Bitwy literackie "Nad ziemią, pod niebem"

Jak to możliwe, żeby u nas zdarzyło się morderstwo? Przecież takie rzeczy się nie zdarzają. Mój świat jest idealny. Żyjemy na ogromnej wyspie powietrznej zwanej Kiroli. Jesteśmy kilka kilometrów nad ziemią i wbrew pozorom jest tu bardzo ciepło dzięki grupie czarowników, którzy utworzyli niezniszczalną kopułę wokół całej wyspy. Kopuła pełni także funkcję zabezpieczającą aby żaden mieszkaniec, nieopatrznie nie wypadł poza jej granice, bo jak to wyspa, ma swoje krańce.

Zabito kobietę w średnim wieku i nikt nie ma pojęcia jak to się stało. W naszym społeczeństwie jeszcze nigdy nie było takiego zdarzenia. Jesteśmy wspólnotą, żyjemy jak rodzina i największym problem jest wybranie sobie partnera życiowego. Sami produkujemy żywność co w naszym klimacie jest bardzo proste, jak już wspominałam, jest to zasługa magów. Każda osoba jest za coś odpowiedzialna i nawet rzadko się kłócimy.

Niedawno mogliśmy oglądać widowisko w postaci zderzających się w powietrzu samolotów należących do ludzi z dołu. Jesteśmy dla nich niewidoczni a elementy maszyn odbijają od kopuły. Co do sprawy zabójstwa, to nawet nie ma kto się tym zająć bo nie mamy żadnej osoby odpowiedzialnej za takie przewinienia.

- Kto mógł zrobić coś takiego? Słyszałaś, że mama Klio ją znalazła? - Zapytała moja przyjaciółka Iga. - Pati, ona o mało nie umarła jak zobaczyła w jakim jest stanie jej ciało.

- Słyszałam. Skrępowano ją i pocięto. Biedaczka wykrwawiła się. Iga, jest tu ktoś nienormalny i nikt nie wie kto to. Boję się. - Powiedziałam.

- Ja też. - Przyjaciółka słysząc nie małe zdenerwowanie w moim głosie, mocno mnie przytuliła. - Złapią go. A może to jednorazowy wybryk i szybko się przyzna. - Nie wierzyłam w te słowa. To nie mógł być nikt od nas. Gdzieś musiał powstać jakiś odłam o którym nikt nie wie.

Jestem Pati, mam krótkie blond włosy, niebieskie oczy, dwadzieścia dwa lata i odpowiadam za odzież dla dzieci wraz z Igą i Klio szyjemy małe ubranka. W moim domu mamy pracownie. Dzisiaj miałyśmy iść do brata Klio na kolację i choć Kalin bardzo mi się podoba postanowiłam nie wychodzić z domu, bałam się także o dziewczyny, kiedy opuszczały moje mieszkanie.

Zerwałam się z krzesła, kiedy ktoś zakrył mi usta wielką dłonią, a drugą przycisnął do oparcia.

- Spokojnie, nic ci nie grozi. Tylko proszę bądź cicho bo tutaj jest tak spokojnie, że wszystko słychać na kilometr.- Usłyszałam tuż przy uchu. Włamanie nie zaskoczyło mnie tak bardzo jak reakcja mojego ciała na obcy głos... podniecił mnie. Nie drgnęłam nawet na milimetr. - Cholera, zemdlała. - Jednym ruchem odwrócił krzesło. - Masz otwarte oczy. - Położył dłoń na moim policzku, ten gest poruszył mnie tak bardzo, że całą swoją energią odrzuciłam go na drugi koniec pokoju, zatrzymał się na ścianie a spadająca półka ogłuszyła go. Skupiłam energię w dłoni w formie błyskawicy. Podeszłam ostrożnie. - Widzę, że to nie ty powinnaś się bać, tylko ja. - Powiedział pocierając głowę.

- Dziwi cię to? Włamałeś się do mojego domu. - Powiedziałam ostrożnie.

- Jednak potrafisz mówić. - Podniósł się. Był wysoki, potężnie zbudowany o bardzo męskiej, kanciastej twarzy, przewyższał mnie o głowę i przyglądał mi się z przekrzywioną nieco głową. Pukanie do drzwi. Przestraszył się i odsunął od drzwi. Wchłonęłam błyskawicę w dłoń. - Błagam... - Usłyszałam tylko.

- Wy jeszcze nie w domu? - Za drzwiami stały Iga i Klio.

- Stałyśmy niedaleko i usłyszałyśmy hałas. Wszystko w porządku?

- Chciałam przewiesić półkę, która niestety spadła. Wszystko jest okay. - Uwierzyły. Pogadałyśmy chwilę i poszły. Zamknęłam drzwi i od razu pojawiła się w mojej dłoni błyskawica. - Kim jesteś? - Zapytałam, próbując się opanować. Bałam się tego człowieka ale miałam ochotę poznać go bliżej. Usiadł przy stole, nadal byliśmy w pracowni, na stole było mnóstwo skrawków tkanin. Usiadłam na przeciw niego zamieniając błyskawicę na niewielką kulę energii.

- Tym chyba nie zrobisz mi krzywdy. - Zdenerwowała mnie jego pewność siebie. Rozłożyłam kulę na dwie mniejsze i jedną rzuciłam w jego ramię, tuż pod krótkim rękawem pojawiła się wypalona rana, dopiero po kilku sekundach poczuł ból i krzyknął łapiąc się za rękę. Wstałam, położyłam dłoń na jego ranie i zmusiłam ją do zasklepienia, nie pozostał nawet ślad. - Jak to zrobiłaś?

- Nie pytaj się głupio tylko mów co tu robisz. - Usiadłam.

- Nie mam kompletnie pojęcia gdzie jestem ale wiem jedno, coś jest nie tak. Rozbiłem samolot, udało mi się wcześniej katapultować i znalazłem się tutaj do tego mój przeciwnik też może tu być.

- Jesteś z tego samolotu od ludzi z dołu, który wczoraj się tu rozbił? - Doznałam szoku, on był z dołu.

- Tak. Należę do sił powietrznych Polski, toczy się u nas wojna a teraz nie wiem gdzie jestem.

- Jestem Pati, a to miejsce to wyspa powietrzna Kiroli. Wiem że znajdujemy się nad krajem zwanym Polską ale nie mam pojęcia skąd tu się wziąłeś, nie powinno cię tu być. Otacza nas tarcza ochronna. - Wstałam i zaczęłam chodzić tam i z powrotem.

- Jasna cholera o co tutaj chodzi? - Również wstał i zaczął chodzić.

- Nie chodź tak, denerwujesz mnie. - Powiedziałam.

- A ty mnie niby nie drażnisz? - Popatrzył na mnie z wyrzutem.

- Nie może cię tu być. I to pewnie ten drugi zabił tą biedną kobietę. O Boże, to na pewno on. Musisz go złapać, - podbiegłam do niego i chwyciłam za koszulkę, byłam bliska rozsypki, - słyszysz, musisz go złapać, on gdzieś tu jest i zabija. - Chwycił moje dłonie i delikatnie opuścił.

- O czym tu mówisz? - Poprowadził mnie do stolika a ja opowiedziałam mu, że u nas ludzie są zbyt ufni i dobrzy żeby komuś zrobić krzywdę.

- Więc tak jest u was. – Zdziwiła go moja opowieść o naszych zwyczajach. - On jest zabójcą ale nie wiem dlaczego zabił tą kobietę. Nie broniła się, choćby tak jak ty teraz przede mną?

- Musiał wzbudzić jej zaufanie i zaskoczył ją. Nie mogło być inaczej.

- Nie mogę pojąć jak można być takim jak wy, ale jak na razie to nie istotne, trzeba złapać tego wariata. Jeśli to faktycznie ten pilot to jest tu przeze mnie. Chodź. - Złapał mnie za rękę I pociągnął do drzwi.

- Gdzie mnie ciągniesz?

- Jak to gdzie? Musisz mi pomóc, nie znam tej waszej krainy a po za tym masz niesamowite zdolności. Musisz mi pomóc, sam go nie znajdę. - Chciałam mu powiedzieć, że się boję, że nie wiem gdzie można szukać mordercy, że nasza wyspa jest wielkości ich, jak to się nazywa... województwa, w jedną noc jej nie przeszukamy.

Zapadał zmrok, szliśmy wąską uliczką obrośniętą roślinnością. Drzewa i krzewy nigdy wcześniej nie były dla mnie tak przerażające jak teraz. Chodziłam tymi ulicami wiele razy, mogłabym nawet powiedzieć, że ta jest jedną z najpiękniejszych na wyspie. Idealne miejsce na romantyczny spacer, jeśli nie szuka się złoczyńcy. Wysokie drzewa liściaste dawały przyjemny cień w gorące popołudnia, bardzo często korzystałyśmy z niego z dziewczynami. Coś zaszeleściło w krzakach, skoczyłam w jego stronę i splotłam dłoń z jego dłonią. Fałszywy alarm.

- Jak ty w ogóle masz na imię? - Zapytałam uświadamiając sobie, że nie wiem podstawowej rzeczy.

- Adam. - Był czujny, rozglądał się na wszystkie strony i niezbyt był zainteresowany moją osobą. Po co w ogóle on mnie zabrał?

- Adam... Adam... A-D-A-M... Adammm... - Wypowiadałam to słowo na różne sposoby, dziwne imię ale biblijne, wiem bo uczyłam się tego w szkole, znamy historię Polski bo sami jesteśmy polakami tyle tylko, że nie mieszkamy w tym samym miejscu.

- Słyszysz w moim imieniu coś ciekawego? - Zapytał rozdrażniony.

- Nie, nic, przeciętne jak mało które. - Jaki on delikatny, nie można się nawet trochę powygłupiać. Co mam niby robić kiedy jestem tak zdenerwowana, że ściskam jego dłoń z całej siły.

- Powiedz mi lepiej gdzie tu można się schować. Potrzebujemy miejsca gdzie nikt nie zagląda, opuszczone albo po prostu odludne.

- O tej porze mało kogo możesz spotkać. Są opuszczone domy rodzin które wymarły i jeszcze nikt w nich nie zamieszkał. Myślisz, że może być niedaleko domu tej zabitej kobiety? Ona była sama, jej dom stoi teraz pusty ale był przeszukany.

- Ukrył się, ale myślę, że możemy od tego zacząć. - Nie puszczając go nawet na moment, poszłam w prawo. Byliśmy już nie daleko.

Staliśmy przed pustym budynkiem, był żółty, średnich rozmiarów, ze spadzistym dachem i sporym podwórkiem. Zamknęłam oczy i nadal trzymając jego dłoń skupiłam w sobie energię po czym posłałam ją w stronę budowli. Czułam, że się niepokoi i nie wie co się dzieje ani co robię ale nie było czasu na tłumaczenia. Przeszukiwałam pomieszczenia, był to u nas zabroniony proceder, nie wolno nikomu przeszukiwać cudzego domu bo to naruszenie prywatności i na szczęście nie każdy to potrafił. Ścisnęłam jego dłoń i odskoczyłam do tyłu.

- Jest, o matko, Adam, on tam jest. Jest silny, czuję jego energię. Nie chodź tam. Zawołamy kogoś żeby to załatwił, powiem czarownikom oni sobie poradzą. - Przytulił mnie mocno, zupełnie jakbyśmy znali się od dawna a nie od paru godzin. Udało mi się wyciągnąć z niego kilka informacji, tych osobistych i tych służbowych. Coś już o nim wiedziałam i nie będę ukrywać, że chciałabym go poznać lepiej.

- Pati, ja go wam tu ściągnąłem i muszę go stąd zabrać. Nie bój się, nie jest ode mnie silniejszy, dam sobie radę. Ubezpieczaj mnie. - Co mogłam zrobić? To był impuls, wspięłam się na palce i pocałowałam go, był zaskoczony ale muszę przyznać, miałam na to ochotę od momentu kiedy usłyszałam jego głos. Ujął moją twarz w dłonie i zatopił swoje usta w moich, całował mocno i zachłannie, brakowało mi tchu, żaden chłopak mnie jeszcze tak nie całował, to było zupełnie nowe doznanie.

- Dokończymy to jak już zatłukę tego kretyna. - Powiedział tuż przy moich ustach i ruszył w stronę budynku. Weszliśmy do środka, pokazałam na schody prowadzące do piwnicy. Zeszliśmy na dół. Rozglądał się w około. Stałam kilka kroków z tyłu kiedy napastnik rzucił się w ciemnościach na Adama, nawet nie zareagowałam, byłam przerażona. Utworzyłam kulę światła bo maleńkie okna piwnicy nie sprawdzały się o tej porze. Był tak wielki jak Adam, łysy z wielką blizną na lewym policzku. Tamta kobieta mogła nie zareagować ze strachu tak jak ja teraz. Stałam tylko i przyglądałam się jak mój nowy znajomy odpycha go, błysną nóż. Skoczył do przodu, Adam odsunął się, złapał go za rękę i wykręcił ją, ten jednak nie dawał za wygraną i uderzył Adama łokciem w brzuch, odwrócił się i wbił nóż w ramię, które sama niedawno mu poparzyłam. Wściekłość wzięła u mnie górę nad strachem. Cała moja energia kotłowała się w moim ciele szukając ujścia. Rozjaśniłam pomieszczenie iskrami i błyskawicami ogarniającym mnie całą. Spojrzeli na mnie oboje z zaskoczeniem. Elektryczne bicze smagały powietrze. Miałam ogromną ochotę zrobić tamtemu krzywdę, zrobiłam krok do przodu, siłą woli odrzuciłam Adama pod ścianę, aby moja energia go nie dosięgła. Posłałam, z hukiem iskrzącą błyskawicę w przeciwnika, szybko zaczęła go pochłaniać, uniosłam ręce a razem z nimi uniósł się napastnik, pchnęłam go w okno, które okazało się dla niego zbyt małe i wraz z szybą posypały się kawałki ścian. Wchłonęłam resztki energii w siebie. Uklękłam przy nieprzytomnym Adamie, nie udało mu się całkowicie uniknąć panującego tu przed chwilą szaleństwa. Zapaliła się koszulka ale poparzenia nie były zbyt głębokie, rozerwałam resztki materiału i uleczyłam rany. Ocknął się po chwili.

- Co ty zrobiłaś? - Zapytał cicho.

- Nie wiem i wolę nie wiedzieć. Jest na zewnątrz.

- Za chwilę zbiegnie się tu całe miasto.

- Nie przejmuj się ludźmi. Zrobiłam mu krzywdę, nie mam pojęcia czy żyje. - Świadomość, że mogłam odebrać życie człowiekowi nie robiła na mnie wielkiego wrażenia. - Mogłam cię zabić, - to już robiło ogromne wrażenie.

- Nic mi nie jest, - odepchnął mnie i ruszył w stronę schodów. Wybiegłam za nim na dwór. - Nie ma go. - Rozglądaliśmy się. - No, kurwa, jak mogłoby być inaczej!

- Co to jest "kurwa"? - Zapytałam zaciekawiona nowym słowem. Odwrócił się do mnie i po chwili wściekłość ustąpiła miejsca rozbawieniu.

- Nie musisz wiedzieć i nie powtarzaj tego słowa. - Przyjrzałam się jego ciału w blasku księżyca i muszę przyznać, było fantastyczne. Z rany od noża sączyła się krew.

- Twoje ramię. - Podeszłam bliżej. - Zapomniałam.

- To nie ważne, pomyśl lepiej jak się pozbyć tego kolesia z waszej wyspy. - Zasklepiłam ranę ale była zbyt głęboka żeby nie została blizna. Złapał moją dłoń i pocałował. - Mógłbym się w tobie zakochać. - Powiedział niemal z czułością. Zaniemówiłam. Puścił mnie i zanim któreś z nas się zorientowało poczułam silne uderzenie tuż pod karkiem.

Ocknęłam się leżąc częściowo w wodzie. Była chłodna i płynęła silnym nurtem, co jakąś chwilę szarpiąc moje nogi. Poruszając nimi dotarło do mnie, że są związane tak jak dłonie za moimi plecami, gniotły mnie bardzo bo na nich leżałam. Odwróciłam się na bok ale ten ruch sprawił, że zsunęłam się nieco do wody, nurt coraz bardziej mnie porywał.

- Podobasz mu się. - Odchyliłam głowę i zobaczyłam nieznajomego z nożem tuż przy szyi Adama. - Nawet nie próbuj tych swoich sztuczek bo wbiję go w tętnicę. - Teraz dopiero dostrzegłam, że nie ma na ciele żadnych śladów po naszym poprzednim spotkaniu.

- Jak...? - Wydusiłam tylko bo zauważyłam drugiego człowieka leżącego obok Adama, którego nieznajomy chwycił za włosy i uniósł głowę. Rozpłakałam się od razu, był to dziadek Klio, wspaniały, dobry człowiek, którego każdy kochał, należał do najwyższych magów utrzymujących wyspę w powietrzu.

- Usłyszał hałas, uznał, że to wypadek i od razu mnie wyleczył. - Zobaczyłam plamę krwi na jego piersi, przebił mu serce po tym jak go uratował. - Nie przejmuj się, za chwilę dotrzymasz mu towarzystwa tylko zatłukę tego polaczka bo działa mi już na nerwy od dłuższego czasu. Udało mi się go wreszcie dopaść.

- Zostaw go! - Krzyknęłam ze złością.

- Myślisz, że on jest lepszy ode mnie? Jest takim samym zabójcą jak ja.

- On nie zabija naszych. - Uśmiechnął się tylko i przejechał nożem po ramieniu Adama, który właśnie się ocknął, zupełnie jakby dla zabawy. Zrobił mu jeszcze kilka nacięć, przyłożył ostrze i przeciął tętnicę na szyi, trysnęła krew. W tym samym momencie jakaś siła uniosła go w powietrze a ja spaliłam więzy z taką siłą, że woda zaczęła parować. Rzuciłam się tamować krwotok, przyłożyłam dłoń, momentalnie zalała ją czerwona ciecz. Uspokoiłam się, kiedy krew zwolniła swoje wypływanie i dostrzegłam kilku ludzi, jedna z nich miała uniesioną dłoń, to ta osoba odsunęła napastnika i trzymała teraz w powietrzu, to był Kalin, starszy brat Klio. Odwrócił się do mnie i wtedy zauważył swojego dziadka, zmarszczył brwi jakby nie dowierzał oczom po czym wydał z siebie przeraźliwy krzyk, spojrzał na mężczyznę szarpiącego się w powietrzu i posłał w niego energię, która od środka zaczęła zamieniać jego ciało w atomy, po kilku sekundach nie było już po nim śladu. Nikt nie zareagował na to co się stało, byli tu tylko starsi magowie.

Adam ocknął się dopiero wieczorem, stracił sporo krwi. W między czasie opowiedziałam wszystkim co się wydarzyło. Wyjaśniło się jak pokonali kopułę, po prostu żyli i dlatego ich wpuściła. Wszyscy zgodnie uznali, że będzie lepiej jeśli Adam zostanie z nami dla bezpieczeństwa wyspy. Ale czy będzie chciał? Z czułością pogłaskałam jego głowę.

- Wszystko w porządku? - Zapytałam.

- No właśnie dobrze. - Uniósł rękę i oglądał ją z każdej strony, potem dotknął szyi.

- Tu będzie blizna. - Powiedziałam. - Rana była za głęboka. Dobrze, że szybko ją zamknęłam. Na razie odpoczywaj. Tamten nie żyje, już jest wszystko dobrze. - Podniósł się na łóżku, wsunął dłoń w moje włosy i pocałował tak jak ostatnim razem. Czas rozpocząć nową, dobrze zapowiadającą się znajomość. Czuję radość w swojej duszy, może nie będę musiała długo namawiać Adama na to aby tutaj został…

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (7)

  • Majeczuunia 24.05.2015
    Nie będę oceniała tego jak się ocenia bitwy literackie, bo to nie moja działka. Ale pod każdą bitwą zostawię koma :) Pomysł spoko, taki inny. Pod względem dark fantasy mi się podobało, romans tylko mi nie przypadł do gustu, ale może się czepiam :)
  • Anonim 24.05.2015
    Fajne, oryginalne i wciągające :D Jednak nikt nie zakochuje się tak szybko i to jedyny minus.
    4/5
  • NataliaO 24.05.2015
    Ocenia lepsi powytykają wszystko. Ja tak sobie przeczytałam i tytuł był zaciekawiający. Dialogi i opisy są dobre, czyta się je naturalnie, jednak dla mnie historia była zbyt prosta, jej przedstawienie nie przemawiało do mnie, a wątek uczuciowy choć jestem fanką miłostek to był nie pełny. 4:)
    Ten fragment mnie oczarował :
    Ocknęłam się leżąc częściowo w wodzie. Była chłodna i płynęła silnym nurtem, co jakąś chwilę szarpiąc moje nogi. Poruszając nimi dotarło do mnie, że są związane tak jak dłonie za moimi plecami, gniotły mnie bardzo bo na nich leżałam. Odwróciłam się na bok ale ten ruch sprawił, że zsunęłam się nieco do wody, nurt coraz bardziej mnie porywał.
  • Anonim 26.05.2015
    Mroczne fantasy: daję 1. Niestety, klimat w ogóle nie jest mroczny, a sama jucha, krew, morderstwa i kiepsko opisane przerażenie mroku nie czynią. Psychologiczne patologie uchodzące za normalne, rutyna mordu i gwałt na moralnościach, przyzwyczajenie do brutalności, niemoralności i zepsucia, wykrzywione standardy życia i postępowania, potwór czający się w powietrzu, w świecie, w umysłach i codzienności, a nie czyniący bohaterów - to jest mrok. Tutaj mamy obraz idylli, idylli utopijnej i utopii zakłóconej przez człowieczeństwo. Nie ma mroku jak dla mnie. No i dziunia nie wiedziała, co to jest "kurwa", będąc magiczną Polką? Aha. To udziwnienie dodane dla mnie na siłę.

    Romans: daję 2. Wątek romansowy jest nieprawdopodobny, kompletnie niezrozumiały, nieprzeciętnie wręcz abstrakcyjny i przypomina mi w sumie Greya albo Zmierzch - podnieciła się głosem włamywacza, gdzie powinna być mokra tylko od cieknącej z przerażenia uryny, zwłaszcza, że strach powinien być spotęgowany przez przyzwyczajenie do idylli. Wątek romansowy rozwija się w tempie dwóch napalonych nastolatków w nocnym klubie, którzy łyknęli już pigułki gwałtu, a scena pocałunku tylko to dla mnie potwierdza - za szybko, za płytko, emocji za mało, bez wiązania się - fizyczność. I tylko to. Jakby go chciała po prostu przelecieć, bo miała chcicę to ok - jako wątek romansowy jest to mdłe i nie na poziomie.

    Kat i(lub) oprawca: Dam 3. Wątek wojenny zawsze jest dobry dla katów i oprawców i chociaż nie został tutaj wykorzystany w jakiś oryginalny sposób, to nie było źle - prosta, acz solidna robota.

    Pomysł: dam 6. Pomysł latającej wyspy jest spoko, aczkolwiek miejscami jest tak nielogiczny i biada, NIEKONSEKWENTNY, że aż nie mogę tego zrzucić na wyjaśnienie "fantasy, bo magia". Nawet jeśli byli żywi to dalej części martwe kopuła powinna odrzucić - a wtedy ich razem z nimi? Wyspa wielkości województwa w ogóle niezauważona przez samoloty? Przecież ludzie na dole nie są głupi - wychwyciliby, że coś w tym miejscu przechwytuje albo niszczy samoloty i określili przybliżony promień omijania bąbla. Zachowanie żołnierzy nie przypomina mi w żaden sposób żołnierza, prócz momentu walki - poza tym zachowują się jak rozdygotany Edward Cullen. Za mało męskości, nie licząc wyglądu, za mało dyscypliny, za mało umiejętności właściwych żołnierzom.

    Błędy: 6 pkt. Interpunkcja ok, w miarę. Niekonsekwencji, braku wewnętrznej logiki już nie daruję. Podobnie błędów gramatycznych.

    Całokształt: Za całokształt dam 4.

    Razem: 22/45. 49% - test zdany na dopuszczający.
  • Tekst na kolana mnie nie powalił a to dlatego bo:
    1. Dark Fantasy które tak naprawdę nim nie jest co uważam za bluźnierstwo.
    2. Jak powiedział Ślepiec romans taki jak saga Zmierzch czyli przesłodzony do obrzydzenia i niestety nie realny. Ostrzegałem że w romansach nie lubię słodyczy wiec to co zrobiłaś uważam za błąd kardynalny.
    3. Za szybko odsłoniłaś karty na początku zaczynając większość tłumaczyć. Można to buło rozegrać lepiej dawkując tą wiedzę.

    Wymieniać mogę dalej ale przejdźmy do tego co na plus:
    1. Mimo wszystko dosyć solidne i jest mniej nielogiczności niż w nie jedno czytanej przeze mnie książce.
    2. Motyw wojny co dawało niezłe podwaliny.
    3. Ogólny potencjał pomysłu który nie wykorzystałaś.
  • Ocenę dodam na forum jakby co
  • Daniel 02.06.2015
    Dobra bo długo zwlekałem ;-;

    Dark Fantasy 1/5
    Roman 3/5
    Kat i(lub) oprawca 4/5

    Pomysł 7/10
    Błędy 5/10
    Całokształt 5/10

    25/45

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania