A grzyb rósł tak duży, że sprawiedliwie by było, gdyby dorzucał parę dolców do czynszu. - genialne.
A i urabiająca sobie ręce po łokcie, pani Knupper nigdy nie słynęła z cierpliwości. - tutaj przecinek ewidentnie po Knupper.
No i tak, hehe. Jak zwykle, wylazł z Ciebie Conulas.- :-)
Nie dość, że matka z dzieckiem, to jeszcze dwójka niewiniątek po drodze.
Podsumowanie:
Chciałabym umieć pisać tak obrazowo. Masz swój styl i bez wskazywania autora mogłabym bez trudu Cię rozpoznać. Świetnie napisane, tylko jeżeli chciałeś dramatu...?
No właśnie. Bardzo pogodne podejście do śmierci, wręcz nonszalanckie, kpiarskie chwilami. Można posmutnieć, ale tak nie do końca. Rozpogodzone to wszystko i sama nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że o to Ci chodziło. O fatalizm.
No więc, uczucia mieszane, bo nienawidzę fatalizmu przez moją mamę. Wieczne jej jęczenia, że tak musiało być, a to czy tamto, temu czy innemu, tak było sądzone.
I tak jednak z przyjemnością przeczytałam. Pozdrówka
No i co ja mam napisać? Historia bardzo smutna, jednak napisana w taki sposób, że kilkakrotnie roześmiałam się w głos,
przez co mam straszne wyrzuty sumienia. Leci 5, oraz pozdrowienia : )
Zamysł bym (o czym wyżej), żeby to trochę pomieszać, wymiksować. Przyoblec w pewien rodzaj kiczu, ale jednak zachowaneim pozornej powagi. Ot takie coś na przetarcie.
Dziękuję bardzo, Angelo.
Trudno napisać Ci coś odkrywczego. Naprawdę. Jest mnóstwo pysznych zdań nadających się do "wytknięcia palcem". Jak zwykle barwnie, obrazowo. Cały ten smutek upleciony jest z mnóstwa różnych zabiegów, może dlatego staje się ... lżejszy?
Wszelkie myśli jakie zrodziły mi się podczas czytania w mózgu, nadające się do tego, aby przelać je na klawiaturę, gdzieś ugrzęzły, więc zostawiam komplet gwiazdek i rzeknę, że bardzo mi się podobało. No. Tyle.
"Simon Knupper miał prawie osiem lat, kiedy pofrunął. W tym nieprawdopodobnym wydarzeniu towarzyszył mu pluszowy królik, przewyższający go uszami o głowę, kilka cukierków toffi i martwa mama" - ja pierniczę :D
"ale kochający Bóg najpierw przy pomocy wersalki zabrał chomika Torpedę, a pół roku później, przy pomocy roztargnionego kierowcy, ojca Boba" - Ty to się nie patyczkujesz, tak jakbym się walnęła w "miejsce, które robi prąd" w łokciu - chce Ci się śmiać i płakać zarazem, "śmieszny ból"
"Boba potrącił pracownik przeprowadzkowej firmy SPS. Czyli: Szybko. Profesjonalnie. Skutecznie. I w tym konkretnym przypadku tak właśnie było" :D
"Szofer także dołożył trzy grosze, bo:
– nie wypił porannej kawy przez kłótnię ze swą dziewczyną.
– był spóźniony przez kłótnię ze swą dziewczyną.
– smsował ze swą dziewczyną.
Jego dziewczyna, pfe. Znajdźmy ją i zabijmy" :D (ps. raczej przecinki, nie kropki w tych "wyliczanych" zdaniach)
" na rogu Abrahama Lincolna z Dwudziestą Trzecią" - no tak
"miejscowy zakład kamieniarski "BNW”, co miało oznaczać: "Budujemy Na Wieki”, ale również mogło być tłumaczone jako: "Bardzo Naiwni. Witajcie” :D (widziałeś znicz z napisem "Wstawaj, szkoda dnia"?)
Żarty, żartami, ale szkoda mi chłopca :( Zwłaszcza po kolejnych fragmentach, o cmentarzu roślin i much. Syćko pada wokół :(
Hm, chory... :(((
"Patrząc z perspektywy czasu, już lepsze lanie. Lanie nie próbuje udawać, że jest czymś innym. W laniu przynajmniej wiadomo, o co chodzi" - zacne. Znane zawsze lepsze.
Numeracja rozdziałów - masz dwa razy VII, a nie ma VIII ;)
Klimat cz. X jest tak niepokojąco-szaleńczy, że aż musiałam tu zaznaczyć. No i końcówka. Desperacja i załamanie, jezdeś miszczem panie Canie w takim klimacie. Złoto na podium, a za Tjebja długo długo nikogo. Ide dziś po Zieloną Milę, jak nadal nie oddali to się wkurzę. Wracając, zrozpaczone matki też Ci się rysują elegancko (Wyobraźnię nadal mam wyrytą w pamięci). Tyle pochwał z rana. :)
O kurde, a tutaj to mi jakoś przeleciało i nie widziałem, żeś zawędrował. Nie wiem jak?
Muszę więcej tego Palahniuka poczytać, bo chyba ze dwie albo nawet jedną tylko czytałem.
Pozdro
,,większość drogi rozmawiając przez telefon.'' - to nie godzi mi się z tym ,,ale wówczas o ADHD nikt nie słyszał ''
Cudownie opowiedziana straszna i wzruszająca historia. Są momenty gdzie parsknęłam, ale też takie, kiedy chwytało za gardło. Więcej takich, byle zmyślonych, poproszę :) 5 :)
Bardzo przejmujący obraz być może rzeczywistych odczuć dziecka.Bo my tak naprawdę tego nie wiemy. Wzruszenie wbija w ziemię, ale zarazem śmieszne sytuacje stwarzają humoreskę.
Ale czy to nie piękne... umieć godzić się z losem i mroczność próbować rozjasnić.
Bo - a drużyna łysych zawsze się trzyma razem.
Bardzo dobre zdanie obejmujące śmierć i ojca, i chomika. Umiejętnie, żartobliwie. Danie ich tak samo wagowo, takie zestawienie. Widział mi się ten zabieg.
Podobało mi się spostrzeżenie, że dziecko w żarcie matki dostrzeglo jakąs przerazajaca prawdę.
Jako szersza nawet refleksja - wydaje mi się, że często mówi się coś ciężkiego, czy czego się obawiamy, w formie żartu.
Świetnie oddane narastające zdenerwowanie i niepewność Simona, od czasu, gdy matka wróciła z zebrania. Dobrze rozrysowane jego odczucia w związku z tym, że nie wiedział, co się dzieje, a zachowanie mamy niepokoilo go.
"Weszli i znikli, zostawiając za sobą cały świat.
Weszli i znikli." - jakie ladne zakonczenie akapitu. Podobają mi się celowe powtórzenia.
Szpital i choroba świetnie pomalowana oczami dziecka. I przerażająco dobrze oddane, jak matka nie udzwignela jego choroby i obudziło to w niej szaleństwo.
Ciekawie pokazany świat widziany oczami dziecka, które wkrótce zakończy swoją ziemską wędrówkę za sprawą szalonej matki. Ona nie widzi już ratunku dla syna chorującego na raka (My, łysi) i przyspiesza jego odejście posługując się ostatnio modnym chwytem realizacji marzeń.
Humor i tragedia mieszają się ze sobą, dlatego opowiadanie pozostawia niesamowite wrażenie. Pozdrowienia!
Nie dla mnie. Taka historia prosi się o prostotę. Rozbuchane, wzniosłe, romantyczne... Tylko co w tym wzniosłego? To chyba nie jest tekst o wzdychających za parawanikiem panienkach z dobrego domu i leżeniu na szezlongach... To właściwie horror. Niecenzuralne słowa tym bardziej rażą, jest ich za dużo, realizm powinien dotyczyć wydźwięku utworu, opisu ale nie dialogu... Skazujesz się na płytkość takich postaci i nie uratujesz się dobrą narracją. Kilka powtórzeń. I odwieczne pytanie: o czym jest to opowiadanie? Czytelnika prowadzi się za rękę i tylko czasami puszcza, tutaj to wygląda jakbyś rzucił mu ogarek świecy i w ciemności kazał podążać za Tobą. Klucząc i grając Czytelnikowi na nosie...
Doceniam jednak wysiłek, widać dużo włożonej pracy. No i dziękuję za lekturę.
Już wiem, kurwiu! Przypominasz mi Kruka z Czarnej Kompanii, tym swoim byciem sobą. To takie raczej przeczucie na bazie podobieństw. Choć z drugiej strony zachowujesz się miejscami jak Jednooki.
Taka mieszanka.
Okropny, weź Ty se to po prostu poprzypominaj może. Albo chuj tam. Ok. Nie mam siły, a pewności swej analizy na 75% To dużo, ale i za mało. Niech będzie "po Twemu"
No dobra to tera ja skomentuje troszku. Jeśli z tego co piszesz, czy napisałeś jest coś dla mnie to właśnie takie pisanie. Takie właśnie opowiadania uwielbiam! I nie jest to kurtuazyjne głaskanie bo Cana trza głaskać, nie nie nie. Pisałem ci wcześniej pod jakimś z Twoich opowiadań fajne ale nie w moim guście, tu jest fajne i w stuprcentach w miom.
Lubię ten efekt bałaganu w głowie, kiedy po przeczytaniu obrazy, myśli jeszcze spływają do świadomości i wszystko się zazębia.
Dam pięć jak tylko wylezę ze wanny i kompa odpalę.
Dobra robota Canie!
Canulas dobra pępol wyszorowałem druciakiem, powinno wystarczyć do następnego razu. Przez ciebie odpaliłem specjalnie kompa, bo przeważnie to robię w soboty i rozdzielam zaległe gwiazdy, w tym wypadku nie mogło to czekać, bo tymże powyżej tekstem żeś mnie ustrzelił poniżej siódmego żebra.
Umiesz pisać! Początek świetny. Potem chyba troszkę nierówno jest prowadzona opowieść, jakbyś (z lekka) stracił cierpliwość. Nie pasują mi przekleństwa (gryzie się!). Trochę też gubi się trop historii i nie wiem, czy to jest nieudolność, czy może ja jestem dziś zbyt zmulony... Po tym co przeczytałem i po obserwacji Twoich komentarzy, widzę, że masz dużo tolerancji i życzliwości dla wielu użytkowników tego portalu. Przecież MUSISZ widzieć (czuć), że to co tu piszą to jest... sam wiesz co. Dla mnie przygoda z opowi to nieustające zdziwienie, że można aż tak źle... te wykwity ludzkich umysłów są często tak kiepskie, że aż dobre. Na swój sposób fascynują.
"U Knupperów nie było przesadnej magii, jeśli się rozchodzi o wychowanie." tu jest błąd, powinno być "jeśli chodzi" .
Heh, zadziwiające jest to, że jak ktoś zaczyna przygodę z Canulardo, musi trafić na dość, hmmm... średnią potrawę. Tekst jest dość stary - wręcz bardzo, bo jak go wstawiałem miał już kilka lat. I nie, żeby to miał być jakiś czynnik łagodzący. Ot, tak jest. W przypadku tego tekstu, wszelkie niestrawności pochodzą wprost z przepastnych trzewi nieudolności.
Co zaś się tyczy mojego oceniania, to już temat na zupełnie inną dobranockę. Czytam dużo więcej, niż się publicznie wypowiadam. Nie mam skali wyłącznie zerojedynkowej. Bywa różnie z jakością, ale staram się wykraczać poza sam obręd tekstu, uwzględniając takie czynniki jak ewentualny progres.
Bład ogarnę szerokopojętym "niebawem".
Dziena za (niespodziewaną w sumie) wizytę i szeroki komentarz.
I fakt. Można tu trafić sporo kasztaństwa, ale też teksty, które wyrywają z butów.
Tak. Bogatszy jestem o upływ czasu, więc nie sposób się z tym nie zgodzić. Najgorsze jest to, że kilka, hmm... jeszcze lepszych kabanosów tu wisi. Niebawem pewnie wytnę w pizdu, ale jeszcze straszą. Sentymentalny jestem. Płaczę na końcach pornosów, bo się nie pobierają.
Wrotycz, stary dziad, się wkurwił, ale przede wszystkim wzruszył. Mocno chciałeś od łez uciec, więc podarowałeś skopanym na maksa bohaterom ten cholernie użyteczny dystans. Simona trzymając na dystans od pojęcia śmierci, jego matkę aż za bardzo w ową świadomość wyposażając., co w konsekwencji przynosi im obu efektowną, wspólną eutanazję. Tyle unieść?!
Canulas, mistrz wyposażania zła w jakieś tam, ale zawsze dobro. Które pozwala się przeciwstawić.
Pod wielkim wrażeniem... brawo!
I zanim nie przeczytam Twoich tekstów, trzymaj się od nich z daleka.
Dziękuję pięknie, choć patrzę na ten tekst z lekkim dystansem. Jeśli podoba Ci się tego typu rozkład jazdy, możesz spojrzeć na Żółtych ludzi, gdyż chyba są w podobnym nurcie.
Pozdrówka.
I ja tu trafiłam. Wspaniałe. Mocne - nie tak bardzo z wierzchu, ale dokładnie widać, co się pod spodem dzieje i jakie to jest straszne i przeraźliwie smutne. Napisane genialnie. Jestem pod wielkim wrażeniem.
Jak wszyscy to i ja. Nie podzielam aż tak zachwytów, pewnie z racji tego, że już się naczytałam ,moim zdaniem, lepszych Twoich tekstów i swoje top trzy mam :) Ale trzeba przyznać, że napisane bardzo dobrze, jak koleżanka wyżej wspomniała te emocje są gdzieś ukryte, w głębi, niby płacz, niby krzyk, ale wszystko owiane tajemnicą do końca. Epizod anioła bardzo zgrabnie wpleciony. Tekst smutny, ale ja chyba muszę mieć nastrój, żeby coś mnie w te smutki wpędziło.
Przypomina mi to miejscami "Gniew" Kinga.
Pięć za styl. Pozdrawiam!
No właśnie się zgadzam :)
Ciężko mi odpędzać kijem pochwały, bo to by wyglądało sztucznie, jak ktoś kto chciał prezent i dziwi się, że go dostał, ale uczciwie to uważam, że tekst jest ledwie poprawny.
Cieszy mnie pozytywny odbiór, lecz, no... wiadomo.
"Ledwie poprawny"? Pfff. Ok, ja przeczytałam przed tym dwa inne Twoje teksty. Najpierw "Hiobowe wieści" i już tam miałam piać, ale przeczytałam, że obiektywnie niby wcale tak super nie jest, więc nie chciałam wyjść na gupka i poniechałam (cóż, ten los mi jednak pisany;) Potem przeczytałam o Bazyliszku, ten już tak do mnie nie trafił, choć napisany dobrze, a teraz jestem tu i widzę, że wszystko jest na swoim miejscu, tekst każe wysilić wyobraźnię, cieszy stylem, a przede wszystkim - porusza! Na dodatek wyróżnia się i wyraźnie błyszczy na tle wielu innych opowiadań tutaj zamieszczanych. No więc dla mnie to jest super i niech sobie będę gupkiem. Chyba że to Wy dwoje się mylicie ;) Wcale nie uważam, że akurat autor jest najlepszym recenzentem własnych tekstów.
jesień2018 Ja oceniłam na podstawie innych tekstów, które przeczytałam, a było ich nieco więcej niż trzy. Do mnie trafiły mocniej, ale rzecz gustu :) Myślę, że jak przejrzysz listę to też sobie wyrobisz jakieś "Świetne i nadal świetne, ale już nie tak ;p".
Pozdrawiam.
jesień2018, Kurde, trochę moja wina, bo powinienem powycinać większość. Zazębić jakoś, ociosać.
Masz rację, że autor nie jest najlepszym recenzentem i z trzech przez Ciebie wymienionych faktycznie ten mi się widzi najlepiej. Tylko że to bardziej kwestia mierności tamtych, niż potęgi tego. Nie udaję, by wyłudzać kolejne porcje zachwytow. I też nie jest tak, że jestem do swoich wszystkich tekstów anty. Może to kwestia metamorfozy. W stylu bliskie to, co teraźniejsze w zapisie, a ja dziś już idę w innym kierunku. Natomiast nie godzę absolutnie w Twój gust i cieszę się, że Ci się podobało. Gdybym uważał tekst za kompletne gówno, to bym go skasował. Po prostu czuję, że nie osiągnąłem tego, co planowałem. Zresztą w Hiobowych Wiwsciach dałem dupiszcza jeszcze bardziej.
Bazyliszek ma naprawdę trzysta lat, więc nie biorę nawet pod uwagę.
Może coś oszyldowanego jako "Noir" zobacz?
Canulas, tak, tak, to rozumiem, że jesteś teraz już gdzie indziej i to, co stare, może nawet drażnić. Oczywiście wierzę w Twoją szczerość. Ha, sama mam mieszane uczucia widząc największy ruch pod swoją "Mamą" - najstarszym moim tekstem, a niewielki pod stosunkowo nowym (heh rocznym) "Zamkniętym pokojem", który uważam za znacznie lepszy. No nic. Do noir zaglądałam, ale to nie mój styl, nie lubię się tak przedzierać przez prozę... Jolka, no tak, jestem tu od niedawna, pewnie za jakiś czas tak będzie, jak mówisz. Pozdrowienia!
jesień2018, ok :)
Mam teksty stare, których nie uważam za słabe, więc to też nie do końca. Sam nie wiem. Gdzieś tu nie dałem rady czegoś udźwignąć. Być może poległem językowo. Nie wiem. Nie deminuzuję aż tak.
Jest w miarę. I cieszę się, że podeszło.
Wiesz, jak gdzieś wpadniesz, to zostaw słowo.
Nawet jak trzeba zjebac tekst, to absolutnie bez krępacji.
Dzięki, poro śmierci.
Szukałam tej historii od paru dni, początek nie wrył się w pamięć, dlatego już tu przedwczoraj byłam. Genialne rozwinięcie życia. W śmierć.
Również jako wrotycz-ka, potwierdzam.
Szacun.
Siemanko Canu :)
"Pamiętał, że kiedy Sandra złamała rękę, każdy się podpisywał na jej gipsie. Ale on przecież nie był połamany. I przeraziła go myśl, że koledzy nie będą się mieli gdzie wpisać." - jakoś mnie to ruszyło. Pal licho, że cały tekst był smutny, ta jedna myśl dotknęła mnie bardziej, niż cała reszta,
Masz 2x VII
Prawie się zniechęciłam pierwszą częścią, zbyt chaotyczna w zdaniach. Ale na koniec ma sens.
Podsumowując - dobry kawałek tekstu. W moim guście.
Komentarze (77)
A i urabiająca sobie ręce po łokcie, pani Knupper nigdy nie słynęła z cierpliwości. - tutaj przecinek ewidentnie po Knupper.
No i tak, hehe. Jak zwykle, wylazł z Ciebie Conulas.- :-)
Nie dość, że matka z dzieckiem, to jeszcze dwójka niewiniątek po drodze.
Podsumowanie:
Chciałabym umieć pisać tak obrazowo. Masz swój styl i bez wskazywania autora mogłabym bez trudu Cię rozpoznać. Świetnie napisane, tylko jeżeli chciałeś dramatu...?
No właśnie. Bardzo pogodne podejście do śmierci, wręcz nonszalanckie, kpiarskie chwilami. Można posmutnieć, ale tak nie do końca. Rozpogodzone to wszystko i sama nie wiem, ale odnoszę wrażenie, że o to Ci chodziło. O fatalizm.
No więc, uczucia mieszane, bo nienawidzę fatalizmu przez moją mamę. Wieczne jej jęczenia, że tak musiało być, a to czy tamto, temu czy innemu, tak było sądzone.
I tak jednak z przyjemnością przeczytałam. Pozdrówka
Ja za bardzo nie jestem specjalistką w recenzjach dlatego piszę to co pisze
przez co mam straszne wyrzuty sumienia. Leci 5, oraz pozdrowienia : )
Dziękuję bardzo, Angelo.
Wszelkie myśli jakie zrodziły mi się podczas czytania w mózgu, nadające się do tego, aby przelać je na klawiaturę, gdzieś ugrzęzły, więc zostawiam komplet gwiazdek i rzeknę, że bardzo mi się podobało. No. Tyle.
Pozdrawiam. Fajnie, że podeszło.
"ale kochający Bóg najpierw przy pomocy wersalki zabrał chomika Torpedę, a pół roku później, przy pomocy roztargnionego kierowcy, ojca Boba" - Ty to się nie patyczkujesz, tak jakbym się walnęła w "miejsce, które robi prąd" w łokciu - chce Ci się śmiać i płakać zarazem, "śmieszny ból"
"Boba potrącił pracownik przeprowadzkowej firmy SPS. Czyli: Szybko. Profesjonalnie. Skutecznie. I w tym konkretnym przypadku tak właśnie było" :D
"Szofer także dołożył trzy grosze, bo:
– nie wypił porannej kawy przez kłótnię ze swą dziewczyną.
– był spóźniony przez kłótnię ze swą dziewczyną.
– smsował ze swą dziewczyną.
Jego dziewczyna, pfe. Znajdźmy ją i zabijmy" :D (ps. raczej przecinki, nie kropki w tych "wyliczanych" zdaniach)
" na rogu Abrahama Lincolna z Dwudziestą Trzecią" - no tak
"miejscowy zakład kamieniarski "BNW”, co miało oznaczać: "Budujemy Na Wieki”, ale również mogło być tłumaczone jako: "Bardzo Naiwni. Witajcie” :D (widziałeś znicz z napisem "Wstawaj, szkoda dnia"?)
Żarty, żartami, ale szkoda mi chłopca :( Zwłaszcza po kolejnych fragmentach, o cmentarzu roślin i much. Syćko pada wokół :(
Hm, chory... :(((
"Patrząc z perspektywy czasu, już lepsze lanie. Lanie nie próbuje udawać, że jest czymś innym. W laniu przynajmniej wiadomo, o co chodzi" - zacne. Znane zawsze lepsze.
Numeracja rozdziałów - masz dwa razy VII, a nie ma VIII ;)
Klimat cz. X jest tak niepokojąco-szaleńczy, że aż musiałam tu zaznaczyć. No i końcówka. Desperacja i załamanie, jezdeś miszczem panie Canie w takim klimacie. Złoto na podium, a za Tjebja długo długo nikogo. Ide dziś po Zieloną Milę, jak nadal nie oddali to się wkurzę. Wracając, zrozpaczone matki też Ci się rysują elegancko (Wyobraźnię nadal mam wyrytą w pamięci). Tyle pochwał z rana. :)
Trochę mi to Kingiem pachniało, trochę Chuckiem, Canulasowy miszmasz. Chomik Torpeda jako niezły smaczek odnotowany został i uśmiechnięty.
Muszę więcej tego Palahniuka poczytać, bo chyba ze dwie albo nawet jedną tylko czytałem.
Pozdro
Pozdr
Również pozdrawiam serdecznie
Cudownie opowiedziana straszna i wzruszająca historia. Są momenty gdzie parsknęłam, ale też takie, kiedy chwytało za gardło. Więcej takich, byle zmyślonych, poproszę :) 5 :)
Przemyśle.
Dzięki wielkie
Ale czy to nie piękne... umieć godzić się z losem i mroczność próbować rozjasnić.
Bo - a drużyna łysych zawsze się trzyma razem.
Ukłony dla Autora
Trafne.
Podpisuje się pod nimi
Podobało mi się spostrzeżenie, że dziecko w żarcie matki dostrzeglo jakąs przerazajaca prawdę.
Jako szersza nawet refleksja - wydaje mi się, że często mówi się coś ciężkiego, czy czego się obawiamy, w formie żartu.
Świetnie oddane narastające zdenerwowanie i niepewność Simona, od czasu, gdy matka wróciła z zebrania. Dobrze rozrysowane jego odczucia w związku z tym, że nie wiedział, co się dzieje, a zachowanie mamy niepokoilo go.
"Weszli i znikli, zostawiając za sobą cały świat.
Weszli i znikli." - jakie ladne zakonczenie akapitu. Podobają mi się celowe powtórzenia.
(skończę komentować później, bo mam badanie)
Bardzo dobre opowiadanie.
Pozdrawiam Cię.
Pozdro
Humor i tragedia mieszają się ze sobą, dlatego opowiadanie pozostawia niesamowite wrażenie. Pozdrowienia!
Pozdrawiam serdecznie
Doceniam jednak wysiłek, widać dużo włożonej pracy. No i dziękuję za lekturę.
Pozdrawiam
Pozdro, Luk
Taka mieszanka.
Jak nie rozumiesz, to albo popełniłeś błąd, albo popełniłem błąd.
Chuj tam
A teraz Ty mówisz, ze jesli ty jednooki a ja konował, to ty elmo?
Elmo-najlepszy przyjaciel Konowała
Jednooki - stary, jebniety czarodziej
Kruk - dwakroć pierdolnięty, tajemniczy zjebus
Przyjaciel, stary zjebus czarodziej, czy zjebus z przeszłością i niecnymi planami?
Ty mi tu nie...
A Okropny taki luj, coś se ubzdurał, ksiazki sie trzyma zamiast rzeczywistości
Lubię ten efekt bałaganu w głowie, kiedy po przeczytaniu obrazy, myśli jeszcze spływają do świadomości i wszystko się zazębia.
Dam pięć jak tylko wylezę ze wanny i kompa odpalę.
Dobra robota Canie!
Dziękuję, Maurycu.
Pozdro serdeczne.
Szoruj się pilnie, a pępka nie zaniedbaj.
"U Knupperów nie było przesadnej magii, jeśli się rozchodzi o wychowanie." tu jest błąd, powinno być "jeśli chodzi" .
Co zaś się tyczy mojego oceniania, to już temat na zupełnie inną dobranockę. Czytam dużo więcej, niż się publicznie wypowiadam. Nie mam skali wyłącznie zerojedynkowej. Bywa różnie z jakością, ale staram się wykraczać poza sam obręd tekstu, uwzględniając takie czynniki jak ewentualny progres.
Bład ogarnę szerokopojętym "niebawem".
Dziena za (niespodziewaną w sumie) wizytę i szeroki komentarz.
I fakt. Można tu trafić sporo kasztaństwa, ale też teksty, które wyrywają z butów.
Canulas, mistrz wyposażania zła w jakieś tam, ale zawsze dobro. Które pozwala się przeciwstawić.
Pod wielkim wrażeniem... brawo!
I zanim nie przeczytam Twoich tekstów, trzymaj się od nich z daleka.
Pozdrówka.
Przypomina mi to miejscami "Gniew" Kinga.
Pięć za styl. Pozdrawiam!
Ciężko mi odpędzać kijem pochwały, bo to by wyglądało sztucznie, jak ktoś kto chciał prezent i dziwi się, że go dostał, ale uczciwie to uważam, że tekst jest ledwie poprawny.
Cieszy mnie pozytywny odbiór, lecz, no... wiadomo.
"Gniewu" nie czytałem. Trudno złapać.
Dziękuję.
Pozdrawiam.
Masz rację, że autor nie jest najlepszym recenzentem i z trzech przez Ciebie wymienionych faktycznie ten mi się widzi najlepiej. Tylko że to bardziej kwestia mierności tamtych, niż potęgi tego. Nie udaję, by wyłudzać kolejne porcje zachwytow. I też nie jest tak, że jestem do swoich wszystkich tekstów anty. Może to kwestia metamorfozy. W stylu bliskie to, co teraźniejsze w zapisie, a ja dziś już idę w innym kierunku. Natomiast nie godzę absolutnie w Twój gust i cieszę się, że Ci się podobało. Gdybym uważał tekst za kompletne gówno, to bym go skasował. Po prostu czuję, że nie osiągnąłem tego, co planowałem. Zresztą w Hiobowych Wiwsciach dałem dupiszcza jeszcze bardziej.
Bazyliszek ma naprawdę trzysta lat, więc nie biorę nawet pod uwagę.
Może coś oszyldowanego jako "Noir" zobacz?
Mam teksty stare, których nie uważam za słabe, więc to też nie do końca. Sam nie wiem. Gdzieś tu nie dałem rady czegoś udźwignąć. Być może poległem językowo. Nie wiem. Nie deminuzuję aż tak.
Jest w miarę. I cieszę się, że podeszło.
Wiesz, jak gdzieś wpadniesz, to zostaw słowo.
Nawet jak trzeba zjebac tekst, to absolutnie bez krępacji.
Dzięki, poro śmierci.
Dziękuję wam.
Również jako wrotycz-ka, potwierdzam.
Szacun.
"Pamiętał, że kiedy Sandra złamała rękę, każdy się podpisywał na jej gipsie. Ale on przecież nie był połamany. I przeraziła go myśl, że koledzy nie będą się mieli gdzie wpisać." - jakoś mnie to ruszyło. Pal licho, że cały tekst był smutny, ta jedna myśl dotknęła mnie bardziej, niż cała reszta,
Masz 2x VII
Prawie się zniechęciłam pierwszą częścią, zbyt chaotyczna w zdaniach. Ale na koniec ma sens.
Podsumowując - dobry kawałek tekstu. W moim guście.
Dzięki śliczne, obadam ten nietakt, ale to po kawie.
Pozdrox
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania