Być może wyznanie z psychiatryka

Maks

Były piękne. Obie. Każda miała swoją pociągającą osobowość i głębie. Zatraciłem się w ich obu, nie bez powodu. Z tej samej krwi, takie bliskie sobie a zarazem takie odległe od siebie. Nie umiałem wybrać. Nie potrafiłem zrezygnować, to było silniejsze. Ta historia jest jak sen, nadal nie mogę się z niego otrząsnąć, a tym bardziej zapomnieć nie potrafię. Ida i Zofia. Ida i Zofia.

Wszystko zaczyna się od dzieciństwa. To prawda. Bo to wtedy poznajemy te wszystkie pierwsze instynkty i mgliste pragnienia.

Za dzieciaka mieszkałem w domu z dużym ogrodem. Lubiłem się tam bawić i przesiadywać godzinami. Naprzeciwko mnie i mojej rodziny wprowadziła się na pozór normalna rodzina, kompletna. Tata, mama i dwie dziewczynki. Na pierwszy rzut oka od razu można było stwierdzić, że są siostrami, podobieństwo było widoczne z daleka. Obie blondynki, drobne, ładne rysy, bardzo dziecięca uroda. Pamiętam, że widywałem je w szkole, na podwórku, w pobliżu mojego domu. Ale przez długie lata nie rozmawialiśmy z powodu, nie było powodu, tak po prostu. Lecz zawsze je obserwowałem. Czułem jakbym znał je w pewien sposób nie podejmując nigdy z nimi rozmowy. Mając 14 lat, to była pierwsza gimnazjum przydzielono nas do jednej klasy. Gdy weszły na pierwszą lekcję, nie jedna dziewczyna i chłopak na nich spoglądali i nie mogli długo przestać. One tym czasem usiadły razem w ławce. Były bliźniaczkami, były wręcz identyczne na Boga. Miały się przedstawić. Pierwsza wstała Ida, mówiła śmiało, pewnie, bez presji, choć młodzież w tym wieku jest okropna i szuka potknięcia, aby potem śmiać się w najlepsze. Ida opowiedziała o sobie podstawowe informacje, starą śpiewkę jaką się mówi, że mieszka tu już od dziecka i że przeniosła się z siostrą do innej klasy ale nie powiedziała dlaczego, w sumie ciekawe. Potem wstała Zofia, choć od niej już nie biło takie zdecydowanie i chęć opowiadania o sobie jak w przypadku swojej siostry.

-Ida już wszystko powiedziała. Jestem Zofia. Szybciej usiadła niż wstała. Pojawiły się drobne, złośliwe uśmieszki, parę osób przedrzeźniało jej przestraszony głosik. Potem usłyszałem skrawki rozmowy sióstr.

-Ty się chyba nigdy nie otworzysz. Jeżeli nie chcesz zginąć w tłumie to nie pokazuj tego jak wszystkiego stale się boisz.- rzekła Ida, może trochę drwiąco.

- Jak Ty wszystko wiesz. Nic się przed Tobą nie ukryje, umiesz wyczuć mój strach z daleka a nie wyczuwasz swojej trwogi z milimetra.

I zadzwonił dzwonek, a chciałem posłuchać dalej. Zagadkowa wymiana zdań. Niezbyt miła jak na słodkie siostry bliźniaczki.

Nie, nie rozmawiałem z nimi zbyt wiele, wolałem je obserwować i szukać różnic. Nasze rozmowy w okresie gimnazjalnym ograniczały się do minimum, choć mogliśmy razem wracać do domu, nie robiliśmy tego zbyt często.

Bo one to chyba były takie. Ale w wielkim skrócie.

Ida, dusza towarzystwa, odważna miała tak zwany `szacun` w klasie, sprawiała wrażenie jakby musiała udowadniać każdego dnia, że ona zawsze taka jest.

Zofia, nie wychylała się, nie mówiła dużo, czasami błądziła gdzieś myślami patrząc się w okno. Byłem przekonany o tym, że jej myśli były dużo ciekawsze niż temat omawiany na lekcji. Ale mi pozostał tylko ten temat.

Opisuje to wszystko tak połowicznie choć pamiętam to tak jakby to było wczoraj, dziś, godzinę temu, przed chwilą.

 

Do liceum poszedłem z Idą, Zofia poszła swoją drogą. Do liceum plastycznego. My do klasy biologiczno-chemicznej, był to już ostatni rok, matura zbliżała się wielkimi krokami.

Ida, ona mi się podobała, i strasznie podobało mi się to z jaką pasją rozwiązuje te reakcje chemiczne.

-Chodź ze mną gdzieś, Ida.-wypaliłem jak Filip z Konopi.

-Czemu się nie zapytałeś o to parę lat temu, Maks?

Spotykałem się z dziewczynami bo zdobycie ich nie było dla mnie rzeczą niemożliwą. Miałem parę zawirowań, randek ale to nic. Zawsze myślałem o bliźniaczkach jak o czymś czego nigdy nie mogłem mieć bo bałem się po to sięgnąć. Na chwilę obecną wiedziałem, że chce się z nią umówić, w końcu.

-Ponieważ zapomniałem.

-O czym?- zapytała, z tą swoją pewnością, jak zawsze.

-O tym, że można też z Tobą rozmawiać a nie tylko się gapić na Ciebie.-Bo tak było.

Patrzyła się na mnie przez dłuższą chwilę z nieokreślonym wyrazem twarzy. Po czym po chwili odpowiedziała:-Okej, spotkajmy się u Ciebie.

-Pomyślałem raczej o kinie albo coś.- Bo tak od razu do domu?

-Chcę przyjść do Ciebie do domu, po zajęciach.- oznajmiła z szelmowskim uśmiechem.

Mnie pozostało jedynie odwzajemnić ten uśmiech i zaprosić ją do mnie.

 

Po skończonych zajęciach udaliśmy się w kierunku mieszkania. Przez dłuższy moment szliśmy w ciszy lecz po chwili usłyszałem z jej ust:

-Pamiętam Cię tak dobrze, zawsze spoglądałeś w naszym kierunku kiedy bawiłam się w ogrodzie z Zofią, patrzyłeś się na nas w szkole ale tak mało rozmawialiśmy. Może opowiedz mi coś o sobie.-powiedziała.

-Mieszkam w Osowej od urodzenia. Mam siostrę Ellie i brata Juliusza, nie narzekam na moją rodzinę bo jesteśmy dosyć zgrani, ale się wspieramy, zawsze możemy na sobie polegać, mama wykłada psychologię na uniwesytecie a tata prowadzi własną działalność, gdzieś w porcie. W przyszłości chciałbym zostać psychologiem, interesuję się tym co siedzi w człowieku, wiesz, to jest coś na zasadzie, że próbuję ich rozgryźć próbując wyczytać coś z ich zachowania, gestów.

-O, ciekawe. A mnie już rozgryzłeś?-zaśmiała się.

-stale próbuje.-odpowiedziałem uśmiechając się szelmowsko.

 

 

Ida

Nie umiem odczytać jego zamiarów natomiast znam moje. Mam ochotę się z nim kochać. Podobam mu się, leci na mnie, choć nie pokazuje tego tak bardzo jakbym chciała. Maks spogląda gdzieś w dal, jakby rozmyślał o czymś dosyć intensywnie. Po chwil pytam się: - o czym tak myślisz?

-Myślę o tym co z Tobą zrobię kiedy dojdziemy do mnie do domu.-powiedział, przeżywając mnie wzrokiem. Czułam się tak jakby znał mnie na wylot, jakby odgadł zupełnie moje myśli, trafiony-zatopiony.

-A więc może opowiedz mi coś o sobie, Ida. Ja już opowiedziałem skrawek historii mojego życia, więc Ty mi opowiedz swój.

Opowiem, ale nie za dużo, bo co za dużo to nie zdrowo.

-Więc jak już wiesz, mieszkam tutaj od dawna, moi rodzice przeprowadzili się tu kiedy miałam 3 latka, choć ani trochę tego nie pamiętam. Mam siostrę, Zofię, żadna nowość bo wiem, że ona jest Ci dobrze znana ponieważ praktycznie wszędzie razem chodziłyśmy ale nie mam z nią zbyt dobrego kontaktu ponieważ bardzo się od siebie różnimy. Denerwuje mnie jej wieczna melancholia, brak pewności siebie, brak ironii i żartu w tym co mówi. Jesteśmy identyczne tylko z wyglądu. Co do moich planów na przyszłość to nie jestem w stanie stwierdzić co chcę robić, ale myślałam o chemii, wiem, że z nią się zwiąże. Mama pracuje w sklepie a tata na budowie. Nie przelewa nam się. Nie wiem, czy nasze życie rodzinne można by było nazwać sielanką.

Nie skomentował tego ale kiedy tak na niego patrzyłam, to czułam, że rozumie.

-Dotarliśmy na miejsce.

-A więc wejdźmy.

Jego mieszkanie tak bardzo się różniło od mojego, było ładne, schludne i nowoczesne. Na ścianach widniało dużo fotografii rodzinnych, dyplomów. Weszliśmy po schodach do jego pokoju. W pomieszczeniu znajdował się obraz Edwarda Munch`a `Krzyk`. Można się zagłębić w tę twarz, wyrażającą maksimum ekspresji, głębie ludzkich lęków.

-Widzę, że podoba Ci się obraz.-Stwierdziłam, zapewne zgodnie z prawdą.

-Tak, można by się było godzinami patrzeć i podstawiać twarz każdego człowieka i zawsze by pasowało. Bo każdy z nas tak krzyczy, ale to niemy krzyk.

W pewnym momencie, ni stąd ni zowąd Maks podszedł bliżej.

Objął mnie i pocałował z taką namiętnością, że moje ciało przeżyły dreszcze. Chciałam go dotykać, sprawić aby to się nie skończyło, nie teraz. Położył mnie na łóżku i zaczął rozbierać, czułam jak moje serce rwie się do niego na tyle, aby pozwolić mu na jeszcze więcej. Wszedł we mnie pewnie, w tamtym momencie nasze ciała stały się jednością, poruszaliśmy się regularnie, jego dłonie dotykały mojej kobiecości, piersi, ramion. W pewnym momencie przejęłam inicjatywę i weszłam na niego. Nikt nie mógł nam przeszkodzić. I stało się, poczułam słodkie spełnienie. Odbyłam w moim życiu już parę aktów seksualnych ale to było coś wyjątkowego. Pamiętam, że jeszcze potem leżeliśmy przez dłuższy czas w milczeniu. On przerwał tę ciszę słowami: -Byłaś cudowna, Twoje ciało jest chyba stworzone do tego, aby je kochać i się z nim kochać. Potrafił mówić w taki sposób, że każde słowo kupowałam ponieważ czułam w nich prawdę.

-Chyba czas już na mnie, muszę iść do domu pomóc rodzicom.- Czas odejść, takie spotkania nie mogą trwać za długo- pomyślałam.

-Już? Zostań jeszcze chwilę, maleńką.-Mów mi coś jeszcze, chcę wiedzieć o Tobie jak najwięcej.

-Może następnym razem, póki co czas na mnie.

Wstałam, ubrałam się, Maks objął mnie jeszcze, czułam od niego pewność a ja lubię takich facetów.

Kiedy zeszliśmy na dół powiedział jeszcze:

-Wróć raz jeszcze i powtórzmy to wszystko co się stało na górze.- Powiedział uśmiechając się czule.

-Tak, przyjdę na pewno.

Pewnie, że przyjdę, wiem, że się nie oprę.

Kiedy weszłam do mieszkania napotkałam moją siostrę.

-Gdzie byłaś, że wróciłaś tak późno?- zapytała Zofia z troską.

-A co Cię to obchodzi? Nie muszę Ci się tłumaczyć gdzie byłam, zajmij się swoimi sprawami a nie moimi.

-Zawsze mnie od siebie odpychasz ale wiesz, że jestem częścią Twojego życia, Ida.

-Bla bla bla, nie chce mi się słuchać Twoich tekstów moralizatorskich. Idę na górę.

Dlaczego ona zawsze mówi takie bzdury? Jak ona mnie denerwuje, nie mamy ze sobą nic wspólnego, ona doskonale o tym wie tylko tak to mówi. Po prostu jej nie lubię, kiedy patrzę w lustrze widzę ją, jesteśmy identyczne ale każda z nas posiada inną osobowość, przecież nie łączy nas nic prócz wyglądu. Nie chce być taka jak ona, ja nie znam granic, nie chce się bać i być wiecznie niepewna jak ona. Ja przecież taka nie jestem.

 

Maks

Wiem, że to wszystko co wydarzyło się pomiędzy mną a Idą stało się strasznie szybko i niespodziewanie ale opisuję tylko to co najbardziej zapadło mi w pamięć, jej piękno, charakter i seksualność. Zawsze kochałem ją idealizować. Przyszedł czas na Zofię, musiałem ja zdobyć również bo to nie dałoby mi spokoju, choć miałem przeczucie, że ona będzie trudniejsza do zdobycia. Wiem, że Ida tego chciała bo taka jest jej natura, bo ona lubi seks, mężczyzn, w ogóle jest wspaniała, spisała się na medal. Ale nie mogłem dopuścić do tego, aby one się dowiedziały o tym, że chce mieć je obie. Po cichu liczyłem na to, że skoro siostry nie mają ze sobą najlepszego kontaktu to nie powinny być zbyt wylewne odnośnie swojego życia prywatnego. Ale to były jedynie moje spekulacje. Nie wiedziałem jak to zrobić, musiałem to jakoś wykombinować. Obrałem sobie za cel poznać je obie, gdyby bliźniaczki były takie same nie ciekawiłyby mnie tak bardzo. Ale powtórzę się znowu, one były piękne, takie same a jednocześnie każda z nich inna.

Na początku musiałem udać się do liceum do którego uczęszczała Zofia. O ile się nie myliłem znajdowało się ono w Oliwie. Żaden problem, dla niej wszystko. Choć wiem, że mógłbym równie dobrze czekać gdzieś w pobliżu naszych domów i na pewno bym się na nią natknął ale to by nie byłby zbyt dobry pomysł. A więc próbowałem niby przypadkiem znaleźć się obok Liceum Zofii i natknąć się na nią zupełnie niespodziewanie. A więc do dzieła.

Olałem wtedy moje zajęcia w szkole. Pamiętam, że było deszczowo i mgliście kiedy tak na nią czekałem ale to nic bo nawet w mgle bym ją poznał. Miałem nadzieję, że moje oczekiwanie na Zofię nie spełznie na niczym. Powoli z ukrycia obserwowałem ludzi wychodzących ze szkoły. Nie dostrzegłem jej nigdzie, a bite dwie godziny tam stałem. No dobra, pomyślałem: `Bądź co bądź jutro też wzejdzie słońce` tak Scarlett, masz rację. Wróciłem do domu z ogromną nutą irytacji. Wiedziałam, że ona tam była. One obie tam były. Mogłem zadzwonić do Idy bo zostawiła mi swój numer telefonu na biurku. Moim celem było wyciągniecie paru informacji o Zofii i nie tylko. Rozmowa była konkretna i w wiadomym celu.

 

Ida

Byłam zajęta malowaniem się na imprezę kiedy usłyszałam dzwonek mojego telefonu. Miałam cichą nadzieje, że może to dzwoni właśnie Maks.

-Cześć maleńka.

W jego wykonaniu ten tekst nie był tandetny, ani trochę, poczułam jak przeżywają mnie dreszcze, nie wiem co on w sobie takiego miał, to tylko mój kolega ze szkoły na Boga.

-No cześć, co tam słychać?

-Nie rozdrabniajmy się za bardzo, wyglądaj najpiękniej i chodź do mnie po prostu.

-Nie wiem czy mam czas.-rzekłam, tak żeby nie było, że na to czekałam.

-Masz czas, wiem o tym.

-To coś ważnego?

-Nie, więc chodź.

Pojawiłam się pod jego domem, od razu otworzył mi drzwi.

-Miło Cię widzieć, pocałował mnie czule w policzek i zaprosił do środka.

Leżeliśmy w milczeniu. O dziwo ta cisza przynosiła mi niezwykle kojącą ulgę.

Po chwili Maks zapytał:

-Słuchaj, a Twoja siostra chodzi do tego liceum plastycznego tak?

-Tak, a bo co?

-Nie, nic tak pytam ot co.

-To nie pytaj więcej.

-A czemu reagujesz na nią w ten sposób?

-Po prostu nie mam zamiaru o niej rozmawiać. Obie chodzimy swoimi ścieżkami, nie wiemy o sobie zbyt wiele i niech tak pozostanie.

-Ale to jest Twoja siostra, zawsze coś Was będzie łączyć, nie możecie od siebie uciec. To nieuniknione.

-Wiem o tym i tego się obawiam najbardziej, że nie będzie od niej ucieczki.

-A więc opowiesz mi coś o niej?

-Zofia chodzi do Liceum Plastycznego w Oliwie, ale teraz wyjechała na jakiś obóz, o ile się nie mylę, wróci za 2 dni. Wydaje mi się, że nikogo nie ma, nie rozmawiamy za dużo, raczej się unikamy, taka z niej marzycielka, można ją często przyłapać jak spogląda w okno. Wtedy sprawia wrażenie jakby gdzieś błądziła, jakby była gdzieś tam, w tym swoim wyimaginowanym świecie, którego nie ma. Zawsze zarzucam jej, żeby zeszła na ziemię. Często jest strachliwa i łatwo doprowadzić ją do płaczu. Nie to co mnie, nie płaczę z byle powodu. Ona jest słaba ale trzeba jej przyznać, że ma dar trafnego wyrażania myśli, czasami nie wiem co jej odpowiedzieć bo w minimum słów potrafi wyrazić cały sens. Koniec. Chciałeś się czegoś dowiedzieć więc proszę, ale nic już ode mnie więcej o niej nie usłyszysz.

Maks

-I dobrze, bo liczysz się tylko Ty.- pocałowałem ją czule, no i musiałem skłamać. Słodkie słowa zazwyczaj działają na kobiety, pomimo tego, że one za wszelką cenę temu zaprzeczają. Są przekonane, że to blew ale po cichu chcą wierzyć, że tak nie jest.

 

Zofia wróci za dwa dni, więc mam trochę czasu na to, żeby obmyślić strategię działania. Nie wiem jak do niej zagadać ponieważ wydaje mi się trudniejsza do zdobycia. Dzięki Idzie wiem jaka jest, choć w pewnym stopniu ale nie wiem kim jest. To znacząca różnica.

A więc dwa dni później pojawiłem się w pobliżu szkoły Zofii i tak czekałem aż raczy wyjść. W pobliżu otaczały mnie drzewa i krzewy. Sprzyjały one krajobrazowi tego miejsca. Trochę mgliście, a więc pogoda dosyć sprzyjająca na przypadkowe spotkanie sąsiadów. W końcu wyszła z budynku. Poruszała za dość dużą grupą rówieśników. Więc wyszedłem zza drzew i zacząłem iść szybciej, aby ją dogonić.

-Cześć Zofia!- zawołałem. Cóż za spotkanie.

Zofia

-Och, Cześć, Maks.- Odparłam zakłopotana. Zdziwiło mnie to spotkanie. A co Ty tutaj robisz?

-A wiesz, w pobliżu mieszka mój przyjaciel i często u niego bywam.

-Aha, ciekawe.

-Bardzo się cieszę, że Cię spotkałem po takim czasie, naprawdę. A trochę go minęło.

-Tak, to prawda, dosyć sporo.

-Możemy razem wrócić do domu, sąsiadko.-Rzekł, uśmiechając się.

-No dobrze, nie mam nic przeciwko.- Odwzajemniłam uśmiech. Miło będzie z kimś porozmawiać. Stary sąsiad, stara miłość.

-Słuchaj, nie będę owijał w bawełnę. Już od dłuższego czasu chciałem do Ciebie napisać i poprosić o spotkanie a fakt, że jakimś cudem przypadkowo się na Ciebie natknąłem tylko utwierdził mnie w tym przekonaniu.

Kompletnie nie wiedziałam co na to odpowiedzieć. Jego bezpośredniość mnie przestraszyła.

Maks

Chyba spaliłem, za szybko, ale ja nie mogę czekać, tak chcę ją poznać, żałuję tego zdradzonego czasu.

Zofia

-Zaskoczyłeś mnie. Nie, chociaż wiem, z tego co wiem to chodzisz do klasy z Idą i pewnie macie w planach zrobić sobie ze mnie jakiś żart. Zgadłam, prawda?

-Nie, skąd Ci to przyszło do głowy, ja z Idą nie rozmawiamy ze sobą za dużo, raczej dość sporadycznie. Ja naprawdę nie potrzebowałem żadnej zachęty, aby się z Tobą spotkać, droga sąsiadko.

Nie wiedziałam, czy mu wierzyć czy nie. Wydawał się być szczery w tym co mówił ale ja nie dawałam za wygraną.

-Ale ja nie rozumiem dlaczego chcesz poznać bardziej mnie niż moją siostrę, przecież jesteśmy bliźniaczkami, wyglądamy identycznie więc powinno Ci być bez różnicy z którą z nas zechcesz się umówić.

-W tym co mówisz jest dużo prawdy ale na podstawie moich obserwacji w szkole mogę powiedzieć, że pomimo iż o Idzie każdy wiedział, mimo, że była bardziej popularna to Ty byłaś bardziej zauważalna, bardziej wyrazista, rozumiesz o co chodzi? Nie musiałaś być w centrum aby zostać zauważona. Przynajmniej prze ze mnie. Proszę, powiedz tak.

-Tak, powiedziałam tak.

Maks

I tak zacząłem grę, której nie sposób było zatrzymać. Spotykałem się na raz z obiema siostrami. Ja nie wiem dlaczego żadna z nich nie wyjawiła sobie tego, że się ze mną spotyka. One naprawdę ze sobą nie rozmawiały. Przez ten czas zdążyłem poznać je bardzo dobrze. Obie były swoimi przeciwieństwami.

Zofia, cicha marzycielka, skłonna do wzruszeń i płaczu, kochająca sztukę, mówiąca otwarcie o swoich słabościach, bólu i cierpieniu, tak bardzo zamknięta w swoim świecie. Zofia jest personifikacją wszystkich naszych cichych obaw, udręk oraz pragnień, które skrywamy głęboko w sobie, w swojej podświadomości, tego czego boimy się powiedzieć i prawdopodobnie nigdy nie powiemy.

Natomiast Ida cechowała się zbuntowaną naturą, ambicją, poczuciem humoru i aktorstwem. Interesowała się naukami ścisłymi, miała pojętny umysł, była świadoma swej seksualności. Była również bezkonkurencyjna w zakładaniu masek.

One już tu nic nie napiszą, zabiłem je obie. A może to wszystko ja napisałem, sam już nie wiem. Pamiętam, że z czasem siostry zlały mi się w jedność, jakby były ze sobą połączone w jednym ciele, tak jakby one obie tworzyły całość, jedna nie istniała bez drugiej. Oszalałem na ich punkcie.

Tu gdzie teraz jestem, otaczają mnie dziwni ludzie w kaftanach i jacyś lekarze szwędają się w kółko.

Ja tu z tego nic nie rozumiem. Jak się pytam pielęgniarek gdzie one są, Ida i Zofia to za każdym razem spotykam się z odpowiedzią, że nie nigdy nie było żadnej Zofii, że ją sobie wymyśliłem. Cóż za brednie! A Ida, owszem, istniała ale ją bezdusznie zamordowałem w lesie.

Ale ja w to nie wierzę. Nic nie pamiętam, to musi być jakiś sen. Zofia musiała istnieć. Bo Ida bez Zofii nie istnieje i Zofia bez Idy tak samo.

Teraz pozostał mi tylko ten ciasny kaftan i zapisane kartki papieru, te pieprzone kartki papieru, którym ja tylko nadaje sens za pomocą słów. Nic już nie mam.

Może ja to naprawdę piszę z psychiatryka.

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania