Poprzednie częściBracia

Bracia 17

Wyszłam na dwór. Tylko tam czułam pełną swobodę, choć i tak zanim znalazłam odpowiednie miejsce, w któym mogłam przystanąć i zadzwonić, minęło trochę czasu. Westchnęłam do słuchawki, zastanawiając się co dokładnie powiedzieć. Kiedy wymyśliłam pierwsze trzy zdania, poczułam się pewniej. Cierpliwe czekałam, aż usłyszę głos mamy, niestety nie odebrała. Zdenerwowałam się bardziej niż kiedykolwiek w życiu. Ponowiłam próbę, ale znów nic to nie udało. Zrezygnowana wsadziłam telefon do kieszeni i zaczęłam rozmyślać nad tym co teraz może robić, że nie ma czasu odebrać . Rozejrzałam się wokół siebie, jedyne co widziałam, to krzewy stojące równo obok siebie. Idealnie kontrastowały a chaosem, który dział się w moim życiu. Dlaczego mnie to spotkało, dlaczego nic nie jest już stabilne jak wcześniej? Pytałam siebie wtedy, a nawet teraz o to pytam. Pewnie stałabym tam jeszcze godzinę, czekając na odpowiedni moment, by znów zadzwonić, ale Adam zawołał mnie. Tamtego dnia również pojechaliśmy do sadu.

Stanęłam przed samochodem, podobnie jak Chris i Mark, którzy przyglądali się mi. Odwzajemniałam ich spojrzenia, nie wiedziałam co myśleć ani co mówić, dlatego tylko czekałam. Jeden z braci odezwał się.

- Będziecie tak stać i gapić się na siebie dziwaki?- wycedził Adam wrednym tonem i otworzył drzwi. Zrobiliśmy to co on, na twarzy najmłodszego brata wymalował się uśmieszek, zaś twarz Christophera nie drgnęła.

Standardowo usiadłam z tyłu, obok Marka. Zerkałam na niego ukradkiem, spoglądał w okno, podobnie z resztą jak Chris. Żadne z nich nie miał nic do powiedzenia, więc musiałam pogodzić się z ciszą. Co jakiś czas była przerywana przez Adama, ale tylko dlatego, że musiał przekląć na kilku kierowców.

- Która godzina?- zapytałam w połowie drogi. Tak naprawdę nie obchodziło mnie to, ale chciałam by w końcu się do mnie odezwano.

- Piętnaście po pierwszej- powiedział Mark i Chris równocześnie. Trochę mnie to rozbawiło, ale nie miałam siły na okazywanie radości, która i tak po chwili opuściłaby mnie.

Kiedy byliśmy już na miejscu, spotkaliśmy Mie i Luke'a. Kompletnie zapomniałam o wydarzeniach z baru, które miały miejsce jeden dzień temu. Kiedy blondynka przywitała mnie, ubrana w bluzkę z wielkim dekoltem, od razu wspomnienia wróciły. Nie miałam pojęcia dlaczego, ale zdarzenie, w którym wchodziłam do domu było bardziej wyraźne niż wcześniej.

Szłam chwiejnym krokiem, Chris trzymał mnie za ramię i talie, żebym się nie przewróciła. Kiedy znalazłam się na korytarzu, stanęłam oko w oko z Nadine. Była wściekła, ale także podekscytowana. Zaczęła przeklinać i wyzywać mnie od niewdzięcznych szmat, po czym zamachnęła się z całej siły, uderzając mnie. Kiedy miałam to przed oczami, poczułam ból na twarzy. Chwyciłam się za policzek, ręka mi drżała.

- Wszystko w porządku?- zapytał Luke, wtedy Chris zbliżył się do mnie.

- Tak jest dobrze- odpowiedziałam odrywając rękę. Spojrzałam na bruneta, zaciskając przy tym usta, wiedział, że chcę z nim porozmawiać. Zareagował od razu, tłumacząc reszcie, że muszę mu pomóc w wyciągnięciu koszy z bagażnika.

Stanęliśmy na przeciwko siebie, brunet jakby nigdy nic podał mi kosz, dopiero po chwili odezwał się.

- Dzwoniłaś do mamy?

- Tak, ale nie odbiera- powiedziałam z wyraźnym smutkiem w głosie.

- Musisz stąd jak najszybciej wyjechać, psychika ci siada- powiedział stanowczo.

- Zadzwonię jeszcze raz- westchnęłam i poszłam przed siebie. Ponownie ruszyłam w samotną przechadzkę w głąb natury, a konkretniej w głąb kilkunastu drzew. Skryłam się za jednym z nich, aby nikt mi nie przeszkodził. Zanim uniosłam komórkę, ktoś zadzwonił. Mama- powiedziałam na głos, gdy spojrzałam na ekran.

- Halo- powiedziałam, napełniona pozytywną energią, niestety po chwili opuściła mnie. Uslyszałam głos obcej osoby.

- Rozmawiam z Join?- zapytała kobieta o niskim głosie, należał do jednej z koleżanek Angeli.

- Tak to ja. Co się stało? Dlaczego pani dzwoni z telefonu mamy?- zapytałam. Byłam kompletnie skołowana.

- Ponieważ ona nie może rozmawiać. Miała wypadek- powiedziała spokojnym głosem, który wcale nie sprawił, że ja byłam spokojna. Oparłam się o drzewo, przed którym stanęłam Ścisnęłam go, wbijając palce w spróchniałą korę.

- Jaki wypadek? Kiedy?!- zapytałam, ukazując wyraźną słabość. Rozejrzałam się wokół siebie, wszyscy zbierali owoce jakby nigdy nic. Ptaki latały, ćwierkając przy tym, istna sielanka- pomyślałam kpiąco. Wokół nic się nie działo, ale w środku mnie następował rozpad.

- Dzisiaj rano, przepraszam, że dzwonie dopiero teraz. Twoja mama jest nieprzytomna, jej stan jest stabilny. Miała wypadek samochodowy- tłumaczyła, ale ja nie rozumiałam. Poczułam jak krew odchodzi mi z twarzy, a nogi robią się jak z waty. Gdyby nie drzewo to dawno leżałabym na ziemi.

- Czyli nie wrócę do domu?- zapytałam, a kobieta zaniemówiła. Chyba mnie nie zrozumiała. Po chwili pożegnała się i rozłączyła. Rozmyślałam nad całą rozmową, aż do momentu, w którym Mark zawołał na mnie. Wzdrygnęłam się i ruszyłam w jego kierunku. Czułam się jak zombie i zapewne tak wyglądałam.

- Gdzie się chowasz? Adam się gotuje- powiedział i spojrzał na brata. Był zły, ale nie obchodziło mnie to, nic mnie nie obchodziło- Za to ciebie chyba zmroziło, coś taka blada?- zapytał.

- Nic takiego, moja mama miała wypadek- powiedziałam monotonnym głosem. Bracia spojrzeli na mnie ze zdziwieniem wypisanym na twarzy. Kiedy zaczęli wypytywać o konkrety skierowałam głowę do góry, tak jakbym chciała prosić siłę wyższą o odrobię wyrozumiałości. Wtedy Luke podszedł i zaproponował bym usiadła na ławce. A jednak anioły istnieją. Podał mi butelkę wody, z której upiłam spory łyk.

- Może położysz się w samochodzie?- zaproponowała Mia, zgodziłam się od razu. Usadowiłam się na przednim siedzeniu, rozkładając się na nim. Po kilku minutach obok mnie pojawił się Mark. Przeklęłam w duchu, miałam wszystkich dość. Chłopak zamknął za sobą drzwi, wtedy zobaczyłam za nimi Christophera. Najwyraźniej młodszy brat go ubiegł, nie dał jednak za wygraną, bo obszedł dżipa i zwrócił się do mnie z drugiej strony, przez okno drzwi.

- Dobrze się czujesz?- zapytał z troską w głosie. Pewnie wiele dziewczyn, by to rozczuliło, ale ja miałam ochotę zamknąć szybę przed jego nosem.

- To moja kwestia- powiedział Mark, chwytając mnie przy tym za ramię. Nie wiem czy chciał tym sprawić, bym poczuła się lepiej, ale wyszło na odwrót. Poczułam mdłości i gniew.

- Spierdalajcie- rzekłam cicho, ale dosadnie. Wtedy obydwoje cofnęli się.

- Join- powiedział Chris, a ja go uciszyłam.

- Moja mama jest w szpitalu, oberwałam w twarz, utknęłam w miejscu, którego nienawidzę. Możecie być choć odrobinę wyrozumiali?!- zapytałam, mając gdzieś to czy mi odpowiedzą. Bracia odeszli od razu, nie wiem jak odebrali to co im powiedziałam, bo byłam w amoku. Mogłam się jednak domyślić, że byli zaskoczeni. Zostałam sama tak jak chciałam, ale wcale nie poczułam się lepiej.

Następne częściBracia 18 Bracia 19 Bracia 20

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (8)

  • Grubas 20.06.2016
    Znów świetnie!! :D
  • persse 20.06.2016
    Haha dzięki XD
  • Grubas 21.06.2016
    persse Kiedy następna część?
  • persse 21.06.2016
    Grubas W czwartek pewnie coś wpadnie
  • Grubas 22.06.2016
    persse Trzymam za słowo
  • muuunie 20.06.2016
    Super ^^ W sumie to nie super, bo nie wróci i w końcu całkiem "przypadkiem" też będzie miała wypadek. Ale to tylko moje założenie xD
    Czekam na następne :3 5
  • persse 20.06.2016
    Im dłużej tam jest, tym historia ciągle trwa :p Dzięki :)
  • Szalokapel 29.06.2016
    Fascynujące 5

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania