Poprzednie częściBursztynowa stodoła część 1

Bursztynowa stodoła część 18

Najbardziej zaskoczoną osobą, która długo nie mogła uwierzyć w sens odwożenia piachu na wybrzeże, okazał się dozorca przyszłego placu budowy kanału przez mierzeję wiślaną. Chłop intensywnie rozmyślał o kosztach transportowania nic nie wartego, jego zdaniem, niepotrzebnego materiału. Dopiero jakiś przypadkowy turysta wsłuchujący się w wymianę zdań traktorzysty z ochroniarzem, powiedział.

- Panowie ta Unia jest tak porąbana, że daje większe prawa robalom, niż ludziom.

Ochroniarz przyszłej wielomilionowej inwestycji od tego momentu pozbył się wszystkich targających go emocji i wątpliwości, co do zasadności i celowości przeprowadzania bardzo dokładnych badań, organizmów żywych mających siedliska w nadmorskim piachu. Nawet od tego momentu polubił wizyty sympatycznego traktorzysty i gorliwie wskazywał mu nienaruszone miejsca do pobrania kolejnych próbek. Stale mając nadzieję, że nic nie znajdą, ponieważ on solidnie zrosił piaseczek środkami owadobójczymi.

Antek po kilku przejazdach dobrze poznał drogę i przestał używać nawigacji. Nawet wypracował kilka skrótów i objazdów zatłoczonych miejsc. Tylko jedno nie ulegało zmianie w przywożonym piachu, a była to zawartość brył bursztynu. Dalej uzyskiwali jedynie mało warty żwir bursztynowy, którego wartość rynkowa nie pokrywała jednej dziesiątej kosztów paliwa, nie mówiąc o reszcie. Jedynie upór i gorączka podobna do tej trawiącej poszukiwaczy złota, nakłaniała ich do kolejnego wysiłku. Stale liczyli, że w końcu trafią na prawdziwą żyłę i się odkują.

Kolejny tydzień transportowania piachu zaczął się od nowej nadziei, a mianowicie w końcu natrafili na grudę bursztynu wielkości jednej złotówki i postanowili pobierać próbki w tamtym miejscu. Haneczka wynalazła w Internecie nazwy jakiś stworzonek, zasiedlających nadmorskie piachy, ponoć niezwykle pożyteczne dla środowiska. Takimi informacjami karmili ochroniarza, który z braku turystów, z nudy zaczął interesować się insektami i zwierzyną bytującą w dzikich ostępach.

Traktorzysta zmęczony, lecz pełen nadziei wracał z kolejnego kursu do domu, gdy został niedaleko własnego gospodarstwa zatrzymany przez życzliwego sąsiada.

- Antek, od kilku dni jak wyjeżdżasz, twoją odwiedza ksiądz proboszcz. Chłopie uważaj żeby coś z tego nie było, ponieważ on do bezinteresownych wizyt duszpasterskich nie jest skory.

Antoś grzecznie podziękował za ostrzeżenie i nie komentując usłyszanych rewelacji, jak gdyby nic takiego się nie wydarzyło, kontynuował podróż. Haneczka, gdy usłyszała przez otwarte okno, charakterystyczny odgłos silnika wyszła przed dom i widziała z daleka moment rozmowy. Gdyby mieszkańcy wioski nie unikali jej wybranka i rozmów z nim, nie domyśliłaby się jaki temat poruszono. Jako kobieta mająca intuicję i znająca realia panujące na prowincji, natychmiast domyśliła się, o czym życzliwi poinformowali. Kiedy traktor przed nią zatrzymał się i z kabiny wyszedł jej partner zapytała.

- Donieśli tobie o wizytach księdza?

- Tak – odpowiedział z wyraźnym wysiłkiem.

- Dobrzy ludzie naskarżyli do niego na mnie. Chciał dla dobra wspólnoty sprawdzić, co to za awanturnica i pijaczka osiedliła się w jego parafii. Bezwstydnica żyje w grzechu z bezbożnikiem, bije porządnych ludzi i rozbija katolickie rodziny. Nawet planował pod wpływem licznych skarg, przepędzić mnie ze wsi, lecz podczas kilku rozmów zmienił o mnie zdanie. Nawet udało mi się dowiedzieć, jaki on jest zagubiony w tej swojej posłudze. Szedł do seminarium pełen wiary i miłości do Boga. Tylko tam zamiast wzmocnić w nim ducha, jego złamano. Jako młody kapłan wzorował się na innych, czerpał korzyści materialne i cielesne, a zapomniał jaki powinien być.

Antoni gdy poruszyła temat księdza, dziwnie się zaczął zachowywać. Natychmiast dostrzegła, że to go krępuje i robi się nieswój. Dopiero rozmowa o przebytej trasie, przywróciła mu dobry humor i uśmiech na ustach. Dlatego chciała dla dobra ich związku, przełamać w nim tą psychiczną barierę i pozbyć ciężaru z jego serca. Odpowiedni czas nastał po obiedzie, przy kawie. Wyczekała dogodny moment i zapytała.

- Powiesz mi, co się stało, czy mam się domyśleć?

Antek drgnął jakby dostał batem, albo stanął goły pod pręgierzem wystawiony na widok publiczny w blasku dnia przy wielotysięcznym tłumie. Coś co skrywał od dziecka, wróciło jakby było to wczoraj, lecz bardziej bolało niż wtedy. Najchętniej upiłby się jak zawsze w takich chwilach wcześniej, gdy demon przeszłości go odwiedzał. Tylko tym razem przed sobą widział piękne oczy pełne miłości i łzy, które w nich się pojawiły, jako niemi świadkowie jego udręki. Kobieta siedząca przed nim, w jakiś znany sobie sposób przesłała do niego falę ciepła i otuliła go niczym kokon, albo śpiwór. Dostał wsparcie jakiego się nie spodziewał, i tak wyposażony zdecydował się i zaczął opowiadać o sobie. Słowa były chaotyczne, niewyraźne i niedokończone, lecz oddawały obraz tragedii dziecka. Mały Antoś podobnie jak inne dzieci wierzył w to, co rodzice mówili i nie funkcjonowało w nim jeszcze pojęcie „Panu Bogu świeczkę, a diabłu ogarek”. Dlatego łatwo można było maluchy skrzywdzić, szczególnie przez osoby mające autorytet i poważane. Ksiądz w społeczności wiejskiej był kimś wyjątkowym, często ludzie bardziej wierzyli w niego niż w Boga, który był gdzieś daleko i dla nich nieosiągalny. Właśnie taki autorytet zszedł na złą drogę i wyrządzał krzywdę w tym przypadku chłopcom. Miejscem występku była wieś, gdzie dzieci w tamtym okresie widziały kopulujące zwierzęta i wiedziały co po tym następuje. Częściowo upośledzony wydawał się łatwym celem, wiec on miał stać się ofiarą. Chłopczyk miał jedynie wadę wysławiania, ale bystry umysł i był silny fizycznie. Proces wykorzystania zakończył się niepomyślnie dla duchownego, ciężkim pobiciem. Mały gnojek jak się zorientował, to zaczął prać. Jednak później nie można było wskazać go jako winnego, ponieważ wszystko by się wydało. Śladów na twarzy nie dało się ukryć jak tych pod sutanną i koniecznie należało znaleźć atakującego pobożną osobę. Idealnym kandydatem był szatan i z niego zrobiono agresora. Parafianie dowiedzieli się, że diabeł pobił księdza i nikt nie zauważył, że kolejny ministrant przestał chodzić do kościoła.

Hanuś przytuliła się do swojego mężczyzny, dodała mu otuchy i chcąc odegnać od niego złe myśli zaproponowała przesiewanie piachu. Tym razem los okazał się dla nich łaskawy i oprócz żwiru bursztynowego, znaleźli jeden wielkości średniego ziemniaka. Kolejne dni nie były takie udane i pewnego dnia nadeszła pora wykonania ostatniego kursu. Antek jako stary wyjadacz miał dopracowane wszystko do najdrobniejszego szczegółu, lecz tym razem pobrał piach do przesiewania z dala od przyszłego kanału. Inwestor domu jednorodzinnego ucieszył się jak zagadany przypadkowy traktorzysta w sobotę za niewielkie pieniądze wyrył mu dziurę w ziemi pod fundamenty i urobek wywiózł na wielkiej przyczepie. Przesianie w stosunku do innych, okazało się bardzo dochodowe. Takimi słowami podsumowała Haneczka ich wysiłek, gdy podliczyła wagę, oraz wielkość kilku brył bursztynu i wykorzystując świetny humor z dobrej passy zapytała.

- Chcesz zobaczyć w niedzielę w kościele cud w wykonaniu księdza?

Antek na słowo ksiądz już się wnerwił, a ona potęgując atmosferę i wykorzystując swój czar osobisty powiedziała.

- Krzywdy jaką doświadczyłeś jako dziecko nie da się wymazać, lecz można ją próbować naprawić i nie mam na uwadze zwykłego przepraszam.

Jak było do przewidzenia Antek nie wierzył w cuda i upierał się przy swoim, lecz Hanuś z determinacją twierdziła, że zobaczy na własne oczy o ile pójdzie z nią na mszę. W nocy nie spał, z powodu targających go emocji i cudu jakiego mógł być świadkiem. Dopiero na ranem podjął decyzję i postanowił iść.

Coniedzielna rewia mody, jaką można zobaczyć przy każdym kościele w Polsce, w niewielkiej wsi została zdominowana przez Haneczkę i Antosia. Oboje przyszli, a nie przyjechali jak inni, chociaż mieli najdalej, w kreacjach jakie można jedynie zobaczyć na pokazach mody. Czerwona sukienka i bordowy garnitur z daleka rzucały się wszystkim w oczy. Odświętne ubrania śmierdzące naftaliną z ponurymi kolorami osób starszych oraz zakupione niejednokrotnie w ciuchlandach mocno konkurowały ze spódniczkami mini, wielkimi dekoltami, stringami dziewcząt i spodniami chłopców opuszczonymi w kroku.

Następne częściBursztynowa stodoła część 19

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Pasja 13.01.2020
    Wychodzą tajemnice z dzieciństwa. Antoś nie dopuścił księdza do molestowania i odszedł od posługi ministranta. Inni pewnie zostali zmuszenie do takiej praktyki. Obecnie jeszcze sa takie parafie, gdzie ksiądz jest święty. Wierzy się jemu, a nie dziecku. Wreszcie transport piachu przyniósł zyski.

    Co ta Hanuś ma w głowie żeby dokonać zemsty na księdzu?

    Pozdrawiam

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania