Poprzednie częściBracia

Bracia 27

Miałam wrażenie, że czas zwolnił. Chris patrzył wprost na mnie, a ja na niego. Moją głowę przewiercała pustka, nie wiedziałam o czym myśleć, co robić. Dopiero po chwili zorientowałam się, że trzymam widelec tuż przed twarzą. Odłożyłam go, przełykając resztkę makaronu.

- Dlaczego przestałaś jeść?- zapytała Nadine. Zerknęłam na nią, chciałam zobaczyć jaką ma minę. Wydawała się być obojętna, jednak wyczuwałam, że pod nią czai się czysta nienawiść. Nie była tak zła aktorką za jaką ją miałam, a szkoda.

- Przepraszam- zaczęłam. Nawet nie wiedziałam za co, to słowo wyszło z moich ust ot tak.

- Przecież nic się nie stało.

- Muszę się przewietrzyć- powiedziałam jak robot i odepchnęłam się nogami, wysuwając przez to krzesło. Nagle chwyciła mnie za nadgarstek. Poczułam zimną skórę, która skojarzyła mi się ze skórą gada.

- Proszę dojedz, napracowałam się przy tym- rzuciła kobieta. Bo spaghetti jest tak trudną do zrobienia potrawą, pomyślałam i wyrwałam rękę z uścisku- Kochanie, nie bądź taka- westchnęła. Dokładnie po tych słowach poczułam narastająca we mnie wściekłość.

- Zjem później.- Wstałam.

- Nie!- Strach znów mnie obleciał. Spojrzałam na Chrisa, był tak samo zszokowany co ja.

- Mamo- powiedział i spojrzał na nią wrogo. Nastąpiła cisza. Żaden z członków rodziny nie raczył się już odezwać. Liczyłam na Adama, ale najwyraźniej nie obchodziło go co się działo. Wydawał się być nieobecny.

- Join usiądź, chyba musimy coś omówić.- Ton jej głosu wydawał się być niewzruszony. Zmieniała się niczym kameleon, niczym obrzydliwa gadzina!

- Nie chcę niczego omawiać, mam dość- powiedziałam i skierowałam się do drzwi. Poczułam jak ktoś ściska mnie za ramiona, był to Mark. Puszczaj- wrzasnęłam na całe gardło. Pożałowałam tego, bo pchnął mnie na ścianę. Uderzyłam w nią twarzą, głównie nosem, który został złamany. Poczułam krew spływającą po drżących ustach. Dokładnie pamiętam jej ciepło, bo tylko na tym mogłam się wtedy skupić. Obraz przed oczami rozmazał się, a potem była już tylko ciemność.

 

Znalazłam się w ciemnym pomieszczeniu, ręce miałam obezwładnione przez sznury, które przywiązane były do krzesła. Nie wiem jak długo tak siedziałam, nie chciałam wiedzieć. Czułam suchość w gardle, która z każda chwilą coraz bardziej dawała się we znaki. Pomocy!- wrzasnęłam, zdając sobie sprawę, że nie jest to najlepsze posunięcie. Bo któż miał mi pomóc? Chris? Gdyby miał to zrobić nie siedziałabym związana. Załkałam z bólu, twarz bolała mnie niemiłosiernie.

- Jak się czujesz słoneczko?- zapytała kobieta.

- Wypuść mnie- wydukałam. Głos zmienił mi się przez przekrzywioną przegrodę nosową. Bałam się samej myśli jak mogę wyglądać, a co dopiero momentu, w którym miałam siebie zobaczyć, o ile było mi to dane. Nadine cały czas mówiła, ale wyłapywałam tylko niektóre słowa. Aż do momentu, w którym powiedziała zdanie: Już stąd nie wyjdziesz. Zaczęłam wiercić się, ruszać krzesłem na wszystkie strony. Oczywiście nic to nie dało, w końcu zostałam obezwładniona przez specjalistkę.

- Uspokoisz się, czy nie!?- wrzasnęła i zapaliła światło. Ponownie dopadł mnie ból, tym razem w oczach. Cierpliwie czekałam na moment, w którym przyzwyczaję się do oświetlenia. Kiedy to nastąpiło, spojrzałam prosto w oczy brunetce.

- Czego ode mnie chcesz?- zapytałam spokojnie, w miarę spokojnie.

- Szczerze powiedziawszy niczego. Naprawdę nie uraziłaś mnie niczym, poza zatajeniem ucieczki- zaczęła i odpaliła papierosa. Rozejrzałam się w koło. Nie wiedziałam niczego poza białymi ścianami, schodami i dwiema parami drzwi. Puściła kłąb dymu wprost na moją twarz. Przypomniał mi się moment, w którym rozmawiałam z Lukiem nad jeziorem.

- Więc dlaczego?- załkałam. Po twarzy spłynęło mi kilka łez.

- Chcę aby twoja mamusia dowiedziała się jak to jest, gdy ktoś odbiera ci osobę, którą kochasz- powiedziała ciągiem, zaciągając się mocno. Jej pobudki wydawały mi się tak absurdalne, że aż śmieszne. Szkoda, że nie był to powód do śmiechu, tylko do płaczu.

- Przecież- szepnęłam. Nadine zbliżyła się do mnie i chwyciła za brodę, unosząc moją głowę do góry- Przecież wzięłaś co twoje. Zabiłaś Juana!- powiedziałam donośnie i wyrwałam się z jej uchwytu. Skierowałam głowę w bok, bo nie mogłam na nią patrzeć.

- A więc powiedzieli ci. Niech zgadnę, Chris? Typowe, ma najwięcej cech tego łajdaka.

Po głowie chodziła mi jedna myśl, a mianowicie, czy ona mnie zabije? Nie miałam zamiaru pytać, bałam się, że to tylko zachęci ją do działania. Postanowiłam dowiedzieć się innych rzeczy, a dokładniej tych, które pozwolą mi poukładać wszystko w spójną całość.

- Jak się dowiedziałaś?- Znów załkałam.

- Mark mi powiedział, skarbie- rzuciła jakby nigdy nic. Zdębiałam, jakim cudem on się dowiedział? Dym dostał się do moich nozdrzy, wtedy mnie oświeciło. W czasie rozmowy z Lukiem stała przy nas Mia, musiała usłyszeć o wyjeździe, po czym powiedziała to Markowi. Rozwiązałam zagadkę, która pokazała mi jak wielką idiotką jestem. Wystarczyło trzymać gębę na kłódkę, a kto wie, może byłabym już z mamą. Siedziałam z głową cały czas skierowaną w jednym kierunku, przyglądając się jednemu obiektowi. Zdałam sobie sprawę, że widzę kawałek kości.

Następne częściBracia 28 Bracia 29 Bracia 30

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Szalokapel 16.07.2016
    Cudowne. Czytalam to z ogromnym napięciem. Mam nadzieję że bohaterka przeżyje... a ten Mark jest okropny tak samo jak Nadine. Ciekawe czy ja to kość! Czekam na CD i zostawiam 5.
  • little girl 16.07.2016
    Świetny rozdział! Już nie mogę się doczekać następnego. 5 :)
  • levi 16.07.2016
    uuuu moja pierwsza reakcja supeerrr! po przeczytaniu oczywiście :)
    niesamowicie rozwinełaś akcje, jestem zachwycona, a końcówka z kością mistrzowskie :) zostawiam wielkie 5 i z największą niecierpliwością przebierając nogami czekam na dalszy ciąg :)
  • Kajamoko 20.07.2016
    Super. Strzelam, że to kość Juana. Dałabym 5.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania