Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Biznes pasztecikowy znacjonalizowany (i dobrze) cz. 7
Ugrzązłem. Zgniłozielony przestwór krateru wraz z miriadą pylistych zanieczyszczeń karmi zgraję złotawych krasnopiórek. Dziadek dostałby diabelskich konwulsji, gdyby tylko zlustrował wzrokiem tę popijawę nikczemnego gatunku ryby stawowej. Dyszy do nich absurdalną nienawiścią, od kiedy ość jednego z ich przedstawicieli omal nie zrecyrkulowała jego przełyku. Dryfuję w remedium, między mieniącą się tarczą i grążelami, a podmokłym dnem.
I już jest, nareszcie czuję. Przeszywający uścisk, tułaczka na samą górę, aby odzyskać przytomność.
Odzyskać przytomność.
— Do Pana módlmy się.
— Panie, zmiłuj się.
Monolityczny chór. Mogę oddychać, koniec z błazenadą pierwszego święcenia.
Duchowni patriarchatu nakazują nadawać dzieciom męczeńskie imiona. Babcia uwielbia się dostosowywać. Rodzicielka ma wyjebane, bo była tylko surogatką, której pobożna matrona zakazała oddawać bękarta do prawdziwej rodziny.
Michaił de Aozaraza poddany torturom, aby wyrzec się wierze, oddał życie. Tak, więc to oficjalne, Michaił Petrov. Ochrzczony w cerkwi parafii Świętego Aleksandra Newskiego. Jesteś teraz częścią tego cyrku.
— Misza!
Wilgotna dłoń delikatnie ciosa po moim kościstym policzku. Otwieram oczy i czerpnę tego zatęchłego powietrza.
— Och, kurwa. Myślałem, że będę musiał cię reanimować, gnoju. — Nad jego szczerze poruszonym tonem nie mam najmniejszej ochoty się rozdrabniać. W mojej głowie panuje jebany rozgardiasz i to nie tylko dlatego, że spędziłam pod wodą bite pół minuty. Jego loki opasają czoło, a poletko grzywki nie pozwala dojrzeć zielonopiwnych tęczówek. Skropione dłonie równolegle przylegają do obu stron części kołkowatego pomostu. Pomiędzy nimi znajduje się moje drżące ciało. Próbuję się podnieść.
— Czekaj, pomogę — Wspiera mnie rękoma, kiedy dygoczę z zimna.
— Masz. Okryj dzieciaka. — Slava przekazuje Borysowi swoją rozpinaną bluzę z kapturem, aby ten za chwilę okolił mnie nią z matczynym wdziękiem.
— Jak się czujesz? — pyta.
Nie widzę tej zjebanej mafii. Wyparowali.
Zaczynam nabierać oddech coraz bardziej ekstatycznie.
— Co to miało do chuja być?
— Wszystko w porządku, Misza. Oni nie byli zagroże...
— Mam w dupie czym oni byli! — Burzliwie odtrącam dłoń, próbującą objąć moje ramię. — Jebany gang przyszedł i prawie włożył ci do dupy mosznę! Co to miało niby, do kurwy, znaczyć?! Jakie pieniądze? — Zbliżam się do jego zdezorientowanej twarzy, mrużę oczy i próbuję za wszelką cenę odszyfrować kim właściwie jest ten człowiek.
— Ja... Ja wytłumaczę wszystko...
— Pokaż mi drogę do domu — rzucam tonem okrutnie bezwzględnym.
— Co?
— Nie wracam z tobą, a zapomniałem którędy szliśmy. Pokaż mi drogę.
— Pokażę, ale porozmawiamy później, dobrze?
— Po prostu zrób to. — Mój głos się łamie, a ja na pewno w tym momencie wyglądam jak zmaltretowany pudel. Nienawidzę być na skraju płaczu. Kiedy do oczu napływają gorące, ciekłe kurwiki i próbujesz za wszelką cenę nabrać je spowrotem do kanalików łzowych, ale one za życiowy cel obrały sobie upokarzanie twojej osoby, negliż emocjonalny przed całym światem. Doświadczam momentu, w którym cały krajobraz staje się „Krzykiem” Edwarda Muncha.
Pora zwietrzałego, kolacyjnego kotleta.
Wchodząc do słomianej stołówki, czuję ten sam fetor pomyj, który robi z mojego układu pokarmowego kebaba. Jestem już suchy i bezpieczny. Tak, takie właśnie mam wrażenie. Nie zmienia to faktu, iż przez wcześniejsze wydarzenie, nabyję kolejne zaburzenia psychiczne i skończę dokładnie tak jak nakazywało moje fatum. Rozmemłany, po cudownym, mechanicznym masażu kolei transsyberyjskiej.
Michaił Petrov. — Dociera do mnie zgrzytliwy głos jednej z kucharek. Wygląda zza okna do odkładania garów, podczas, kiedy to stoję w kolejce z plastikową, wyblakłą tacą. Przyglądam się tyłom tych wszystkich osób, z którymi nie chcę się socjalizować.
— Tak?
— Idziesz do pani Paszczenko.
Nie. Przecież ten chuj miał mi załatwić immunitet. Jebany ma umiejętności półboga, które pozwalają wymykać mi się z ośrodka w czasie godzin przeznaczonych na naukę, ale teraz, kiedy okazałem niepodobną do mnie asertywność, czar prysł?
Oddaję czerwone, pęknięte gówno i kieruję się do gabinetu zmarkotniałej dyrektorki.
— Proszę pani, ja sam nie wiem jak...
— Wracasz do domu, Misza — wypala.
— Słu... Słucham? Co?
— Kochanie. Została przekazana mi okropna wiadomość. — Charłacka kobiecina i przestarzałe, okrągłe okulary z tym ciotkowatym łańcuchem, przewieszanym przez łeb, zwracają swoją dłoń ku drewnianemu oparciu. — Usiądź proszę.
— E... em. Dobrze. — Wykonuję nakaz.
Żylaste, chude dłonie nerwowo memlą kawałek wełnianego rękawu z nadrukiem zniekształconej róży.
— Twoja mama nie żyje. Dzisiaj, o piątej nad ranem, dostała wylewu. — Przerywa, aby być na bieżąco z moją reakcją. Pewnie oczekuje jakiegolwiek poruszenia. Ba, sytuacja wymaga niemożebnego ryku.
Tylko, że ja...
Poczułem się szczęśliwy.
Minorowa kompozycja smętnej panichidy wydobywa się z uwiędłych gardeł czyichś żon. Owinięte czarnym palto żeńskie pączki w średnim wieku wydają z siebie ostentacyjny lament, aby namalować dokładniejszy obraz udawanej rozpaczy i zgnębić nim postronne rywalki. Karykaturalny portret osowiałych panów w czapkach wojskowych i jesienne rumowisko, które nadaje komunalnemu cmentarzowi sztampowy zarys. Jest jeszcze prawosławny kapłan z donicą na głowie, odprawiający jakąś pierdoloną, czarną magię nad dębową trumną mojej matki.
Wszyscy są ze mną spokrewnieni. Zauważają mnie, współczują, głaszczą po ramieniu, chcą być naocznymi świadkami stanu depresyjnego. Ale ja nie pozwalam na zaspokojenie ich egoistycznych potrzeb. Łzy nie wydrążą w moich policzkach pierdolonych strumieni. Nie wydrążą. Nie wydrążą. Powiedziałem, kurwa, że nie...
— Wszystko się ułoży. — Czuję miękką dłoń pomiędzy łopatkami. Prasuje moją granatową kurtkę. Jej ton jest tak samo cierpki i antypatyczny jak dwa lata temu, kiedy poinformowała mnie o moich przenosinach przy herbacie, zakrapianej cytryną i jej najpyszniejszych blinach.
Moja oziębła babka robi wykurwiste naleśniki, serio.
Nie miałem nawet świadomości o mojej pokracznej aparycji. Nienawidzę być mimozą przy ludziach. Nienawidzę ich zaspokajać. Nienawidzę jej teraz opłakiwać.
— Misza! — Słyszę piskliwy szept.
Dasza podąża półbiegiem w moją stronę i gorączkowo obejmuje w pasie, łkając w moją pierś.
— Tak mi przykro. — Odrywa wilgotny nos, który zapaćkał mój płaski tors, aby potem zajrzeć w równie zaszklone ślepia.
Wzdycham, przymykam oczy i opieram podbródek o jej białą, warkoczową czapkę z pomponem. Moje dłonie kurczą się w kłębowisku, wiecznie naelektryzowanych, mięciutkich i kędzierzawych włosów.
— Jest mi teraz dobrze, Dasza — odpowiadam, ściskając drobną sylwetkę — To ten sztampowy cmentarz.
Komentarze (23)
Skomplikowana postać z Miszy.
"Michaił Petrov." - tu się uśmiechnęłam, bo ten "Petrov" kojarzy mi się ze "Zdradami" z Polsatu :D
Obyś wróciła tu na stałe :)
Pozdrawiam ciepło!
No i wiadomo, piąteczka :)
"Zaczynam nabierać oddech co raz bardziej" - coraz
"za wszelką cenę nabrać je spowrotem do kanalików łzowych," - z powrotem
"Doswiadczam momentu, w którym cały obraz" - doświadczam
"Rozumemłany, po cudownym, mechanicznym masażu koleji transsyberyjskiej." - rozmemłany - kolei
"Pewnie oczekuje jakiekolwiek poruszenia." - jakiegokolwiek
Pomijam pewne sprawy, które mogą być regionalną czy środowiskową gwarą/żargonem, ale te wyszczególnione wydają mi się zasadne... :)
Podoba mi się to, że operujesz bogatym słownictwem, pojęciami - krótko mówiąc masz spory zasób wiedzy ogólnej i umiejętnie potrafisz zastosować te rzeczy w swoim tekście. Widać z tematyki wątku, że kultura społeczna za wschodnią granicą nie jest dla ciebie obca :) Pozdrawiam serdecznie
Przeczytawszy część siódmą, i sprawdziwszy datę dodania, wrażenie zmieniło się na :"kurwa, dwa miesiące i już parę pięter wyżej. o.O Strach się bać, jak Ty wysoko możesz zajść. Nie przestawaj pisać, Kobieto; nie masz weny to siadaj i opisuj swoje krzesło na dwadzieścia sposobów, ale pisz, no bo kurde".
Tak bym opisał wrażenie ogólne. Zajrzę też w Twoje publikacje niepasztecikowe.
Talent w uj. Ja nie jestem szczególnym entuzjastą czytania fabuł. Również niekoniecznie pociągają mnie opisy przygód marginalnych postaci, których podstawowym zajęciem jest uważanie się za kogoś więcej, niż rzeczywiście się jest. Jak i nie lubię seksów w literaturze, a już szczególnie gejowskich 'momentów'. Tak że sama Rosja, umiejscowienie tam akcji... dla mnie Rosja nie istnieje od rewolucji bolszewickiej, od tamtego momentu na wschód od Polski są jakieś dziwne terytoria dziwnych ustrojów, Rosji tam nie ma, co tam się dzieje, to mnie nie interesuje; jedną postoswiecką książkę przeczytałem w życiu, nie podobała mi się. No. Tak że tak mam. I teraz - u Ciebie jest to wszystko, każdy z tych punktów. A ja, kurwa, przeczytałem wszystkie części i przeczytam kolejne. Talent, że nie wiem, co powiedzieć.
pzdr
Ps. +tam też wychwytywałem rozmaite błędy gramatyczne itp., ale z biegiem czasu sama przestaniesz je popełniać, więc nvm. Chyba, że chcesz, to daj znać, później wskażę.
Dziękuję za tak obszerny komentarz i za tyle ciepłych słów.
Boziuniu, rozpuszczają mnie tutaj po prostu. Moje pisanie to w większości poszukiwania grających mi synonimów i komponowanie ich w zdaniu. Dosyć to ciężkie jeżeli chodzi o mnie, bo ja strasznie długo muskam i często przesadzam.
Jeżeli masz taką ochotę i nie ograbię Cię z czasu, to pewnie - wskazuj mi te szkaradne błędy. Będę poprawiać z uśmiechniętą mordą.
No. :D Ok, coś tam technikalnego powyciągam później.
Ważniejsze, bo pozwoliło uwierzyć w kreację męskiego bohatera jest to: spędziłam:) Twarda, męska poezja w prozie spod żeńskiego czoła. Niesamowite, ale masz talent, kobieto!
Szacun za powieść, jest kilka odlotowych tekstów na Opowi, Twój Biznes pasztecikowy znacjonalizowany musiał wbić się w pierwszą piątkę.
Obyczajówka zawsze jest trudna do utrzymania narracji w napięciu, a tu nie ma akapitu bez wybuchu w żadnym z kolejnych rozdziałów.
No i w dodatku obyczajówka 'słowiańska', kurde, zawsze łatwiej takową pisać w wersji hamerykańskiej.
Bardzo, bardzo dojrzałe pisanie w głębokiej synestezji, wciągająca impresja za impresją. Opisy stanów, miejsc, psychik... nie ma słabych punktów.
Najmocniejszym samoświadomość Miszy w palecie Twych kreatywnych potencjałów.
Na pewno nie jesteś facetem po 40-tce, wbitym w garniak na okoliczność odbioru statuetki Nike co najmniej?
Hm.
Jakby nie było, tylko się zmarnuj i nie wycisz autentycznego talentu.
Widziałam też, że Can Cię zauważył, a jak on Cię zauważył to już na pewno tutej sobie pan poradzisz. Przybędę na Twój tekst niebawem, więc mnie oczekuj. Na razie nie mogę niczego komentować, bo chcę skończyć mój ostatni tekst.
Obym się zmarnował? xD Nie no, wiem o co chodzi. Pisanie na telefonie bywa okrutne. Dzięki za przeczytanie.
O nie, moja męska tożsamość wychodzi na jaw!
Uwaga Cana - stan bezcenny, to fakt. I wszyscy juzerzy mogą się tym szczycić, bo to komentator wyjątkowo sprawiedliwie obdarzający swą uwagą. O Jego mega zdolnościach pisarskich nie wspominając.
Milutkie? Jakieś podejrzenia co do wyrażonej prawdy w ocenie? Mam przejść się po innych tekstach i wylać wiadro bezwzględnej krytyki na zalegającą grafomanię, abyś uwierzyła?
Naprawdę znakomita proza wokół narkobiznesu i tematu wciąż tak kontrowersyjnego jak homoseksualizm. Na tle Rosji wypadamy jako społeczeństwo znacznie lepiej z tolerancyjnością, acz do zrobienia jest wiele.
Mnóstwo było homopisarzy w ubiegłym wieku, część, aby dostać się na ówczesny literacki salon, czasowo zmieniała orientację i różnie to można oceniać. Raczej negatywnie homowyjadaczy.
Lecz Miszkę da się tylko w jeden... pozytywny sposób - i to autorska zasługa.
Nie mogę cieszyć się z Twojej wizyty, bo doskonale wiem, jak piszę:)
Ale oczywiście, kiedyś tam, byle nie kosztem czasu pisarskiego, zapraszam.
____________
Nie, nie ma pomyłki w zapisie. Zmarnuj się, poświęć przewidywalne, spokojne życie na rzecz doświadczeń, które jeszcze bardziej wzmocnią Twoje pisarstwo.
I na koniec problem tzw. płci.
Zaczynając lekturę naprawdę byłam przekonana, że autor jest mężczyzną:)
Zauważyłaś rodzaj w ostatnim zdaniu?
Wrotycz jest kobietą. Trochę się pobawił reakcją (przepraszam wszystkich), ale trochę to zachodu wymaga, więc rezygnuję z mało udanej dramy.
Pozdrawiam, Nim:)
Ale tak, w sensie, ja wiem, że nie piszę źle. Jestem tego świadoma. Po prostu... kiedy tak piszesz, że nie jesteś godzien mojego pisarskiego czasu to czuję dyskomfort. Bo mój pisarski czas jest bardzo często przeze mnie marnotrawiony, a ja jestem jeszcze szesnastoletnim dzieciuchem i nie zasługuję na aż takie poważanie. Po prostu znalazłam hobby i chyba mi wychodzi. A na tekst zajrzę i tak. Muszę obadać nową mordkę.
Nim, Ty się swym młodzieństwem nie asekuruj aż tak:) Najpierw zwróciły uwagę Twoje inteligentne komentarze.
Paszteciki to pierwszy kontakt z nimfetkowym 'hobby', zobaczymy jak w innych tekstach się realizujesz, a ewentualną bezpardonową krytykę no masz jak w banku procenty, bo jak zapewne wiesz, Masłowska napisała bestsellera przed maturą, a genialny Bursa cały dorobek spłodził przed 25 rokiem życia.
Tak więc nikt nie stwierdził jeszcze, że utalentowani mają ulgi.
Wręcz odwrotnie.
Dryfuję w remedium, między mieniącą się tarczą i grążelami, a podmokłym dnem... cudne i kojarzy mi się z Sapkowskim.
Zawsze tak bywa przy podtapianiu i innych niebezpiecznych momentach zabijania życia, że przed oczami ukazują się różne niezrozumiałe sceny i słyszymy głosy.
Misza uratowany, lecz dalej .ie wie co tak naprawdę jest grane. nie rozumie tej napaści. Borys i Slava nie ma ochoty na tłumaczenia.
Jak zrozumiałe mi jest i chyba nie tylko mnie radość z czyjejś śmierci. Cały obrządek pochowku w tej sytuacji jest tylko śmiesznym obowiązkiem. Również współczucie w tym wypadku jest hipokryzją. Wschód odbija szeroko pojętą przez ciebie wiedzę.
Twoje bogate słownictwo zadziwia, a zarazem straszy, co będzie dalej.
Pozdrawiam pieknie
Dzięki wielkie.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania