Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!
Brat
- Nie kocham cię już, odchodzę.
- Jak to? A co ja Ci zrobiłem?
- Uderzyłeś mnie.
- Sama mnie sprowokowałaś, tyle dla ciebie zrobiłem a ty co? Jak do psa, zresztą nawet do psa tak się nie mówi, nic dla ciebie nie znaczy 6 lat bycia razem? Pół roku po ślubie zostawiasz mnie?
- Tak, odchodzę, nie chcę cię znać! – krzyknęła na do widzenia.
Byliśmy młodym małżeństwem z półrocznym stażem. Mieszkając z rodzicami byłem na tak zwanym maminym garnuszku, nic mnie nie interesowało bo wszystko miałem podane na tacy. Po ślubie zaś wszystko się zmieniło, wydoroślałem i wziąłem odpowiedzialność na siebie jakim jest małżeństwo, nauczyłem się gotować, prać, sprzątać a przede wszystkim zacząłem sam remontować mieszkanie. Żona w tym czasie świetnie się bawiła ze swoimi koleżankami, a to imprezy w klubach, wypady za miasto czy też nawet wakacje nad morze, oczywiście wszystko beze mnie. Pewnej nocy po imprezie, którą miała wraz ze swoimi koleżankami postanowiła naprawiać łózko a była godzina 3:40.
- Zostaw to, jutro naprawie z rana – odparłem.
- Spierdalaj chamie, do niczego się nie nadajesz.
- Zostaw! Jest trzecia w nocy, dzieci pobudzisz u sąsiadów, odłóż tą wiertarkę.
- Spierdalaj powiedziałam, pierdol się chuju.
- Jak ty tak możesz, tyle dla ciebie robię, nie odzywaj się tak do mnie.
- Wal się chuju.
Wtedy nie wytrzymałem, dostała ode mnie plaskacza. Od tej pory wszystko zaczęło się sypać.
Żona mnie zostawiła a ja nie potrafiłem się z tym pogodzić. Pojechałem więc do lasu, wziąłem ze sobą przedłużacz bo tylko to miałem pod ręką wychodząc z domu. Zatrzymałem się jak zwykle w swoim miejscu. Postanowiłem, że się powieszę, moje życie właśnie straciło sens, moje życie jest zmarnowane, moje życie jest skończone. Przewiesiłem przedłużacz przez gruby konar, zawiązałem pętlę i już miałem wkładać głowę gdy nagle w krzakach nie daleko mnie zaczęło coś szeleścić. Podszedłem do tych krzaków, nic tam nie było, nic się nie ruszało a jednak dźwięk był bardzo głośny. Wtedy w głowie usłyszałem tylko „chcesz z niej zrobić wdowę? Zostawić ją z kredytem?”
Otępiałem, co się dzieje? Ten głos był bardzo znajomy. Spojrzałem za siebie, pomyślałem „o matko, przecież jakieś dzieci mogły by jechać tą drogą i widziały by mnie wiszącego na przedłużaczu”. Schowałem go do plecaka, postanowiłem że przeproszę żonę.
- Paulina przepraszam cię, chcę się powiesić ale nie mogę, bo nie mogę cię tak zostawić tutaj samą na tym świecie, wybacz, przyjedź do mnie, porozmawiajmy – napisałem sms.
Wróciłem do domu, była godzina 22:00, Paulina przyjechała do mnie aby porozmawiać
- Czego chcesz? – zapytała?
- Ciebie Paulina, wróć, zmienię się, obiecuję, ale ty też się zmień, proszę, dogadamy się.
- Nie, ja nie chcę się zmieniać i nie widzę jakiegokolwiek kontaktu z tobą, spadaj.
Wstała i już miała odchodzić. Wyciągnąłem nóż z szuflady, chciałem podciąć sobie żyły, Paulina zauważyła to i złapała mnie za ręce, w tej chwili zdarzyło się coś niezwykłego. Na Pauliny dłoniach wylądowały jakieś inne, ciemne, jak by z cienia stworzone dłonie które szybkim i stanowczym ruchem złapały jej ręce i odciągnęły nóż. Odskoczyłem na bok.
- Co to było? – zapytałem.
- Nie wiem, jakiś głupi jesteś, samobójstwo chcesz popeł…
- Te dłonie, pytam o te drugie dłonie! – krzyknąłem.
Spojrzała na mnie jak na wariata, nie odpowiedziała nic. Po prostu odeszła.
Tej nocy nie mogłem zasnąć, wziąłem cztery tabletki na sen, myślałem wciąż o tych dłoniach, czyje one mogły być? Tabletki nie działały więc wziąłem kolejne cztery, wiem, przesadziłem. Z pokoju do kuchni przeszła czarna postać a w głowie znowu myśl „Chcesz z niej zrobić wdowę? Zostawić ją z kredytem?” Co to ma znaczyć? Czym jest ta postać? Kto to jest?
Tej nocy już nie zasnąłem a miałem do pracy na szóstą rano.
Po pracy wciąż zmęczony postanowiłem, że skoczę z balkonu ale najpierw trzeba coś wypić na odwagę. Kupiłem setkę i piwo, wracałem jak zwykle przez domowe osiedle gdzie policja nigdy nie zaglądała. W oknie jednego z domów zobaczyłem coś niezwykłego, widziałem tam mojego brata, który zmarł dwa lata temu a w głowie myśl „więcej cię nie uratuję” i zniknął. Wypiłem setkę duszkiem, piwo również bardzo szybko wpłynęło we mnie jak wypłata z portfela.
Pojechałem do domu i film raptownie urwał mi się jak papier w toalecie.
Obudziłem się na dworze, co ja tu robię? Spojrzałem na balkon, mieszkałem na trzecim piętrze, nie możliwe żebym skoczył, nie przeżył bym przecież. Wstałem, otrzepał się z kurzu i udałem się na klatkę. Otworzyłem drzwi mieszkania. Wszedłem do kuchni, wyciągnąłem piwo z lodówki i udałem się do pokoju. Pijąc piwo myślałem o tym jak znalazłem się na dworze, nie mogłem sobie przypomnieć nic. Napisałem SMS-a do Pauliny aby przyszła ponownie porozmawiać.
- Nie przyjdzie – usłyszałem zza pleców.
- Co?! – krzyknąłem. Odwróciłem się. To Daniel, mój brat, stał nade mną.
- Mówiłem ci, więcej cię nie uratuję.
Komentarze (1)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania