Bluszcz (miniatura)
Spalę zawilgotniałe słowa, bo nie potrafię już ułożyć zdań określających drzewa, które wyrosły na skraju punktu widzenia. Cień niedający odpoczynku jest jak koszmar, z którego nie można się obudzić, koszmar opleciony świadomością snu. Nie mam siły odgarniać gałęzi, przebijać się przez mrok i w ciemności po omacku szukać kolorów, w które kiedyś się ubierałam. Siekierą odrąbię sobie ręce, by nie uwłaczały godności pięknych liter stawianych biało na czarnym. Już nie otwierają drzwi do świata szalonego tańca. Muzyka umarła. Nawet pchły nie wirują na wytartym parkiecie.
Teraz w pokorze przytulę zielone liście i zaniosę modły do pnia, aby kiedyś się ugiął. Poszukam spokoju, układając głowę na zielonym mchu i poczekam, aż robactwo ujrzy we mnie posiłek; jeśli nie, to poczekam, aż wyschnę od środka, rozłożę się i wsiąknę w glebę niczym rozmokła kromka chleba. Oddam ziemi swoje zatrute soki, może choć dla niej będą miały znaczenie; może, kiedy ustąpię miejsca, pojawi się jakaś inna, lepsza ja, żyjąca w przyjaźni z cieniem.
A może odnajdę korzenie i niczym bluszcz oplotę stare konary, za nic mając ich niszczącą majestatyczność. Drobne liście obrócę ku słońcu, by na nowo nauczyć się haftować alfabetem lniane obrusy; by znów w niepewnych krokach odnaleźć rytm, wprawiający w ruch fale skojarzeń. Ułożę z nich wtedy witrażową butelkę i napełnię żywicą… Ale to jeszcze nie dziś.
Dziś się poddaję. Unoszę ręce ku górze, jakby ktoś przystawiał mi broń do skroni. Nie czuję strachu ani złości. Tylko pod palcami pojawia się coś innego niż pustka. Jakby błękit powoli przygniatał mnie do ziemi. Czy właśnie sięgnęłam nieba? Czy zrzuciłam je na siebie? Nie mogę oddychać. Przytłoczona staczam się do piekła. Rozkładam ramiona niczym ptak skrzydła z nadzieją, że jednak odnajdę bezpieczny ląd i gdzieś w cieniu złożę głowę do snu.
Komentarze (25)
''Ułożę z nich wtedy witrażową butelkę i napełnię żywicą'' !! → Pozdrawiam 5
Pozdrawiam ciepło!
Bardzo tajemniczy i topiony tekst. Zadajesz pytania i nie czekasz odpowiadasz następnym zapytaniem. Szukamy zawsze tych miejsc, które dla nas są bezpieczne i przyjazne. Myśli nasze biegną lecz nie zawsze w dobrą stronę.
Jedno jest pewne, że tam na końcu jest początek drogi.
Pozdrawiam i miłego dzionka
Pozdrawiam serdecznie:)
Jest tutaj jakaś słabość, zniechęcenie, niemoc, bezradność. Sama nie wiem, jak określić taki stan. Ale to znajome uczucie. Mija. Pozdrawiam, Justyś.
Pozdrawiam serdecznie. Miło, ze zajrzalas!
Pozdrawiam:)
Zaczęłam już pisać, żebyś zerknęła do NMP, bo ona świetnie czuje się w poezji, ale widzę, że przyszła i chwali...
Pozdrawiam!
Dla mnie, jest to niewymowny opis przemijania. Obowiązku ustąpienia miejsca młodszemu pokoleniu. Korzyści i niedogodnień, wiążących się z nadchodzącymi zmianami.
Bohater, a raczej, wydaję mi się, że bohaterka, przez długi czas nie może pogodzić się z utratą młodości. Wady przysłaniają atuty wieku średniego. Faktycznie, bo coż po młodości jej pozostało? Pustka? Będzie oglądała zza firany młode drzewka?
Od niej samej zależy, czy zostanie starą i wysuszoną rośliną, która pozwoli wyżreć się robactwu od środka, oddając ziemi "zatrute soki".
Może też schować kompleksy w kieszeń, nadal czerpiąc z życia z garściami. Lecz dzisiaj ogarnia ją nostalgia i lęk. Pozostaje nadzieja na lepsze jutro.
Zakochałam się.
Pozdrawiam serdecznie!
Pozdrawiam
Pozdrawiam!
"Poszukam spokoju, układając głowę na zielonym mchu i poczekam, aż robactwo ujrzy we mnie posiłek;" - to cacuszko też muszę.
Naprawdę wyśmienity tekst.
Poza (prawdopodobnie) zarysowanym tutaj przemijaniem, widzę wiele pytań postawionych, co do wybranej drogi. Jej zasadności i chyba niewiedzy na temat dawnych, potencjalnych alternatyw.
Piękny tekst.
Dzięki i pozdrawiam !
Dziękuję za interpretację i komentarz :)
Tekst godny uwagi. Pozdrawiam. Później zajrzę do wiersza.
Dziękuję, zapraszam i pozdrawiam serdecznie!
Pozdrawiam!
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania