Poprzednie częściBursztynowa stodoła część 1

Bursztynowa stodoła część 5

Paniom ze stołecznej drogówki wydawało się, że znały doskonale mężczyzn, a szczególnie jedna, trzydziestojednoletnia, czterokrotna rozwódka w ten sposób myślała. Niczego dobrego nie doświadczyła w swoich związkach od partnerów i dopóki Amor ponownie nie dosięgnie jej swoją strzałą, wszystkich facetów będzie traktowała jako drani. Przynajmniej dla niej sytuacja, którą ujrzały miała sens i daleka była od tego, żeby słowa traktorzystki zakwestionować. Zapragnęła nagle pod wpływem chwili podzielić się swoim spostrzeżeniem opartym na wieloletnim doświadczeniu z młodszą koleżanką.

- Patrz Anka, jak my babki potrafimy się poświęcać, a tym łobuzom tylko jedno w głowie wóda, papieros, oglądanie meczów i skok w bok.

Chcąc wyrazić własną złość po ostatnim słowie popatrzyła wrednie na skrępowanego łańcuchami pasażera siedzącego na niewygodnym krzesełku przytwierdzonym do prawego błotnika tylnego koła i zaakcentowała ochotę spuszczenia mu manta, kładąc wymownie rękę na paralizatorze. Antosiowi pod wpływem widoku pełnej agresji funkcjonariuszki policji, przypomniała się bójka dwóch dziewczyn w ostatniej klasie szkoły podstawowej. Obie z błahego powodu się wściekły, z pazurami i pięściami skoczyły na siebie. Podbite oczy nie ostudziły ich temperamentu, potrzebę niszczenia miały bardzo wielką, prawie sobie wszystkie włosy z łbów nawzajem powyrywały. Jedna miała zęba z przodu wybitego, a druga wraz z aparatem wyrwanego. Wiedźmy z kuratorium się o bijatyce zwiedziały i na drugi dzień na dyrektora szkoły napadły. Chłopu tak życie uprzykrzyły, że wartko przypomniał sobie o nabytym prawie do emerytury. Nawet nie zrobił uroczystego pożegnalnego apelu, jak mieli w zwyczaju wszyscy poprzedni dyrektorzy, tak mu było do tego wypoczynku pilno. Kilka lat później we wsi było jeszcze większe poruszenie, jak syn sołtysa przed sklepem w pysk dostał od swojej baby w mieście wychowanej, za niezareagowanie na płacz dzieciaka.

Antek wolał przed policjantką skulić się w sobie, niż wyprostować i sprowokować ją swoją hardością. Widocznie widok jaki ujrzała zadowolił ją i odstąpiła mówiąc.

- Udzielam pani pouczenia i proszę dalszą jazdę do domu kontynuować drogami lokalnymi, a nie szybkiego ruchu, ponieważ tam wjazd pojazdom wolnobieżnym jest zabroniony.

Więcej się mundurowe nie wymądrzały, chociaż dla Antka powinny w tym przypadku zrobić wyjątek i wytłumaczyć, co miały na myśli. W jego ocenie same nie wiedziały, co mówią, tylko przeczytały gdzieś broszurkę dokształcającą i w rozmowie przytoczyły przeczytane słowa bez ich pełnego zrozumienia.

Policjantki wsiadły do swojego samochodu i odjechały z piskiem opon. Hanuś stadła za kierownicą traktora inaczej jak za pierwszym razem. Wtedy widać było, że onieśmiela ją nieznany sprzęt, tym razem było inaczej. Wskoczyła zgrabnie na siodełko niczym wykwalifikowana traktorzystka, po specjalistycznym kursie, jaki kiedyś komuniści zrobili dla bab pod hasłem „Kobiety na traktory”. W przeciwieństwie do likwidowania analfabetyzmu im nie wyszło, ponieważ zapomnieli do niego dołączyć drugi dla mężczyzn pod hasłem „Chłopy zajmować się kuchnią i dzieciakami”. Zanim uruchomiła silnik kluczykiem postukała w zbiornik paliwa. Odgłos jaki się rozszedł oznajmił niczym dzwon kościelny, jak bardzo jest pustawy.

- Musimy zatankować – zakomunikowała Hanuś.

Daleko nie ujechali, jak traktorzystka dostrzegła stacje paliwową. Musiała się znać na silnikach skoro skierowała się wprost do dystrybutora z ropą.

- W której kieszeni masz pieniądze na paliwo? – zapytała.

Antosiowi zrobiło się więcej, niż tylko trochę głupio, ponieważ jak przyjechał do Warszawy miał w portfelu dwie stówki na powrót, lecz jedną dał barmanowi idiocie, a stówak na dojazd do domu nie wystarczy. Hanuś nie miała cierpliwości na czekanie, żeby usłyszeć odpowiedź. Ręką sięgnęła do kieszeni marynarki i wyciągnęła gruby plik nowiuteńkich banknotów dwustu złotowych owiniętych bankową banderolą.

- Tymi nie zapłacę za bardzo zwrócimy na siebie uwagę pracowników stacji – powiedziała do siebie.

Schowała je do kieszeni i sięgnęła do drugiej. Tym razem w dłoni trzymała równie gruby i nowy plik, lecz pieniądze były rolnikowi nieznane.

Antoś nigdy takich nie widział i pomyślał, że muszą być one zagraniczne. Haneczka dostrzegła jego pytający wzrok i chowając je na powrót oznajmiła.

- To są banknoty pięciuset złotowe w zasadzie przeznaczone do obiegu bankowego, jednak bogacze między sobą posługują się nimi.

Dalej przeszukiwała kieszenie męskiej marynarki, aż trafiła na podniszczony zwitek banknotów przepasanych gumką o nominale pięćdziesięciozłotowym. Wtedy wyciągnęła cztery stówy i umiejętnie zatankowała traktor po korek. Płaciła za paliwo dość długo i gdy wróciła Antoś powiedział w charakterystyczny dla regionu sposób.

- Szczać mi się chce i klina bym walnął.

Hanus inaczej, niż wszystkie kobiety, nie poprawiła jego wymowy, tylko powiedziała krótko.

- Tu nie. Powiem kiedy.

Ponownie poszła do budynku stacji i po chwili wróciła z dwoma piwami i butelką wody mineralnej. Zakupy schowała do skrzynki narzędziowej przytwierdzonej do lewego błotnika, wcześniej wyciągając z niej zestaw kluczy zamkniętych w parcianym pokrowcu. Materiałowe etui położyła przy nogach na podłodze i odjechali. Kilka kilometrów dalej zatrzymali się w zatoce parkingowej przy lesie. Uwolniła Antosia z łańcuchów, a on biegiem pobiegł w najbliższe krzaki. Odcedzając kartofelki cieszył się z ulgi jaką doświadczał, gdyż podczas jazdy myślał, że już nie zdąży. Jazda ciągnikiem rolniczym z prędkością czterdziestu kilometrów na godzinę pochłania znacznie więcej czasu niż rozpędzonym samochodem.

Dookoła sikającego mężczyzny było pełno porzuconych zużytych prezerwatyw, jakby ich zadaniem było powstrzymanie rośnięcia nie tylko grzybów na poszyciu leśnym. Antoni nie przejmował się takim widokiem, ponieważ miał dość częstą sposobność oglądać hałdy śmieci zwożone do lasu, albo wyrzucane z przejeżdżających samochodów na jego pole przylegające do powiatowej drogi. Kiedy zbierał styropianowe opakowania, lub plastykowe kubki po napojach zastanawiał się, co takiego siedzi w ludziach, że zmusza ich do takiego zachowania. Nigdy nie znalazł żadnego logicznego wytłumaczenia takiego postępowania. Widocznie do aż takiego wysiłku umysłowego nie był zdolny, żeby znaleźć uzasadnienie na przejaw takiej podłości. Jednak pomimo wieloletniego doświadczenia opuszczając zarośla nie powstrzymał się od komentarza.

- Ale syf.

- Sprzątaczki w tym warsztacie pracy nikt nie zatrudnia, a jak widzisz klienci potrafią nabrudzić – podsumowała Hanuś.

- Kto?

Kobieta w tym czasie otwierała butelkę piwa, w typowy dla facetów sposób posługując się drugą. Kapsel odskoczył i podając chmielowy napój powiedziała.

- Gdyby nie było zapotrzebowania na takie usługi, dziewczyn nie wystawiano by po lasach. Widocznie facetom takie warunki odpowiadają, ponieważ na podaż alfonsi nie narzekają.

Antek gdyby tylko potrafił zrewidowałby swoje myśli w poszukiwaniu pełnego zrozumienia usłyszanych słów. Jednak takiej zdolności nie posiadał, a nie chcąc wypaść na większego głupka, niż w rzeczywistości był nic nie odpowiedział, tylko skupił się na delektowaniu złocistym trunkiem.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Keraj 10.10.2019
    Policjantki też kobiety, czasami pogrupowane przez życie
  • Keraj 10.10.2019
    Poturbowane, Chciałem napisać. Pozdrawiam
  • Bożena Joanna 11.10.2019
    Hanuś dzielnie się sprawuje, ostatni fragment mocno ekologiczny. Pozdrowienia!
  • Pasja 13.10.2019
    Baby jak się wezmą za bary to można wszystkiego się spodziewać. Hanuś harda i doskonale wykształcona w każdej dziedzinie. Od razu wzięła chłopa za pysk. Antoś przy niej zrobił się malutki. Zakrzyczałeś mocno antykoncepcją i ekologią w końcówce.
    Miłego dnia

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania