Poprzednie częściBodygard

Bodygard kontynuacja 4

Akurat tego nie musiał mi przypominać, ponieważ dla mojego pokolenia życie bez rozbudowanego systemu informacyjnego było niemożliwe. Dawno zaakceptowaliśmy, że wszyscy użytkownicy, nie tylko Facebooka, mają na podstawie analizy zachowań w sieci stworzone spersonalizowane profile użytkowników. Dzięki temu nie musimy już tak jak jeszcze nasi dziadkowie sięgać po introspekcje i poznawać samych siebie. Zrobił to za nas komputer i podsuwa nam propozycje gdzie i co kupić, z kim wejść w relacje oraz najważniejsze na kogo zagłosować w wyborach. Natomiast my młodzi nie musimy zaprzątać sobie tymi drobiazgami głowy.

- Wiem – odpowiedziałem.

Kapitan spodziewał się tego, co powiedziałem, lecz w jego wrednym wyrazie twarzy dostrzegłem nutę zawodu. Prawdopodobnie spodziewał się usłyszeć słowa o niewiedzy i nieświadomości mojej aktywności w sieci. Jednak coś takiego byłoby nieprawdą i kłamstwem łatwym do udowodnienia.

- Skoro tak, to odpowiedz mi na jedno pytanie. Dlaczego ludzie kiedy są świadkami wypadku, napadu bądź innego czynu zabronionego przez prawo albo katastroficznego, nie powiadają odpowiednich służb, tylko umieszczają to w Internecie i uważają, że sprawa jest załatwiona?

- W ten sposób się nie donosi i ma się wiele wejść oraz postów. Tak zdobywa się sławę i jego nick staje się rozpoznawalny przez innych.

- To teraz ci powiem, że przez twoją głupotę i chwalenie się w Internecie, co zobaczyłeś w czasie pilnowania, policjantka została zastrzelona. Wszystkie ugrupowania terrorystyczne i służby specjalne monitorują sieć, zwłaszcza zakodowane wiadomości. Amerykanie szybko natrafili na twoją wiadomość, lecz nie podeszli do niej zbyt poważnie i zbyt późno zostaliśmy powiadomieni, a jak się okazało każda sekunda była cenna.

Jakoś specjalnie nie przejąłem się jego pouczaniem i nie czułem się winny, że kobieta zginęła, skoro ja nie pociągałem za spust. Dlatego nie dam się wpędzić w poczucie winy i śmiało spojrzałem mu w oczy. Jeżeli można kogoś wyprowadzić z równowagi i go rozwścieczyć swoją postawą, to w rozmowie z Sową mi się udało. Chłop nic nie powiedział, tylko jego sylwetka wyraziła cały jego gniew, chociaż po kamiennym wyrazie twarzy nic nie można było poznać, tak doskonale ukrył uczucia. Gdyby tylko mógł i nie obawiał się reakcji przełożonych, najchętniej wprasowałby mnie jak pył w powierzchnię Ziemi.

- Brać go, idziemy – wydał polecenie dwóm osiłkom.

Tamci jakby tylko na to czekali, nałożyli mi długą niczym płaszcz kamizelkę kuloodporną, ciężką jak cholera, hełm z przyłbicą na łeb i wyprowadzili z budynku. Przed domem stał zaparkowany terenowy samochód, dookoła spory tłum gapiów. Eskorta dość brutalnie wcisnęła mnie do wnętrza. Jechaliśmy długo, klucząc ulicami i przynajmniej dla mnie niewygodnie. W podziemnych parkingach i budowlach następowała kilkukrotnie zmiana pojazdów, mająca na celu zgubienie śledzących i zmylenie tropiących satelitów.

Przyjąłem z ulgą informacje, że jesteśmy na miejscu i mogę się pozbyć niewygodnego stroju. Niestety gdzie mnie przywieźli tego nie wiedziałem. Okien nigdzie nie było, mogłem być głęboko pod ziemią i równie dobrze wysoko w środku budynku.

Kurtuazyjną wizytę rozpocząłem od przesłuchania przez parę funkcjonariuszy podobnie sympatycznych jak kapitan Sowa. Nazwiska i stopnie wypowiedzieli prawie jednocześnie w taki sposób, że nic nie zrozumiałem. Widocznie panuje w takich miejscach i przy takiej personalnej obsadzie moc sympatii, empatii, zrozumienia i troski o współpracującego z organami państwowymi obywatela.

Wykręcając mój mózg niczym w imadle sporządzono portrety pamięciowe trzech przesympatycznych gości jakich widziałem zastępując w pracy pana Olka. Nawet karnację im dobrali w odpowiednim odcieniu i nie wiem dlaczego interesowały ich ubrania. Kiedy uznali, że w miarę się spisałem i wizerunki mogą być w dość dokładne, zaprowadzili mnie do sali z dużym monitorem, tam podobnie jak w filmach sensacyjnych, mogłem oglądać zmieniające się błyskawicznie sfotografowane w różnych miejscach i porach doby twarze. Długo, tak mi przynajmniej się wydawało, nie trwało jak u góry ekranu po prawej stronie zostało umieszczone trzecie zdjęcie. Wtedy szybkiego wyświetlania zaprzestano i powiększono odłożone. Zaraz po tym odezwał się łysy niewysoki gostek stojący za moimi plecami.

- Poznajesz?

Tym pytaniem kpił ze mnie, czy o zdrowie pytał, skoro wszystkie były niewyraźne i mogły przedstawiać postacie od początku świata.

- Pan pyta o tą abstrakcję – odpowiedziałem pokazując palcem.

Powiedział coś cicho do mikrofonu, by po chwili nakrzyczeć na swojego rozmówcę. Widocznie taki styl bycia poskutkował, ponieważ po chwili mordki na fotografiach stały się wyraźniejsze, tylko wykonane były w różnych oddaleniach, w większości z góry i skrajnym naświetleniu.

- Teraz? – ponowił pytanie.

- Nie – odpowiedziałem i omówiłem wszystkie własne spostrzeżenia.

Moje mądrowanie zakończyło się dla obsługującego komputer nielichą awanturą. Tym razem dłużej trwało, jednak efekt był rewelacyjny. Mężczyźni na zdjęciach bez wątpienia byli tymi osobami, które spotkałem przy magazynach, więc pozostało mi tylko potwierdzić rozpoznanie. Wtedy poczułem, że zainteresowanie moją osobą uległo skrajnej zmianie i potwierdził to łysy mówiąc.

- Odwieźcie go z powrotem.

Nikt na powrót nie zabezpieczył mi dupy, bezceremonialnie wrzucili mnie przez tylne drzwi na podłogę starego pordzewiałego busa. Pojeździli przez pewien czas po wertepach w koło i wysadzili bez słów pożegnania pod domem, z którego mnie zabrali. Zanim się ogarnąłem po wyjątkowo nieprzyjemnej podróży, odjechali, zostawiając mnie na chodniku. Miałem właśnie wchodzić do bramy kamienicy, gdy obok mnie przeszła atrakcyjna dziewczyna. Najpierw wzrok, a później głowa podążyła za nią, nogi pozostawione sobie dalej bezwiednie podążały do klatki schodowej. Wykręcona pozycja ciała ze wzrokiem utkwionym za sobą, przyczyniły się do mojego potknięcia. Nagle jak długi rozłożyłem się na jedynym schodku przy drzwiach wejściowych, panienka ucieszyła się, że tak zareagowałem na jej widok. Może i ja bym się roześmiał, jednak tuż nad moim durnym łbem tynk na fasadzie eksplodował. Momentalnie poderwałem się do biegu, lecz za nim nabrałem kierunku i tempa dostrzegłem jeszcze dwie inne eksplozje. Gnałem najszybciej jak potrafiłem po chodniku, robiąc slalom między przechodniami.

Kurna, krzyczałem bezgłośnie biegnąc bez celu ulicami miasta, wystawili mnie do odstrzału, jak wycisnęli ze mnie wszystkie informacje. Teraz tamci nie wiedząc o tym, chcą zakneblować mi pysk, zrobią co tylko w ich mocy, żeby mnie usiec.

Jako ścigany zastanawiałem się, co w takiej sytuacji zrobiliby bohaterowie filmów sensacyjnych, szczególnie amerykańskich. Tamci zawsze w sytuacjach bez wyjścia, mieli ukryty gruby szmal w gotówce, diamenty albo inne kamienie szlachetne, zakamuflowane paszporty na różne nazwiska i przyjaciół, na których pomoc zawsze mogli liczyć. Natomiast ja miałem niecałe dwa złote drobnymi w kieszeni, zero przyjaciół w tym mieście, rozciągniętą domową koszulkę, potargane spodnie, a na nogach stare buty sportowe. Tak wyposażony jak przeżyję do jutra to będzie prawdziwy cud.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Pasja 20.07.2018
    Witam
    Czyli był potrzebny do rozpoznania fotografii. Następny ruch to tamci. Znowu kobieta wyratowała naszego bodygarda, bo gdyby nie upadł.
    Pozdrawiam serdecznie
  • Jerzy 20.07.2018
    Ludzie tryskacie słowami jak przekupy na targu! Masa słów, gówno treści. Bełkociny-rzygociny!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania