Północ, żaba.

-Dzień dobry - mówię. -Dawno nikomu nie mówiłem "dzień dobry", zastanawiała się pani kiedyś, dlaczego mówimy właśnie "dzień dobry"?

-Nigdy o tym nie myślałam - odpowiada ona - może to dlatego, że życzymy komuś dobrego dnia?

 

Widać, że kłamie, że o tym nigdy nie myślała. Ale nie będziemy aż tak drobiazgowi. Nie wypomnimy, dobrze, drogi czytelniku?

Wiem, że dobrze.

 

-Może tak po prostu jest przyjęte w naszej kulturze, że powinno się życzyć wszystkim dobrze? Dobry wieczór, dobranoc, miłej podróży, do widzenia... - mówię.

-Ale że do widzenia, to chyba nie tak, że dobrze komuś życzymy, ale że chętnie się z nim zobaczymy, prawda?

-No, nie wiem jak pani, ale ja jestem kulturalny, w sumie wiem, że pani też, ale z drugiej strony taka już pani praca, że dzień dobry i do widzenia, ale koniec końców - ja nawet w skarbówie mówię dzień dobry i do widzenia.

 

Czuję szarpnięcie za ramię. Odwracam się. Stoi facet w wojskowych butach i czarnych workowatych spodniach. Jest chuderlawy, o ziemistej cerze, wygląda jak wielka, szara, chuda ropucha.

-Panie, spierdalaj pan, co pan robisz w galerii handlowej po północy?

-Plotkuję z tą oto panią - wskazuję uśmiechniętą facetkę. Uśmiecha się cały czas.

-Panie, kurwa, gadasz pan do plakatu? Pijany jesteś czy naćpany?

-Jestem artystą i przyszedłem tu na przeszpiegi, weny poszukuję, inspiracji.

-A kopnąć cię w dupę? - przysiągłbym, że się troszeczkę nadął.

-Jak mam wyjść, jak wszystkie drzwi zamknięte?

-A, kurwa, chodź, odprowadzę cię. W ogóle, jak to jest, że cię nie zauważyliśmy wcześniej? ani tu na korytarzach, ani na kamerach?

-Jestem niewidoczny dla gołego oka, dopóki nie zacznę gadać. Patrz pan. - przestałem gadać i znikłem.

-Kurwa! - wrzasnął pan żaba do siebie, do wszystkich korytarzy, i do radia.

 

Radio zatrzeszczało coś, ale nie zrozumiałem. Przybiegła jakaś babka, też w mundurze.

-Co się stało? - pyta ona. Zdyszana, ale nawet całkiem ładniutka.

-Znikł, jebaniec! - krzyknął, i nadął się jak świeżo wytrzepana poduszka.

Ona nachyliła się i pocałowała go lekko w policzek. Romans w miejscu pracy?

No, no! - pomyślałem.

 

Facet zmienił się w ropuchę. Dziewczyna wyciągnęła z kieszeni jednorazówkę za 10gr z marketu, roztrzepała ją trochę, jak to się robi z siatkami, po czym złapała ropuchę i wrzuciła ją do środka.

-Okropny, wiem, że tu jesteś, bo czuję, jak usiłujesz nie gapić się na moją dupę.

-Serio? - stałem się znowu widzialny.

-Serio. - Dała mi siatkę - Drzwi są otwarte. Weź i wypierdol to za drzwiami, dobra? Dzięki.

Wyszedłem, wypuściłem ropuchę na zewnątrz, a siatkę zwinąłem do kieszeni. Nigdy nie wiadomo, do czego może się przydać taka siatka.

 

 

Pisałem na nie swoim kompie, więc może być małe zamieszanie z "-", ale chuj w to.

Średnia ocena: 4.6  Głosów: 8

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Nazareth 25.02.2016
    Niewidoczny, niewidoczny jak skała i pali się jak... stara... świnia. Człowiek widmo! To jest człowiek widmo. To jest człowiek, widmo to jest!
  • KarolaKorman 25.02.2016
    Fajne to, a reklamówka choć jednorazowa, fakt, może się przydać :) 5
  • NataliaO 25.02.2016
    Tytuł interesujący. Przyjemne opowiadanie, lekkie; 4:)
  • Ritha 08.07.2016
    „…Widać, że kłamie, że o tym nigdy nie myślała…” - xD
    „…-Panie, kurwa, gadasz pan do plakatu? Pijany jesteś czy naćpany?...” – xD
    „..Nigdy nie wiadomo, do czego może się przydać taka siatka…” – xD
    To tak z grubsza.
    Ej przeczytałam to i patrzę się na wielką biedronkę, którą widzę za oknem i wiesz co myślę? Że ona kiedyś przemówi. Już niedługo, już jej się zbiera…True story!
  • Piotrek P. 1988 16.06.2017
    Hahaha XD. 5.
  • Okropny 16.06.2017
    Thx

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania