Bracia 11
Pukanie do drzwi, a raczej walenie, zmusiło mnie do otwarcia ich. Myślałam, że to Chris, więc bez oporów przeklęłam na niego. Okazało się, że to nie on tylko Adam. Od razu zamilkłam i zapewne poczerwieniałam ze wstydu.
- Mówiłaś coś?- zapytał spokojnie. Wcale nie było to lepsze niż nerwowa reakcja.
- Wybacz. Myślałam, że to ktoś inny- wydukałam zniżonym głosem.
- Czyli kto? Moja mama?- zapytał retorycznie i obejrzał od góry do dołu. Myślałam że skomentuje mój ubiór, ale odpuścił sobie. Ominął mnie i wszedł. Zaczęłam szukać Chrisa wzrokiem, nie było go. Zbiegłam na dół. Postanowiłam, że pójdę z nim do klubu, aby mieć pewność, że nie spotkam Adama do końca wieczoru.
Kiedy byłam już w dolnej części domu, wpadłam na brata. Niestety nie na tego, którego szukałam. Mark spojrzał na mnie z wyraźnym zaciekawieniem.
- A pani co się tak wystroiła? Idziesz z Chrisem na małe randevu?- zapytał, zaostrzając zdanie kpiącym tonem, którego nie byłam w stanie zdzierżyć.
- Skończ z tymi żałosnymi żartami i powiedz mi, gdzie jest Christopher- wycedziłam przez zaciśnięte zęby.
- Żałosnymi? Przecież oboje wiemy, że je uwielbiasz. Przy stole słuchałaś ich z zaciekawieniem.
Miałam ochotę uderzyć go, ale limit na wyżywanie się na braciach już dawno był wyczerpany.
- Twoje żarty są wspaniałe. A teraz powiedz, czy już wyszedł.
- Zapewne odpala wóz, ale nie martw się, pewnie masz jeszcze kilka sekund na dotarcie do niego- powiedział i odszedł. Podbiegłam do drzwi wyjściowych, zakładając klapki. Nie miałam czasu na wybranie czegoś gustowniejszego, ani stabilniejszego. Kiedy wyszłam na dwór, fala zimnego powietrza uderzyła mnie, przez co ciarki przeszły mnie po całym ciele. Chris właśnie odpalił dżipa. Rzuciłam się w jego kierunku. Kiedy stanęłam przed maską, zahamował. Samochodem rzuciło w tył, po chwili wróciło do poprzedniej pozycji. Chłopak uchylił okno.
- Wiem, że ci się tu nie podoba, ale nie musisz od razu rzucać się pod koła!- krzyknął. Wyłapałam w jego głosie nutkę rozbawienia, ale mogło mi się tylko wydawać. Wsiadaj- dodał. Posłuchałam i usiadłam obok niego. Ucieszyłam się, że nareszcie mogę być z przodu.
- Jedziemy?- zapytał, a ja westchnęłam. Czy naprawdę tego chciałam? Może lepiej jakbym wróciła do domu? Dręczyłam się pytaniami, a Chris odpalił wóz ponownie- Ostatnia szansa na ucieczkę- powiedział.
- Jedź- oznajmiłam, zapinając przy tym pas, nigdy wcześniej nie robiłam tego, ale w tym wypadku bez namysłu wolałam się zabezpieczyć. Chłopak, którego musiałam nazywać bratem przyrodnim nacisnął pedał gazu i ruszył. Włączyłam radio, w tle uniosły się dźwięki muzyki elektronicznej. Chris od razu wyłączył go.
- Taka muzyka jest dobra do tańczenia po pijaku- rzucił z ogromną powagą.
- Może właśnie jestem pijana i chcę tańczyć- zażartowałam.
- Po prostu masz zły gust. Poza tym w tych butach byłoby ciężko- stwierdził, zerkając na różowe laczki.
- O gustach się nie- zanim zdążyłam dokończyć oklepane przysłowie, chłopak ziewnął. Zrobił to bardzo teatralnie, tylko po to, aby mnie bardziej rozdrażnić. Niestety nie udało mu się, ponieważ zaczęłam się śmiać. Po jego minie wywnioskowałam, że ma mnie za idiotkę.
- Jesteś całkiem w porządku- powiedział, a ja momentalnie zamilkłam i przestałam się ruszać.
- Dzięki, chyba- wydukałam, a chłopak przelotnie zerknął w moim kierunku. Chyba pożałował tego co powiedział, bo cały zesztywniał- Ty też- rzekłam, po chwili grobowej ciszy. Nie poprawiło to stanu rzeczy, wręcz pogorszyło. Szczere wyznania były dobre tylko w momencie, gdy dane osoby znają się bardzo dobrze, a ja nie wiedziałam o nim kompletnie nic. Na szczęście już po kilku minutach dojechaliśmy na miejsce. Gdyby trasa była dłuższa, to chyba otworzyłabym drzwi i wyskoczyła. Wiszące w powietrzu uczucie zażenowania było nie do zniesienia.
Klub wydawał się niewielki z zewnątrz, ale tylko dlatego, ze jego dolna część umieszczona była pod ziemią. W środku znajdywało się mnóstwo ludzi. Ledwo co przecisnęliśmy się do baru. Chłopak zapytał mnie czego chcę się napić, ale jako, że rzadko bywam za często w takich miejscach, (a w zasadzie nigdy) nie wiedziałam jak odpowiedzieć. Chris był tak dobry i wybrał za mnie. Zamówił drinka o nazwie Tom Colins. Spróbowałam odrobinę i raczej nie będzie to mój ulubiony napój. Zanim się obejrzałam, straciłam bruneta z oczu. Kurwa- przeklęłam pod nosem. Jednak mnie zostawił. Odstawiłam drinka i skierowałam się do wyjścia. Nagle wpadłam na chłopaka o blond czuprynie i niewinnym uśmiechu.
- Luke, co ty tu robisz?
Komentarze (15)
Czekam
P.s 5 ;)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania