Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Boska Makabra: Filozof - Rozdział 9 (Część 6)

Szedł szybko korytarzami, po czym schodami ku górze. Prasz truchtem podążał za nim, trzymając jakiś list i jego główny, ciężki miecz w dłoniach. Mógł się już domyślić, że ktoś dostanie po twarzy, jeżeli będzie szczęściarzem i Goro postanowi tylko dać po twarzy. Wpadł w ten stan gdy doszedł do niego raport, czekał w swoim „pokoju”, który nazywał „celą”, rzucając w nerwach wszystkim, co wpadło mu w ręce. Prasz dostał gęsiej skórki na myśl, ile zajmie mu czyszczenie podłogi i mebli z rozbitych wywarów, które na szczęście nie zabijają, ale wpływają negatywnie na zdrowie. Dziękował mimo wszystko bogom, że jego mistrz jest inteligentny i pomimo napadu furii nie rozbił słoiczka z hemasitus…

Rozpiął nieco skórzaną kurtkę, która zasłaniała pancerz. Wszedł w końcu na najwyższe piętro, te znajdujące się tuż przy powierzchni, padało tam światło słoneczne. Otworzył drzwi prowadzące prowadziły do miejsca obrad. Siedział tam najważniejszy człowiek zajmujący się regulacją zadań ludzi, gdy Goro wydawał rozkazy. Gdy ujrzał swojego pana wstał od razu, tak samo reszta siedzących przy stole żołnierzy.

– Panie Goro…

– Milczeć, ja teraz mówię. No, Yoden, w końcu twoja banda przydupasów postanowiła ruszyć dupska! Prasz, dawaj ten list!

Chłopiec posłusznie wykonał rozkaz, lekko chwiejąc się przez ciężar miecza, jaki musiał nosić. Goro wyrwał mu szybkim ruchem kartkę z dłoni.

– Więc kanibalka była graczem. Tak czy nie? – spytał spokojnym tonem, który mroził im krew w żyłach.

– Dokładnie – odpowiedział Yoden.

– Był również Nihornijczyk z trzema identycznymi bronami.

– Tak, panie – potwierdził człowiek stojący obok Yodena.

– Wykryto również magię ognia. I magię albinosa, która nadal unosi się w powietrzu Yodiary. Zgadza się?

– Tak – odpowiedział ten sam.

– Był tam mag ognia, cztery bronie i albinoska. Tak?

– Tak.

– I jeszcze jeden mag.

– Tak, panie.

– Złotowłosy mag.

– Tak.

– Zabrali oni ze sobą albinoskę, ten mag ognia i złotowłosy.

– Dokładnie tak było.

– A co się stało z resztą?

Yoden ścisnął lekko wargi.

– Matevigo Jenkins, kolejny gracz, zamordował Nihornijczyka…

– Nie, od początku. Tu napisaliście, że kanibalka i Nihornijczyk zostali pokonani przed jego nadejściem. Przez kogo?

– Przez maga ognia i złotowłosego maga.

– I uciekli z albinosem z Yodiary.

– Dokładnie tak.

– Co to kurwa ma być? – Zacisnął zęby i przymknął oczy. – Czy wy macie mnie za IDIOTĘ? KTO TO PISAŁ, KTO SPORZĄDZAŁ TEN RAPORT, KTO BYŁ W YODIARZE? ŁAPY DO GÓRY!

Człowiek obok Yodena podniósł rękę, a za nim dwie kobiety. Czarnowłosy przejechał wzrokiem po każdym z nich.

– Zabrali pieczęcie. Przyznać się!

– Nie wiemy – odpowiedzieli chórem.

– A jak sądzicie?

– Sądzimy, że tak.

– I macie czelność powiadamiać mnie o tym DOPIERO TERAZ? – Wszyscy zebrani lekko drgnęli ze strachu. – Przez was nasi wrogowie zabrali pieczęcie. PRZEZ WASZĄ NIEKOMPETENCJE ZABRALI NAM PIECZĘCIE, A WY CZEKALIŚCIE, AŻ WSZYSTKO ZAKOŃCZĄ I SOBIE W KOŃCU UCIEKNĄ, I MACIE JESZCZE CZELNOŚĆ DAWAĆ MI TEN LIST?

Nie odpowiedzieli.

– A tożsamość tych magów, prócz Jenkinsa? Ach, po waszych durnych minach widać, że nawet o tym nie macie pojęcia! I wy się kurwa nazywacie wojskiem Delaunay? No to, ha, może wiecie przynajmniej, gdzie jest ta pieprzona Haley?!

Nagle usłyszał pukanie do drzwi, zostały one uchylone.

– Panie – szpieg opuścił lekko głowę – znaleźliśmy Haley Enzern, jednak jest niebezpieczna. Zabiła dwóch naszych.

Zebrani zaczęli szeptać między sobą, Goro klapnął rękoma, nastała cisza.

– To zrozumiałe. Enzernowie są sprytni jeżeli chodzi o… pozbawianie głów. – Gestem pozwolił wejść szpiegowi. Ten stanął na baczność. – Mów. Może okażesz się użyteczniejszy niż ci tutaj.

– Panie…

– Bez formułek! Gadaj, co wiesz.

– Enzernowa podróżowała z dwoma magami. Obserwowaliśmy ich, by zaatakować w odpowiednim momencie. Stała na straży, gdy jej kompani poszli spać. Niestety, Matevigo nas wyprzedził, nie byliśmy w stanie się wtrącić. Potem była sama, więc moi towarzysze ją zatrzymali, z wiadomo jakim skutkiem. Ja wróciłem, by to opowiedzieć.

– Czy jej kompani to byli mag ognia i złotowłosy mag?

– Tak, panie.

– Wiadomo dokąd zmierzają?

– Do Egrezji, panie.

– A tożsamość?

– Udało mi się ustalić tożsamość dwóch magów, była z nimi również jedna broń.

– Jedna? – Spojrzał podejrzliwie na list. – Albo ktoś ma omamy, albo się rozdzielili. Zmierzają do Egrezji do Kavaru, to pewne. Więc kim oni są?

– Mag ognia to Aru z Wojcy. Nie ma co do tego wątpliwości.

– Słyszałem, że jest sławna w swoim kraju. A złotowłosy mag?

– Sądzę, że to Peter z Rebellar.

Goro otworzył szeroko oczy. Podszedł bliżej szpiega i wbił w niego pusty, przeszywający wzrok.

– Opisz go.

– Panie… Oczywiście… Wygląd jak najbardziej się zgadza, na dodatek jest ścigany przez Matevigo, a dobrze wiemy, jaki incydent miał miejsce w Rebellar. Wywnioskowałem to więc według ciągu logicznego, który…

– Ma krótkie czy długie włosy.

– Ach, no… Długie.

– A czy ta broń… była ruda? Miała uszy fenka?

– Dokładnie tak, panie.

Goro stał chwilę, gdy nagle szybkim ruchem zabrał z rąk Prasza swój miecz i rzucił nim w stojącego obok Yodena człowieka, trafił idealnie w brzuch. Reszta żołnierzy patrzyła w przerażeniu. Po chwili Goro wziął Prasza za włosy, ten od razu zmienił się w broń. Czarnowłosy wydłużył kolczatkę i trafił w obydwie kobiety które sporządziły raport, zabijając je. Sapał.

– Nie usiedzę tutaj ani chwili dłużej. ZROZUMIANO? WYRUSZAMY NATYCHMIAST! TY, SZPIEGU, ZNAJDŹ MI ŚLADY PO ENZERNOWEJ! MACIE JĄ ZŁAPAĆ, BO JEST ONA PIERDOLONYM KLUCZEM DO MOJEJ WYGRANEJ, A POTEM JEDZIEMY DO EGREZJI! TO JEST ROZKAZ! DOSYĆ SIEDZENIA NA DUPIE!

Czarnowłosy rzucił Prasza w formie broni za siebie i gniewnie wyszedł z pomieszczenia. Ten zmienił się w człowieka, wyjął z ciała martwego mężczyzny miecz i poszedł w ślad za mistrzem. Żołnierze patrzyli po sobie, po czym wyszli, zamykając drzwi za sobą. Nie mieli nawet zamiaru dotykać ciał. Nikt do końca nie rozumiał furii Goro, lecz nikt nie miał odwagi pytać. Nie chcieli skończyć tak, jak ci troje.

Hagan obserwował uważnie kryptę Goro, miał dosyć prowiantu i wiedział, gdzie się chować. W tym momencie ugryzł bułkę, nadal będąc wpatrzonym w dół. Wtedy niespodziewanie zaklęcie iluzji rozproszyło się w jednym punkcie, odsłaniając bunkier, ogromna klapa otworzyła się. Pierwszy po schodach wyszedł Goro na koniu, a za nim siedział Prasz. W jego szeregach szło kilkunastu ludzi, gdy reszta została w krypcie, by jej pilnować.

Hagan uśmiechnął się. Tak długo czekał na ten moment.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania