Bokser (One Shot)

Bokser niezgrabnie przeszedł między linami ringu. Jego przeciwnik rozgrzewał się już w drugim narożniku. Przeskakując z jednej nogi na drugą, wyprowadzał błyskawiczne ciosy w powietrze. Deski zaskrzypiały, gdy Góra rozstawił szeroko nogi i przeciągnął całe dwa metry trzydzieści centymetrów swojego zwalistego cielska. Nie rozgrzewał się, nie musiał. Założył ręce na piersi i stał, nie patrząc na nic konkretnego. Myślami był daleko. Chociaż nie, myślami nie był nigdzie. Góra nie lubił myśleć. Właściwie nie wiedział, czy lubi, zdawał sobie jednak sprawę, że nie jest w tym dobry. Starał się więc nie myśleć, chyba że było to absolutnie konieczne.

Przeciwnik stojący naprzeciwko niego nie przestawał się ruszać. Był umięśniony jak kulturysta, w szczytowej formie. Prowokował gestami i słowami, nie przestając podskakiwać w miejscu. Góra wiedział, że w ten sposób próbuje sobie dodać animuszu. Nie obchodziło go to. Niewiele go obchodziło.

Stał i rozglądał się po starym magazynie, w którym urządzono walkę. Brudne, odrapane ściany, lepka podłoga i setka widzów z pragnieniem krwi wypisanym na twarzy. Przerażali go. Nie mógł zrozumieć, dlaczego ludzie chcą oglądać przemoc lub, co gorsza, w niej uczestniczyć. Nienawidził się bić. Nie dlatego, że się bał. Nie przeszkadzało mu, gdy ktoś go uderzał, ale nie mógł znieść poczucia, że zadaje komuś ból. Nie chciał nikogo krzywdzić. Była to jednak jedyna rzecz, w której był dobry, a każdy musi jeść.

Gong obwieścił początek walki. Przeciwnik doskoczył do niego w mgnieniu oka, nie był ułomkiem, ale przy olbrzymim pięściarzu wyglądał jak dziecko. Uderzył go w szczękę zdradliwym hakiem, głowa boksera podskoczyła nieznacznie, a jego nalane policzki zafalowały. Góra został zasypany gradem ciosów, nim nawet zdążył rozpleść ręce i unieść je do góry. Nie czuł bólu. Skupił się na skaczącym dookoła celu. Mierzył długo, za każdym razem nim wyrzucał leniwie pięść. Mniejszy z bokserów unikał ich z łatwością, odpłacając pięcioma za każdy jeden.

To nie była równa walka. Jeden z zawodników był mozolny i niezgrabny, nie ruszał się prawie wcale. Drugi - szybki i silny, świetny technicznie. Jednak żaden z nich nie zdobywał wyraźnej przewagi. Górze było żal tych chłopców, którzy stawali przeciw niemu w ringu. Godziny spędzone na siłowni, lata treningu w doskonaleniu techniki, całe włożone w to serce. To wszystko rozbijało się o niego jak fale o brzeg. On nie trenował, nie musiał. Nie przykładał się, nie zależało mu. Nie rozumiał, ani nawet nie lubił boksu. Umiał jednak uderzać jak nikt inny i to wystarczyło.

Miał kiedyś marzenia. Chciał mieć normalną pracę, żonę, dzieci i psa. Nie umiał jednak rozmawiać z kobietami. Dzieci bały się go, a praca, cóż... próbował. Zatrudniał się w fabrykach, hutach, magazynach i na budowach. Szedł wszędzie, gdzie szukano siłaczy takich jak on. Nie było rzeczy, której nie umiał podnieść. Dwunastogodzinne zmiany były dla niego rozgrzewką, ale prędzej czy później okazywało się jednak, że każda posada jest dla niego za trudna. Zapominał, co ma podnieść i gdzie z tym pójść. Nie znał się na niczym i nie umiał robić niczego, tylko podnosić i uderzać, a to nie wystarczało.

Kiedy zrozumiał, że ring jest jego przeznaczeniem, zaczął marzyć o wyrwaniu się z półświatka nielegalnych walk. O własnej szatni, czystym ringu i walkach, w których obowiązują zasady. Raz udało mu się stoczyć profesjonalną walkę. Stanął przed kamerami, w blasku reflektorów, na oczach tysięcy widzów. Przestraszył się. Bał się jak nigdy w życiu i spanikował. Zapomniał, by nie bić z całej siły. Pierwszym ciosem zakończył walkę, a razem z nią życie przeciwnika i swoją karierę. Nikt nie potrafił wyrządzić tyle zniszczeń jednym ciosem, co Góra. Był bokserem tak idealnym, że w ogóle się do tego nie nadawał. Tę walkę też już wygrał, zanim jeszcze wszedł na ring.

Dobiegał koniec rundy siódmej i jego przeciwnik opadał z sił. Przez sześć rund wracał do swojego narożnika, by przysiąść na chwilę, przepłukać usta i zwilżyć twarz. Patrzył stamtąd, jak gargantuiczny pięściarz stoi na ringu, w tym samym miejscu, w którym był, gdy walka została przerwana i czeka nieruchomo na jej wznowienie. Okładał go z całej siły, a on nic sobie z tego nie robił, tylko stał niewzruszony, jak góra. To sprawiało mu więcej cierpienia niż nieliczne ciosy, które się o niego otarły. Zimne kleszcze strachu wolno zaciskały się wokół jego trzewi.

W końcu Góra dostrzegł swoją szansę, na kilka sekund zanim zabrzmiał gong. Uderzył. Nie włożył w cios całej swojej siły, tylko tyle, ile było trzeba. Jego przeciwnik padł jak rażony gromem. Krew wolno sączyła się z jego ust, nosa i uszu. „Przepraszam”, wyszeptał olbrzym, mimo iż jego przeciwnik nie mógł już tego słyszeć. Góra być może był głupi, ale wiedział, że to słowo ma znaczenie tylko dla niego. Odwrócił się i zaczął schodzić z ringu, nim sędzia skończył odliczanie. Nie było sensu czekać, walka była skończona, a on chciał już być sam. Spieszył się więc, by odebrać swoje pieniądze. W końcu każdy musi jeść.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 9

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (38)

  • Neurotyk 10.05.2016
    Pięna i smutna przypowieść o losie. Widzę trochę Ciebie w postaci góry, dałeś mu coś z siebie? Jestem ciekawy.
  • Neurotyk 10.05.2016
    5 :)
  • Nazareth 10.05.2016
    Neurotyk Oczywiscie ;)
  • Neurotyk 10.05.2016
    Nazareth, wiedziałem :)
  • Neurotyk 10.05.2016
    Naz, widzisz, jednak przeczytałem kolejny twój tekst, może nie ten, co trzeba, ale... :D
  • Nazareth 10.05.2016
    Nazareth Góra mam marzenia o innym życiu, ale wie, że musi robić to co trzeba. Bo tak jest ten świat ułożony. Nie narzeka, robi swoje przy czym stara się nie zatracić tego kim jest naprawdę (jego ciche "przepraszam"). To ma ze mnie.
  • Neurotyk 10.05.2016
    Nazareth, pokorę ma Ciebie, brawo.
  • Nazareth 10.05.2016
    Neurotyk Lepszy rydz niż nic - jakto mówią. Zerknij na Weltshmerz jak będziesz miał wolne 30 sekund myślę, że ci się powinien spodobać ;)
  • Neurotyk 10.05.2016
    ma z Ciebie*. 30 s. znajdę :)
  • Neurotyk 10.05.2016
    "Był bokserem tak idealnym, że w ogóle się do tego nie nadawał"

    Oto prawda... gorzkie to.
  • Akwus 10.05.2016
    Naz, co tu dużo mówić :) Fajny tekst, przede wszystkim dzięki ładnemu wykreowaniu bohatera: tworzysz postać z ciekawą motywacją, z dobrymi wadami! Nie wiem, czy dobry jako główna postać na dłuższe opowiadanie, ale na takiego szorcika, rewelacja.
  • Nazareth 10.05.2016
    Dzięki Akwus. Też myślę, że wszystko co jest w Górze ciekawego zmieściło się w tym krótkim tekście. Nie spodziewam się pisać o nim więcej, ale z drugiej strony gdy napisałem pierwsze opowiadanie z Frankiem Wilsonem też uważałem, jego temat za skończony (tylko Neuro uważał inaczej XD) Więc nigdy nic nie wiadomo.
  • Neurotyk 10.05.2016
    Nazareth Virgil stoi i Frank stoi :D
  • Nazareth 10.05.2016
    Neurotyk no niestety...
  • KarolaKorman 11.05.2016
    Świetny tekst, a skromność Góry jest wzruszająca, 5 :)
  • Nazareth 11.05.2016
    Dzięki Karola :)
  • Łowczyni 11.05.2016
    Już za samego Górę masz ode mnie 5. :D
  • Nazareth 11.05.2016
    Dzięki!
  • Karthus 19.05.2016
    Świetna postać Góry. Choć ja bym to nazwał życiem. Boksujesz się z nim ile wlezie ale w ostatecznym rozrachunku, jeden cios i do piachu. Świetne 5.

    Ps. Zapraszam na Slodką Zemstę inspirowaną twoim dziełem.
  • vilemo 02.06.2016
    Nie lubię boksu. Jak dla mnie jest zbyt brutalny. Ale postać Góry jest bardzo wzruszająca. Przypomina mi mojego kolegę, który jest bardzo silny ale rozum ma tyci. Daję 5
  • Nazareth 02.06.2016
    Dziękuje:)
  • Ritha 13.09.2016
    Piękny tekst Naz. Nie ma sensu się rozpisywać, nawet nie wypada analizować tego opowiadania, jest takie subtelne, a jednocześnie z ciężkim ładunkiem emocjonalnym. Gula staje w gardle...
    ps. A Twój komentarz na pytanie Neuro - uwierz, jest nas więcej ;)
    5.
  • Nazareth 13.09.2016
    Wiem ze jest ;) dzięki Ritha :)
  • Nuncjusz 13.09.2016
    Już wiem, z czym mi się to kojarzy
    Przeczytałem po komentarzu Rithy, świetna robota
    a kojarzy mi się z Jackiem Londonem
    Lubisz, znasz go?
  • Nuncjusz 13.09.2016
    Martina Edena przeczytaj - świetna rzecz
  • Nazareth 13.09.2016
    Nuncjusz Jack London kojarzy mi sie tylko z białym kłem i z zewem krwi, ktore czytałem chyba jeszcze w szkole podstawowej i pamietam tyle ze mi sie podobały ;) spróbuje znaleźć książkę która mi polecileś może ona wyjaśni mi skąd miałeś takie skojarzenie.
  • Nuncjusz 13.09.2016
    Nazareth Pisząc o skojarzeniu, miałem na myśli całokształt twórczości Londona, on pisał o pierwotnej dzikości, niezłomnych postawach. Ta walka Góry na ringu, bardzo mi przypominała pojedynek wilka z psem ale i ta walka w gruncie rzeczy o pieniądze, czyli o przetrwanie, tak bardzo prymitywna i pierwotna. Przypomnij sobie w Białym Kle, Pięknisia, który wystawiał biednego wilka do walk z różnymi przeciwnikami, wygrywał z każdym, buldog dopiero go pokonał.
    Ta scena walki którą opisał, tak dobrze, tak prawdziwie, skojarzyła mi się z walkami Białego Kła

    Natomiast Martin Eden to odejscie Londona od swojej zwykłej tematyki, ma cechy autobiografii, w której prosty marynarz staje się poetą i wziętym pisarzem. Tak troche o Tobie Naz :)
  • Nuncjusz 13.09.2016
    miało być *opisałeś
  • Nazareth 13.09.2016
    Nuncjusz Rozumiem co masz na myśli, teraz czytając twój komentarz zaczynam sobie mgliście przypominać te sceny i to co mówicz jak najbardziej ma sens. Walka to jest coś bardzo prymitywnego, podstawowego, pierwszy środek porzetrwania nie będący na poziomie genetycznym. Ale najtrudniejsza walka jaką ktokolwiek może stoczyć jest wewnętrzna, z własnymi słabościami i naturą. Będę musiał wrócić do Londona, przeczytać go ponownie. Jest cała lista książek, które kiedyś na mnie wpłynęły, które zapamiętałem jako bardzo dobre, ale ich fabuła wyblakła na przestrzeni czasu. Chyba zrobię listę :)
    Tym opisem Martin Eden mnie zaintrygowałeś, będę musiał temat zgłębić i być może odnajdę tam odpowiedź jak podobieństwa dopełnić i stać się "wziętym" a nie jedynie pisarzem ;D
  • Nuncjusz 13.09.2016
    Nazareth to Ci trochę zaspojleruję
    otóż, Martinowi ciężką zgagą się odbiło to "wzięcie", za bardzo nim się nie sugeruj. On wykonał tytaniczną pracę by sobie uświadomić jak bardzo to było bez sensu, albowiem sława i wzięcie kurwom jest :) a chciał tylko dorównać intelektualnie swojej lubej, niestety, wziął za duży rozpęd i ją przeskoczył, co skończyło się dlań tragicznie
    Ale zauważyłem w nim i w Tobie pewne cechy wspólne. Przeczytaj i postaraj się raczej nie popełniać jego błędów
  • Nazareth 13.09.2016
    Nuncjusz to ostrzeżenie zafrapowało mnie jeszcze bardziej. Martin Eden ląduje na miejscu nr.1 na liście książek do znalezienia ;) Po przeczytaniu, powrócę by podjąć dyskusję :)
  • Nuncjusz 13.09.2016
    Nazareth XDDD ok
  • Nazareth 13.09.2016
    Nuncjusz a wogóle mam do Ciebie pytanie. Wiem, że jesteś Lema i SF "starej szkoły", mniej więcej w takim klimacie próbowałem utrzymać swoją ostatnią bitwę. Zastanawiałem się czy miałbyś ochotę przeczytać i podzielić się swoją opinią, jako fan gatunku? Gdyż ja z SF nie mam wielkiego doświadczenia i była to moja pierwsza próba wpłynięcia na te wody ;)
  • Nazareth 13.09.2016
    Nazareth fanem* Lema. Zjadłem fana XD
  • Nuncjusz 13.09.2016
    Nazareth ok chętnie ale jutro ;)
  • Nazareth 13.09.2016
    Nuncjusz Bardzo dziękuję :)
  • Nuncjusz 13.09.2016
    Nazareth to Aurora ?
  • Nazareth 13.09.2016
    Nuncjusz tak.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania