Ból wolności
Wiem, pisałam,że nie będę wstawiać wierszy (przez jakiś czas), ale jako że osoba, której to obiecałam
dla mnie już nie istnieje, uznaję ją za niebyłą.
nareszcie czułam że mogę się śmiać
kiedy przynieśli ze sobą kije najtłustsze
i zębami zawzięcie zaczęli zrywać
szwy
tworząc nowe pozbawili starych ran
niechcący zerwali skorupę
melodią uderzeń do snu utulili
strach
każdy kolejny cios dodawał skrzydeł
choć unurzane były we krwi
wiedziałam że dam radę odlecieć
gdy tylko zerwie się
wiatr
Komentarze (51)
na myśli"
Pozdrawiam.
I co mamy wtedy?
To się nazywa katharsis.
I bez tej pierwszej linijki bardzo mi się podoba!
A z pierwszą?... Nie zastanawiałem się.
A może by ją przerzucić na koniec? Hmmm?
Pozdrawiam.
Strach przed bólem (fizycznym, czy duchowym) jest jak klatka. Jeśli go pokonamy, dopiero wtedy możemy czuć
się wolni.
Dziękuję i pozdrawiam.
ano?
Wykastrowany idź się żalić do twojej pani, za puste wory...
Dziękuję i pozdrawiam.
Człowieczeństwa się naucz.
Pięknie dziękuję i pozdrawiam.
kiedy przynieśli ze sobą kije najtłustsze
i zębami zawzięcie zaczęli zrywać
szwy
Angela, a dlaczego Ty się śmiałaś, kiedy oni tymi najtłustszymi kijami i zębami zrywali szwy?
Podmiot poczuł ulgę, kiedy to coś z wnętrza wylazło.
Autor: Aureliusz Augustyn z Hippony
Dobrej nocy Panie Piękny.
Kiedy człek się takiego bólu nie boi, trafia on na "płytę pancerną'' w psychice i mniej ''wierci''
A strach tworzy jakby ''grzęzawisko umysłu'' w które ból wnika w głąb... i bardziej boli.
A tekst w Twoim stylu !! Tak to dziwnie widzę:)) Pozdrawiam - 5
Nie rób tego! - chyba że o trujących albo napastnych.
Zaangażowanie –A. Waligórski.
Nie sztuka pisać o kwiatuszkach,
Obłoczkach, ptaszku oraz drzewkach,
Za to nikt nie da ci po uszkach,
Nikt się na ciebie nie pogniewa.
Nikt nigdy ci nie zechce przylać,
Szef rozwścieczony nie zawoła:
- Musicie się tak wciąż wychylać`?
Piszcie-żeż, kuchnia, coś o pszczołach!
Więc piszę: Pachną w słońcu ziółka
(obszar plus minus jeden hektar),
A wśród tych ziółek igra pszczółka
Biorąc do pyska słodki nektar.
Przy tej okazji w kwietny pyłek
Siada na maku lub na chabrze,
A że ma dość kosmaty tyłek,
Więc zwykle pyłkiem się ubabrze.
Potem przenosi go do słupka
I kwiat zapładnia mimo woli,
Więc gdyby nie tej pszczółki pupka -
Brakłoby jabłek i fasoli.
Proszę, już wierszyk jest niedługi,
Sama w nim prawda, nic ryzyka,
Lecz mam gdzieś pszczółkę, jej zasługi
I kwiatki, w które mordę wtyka.
Oduczyłbym ją tkwić na boku,
Ustawiłbym tę zgagę w pionie:
- Oż ty, szemrana po odwłoku,
Brzęknij po czyjej jesteś stronie.
Niestety... pszczółka milcząc siedzi
Lub dalej lata i się trudzi,
Nie łatwiej ją do wypowiedzi
Skłonić niż całą kupę ludzi...
Ha, widać to nie jej domena,
Nikt jej inaczej nie wychowa,
Nie zmieni jej w Buchwalda, Twaina,
Ilfa, Pietrowa i Czechowa.
Nie zrobi z pszczółki satyryka,
Co do ostatniej swej minuty,
Tam gdzie nie trzeba, będzie wtykał
Palce. A nawet ich kikuty... A. Waligórski
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania