Bracia 29
Pełna skupienia przyglądałam się dłoni Nadine, która zatopiona była w czarnej, skórzanej torbie. Zaczęłam ciężko oddychać, próbowałam to powstrzymać, ale kontrolowanie się w chociażby najmniejszym stopniu było niemożliwe. Byłam tak skupiona na tym co robi kobieta, że przestałam mrugać. Oczy dały o tym znać, były zapuchnięte i załzawione. Nie wiedziałam co się ze mną działo, ale wiedziałam, że nic już nie będzie takie samo. Już nie będę beztroską nastolatką narzekającą na złą pogodę czy pracę domową do wykonania.
Mark cały czas stał wgapiony we mnie, ostatnią rzeczą jaką chciałam zrobić to spojrzeć mu w oczy. Nienawidziłam go za to co zrobił, za jego samą obecność, która przytłaczała mnie, sprawiała, że czułam wstyd. Nadine uniosła rękę do góry, wtedy jęknęłam głośno, materiał tym razem nie był na tyle wystarczający, aby zagłuszyć mój strach. Nóż, widziałam duży, cholerny nóż! Aniele Boży stróżu mój, zaczęłam. Kobieta przejechała narzędziem wzdłuż mojej szyi, ledwo poczułam ukłucie, mimo to strużka krwi pociekła wzdłuż niej. Był cholernie ostry, lekkie skaleczenie było zapowiedzią czegoś strasznego. Ty zawsze przy mnie stój, ciągnęłam w myślach. Nie liczyłam na cud, nie, oczywiście, że liczyłam, ale w niego nie wierzyłam. Modlitwa pozwoliła mi jednak odwrócić uwagę od katuszy, które musiałam przechodzić.
Kochane dziecko, naprawdę nie chcę tego robić, ale tylko tak mogę to zakończyć - powiedziała, wypełniona dumą, tak jakby właśnie spełniał się jej życiowy plan. Zrobiła zamach i wbiła nóż w moje ramię, by po chwili od razu go wyjąć. Krew wytrysnęła na moich oczach, wtedy krzyk wydobył się z krtani. Zacisnęłam zęby na szmacie z całej siły, trzęsąc się przy tym jak osika. Nie chcesz, to czemu mnie po prostu nie zabijesz?! Miałam zamiar powiedzieć, ale byłam kurwa zakneblowana! Ogromny ból rozszedł się wzdłuż całej ręki, czułam przeszywające ciepło, tak jakbym kończyna paliła się i nie chciała przestać. Powoli przestawałam kontaktować, dopiero gdy brunet zbliżył się do mojej szyi i zaczął zlizywać z niej krew, coś we mnie odżyło. Zaczęłam się wiercić we wszystkie strony, co z tego że ból był nie do zniesienia. Nadine zirytowało to, zamachnęła bronią ponownie, ale Mark powstrzymał ją przed kolejnym skaleczeniem.
- Zanim ją zabijesz, najpierw ją wyrucham - powiedział, nie odrywając ode mnie wzroku.
- Twoją siostrę?- zapytała. Najwyraźniej nie wiedział, że nie jesteśmy spokrewnieni. Świadomość, że chce odbyć ze mną stosunek, mimo że jesteśmy (dla niego) rodzeństwem, obrzydziła mnie bardziej, niż widok oblepionej ręki moją własną krwią!
- Lepsze kazirodztwo niż nekrofilia - podsumował. Cały czas ruszałam się, grzebałam w węzłach uszkodzonymi już paznokciami. Po chwili krzesło, wraz ze mną, runęło na ziemię. Szkoda, że dopiero wtedy, gdy moi oprawcy mieli nade mną przewagę. Mimo braku nadziei, wciąż wierciłam się i walczyłam ze sznurami. Części krzesła wbijały się w moją rękę, chyba adrenalina chwilowo powstrzymała ból, bo przestałam czuć ranę. Mark rzucił się na mnie i rozdarł bluzkę. Czułam pulsujące serce pod piersią, która po chwili została obnażona. Nie mogłam patrzeć na to co się działo, dlatego zamknęłam oczy. Rano wieczór, we dnie w nocy, bądź mi zawsze przy pomocy, strzeż duszy ciała mego..., chyba na to już za późno, pomyślałam, ponownie ściskając szmatę w ustach. Nie wiem kiedy zdarł resztę ubrania, ale dokładnie pamiętam moment, w którym wbił we mnie przyrodzenie. Zwierzęce ruchy chłopaka sprawiały ogromny ból, nie tyle co fizyczny, a psychiczny. Sparaliżowało mnie, przestałam wierzyć w to co się działo. Penetrowanie mojej pochwy trwało wieczność. Było to bardziej bolesne od szpikulca w skórze, od czegokolwiek. Mark wydawał z siebie odrażające sapanie, czułam jego oddech na szyi. Wbił w nią zęby, zaczął ją gryźć, mocno gryźć. Na domiar złego części krzesła wbijały się w plecy. Zapomniałam o Nadine, która cały czas przyglądała się, musiała to robić, ja tego nie widziałam. Oczy cały czas zaciskałam, jakby od tego miało zależeć moje życie. Wtem poczułam wypełniająca mnie wydzielinę, spermę. Ohyda, dlaczego ja, dlaczego?-powtarzałam do znudzenia. Brunet przestał się ruszać, odpadł na mnie, leżąc przez kilka minut. Po chwili wyszedł ze mnie i wstał. Wiem, bo otworzyłam oczy. Tak jak czułam palenie w ręce, tak zaczęłam je czuć je w okolicach krocza. Miałam się wtedy za nic nie wartego śmiecia, z którego nic już nie będzie. Widok kapiącej wydzieliny z mojego ciała i z jego przyrodzenia, wprawił we mnie odruch wymiotny. Aniele Boży stróżu mój, nienawidzę cię.
Komentarze (20)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania