mieli na sobie zwiewne szaty i wyglądali na dosyć cywilizowanych. Trzech mężczyzn i trzy kobiety, z przyklejonymi do twarzy uśmiechami podeszło bliżej, gdy tylko znaleźliśmy się na suchym lądzie. Po słowach powitania tłumaczonych przez Pedro, kobiety podarowały nam powitalne naszyjniki. Kostki zwierząt, z których zrobiono ozdoby zostały starannie wypolerowane, a jakiś miejscowy artysta wyrył na nich misterne wzorki. Nie chcąc urazić gospodarzy, pozwoliłam zawiesić sobie podarek na szyi, pozostali poszli za moim przykładem i tylko Janek niemal natychmiast go zdjął, po czym schował do kieszeni.

- Wódz zaprasza w gościnę do swojej wioski, gdzie czeka już na nas specjalnie przygotowana dla gości chata. - Przetłumaczono nam słowa jednego z mężczyzn.

Idąc wąską ścieżką za tubylcami rozglądaliśmy się ciekawie po otaczających nas okolicznościach przyrody. Zdaniem mojego narzeczonego miejsce to miało całkiem spory potencjał, dla kogoś kto chciałby uciec przed zgiełkiem miasta. Kiedy mijaliśmy niewielką polankę przystanął gwałtownie, zatrzymując tym samym cały pochód. Pośrodku wolnej przestrzeni, poustawiane w artystycznym nieładzie, stały drewniane totemy. Na oko dwu i półmetrowe słupy przedstawiały powykrzywiane w przeróżnych grymasach twarze.

- To bardzo ciekawe – wymruczał Janek podchodząc bliżej, by lepiej się im przyjrzeć.

Idąc za nim i przyglądając się rzeźbom czułam, że robię coś niewłaściwego. Przecież to tylko kawałki drewna, tłumaczyłam sobie, jednak miałam wrażenie, jak gdyby drewniane oczy wpatrywały się we mnie.

U podstaw niektórych totemów stały misy z owocami, przed innymi bukiety kwiatów i tylko u stup jednej figury nie było nic, nawet najmniejszego daru. Obejrzałam go dokładniej, nie wyróżniał się niczym specjalnym, jedynie na czubku coś lśniło czerwieniom, ukryte pod czapeczkom z bluszczu. Narzeczony również to zauważył, ale zmarszczył jednie na moment czoło, po czym na powrót promienny zwrócił się do Pedra.

- Zapytaj ich, czy prócz tego całego chłamu składają swym bogom jakieś inne dary.

Przewodnik przetłumaczył pytanie, a twarze tubylców lekko pobladły, jak mi się wówczas wydawało, z oburzenia. Ich słowa, wypowiedziane w miękkim i przyjemnym języku, nabrały ostrości.

- Żadnych krwawych ofiar. - Brzmiała przetłumaczona odpowiedź.

Janek nie zwracając uwagi na to, że jego pytanie mogło rozgniewać gospodarzy wzruszył jedynie ramionami.

- Szkoda, takie widowisko mogłoby zainteresować turystów. To byłoby coś.

- Jak mogłeś ich o coś takiego zapytać? - powiedziałam cicho, kiedy zrównałam się z nim na ścieżce prowadzącej do wioski – Chyba nie powinniśmy ich denerwować.

- Kochanie, to była tylko zwykła ciekawość. - Wziął mnie z rękę i pogładził kciukiem wnętrze dłoni, a ja uspokojona dotykiem nie robiłam mu już żadnych wymówek.

 

Przed przygotowanym dla nas domkiem, jak się okazało drewnianym i krytym liśćmi, czekał starszy mężczyzna pełniący funkcję wodza. Zupełnie nie zwracając na mnie uwagi, za pośrednictwem tłumacza zaczął dyskutować o czymś z Janem. Mną natomiast zainteresowały się dzieci tubylców. Otoczyły ze wszystkich stron, a mała dziewczynka, mająca na oko jakieś dwa latka, złapała mnie za nogawkę spodni i zmusiła bym ukucnęła. Drobna rączka złapała całą garść rudych włosów, których przed drogą nie zdążyłam spiąć w żadną praktyczną fryzurę. Pozwoliłam, by chwilę je pooglądała, po czym ostrożnie wyswobodziłam pukiel. Zaskoczyło mnie, że wszyscy tubylcy, począwszy od maleńkich dzieci, a skończywszy na starcach, nosili podobne do mojego kościane naszyjniki.

Nie pamiętam dokładnie, jak upłynęło popołudnie, ale wieczorem na naszą cześć zorganizowano ucztę. Iskry z rozpalonych ognisk radośnie strzelały w górę, a ludzie śpiewali przy wtórze bębenków i jakichś innych instrumentów, których nazw nie znałam. Myślałam, że w takiej głuszy, w obcym miejscu będę miała problem z zaśnięciem, jednak syty wrażeń umysł wyłączył się, gdy tylko przyłożyłam głowę do poduszki. Kiedy się obudziłam nadal panowała noc, ale światło księżyca rozpraszało ciemność, wpadając przez otwory okienne. W progu chatki stał Janek, całkowicie ubrany, wpatrywał się we mnie. Poczułam się nieswojo, co może dziwne, bo chyba nie można się tak czuć przy kimś, z kim pragnęło się spędzić resztę życia.

- Dlaczego nie śpisz? - zapytałam unosząc się na łokciu i przecierając oczy.

- Jest za gorąco, poza tym musiałem się trochę przejść i pomyśleć – odpowiedział.

Był chyba trochę zdenerwowany, że nakryłam go na powrocie, choć zupełnie nie rozumiałam dlaczego. Nie robił przecież niczego złego. Nie odezwał się więcej, tylko ułożył wygodnie na drugiej pryczy i zasnął. Powinnam jakoś bardziej go wspierać, pomyślałam. Rozumiałam jak wielka odpowiedzialność spoczywa na jego barkach. To od tego, co umieści w swoim raporcie zależało czy firma dla której pracuje wykupi tu ziemię pod budowę hotelu. Mógł podjąć słuszną decyzję i awansować, bądź złą i stracić posadę.

Kiedy rano obudził mnie zgiełk wioski, Janka już nie było. Oporządziłam się tak szybko, jak to tylko było możliwe wziąwszy pod uwagę spartańskie warunki i wyjrzałam na zewnątrz. Mój narzeczony siedział w cieniu drzewa naprzeciw jakiegoś kościstego staruszka. Z zainteresowaniem przyglądał się rysunkom, kreślonym przez tamtego na ziemi. Co dziwne, nigdzie na horyzoncie nie było Pedra, mogącego pośredniczyć w ich rozmowie. Skierowałam się w stronę siedzących, gdy na mojej drodze wyrosła przeszkoda w postaci małej dziewczynki, tej samej, którą wczoraj zainteresowały moje włosy. Złapała mnie za rękę i poprowadziła w stronę kobiety, gotującej coś w garnku nad paleniskiem. Spojrzenie jakie posyłała po drodze innym dzieciom niemal krzyczało „Moja”. Niebywale mnie to rozbawiło. Nie zrozumiałam nawet jednego słowa wypowiedzianego przez kobietę, poza imieniem dziecka, kiedy tamta zwróciła się do małej. Kira.

Jan dołączył do nas znacznie później i zaproponował spacer, tylko we dwoje. Ucieszyłam się, że wreszcie znalazł dla mnie czas. Szliśmy wolno ścieżką którą wczoraj przyprowadzono nas do osady, obok polany totemów. Moje spojrzenie mimowolnie powędrowało w stronę tego, przed którym nikt nie składał darów i coś przyszło mi do głowy.

- Może zebrałabym jakiś bukiecik i postawiła pod tamtym słupem? - zaproponowałam.

- To nie ten rodzaj ofiary, on nie przepada za zielskiem – powiedział tajemniczo.

Zanim zdążyłam zapytać co dokładnie miał na myśli, pociągnął mnie w stronę drewnianego słupa. Ze zwinnością o jaką go nie podejrzewałam wspiął się po nim i jednym ruchem zerwał czapeczkę z bluszczu. Moim oczom ukazał się groteskowo wręcz olbrzymi rubin. Kamień wielkości głowy dorosłego człowieka skrzył się, rzucając dookoła wściekle czerwone błyski.

- To ich dawne bóstwo śmierci – oznajmił – Setki lat temu to właśnie jemu oddawali największy hołd. Teraz się tego wstydzą i chcieliby by odeszło w zapomnienie.

- Więc dlaczego zwyczajnie się go nie pozbędą? - W moim przekonaniu nie było nic prostszego, wystarczyło wynieść totem z polanki, spalić albo zatopić.

Janek zaśmiał się krótko, a ja wyłapałam w tym dźwięku coś bardzo nieprzyjemnego. Wolną ręką delikatnie gładził kamień, w jego oczach odbijała się czerwień klejnotu.

- On nie pozwoli tak łatwo się przepędzić. Usłyszałem jednak o pewnym sposobie, jak można zabrać stąd ten rubin. Głupcy, nigdy nie mieli na tyle odwagi.

- Żartujesz, prawda? - Nie mieściło mi się w głowie, że mój narzeczony, zawsze taki praworządny, planował coś takiego. - Nie chcesz tego ukraść?

Nie doczekałam się odpowiedzi. Wracając do obozu nie rozmawialiśmy, a milczenie było jak głaz, kładący się ciężarem na mym sercu.

 

Na drugi dzień pobytu gospodarze również zaplanowali zabawę, widocznie im również zależało na zawarciu przyzwoitej umowy. Ale mnie humor już nie dopisywał. Siedząc na niskim pieńku wzrokiem poszukiwałam Jana. Nie widziałam go od momentu, kiedy zostawił mnie na skraju osady i powoli zaczynałam się martwić. Żałowałam, że na niego naskoczyłam. Nie był do tego przyzwyczajony, jako prowincjonalna gąska zawsze wpatrywałam się w niego jak w tęczę Niespodziewanie po drugiej stronie ogniska wybuchło zamieszanie. Kobieta, którą poznałam dziś rano mówiła coś podniesionym, płaczliwym głosem. Z potoku niezrozumiałych wyrazów udało mi się wychwycić imię jej córeczki. Zaciekawiona podeszłam bliżej i poprosiłam stojącego nieopodal Pedra, by wyjaśnił co się stało.

- Zaginęło dziecko, formowane są grupy poszukiwawcze – powiedział zwięźle.

Nie potrafiłam tego wyjaśnić, ale nagle opanowało mnie bardzo złe przeczucie. Dyskretnie wysunęłam się z tumu i pochwyciwszy jedną z płonących pochodni, popędziłam w stronę polany. Jednocześnie modliłam się, by nie mieć racji, Bóg jednak nie wysłuchał moich błagań. Już ze znacznej odległości widać było płomienie otulające las, rozedrganą, złocistą pelerynką. Jan dorzucał do ognia kolejne gałęzie, a maleńka dziewczynka spała otulona jego kurtką.

- Co ty wyprawiasz? - krzyknęłam podbiegając bliżej – Cała osada szuka tego dziecka, a rodzice odchodzą od zmysłów.

Małej nie obudziły moje krzyki. Mężczyzna przystanął na moment, spojrzawszy na mnie przelotnie wrócił do tego co robił zanim tu dotarłam. Aż cofnęłam się przerażona, nie był już tym człowiekiem którego pokochałam. Twarz wykrzywiał mu jakiś okrutny grymas, a oczy pałały czerwienią rubinu.

- Wiesz czego dowiedziałem się od starca? Mogę przekupić bóstwo, by oddało mi kamień. To będzie prosta wymiana handlowa, czysta krew w zamian za rubin – wychrypiał nie swoim głosem.

Był obłąkany, chęć posiadania zawładnęła nim do reszty.

- Czy ona nadal żyje? - zapytałam, z trudem wypowiadając słowa przez zciśnięte gardło.

- Jeszcze tak, ale za moment wszystko będzie gotowe do rytuału.

Nie zwracając na mnie uwagi, podniósł myśliwski nuż i zaczął go metodycznie ostrzyć. Stal lśniła w świetle podsycanych jakąś nadludzką siłą płomieni. Nie rozumiałam dlaczego nikt z osady nie pojawił się jeszcze na polance. Przecież łuna musiała być widoczna z naprawdę sporej odległości. Kira mogła liczyć tylko na mnie.

- Przecież nie mógłbyś skrzywdzić takiego maleństwa. - Próbowałam przekonać Jana, jednocześnie skradając się w kierunku dziecka. - Jest taka drobniutka, ufna, za jakiś czas sami moglibyśmy mieć taką córeczkę.

Pod wpływem charkotu, który zapewne miał być śmiechem, ciarki przeszły mi po plecach.

- Jaka ty jesteś głupia, Anno. To właśnie o taką czystą krew chodzi. Jakiś rok temu, z powodzeniem mogłabyś zająć jej miejsce, prowincjonalna, naiwna gąsko. Teraz do niczego się nie nadajesz – wypowiadając te raniące słowa nawet na mnie nie spojrzał, testując ostrość broni.

Podkradając się coraz bliżej zsunęłam buty i bosymi stopami wymacywałam grunt, tak by nie nadepnąć na żadną suchą gałązkę. Wypowiedziane przez narzeczonego słowa wbijały się milionem igieł prosto w serce, ale nie mogłam się teraz rozkleić. Porwałam Kirę na ręce i odwróciłam się, by pognać w kierunku osady, nie byłam jednak taka szybka jak mężczyzna. Schwycił mnie za bluzkę, gotowy pociągnąć na powrót w stronę ognia. Szarpaliśmy się, w pewnym momencie szwy mojego ubrania puściły, tak, że cały tył został mu w dłoniach, a nogi zaplątały się, w leżącej na ziemi kurtce. Przewrócił się, górną połową ciała wpadając w płomienie. Kiedy pędziłam w kierunku osady gonił mnie jego krzyk, jednak nie zawróciłam.

 

To co działo się później zamazuje się w mojej pamięci. Lekarze z domu dla umysłowo chorych powiedzieli mi, że przeżyłam silne załamanie nerwowe, po nieszczęśliwym wypadku narzeczonego.

Tyle, że to nie był wypadek, to ja go zabiłam. Za każdym razem, kiedy próbowałam komuś o tym powiedzieć, szprycowano mnie lekami. Aż zrozumiałam, że lepiej jest milczeć. Po roku wypuszczono mnie ze szpitala, jednak łatka wariatki przylgnęła do mnie już na zawsze. Przez wszystkie te lata zastanawiałam się, czy to na tej wyspie kryło się zło, czy pozwalała ona jedynie wydobyć to co w ludziach jest najmroczniejsze. I co wspólnego z tym wszystkim miały kościane medaliony? Bo przecież tylko Jan takiego nie założył, a to w nim odezwało się zło.

 

Anna Wróbel

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (35)

  • elenawest 21.01.2016
    Od razu mówię, że nie czytałam :-P cieszę się tylko, że dodałaś swój tekst, bo bitwa będzie tym bardziej interesująca :-D
  • Angela 21.01.2016
    Pewnie i tak mnie prześwięcą za przecinki, ale jak się bawić, to się bawić : D
  • elenawest 21.01.2016
    Zgadza się :-D no to życzę powodzenia ;-)
  • Angela 21.01.2016
    Nie dziękuję, żeby nie zapeszyć, i nawzajem : D
  • elenawest 21.01.2016
    Również nie dziękuję ;-)
  • Akwus 21.01.2016
    Zaraz mnie ochrzanią co bardziej fanatyczni, ale: "Lej na przecinki!" Pisarzowi płacą za pomysł! Za miodność historii! Za przecinki bierze kasę osoba dokonująca redakcji :)

    Jestem arcy daleki od tego, by zachęcać do odrzucania zasad gramatyki i ortografii w myśl zasad, żę pisarzowi wolno. Nie uważam też, że nie warto przejmować się błędami stylistycznymi. Zwracam jednak uwagę na właściwe rozłożenie ciężaru oceny. Doskonały pomysł: z dupnie wstawionymi przecinkami, jest do sprzedania. Piękna stylistycznie forma z dbałością o każdą kreseczkę w której brak ognia jest do schowania do szuflady :D

    P.S. Wszystkie teksty bitewne przeczytam dopiero jak wrzucę swój :)
  • patyy 21.01.2016
    Wszędzie Cię cytuję, ale inni mają inny pogląd na sprawę niż my. Sorka, że się wtrąciłam, ale jakoś tak mi się rzuciło w oczy ;d
  • patyy 21.01.2016
    A i jak coś, to wiesz, że Ci co biorą udział w bitwie to nie oceniają? Znaczy mogą ocenić, ale do statystyki nie jest to brane pod uwagę.
  • Pan Nikt 26.01.2016
    patyy
    Bo większość z tak zwanych pisarzy, ma tak naprawdę to w głębokim powtarzaniu co chcesz przekazać. Bardziej przejmują się tym, czy czasami nie okażesz się lepsza. Ale cóż live is brutal.
  • Angela 21.01.2016
    Serdeczne dzięki patyy, Akwus, ja wcale na przecinki nie leję, to one, niemal z fanatycznym uporem leją na mnie.
    Wydaje mi się jednak, że jest znacznie lepiej niż rok temu : D
  • KarolaKorman 22.01.2016
    Przeczytałam z przyjemnością tę przedśmiertną historię. Cieszę się, że Anna uratowała Kirę :) Skoda, że zapłaciła za to taką cenę :(
  • KarolaKorman 23.01.2016
    Zauważyłam też kilka błędów:

    ,, Mażę, by zrozumiał '' - w tym wypadku marzę
    ,, otaczających nas okolicznościach przyrody. '' - Rejs się kłania :)
    ,,coś lśniło czerwieniom,'' - czerwienią
    ,,ukryte pod czapeczkom z bluszczu.'' - czapeczką
    ,, ale zmarszczył jednie '' - jedynie
    ,, Otoczyły ze wszystkich '' - otoczyły mnie
    ,,myśliwski nuż '' - nóż
  • Angela 24.01.2016
    KarolaKorman wiem o nich, trzy ostatnie zauważyłam niestety tuż po wstawieniu, ale niestety w
    bitwach jest zakaz poprawiania przed oceną sędziów : )
  • Akwus 22.01.2016
    Skoro już część dzikiej rywalizacji za nami, mogę sobie spokojnie skrytykować inne prace :) Idziesz na pierwszy ogień :D

    "Wy wszyscy, którzy w przyszłości pochylicie głowy nad zapiskami starej kobiety, a w sercach waszych pozostało odrobinę dziecięcej słodyczy, może uwierzycie w historię, którą pragnę wam opowiedzieć." - mieszasz czasy. Tylko w tym jednym miejscu, więc zakładam, że to literówka. To moja jedyna uwaga o błędach gramatycznych, niech się w tym temacie wypowiadają lepsi ode mnie.

    Zastosowałaś bardzo ładnie ramę narracyjną - dla mniej interesujących czymś prócz przecinków, jest to technika otwierania i kończenia historii spójną konstrukcją, jak wywiad, czy zastosowany tu pamiętnik. Koncepcja tu pasuje, nie jest wrzucona na siłę. Daje jednocześnie informację że Janek nie żyje, że może mieć do niej pretensję, ale nie wyjaśnia nic więcej, zaciekawia - dobre :)

    Brakuje mi umiejscowienia w czasie i miejscu akcji. Podejrzewam, że wywiad jest w czasach współczesnych, więc akcja opowiadania najpewniej kilkadziesiąt lat temu, ale tylko się domyślam. Żadna technologia nie wskazuje, na rok, żadne słownictwo... to niby mało istotne, ale wpływa na poczucie komfortu przez czytelnika, by nie czół się zagubiony w Twoim opowiadaniu.

    Jest taki rekwizyt jak Strzelba Czechowa, która zawieszona w pierwszym akcie powinna wystrzelić w ostatnim. Czytelnik nie lubi dostawać informacji, które nie mają żadnego znaczenia dla opowieści. W Twoim przypadku najbardziej rażąca są "Przepowiednie i Wieszczenia madame Racheli", następnie poświęcasz całą scenę, by pokazać kolor włosów bohaterki i okazuje się, że nie ma on żadnego znaczenia. Najlepiej bronią się naszyjniki z kości, ponownie zaakcentowane dość mocno, a wyjaśnione jedynie domysłem bohaterki. Wystarczyłoby dodanie na koniec akcji an wyspie, by jeden z tubylców wskazał na wystający z kieszeni kurtki Janka naszyjnik i pokiwał głową w zrozumieniu że musiało się stać tak a nie inaczej. Pomijaj w historii wszystko co nie ma znaczenia, musisz być fair w stosunku do czytelnika, dawać mu to za co płaci, choćby poświęcając swój czas :)

    Doskonale stworzyłaś postać głównej bohaterki i jej relacji z narzeczonym, jej wątpliwości po każdym mocniejszym słowie jakie wypowiada pod jego adresem są dokładnie tym co powinno się zadziać, by postać nie była płaska.

    Troszkę zastanawia, jak Janek dogadał się ze starcem na migi, trafnie odkrywając całość rytuału, ale tu się nie czepiam, możliwe, że już wspierały go ciemne moce, albo że niewinność da się przekazać na migi w oczywisty sposób.

    Świetna przemiana narzeczonego, fantastycznie tworzy klimat!

    Najważniejszy zarzut jest jednak do braku celu postaci od samego początku historii. Dopiero w dwóch trzecich opowieści wychodzi, że Janek zapragnął rubinu. Wcześniej czytaliśmy o zwykłym życiu, zabarwionym ciekawą kulturowo wysepką. Nie piszesz jednak przewodników etnograficznych, a powieści :) tu musi być bohater, który ma cel, musi być stawka, muszą być komplikacje, przeciwnicy i przeszkody... no ale właśnie na początku musi być cel :D

    Tyle na dziś i ufam, że się nie poczujesz jakoś specjalnie zjechana, bo zupełnie nie taki miałem cel pokazując Ci nad czym możesz się zastanowić. Oceny powstawiam jak doczytam wszystkie, ale z pewnością jesteś w mojej czołówce w tej bitwie :)
  • Angela 22.01.2016
    Absolutnie nie poczułam się zjechana : ) Dla kogoś kto dopiero raczkuje, każda podpora, np dobra rada
    są niebywale pomocne.
    Czasu akcji nie podawałam bojąc się popełnić błędu, co do jakiegoś szczegółu charakteryzującego dany
    okres czasu. Tak więc nie podałam ani takowych szczegółów, ani dat.
    " . Mój narzeczony siedział w cieniu drzewa naprzeciw jakiegoś kościstego staruszka. Z zainteresowaniem przyglądał się rysunkom, kreślonym przez tamtego na ziemi." W taki właśnie sposób Janek dogadał się ze starcem, za pomocą obrazków : ) Mało realistyczne, jak i żądne krwi totemy, ale nic lepszego nie przyszło
    mi do głowy.
    Dziękuję : D
  • patyy 22.01.2016
    Błędy:
    Stup - stóp
    coś lśniło czerwieniom, ukryte pod czapeczkom z - czerwienią, czapeczką
    Wziął mnie z rękę - za rękę
    Do przecinków się nie czepiam.

    Pomysł: Inny od innych, naprawdę. Podobał mi się. Bardzo fajnie się czytało, chociaż podchodziłam do ywojej pracy kilka razy, bo zawzze coś lu ktoś mi przerywał.

    Całoształt. Czytało się łatwo, przyjemnie,fajnie wsadzony temat. Zło osadzone w w naszyjniku, a znaczy w jego braku. Myślę, że to wyspa była zła, i jeżeli ktoś nie założył tarczy, jaką był naszyjnik, to właśnie go dopadało zło.

    Temat dodatkowy: Niby był, bo mogę go odnależć w ty, że głóna bohaterka chciała być z Jankiem i być dla niego wsparciem, oraz chciała by uwierzyli jej, że nie klamie.

    Błędy: 8
    Pomysł: 7,5
    Całokształt 7,5
    Temat dodatkowy 2,5
  • Angela 22.01.2016
    Serdecznie dziękuję pierwszemu sędziemu : )
  • Slugalegionu 22.01.2016
    Wielokropek ma trzy kropki, gubisz przecinki, nie "Z pomiędzy", a spomiędzy, cudzysłów przylega do zdania ("o tak").
    No dobra, czemu nie pozbędą się totemu, w którym według nich mieszka bóg. Ba, bóg śmierci. No nie wiem, w końcu to nie tak, że zadarcie z nim może być niebezpieczne...
    Stwierdzenie, że nie należy kraść to naskok. Aha. Nie przesadzasz aby na pewno?
    Tumu = tłumu.
    zciśnięte = ściśnięte.
    Tyle że to spójnik złożony, nie rozdziela się go przecinakiem.
    I czemu bohaterka nie mogła powiedzieć co się stało, pomijając "bełkot wariata" o medalionach i tyle? Ot, chciał zabić porwane dziecko, doszło do szarpaniny i wylądował w ognisku. Na to spokojnie znalazłyby się ślady. Gdyby bała się pójść do paki, zrozumiałbym, ale skoro chciała o tym mówić...
    Zauważyłem pewną prawidłowość. Nigdy sama wyspa nie była siedliskiem zła, a bardziej tłem opowieści. No, ale ja mam się wypowiedzieć o tym.
    Hmm... ciekawa historyjka, ale akcja na początku była o wiele zbyt szybka. No i skoro nie zakładanie naszyjnika groziło czymś takim, to czemu nie kazali mu go założyć? Nie łyknąłby prawdy? No fajnie, ale: "Załóż to, bo urazisz gospodarzy". Ot, starczy.
    Skąd zainteresowanie bohaterką? Za to plus za to, że właściwie przepłynąłem przez tekst, jeśli dobrze interpretuję to, co mówi Karola. No, żadne plusy czy minusy (poza przecinkami) nie są nawet duże, a same przecinki nie przeszkadzają, przez co praca na swój sposób jest przeciętna. Jednak jest to przeciętność w stylu "Ja i takie prace nie wchodzimy se w drogę, bo wolę więcej fantasy w fantasy" niż "ta praca jest po prostu średnia".
    Dam cztery i przepraszam za długość koma, czuję, że jest za krótki, ale nie umiem go rozpisać. :/
  • Angela 24.01.2016
    Noo, powiem Ci szczerze, że jestem zaskoczona łagodnością Twojego komentarza : )
    "Stwierdzenie, że nie należy kraść to naskok" bohaterka jest z prowincji i łatwo się domyślić w jakim duchu
    została wychowana. Jest to jej sposób zapatrywania na tą kwestię.
    " czemu bohaterka nie mogła powiedzieć co się stało, pomijając "bełkot wariata" o medalionach" a kto normalny
    by w to uwierzył?
    Mimo wszystko cieszę się, że jakoś przebrnąłeś przez ten tekst : )
  • Sileth 25.01.2016
    Błędy:
    Dywizy zamiast półpauz lub pauz.
    Postanowiłam nie wymieniać przecinków, bo za dużo, a ja jestem niestety leniwa. Doliczyłam się dwudziestu braków lub przecinków zbędnych — potem przestałam. Te, które pojawią się w poprawionych przeze mnie zdaniach, wskażę.
    ,,Mażę, by zrozumiał i wybaczył (zbędny przecinek) to(,) co musiałam uczynić" — marzę.
    ,,Z pomiędzy sterty naszyjników wygrzebał jeden (zbędny przecinek) z bladoróżowych muszelek i zawiesił mi go na szyi" — spomiędzy. Co do przecinka pewna nie jestem.
    ,,Otoczyły ze wszystkich stron, a mała dziewczynka, mająca na oko jakieś dwa latka, złapała mnie za nogawkę spodni i zmusiła(,) bym ukucnęła" — bez tego przecinka miałam wrażenie, że chodzi o zmusiłabym.

    Pomysł:
    Świetny. Ciekawie przedstawiłaś to, za pomocą listu/testamentu staruszki, która opowiada historię swoich młodzieńczych lat. Naszyjniki z kości też były dobrym pomysłem, od razu się czuło w nich coś tajemniczego i były dobrym charakterystycznym akcentem historii.
    Z dobrymi pomysłami mam zawsze taki problem, że nie mam na co narzekać i właściwie wymieniam tylko pozytywy, żeby długość to jakąś miało. >.<

    Całokształt:
    Gdyby nie błędy i braki przecinków oraz stawianie ich w złych miejscach, na co ostatnio jestem niestety wyczulona, bo wyszukuję ich u siebie. A teraz przechodząc do rozkminiania, co było złem, bo nie mam co tu napisać: Sądzę, że był to ten bóg/totem, który stał się zbyt silny przez dawny dar mieszkańców. Tubylcy natomiast znaleźni sposób na chronienie się przed jego złą aurą, a były to kościane naszyjniki.
    Przez tekst mi się płynęło.

    Temat dodatkowy:
    Był, widzę go gdzieś tam. Żadnych fajerwerków, ale zawsze. :D

    Błędy: Te dywizy i przecinki... Nie wiem czy dać 5, czy 6... Niech zostanie 5,5
    Pomysł: 8
    Całokształt: 9
    Temat dodatkowy: 2,5
    Razem: 22,5
  • Angela 25.01.2016
    Co do błędów: winna, winna i jeszcze raz winna.
    Dziękuję drugiemu sędziemu, a w zasadzie sędzinie : )
  • Sileth 25.01.2016
    *Razem: 22,5 + 2,5
    Zapomniałam o temacie dodatkowym. ;)
  • Angela 25.01.2016
    Sileth jeszcze raz dziękuję : D
  • Sileth 26.01.2016
    Proszę. :)
  • Pan Nikt 26.01.2016
    A gdzie bumm... :( To tylko poprawny opis i nic więcej.
  • Slugalegionu 26.01.2016
    A gdzie Twoje "nie czepiamy się utworu za to, czym jest"? :)
  • Slugalegionu 26.01.2016
    Nie no a tak na poważnie, skoroś czytasz Bitwy, to pod moją weź jednak coś dorzuć. XD
  • Slugalegionu 26.01.2016
    Z góry dziękuję. :D
  • Pan Nikt 26.01.2016
    Slugalegionu
    Skoro bieżesz udział w konkursie to musisz brać pod uwagę, że poddajesz go pod krytykę. Po za tym napisałem, że jest poprawny ;) Kłopot polega na tym, że tylko poprawny.
  • Slugalegionu 26.01.2016
    Pan Nikt, ależ źle to zrozumiałeś. XD To taki żarcik był, dlatego obok dałem uśmieszek. :p
    Insza inszość, że mym zdaniem to nie krytyka, ale to jedynie mym, bo słownikowo masz rację.
  • little girl 26.01.2016
    Bardzo mi się podobało :) Ciekawie przedstawiłaś historię, podobało mi się również zakończenie, niby nic takiego, a dopełniło cały tekst. :)
  • Angela 26.01.2016
    Serdecznie dziękuję : )
  • Lucinda 27.01.2016
    Błędy i uwagi:
    1. ,,Mażę, by zrozumiał i wybaczył, to co musiałam uczynić” - ,,marzę” i przecinek postawiłabym przed ,,co” zamiast przed ,,to”;
    2. ,,nie pamiętam co dziś jadłam na śniadanie” - przecinek przed ,,co”;
    3. ,,Radość jaką odczuwałam, kiedy Janek prowadził mnie poprzez rozradowany tłum” - przecinek po ,,radość”;
    4. ,,Z pomiędzy sterty naszyjników wygrzebał jeden, z bladoróżowych muszelek i zawiesił mi go na szyi” - ,,z bladoróżowych muszelek” bardziej by mi tu pasowało jako dopowiedzenie, po prostu opisuje ten przedmiot, a nie decyduje o sensie zdania, natomiast fragment od ,,i” dotyczy samego naszyjnika, a więc początku zdania;
    5. ,,Był to nasz ostatni dzień w nadmorskiej osadzie, następnego dnia niewielka łódź miała nas zawieść na wyspę” - mogłabyś przekształcić na przykład pierwszą część zdania tak, aby nie było tam słowa ,,dzień”, który dalej w tym samym zdaniu wstępuje ponownie;
    6. ,,Firma dla której pracował Janek chciała wykupić od tubylców kawałek ziemi pod budowę hotelu”- przecinek po ,,firma” i drugi przed ,,chciała”;
    7. ,,Będąc na jarmarku nie mogliśmy rzecz jasna odmówić sobie skosztowania miejscowych specjałów” - przecinek po ,,jarmarku”;
    8. ,,Przed jasnoczerwonym namiotem stała starsza kobieta wpatrując się we mnie niebieskimi, lekko zamglonymi oczami” - przecinek przed ,,wpatrując”;
    9. ,,lepiej zrobię jeśli zaniosę jedzenie” - przecinek przed ,,jeśli”;
    10. ,,Na widok białych, piaszczystych plaży i znajdujących się tuż za nimi połaci lasu, nie mogłam powstrzymać westchnień zachwytu” - to zdanie jest pojedyncze, więc przecinek po ,,lasu” jest tu niepotrzebny. Pozostałe oddzielają określenia, ale ten jest według mnie bezpodstawny;
    11. ,,ja z narzeczonym, nasz tłumacz i przewodnik w jednym o imieniu Pedro, oraz dwóch mężczyzn zajmujących się wszystkim” - bez przecinka przed ,,oraz”;
    12. ,,Trzech mężczyzn i trzy kobiety, z przyklejonymi do twarzy uśmiechami podeszło bliżej” - tu albo w ogóle nie dawałabym przecinka, albo postawiłabym jeszcze jeden przed ,,podeszło”, tworząc wtrącenie;
    13. ,,Kostki zwierząt, z których zrobiono ozdoby zostały starannie wypolerowane” - przecinek przed ,,zostały”;
    14. ,,Idąc wąską ścieżką za tubylcami rozglądaliśmy się ciekawie po otaczających nas okolicznościach przyrody” - przecinek przed ,,rozglądaliśmy się”;
    15. ,,miejsce to miało całkiem spory potencjał, dla kogoś kto chciałby uciec przed zgiełkiem miasta” - przecinek przed ,,kto” zamiast przed ,,dla kogoś”;
    16. ,,Kiedy mijaliśmy niewielką polankę przystanął gwałtownie” - przecinek przed ,,przystanął”;
    17. ,,wymruczał Janek podchodząc bliżej” - przecinek przed ,,podchodząc”;
    18. ,,tylko u stup jednej figury nie było nic” - ,,u stóp”;
    19. ,,jedynie na czubku coś lśniło czerwieniom, ukryte pod czapeczkom z bluszczu. Narzeczony również to zauważył, ale zmarszczył jednie na moment czoło” - ,,czerwienią” i ,,czapeczką”. Poza tym w obu tych zdaniach występuje słowo ,,jedynie”, przydało by się jedno usunąć, najlepiej chyba to drugie;
    20. ,,Janek nie zwracając uwagi na to, że jego pytanie mogło rozgniewać gospodarzy wzruszył jedynie ramionami” - przecinek po ,,Janek” i przed ,,wzruszył”;
    21. ,,kiedy zrównałam się z nim na ścieżce prowadzącej do wioski – Chyba nie powinniśmy ich denerwować” - po myślniku zdanie zaczynasz z wielkiej litery, a więc po słowie ,,wioski” powinna być kropka;
    22. ,,Kiedy się obudziłam nadal panowała noc” - przecinek przed ,,nadal”;
    23. ,,zapytałam unosząc się na łokciu” - przecinek przed ,,unosząc”;
    24. ,,To od tego, co umieści w swoim raporcie zależało czy firma dla której pracuje wykupi tu ziemię pod budowę hotelu” - przecinek przed ,,zależało” (zdanie nadrzędne jest tu rozdzielone przez podrzędne), następny przecinek przed ,,czy” (który rozpoczyna kolejne zdanie podrzędne) przecinek przed ,,dla której” (rozpoczyna zdanie podrzędne dla poprzedniego podrzędnego [trochę to zagmatwane:/]), przecinek przed ,,wykupi” (zamyka ostatnie wspomniane przeze mnie zdanie podrzędne i wraca do nadrzędnego dla tego zdania i jednocześnie podrzędnego dla zdania głównego);
    25. ,,Mógł podjąć słuszną decyzję i awansować, bądź złą i stracić posadę” - bez przecinka przed ,,bądź”, bo obie te możliwości są równoważne;
    26. ,,Oporządziłam się tak szybko, jak to tylko było możliwe wziąwszy pod uwagę spartańskie warunki i wyjrzałam na zewnątrz” - przecinek przed ,,wziąwszy” i przed ,,i” (pomiędzy nimi jest zdanie podrzędne);
    27. ,,Szliśmy wolno ścieżką którą wczoraj przyprowadzono nas do osady” - przecinek przed ,,którą”;
    28. ,,Zanim zdążyłam zapytać co dokładnie miał na myśli” - przecinek przed ,,co”;
    29. ,,Ze zwinnością o jaką go nie podejrzewałam wspiął się po nim” - przecinek przed ,,wspiął”;
    30. ,,To ich dawne bóstwo śmierci – oznajmił – Setki lat temu to właśnie jemu oddawali największy hołd” - po ,,oznajmił” powinna być kropka;
    31. ,,chcieliby by odeszło w zapomnienie” - przecinek przed ,,by”;
    32. ,,Wracając do obozu nie rozmawialiśmy” - przecinek przed ,,nie rozmawialiśmy”;
    33. ,,Siedząc na niskim pieńku wzrokiem poszukiwałam Jana” - przecinek przed ,,wzrokiem”;
    34.  ,,wpatrywałam się w niego jak w tęczę Niespodziewanie po drugiej stronie ogniska wybuchło zamieszanie” - brakuje tu kropki na końcu zdania (po ,,tęczę”);
    35. ,,Kobieta, którą poznałam dziś rano mówiła coś podniesionym, płaczliwym głosem” - przecinek przed ,,mówiła”;
    36. ,,by wyjaśnił co się stało” - przecinek przed ,,co”;
    37. ,,Dyskretnie wysunęłam się z tumu” - chyba miało być ,,z tłumu”;
    38. ,,krzyknęłam podbiegając bliżej – Cała osada szuka tego dziecka” - przecinek przed ,,podbiegając” i kropka po ,,bliżej”;
    39. ,,spojrzawszy na mnie przelotnie wrócił do tego co robił zanim tu dotarłam” - przecinek przed ,,wrócił”, przed ,,co” i przed ,,zanim”;
    40. ,,nie był już tym człowiekiem którego pokochałam” - przecinek przed ,,którego”;
    41. ,,Wiesz czego dowiedziałem się od starca?” - przecinek przed ,,czego”;
    42. ,,Nie rozumiałam dlaczego nikt z osady nie pojawił się jeszcze na polance” - przecinek przed ,,dlaczego”;
    43. ,,wypowiadając te raniące słowa nawet na mnie nie spojrzał” - przecinek przed ,,nawet”;
    44. ,,Kiedy pędziłam w kierunku osady gonił mnie jego krzyk” - przecinek przed ,,gonił”;
    45. ,,To co działo się później zamazuje się w mojej pamięci” - przecinek przed ,,co” i przed ,,zamazuje”;
    46. ,,że przeżyłam silne załamanie nerwowe, po nieszczęśliwym wypadku narzeczonego” - bez przecinka;
    47. ,,czy pozwalała ona jedynie wydobyć to co w ludziach jest najmroczniejsze” - przecinek przed ,,co”.

    Błędy: 7/10

    Pomysł:
    Od samego początku mnie zainteresowałaś. Bardzo ładnie rozpoczęłaś historię, zachęciłaś mnie do jej przeczytania. Jako że jestem cały czas uczennicą, wspomniane ,,szkiełko i oko” skojarzyło mi się z czasem, gdy zaczynałam w szkole omawiać epokę romantyzmu i było tam zderzenie dwóch pokoleń, młodego, które miało się kierować uczuciami, i starego, które patrzyło na świat właśnie przez to szkiełko i oko, kierowało się wyłącznie rozumem, a jakiekolwiek kontakty z światem pozamaterialnym zostawały odrzucane ze względu na to, że nie dało się ich udowodnić. Tak więc ten wstęp w pewien sposób informował mnie już, o czym będzie tekst. Podobało mi się przedstawienie jej historii w formie jej własnych wspomnień, co jednak poprzedziły jej oczekiwania i pragnienia związane ze świadomością bliskiej śmierci. Wraca do wydarzeń sprzed pięćdziesięciu lat, od nowa analizując tamte zdarzenia. Jako młoda kobieta wydawała się być osobą radosną, optymistką, która zdaje się dostrzegać wszędzie dobro, a nie myśląc o złu. Zachwycało ją nowe otoczenie, z ciekawością wszystkiemu się przyglądała. Problem pojawił się, gdy jej mąż zaczął się zmieniać. Jej pierwszą reakcją był strach, w końcu nie takiego go znała. Zastanowiło mnie zdanie mężczyzny, w którym mówi on, że kobieta jeszcze rok temu byłaby czysta, jak ta mała dziewczynka. Co takiego wydarzyło się w tym ostatnim roku, że jej dusza została splamiona? Dobrze, że udało jej się uradować małą Kirę, choć miała wyrzuty sumienia z powodu tego, co stało się z jej mężem, obwiniała się o to. Zresztą wnioskując po jej charakterystyce, wcale mnie to nie zdziwiło. Jej obraz świata musiał się trochę zmienić z powodu nowych doświadczeń, ale to nie znaczy, że tak łatwo jest go zmienić natychmiast. To wymaga czasu, a tego z pewnością jej nie brakowało do chwili, kiedy zdecydowała się to wszystko opisać. W każdym razie pomysł jest naprawdę bardzo ciekawy i ładnie wykonany.

    Pomysł: 7,5/30

    Całokształt:
    Już wspominałam, że początek ładnie wprowadzał do akcji. Całość była bardzo lekko napisana i bardzo przyjemnie mi się czytało. Fajnie osadziłaś w tym wszystkim temat, nie można było nie zauważyć, że na tej wyspie kryje się zło, nawet jeśli tubylcom udało się znaleźć sposób na chronienie się przed nim. Tekst oceniam bardzo pozytywnie pod względem treści jak i konstrukcji. Błędy co prawda były, zresztą widać to po osobnej na to poświęconej części, ale nie przeszkadzały w czytaniu.

    Całokształt: 8/10

    Temat dodatkowy: 2,5/5

    Wynik: 22,5/30 +2,5/5
  • Angela 27.01.2016
    Bardzo dziękuję Sędzinie ; ) i przepraszam za 47 błędów : (
  • Arysto 18.06.2016
    "Mażę" - oła, o kurde, to zabolało.

    "Przyszło mi do głowy, by pobiec za nieznajomą," - ok, czemu pobiec za nią, skoro po prostu zniknęła za kotarą?

    Z jednej strony masz pamiętnikarsko-epistolarny początek i w ogóle prowadzisz to w tym odczuciu, że są to zapiski/wspomnienia bohaterki, a potem występuje dialog - trochę jakbyś nie mogła się do końca zdecydować w jaką stylistykę idziesz.
    Pod koniec tego pierwszego fragmentu już kompletnie się to transformuje w zwykłą narrację i zapomniałem, że to zapiski. Musiałem się cofnąć, by się upewnić.
    Początek drugiego fragmentu w ogóle już wymazuje wspomnienie o tym, że to jakieś zapiski i wspomnienia, jedynie końcówka - moim zdaniem najlepsza część całego opowiadania, kiedy Anna jest w szpitalu psychiatrycznym i spisuje niejako swoje przydługawe epitafium dla niedowiarków - przypomina o tym, że to jakiś rodzaj dziennika, pamiętnika. Ładna klamra, ale czemu cała reszta opowiadania nie była stylizowana? Czemu to nie było wewnętrznie spójne i niekoherentne?

    "czapeczkom" - czapeczką?

    " a ja uspokojona dotykiem nie robiłam mu już żadnych wymówek." - wymówek? a nie wyrzutów?

    Cała ta przemiana narzeczonego wydaje mi się zbyt nagła - potraktowana niemalże po macoszemu w kluczowym momencie. Nie czułem tego jego demonicznego szaleństwa. Owszem, było to w jego czynach, ale cała reszta skupiła się na tym, że potraktował główną bohaterkę jak przelotny romans. Brakuje mi tutaj rozbudowania historii, bo o ile sam wątek przemiany mnie zaciekawił, chwycił, to jednak wszystko wystrzeliło jak z dupy albo z bicza.

    Dajesz też wiele niepotrzebnych informacji - jakbyś musiała wypełniać jakoś luki, bo bałabyś się, że opowiadanie wyjdzie zbyt krótkie.
    O to właśnie w opowiadaniach chodzi, by sprzedać dobrze jeden wątek - a w tym opowiadaniu nie chodziło o ukazanie jakichś tam tubylców, czy też o rudych włosach pani Anny, lecz właśnie o przemianę, o demona, o zło, o rubin, o żądzę pragnienia, którą próbowałaś wyjaśnić w domyśle tym, że Janek jest pod stresem i chce sobie ulżyć, kradnąc rubin, by musieć więcej pracować. W ogóle mnie zdziwiło, że taki facet, który przecież musi być rozsądny, twardo stąpający po ziemi i ogólnie podążać za chłodną logiką z miejsca uwierzył w takie bajania. Wiele niepotrzebnych informacji, a te, które naprawdę potrzebne były - nie występują.

    To pierwsza część oceny - idę dalej, na koniec dam całe podsumowanie i wnioski.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania