Bolesny związek

Powszechnie przyjmuje się,że miłość powinna uskrzydlać, dodawać otuchy, że dzięki niej mamy poczucie,że możemy góry przenosić przy wsparciu drugiej osoby, zaangażowaniu i pełnej szczerości tworzy się dobry, kochający związek partnerski gdzie problemy załatwia się wspólnie, a przy tym dzieli radością i całym dobrem napotkanym na swojej zyciowej drodze. Jednak nie każdy bedąc w związku stosuje się do " rad " jak żyć dobrze w miłości. Jest to jedna z kilku zaledwie najważniejszych wartości w naszym zyciu która towarzyszy nam od samych narodzin aż po jego kres. Więc tymbardziej nie rozumiem, toksycznych związków z jakich przyczyn one wynikają i się rodzą. Ale przybliżając i prześwietlując sytuacje zyciową pewnej pary może uda mi się zrozumieć po co ludzie są ze sobą gdy obie strony nie czerpią z tego ani radości ani jakiej kolwiek uczuciowej korzyści bo gdy są ze sobą dla spełnienia swoich seksualnych potrzeb albo z przyczyn materialnych to już inna kwestia. Jednakże zacznijmy od początku.

Miłość gimnazjalna nie należy do czegoś co może przetrwać wszystko i przezwycięży najwyższe góry. Natomiast do takich epizodów mamy największy sentyment, wspominamy jeszcze wiele lat i tęsknimy za beztroskością. Wspomniana para, była jak przysłowiowy pies i kot, on w jedną to ona w drugą, ona krzyczała to on jeszcze bardziej dokręcał śrubkę. Mogłoby się wydawać,że są to dwa inne światy niestety nie przeciwne, które mogłyby się przyciągnąć jak magnes. Po jego wielu podbojach, próbach, szczeniackich podrywach które robił na swój irytujący sposób ale naprawdopobnie inaczej nie umiał , ona uległa i zaczeli się spotykać. Słodkie spacery, standardowe odprowadzanie do domu, lizaczki przy spotkaniach i sms-ki kiedy tylko się nie widzieli. Trwało to może z rok. Było miło, dobrze, ciepło i bezpiecznie. Do czasu kiedy ktoś nie popatrzył na nich z zewnątrz. On lekceważący jej potrzeby i prośby, arogancki na jej humory, zobojętniały na ich relacje i bezpośredni w stosunku do jej wyglądu, sposobu bycia czy umiejętności. Pozwalał sobie na krzywdzące słowa skierowane w jej stronę i nigdy nie widział problemu i winy w sobie samym. Nie potrafił pierwszy wyciągnąć ręki i przeprosić. Ona była jak pies z podkulonym ogonem na własne życzenie. Nigdy nie reagowała we właściwy sposób na zarzuty i inne przykre słowa rzucane w swoją stronę, wręcz bywało,że błagała Go o to by nie złościł się już na nią, by napisał czy zadzwonił, by spotkał się z nią. Ona prosiła o jego atencję, bo była bezradna w swoich uczuciach. Jego plany były jej planami, nigdy nie miała swoich. Zawsze to on był na pierwszym miejscu, jego opinia, zdanie, plany, widzieli się tylko kiedy on miał na to czas i ochotę a nie wtedy kiedy ona tego chciała lub Go potrzebowała. Była od niego uzależniona wmawiając wszystkim i sobie,że to miłość. Kiedy on zdradził ją i zostawił dla przysłowiowo "młodszej" jej najbliźsi mieli nadzieję,że teraz kiedy on pokazał na co Go stać, ona postawi kres temu toksycznemu związkowi i pozwoli sobie na prawdziwe szczęście, otworzy się na nowe znajomości i doceni miłe słowa skłaniające się w jej stronę. Niestety po niespełna miesiącu od całego zdarzenia ona pomimo złamanego i zranionego serca, tęskniła. Jemu z kolei było to obojętne, tamtą zostawił po jednym niezobowiązującym razie a ona wierzyła,że on żałuję i będzie chciał do niej wrócić. Rzeczywiście tak się stało,że on chciał spowrotem wrócić ale nie musiał się za długo i za bardzo starać, ona wybaczyła mu bardzo szybko. Takie przepychanki, płacze, ostre wymiany zdań trwały jeszcze kilka dobrych lat. Kiedy było dobrze, to ona broniła Go jak największy cud albo skarb jaki jej się w zyciu przytrafił i chwaliła czego to on z nią nie zrobił lub gdzie ją zabrał. Natomiast jak płakała w deszczu pod jego blokiem prosząc Go aby do niej zszedł albo gdy ją wyrzucał z mieszkania bo Go wkurzyła, czy jak po ostrej wymianie zdań wdał się w bójkę z jej bratem ona nie zareagowała niczym, ani buntem ani krzykiem ani ostateczną decyzją rozstania się. Kiedy ona skończyła szkołę i poszła do pracy, sytuacja się nie co zmieniła na lepsze, byli w dobrym związku, który mniewa sprzeczki po drodze. Natomiast to było jej zdanie, on musiał myśleć inaczej, ponieważ któregoś zdania postawił grubą kreskę za tymi wszystkimi latami , zostawiając ją ze słowami: "Kocham Cię, ale musimy się rozstać"

Pomimo wielu lat razem, w jej mniemaniu szczęśliwych lat, ona nie była gotowa na taki związek. Była emocjonalnie za słaba aby udźwignąć taką relację, pokazała już na samym początku znajomości,że można nią manipulować i wystarczy jedno słowo aby wybaczyła lub przyjęła przeprosiny. Trzeba być silnym i elastycznym,żeby być jedną stroną ogniwa w związku, przede wszystkim trzeba być a nie bywać.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Wertyt 12.10.2019
    Eh...życie...

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania