Cerber, czyli mitologicznie poprawna historia niezwykłego psa
Pies siedział znudzony nad brzegiem rzeki i wzdychał. Nikt go nie odwiedzał od jakiegoś czasu. Nudził się przeokropnie.
Pies miał trzy głowy, rzeka była podziemna, a jedyni odwiedzający to i tak trupy, więc możecie sobie wyobrazić jego beznadziejne położenie.
Pies wiedział, że jest w ciemnej, czarnej dupie i zupełnie nie wiedział, jak się do tego odnieść.
Miał bowiem rozstrojenie i roztrojenie (coś jak rozdwojenie, tyle że na trzy części) jaźni, i ciężko było się połapać w tym całym bałaganie.
Jakiś facet podchodził. Wysiadł z łódki i szedł w stronę psa. Było słychać jego kroki z daleka, ale pies nie był tu od wczoraj i nie mógł się zdradzić, że wie, że on idzie. Zresztą - gdziekolwiek by facet nie szedł, musiał przejść koło psa. Leżał na drodze ewakuacyjnej, wejściu i wyjściu. Pies, nie facet.
Jako, że jedna głowa akurat drzemała (przy trzech głowach wypadają trzy zmiany, więc zawsze jedna ma czas na drzemkę), wartę pełniły dwie pozostałe. Facet podszedł bliżej. Pies pociągnął nosami kilka razy.
-Nie wejdziesz, koleś - powiedziała jedna głowa (ta środkowa).
-Żywi tylko w obuwiu zmiennym - dodała druga głowa (ta lewa). Facet i środkowa głowa spojrzeli na lewą.
-No co? - spytała tamta.
Facet zwrócił się do głowy środkowej.
-A jakbyśmy zawarli układ?
-A jakby tak odgryźć ci dupę?
Facet ignorował głowę po lewej. (Miał ku temu powody: Było powszechnie wiadomo, że głowie z lewej we wtorki szajba odbija, i trzeba mieć to na względzie, wybierając się pod ziemię. Pytanie tylko, czy to był wtorek...?)
-Jaki układ? - spytała jedyna trzeźwo myśląca psia głowa w okolicy.
-Taki, że ja wchodzę, biorę facetkę i wychodzę.
-Mowy nie ma. - powiedziały głowy unisono, a śpiąca coś zaburczała. Facet usiłował dwiema gałkami ocznymi patrzyć na trzy psie głowy jednocześnie i przegrywał.
-Ej, ale czemu? - nie ustępował facet.
-Bo nie ma dżemu.
-Temu, że tam - środkowa głowa machnęła lekko w bliżej nieokreślonym kierunku - wchodzą tylko martwi. Żywi w ogóle nie mają prawa wstępu. Logika, panie...
-Orfeuszu.
-...Orfeuszu, zabrania do krainy umarłych wpuszczać żywych. Wie pan, robi się bałagan. Nie po to ustanowiono mój etat, i mówię tu o sobie, jako o jedynym w swoim rodzaju, rozumie pan, Orfeuszu, trzygłowym psie. Nie po to ustanowiono mój etat, żeby jakiś, pan wybaczy, chłystek z krainy żywych, się tu błąkał. No. A teraz idź pan, co? Jeszcze się spotkamy, jak pan umrzesz. - Zakończyła środkowa głowa, a lewa pokiwała energicznie. Prawa zachrapała. Pozostałe dwie głowy oparły się o łapy i wróciły do pozycji z czasów nudy i zastoju.
-Trudno - powiedział facet i zaczął brzdękolić na lirze, którą wyciągnął zza pazuchy.
-Nie chcesz mnie przepuścić, nie nam jak wrócić, nie pozostaje mi nic innego, jak usiąść tu obok i czekać, aż zmienisz zdanie.
I zaczął nieśmiało brzdękać i nucić, by po chwili na dobre się rozkrzyczeć, fałszować i naprawdę przeraźliwie rzępolić.
Trzygłowy pies piekieł cieszył się z chwilowej zmiany, ale zupełnie nie był przekonany, czy lepsza jest nuda i wieczność wśród trupów - czy towarzystwo tego człowieka, który teraz tak przeokrutnie rzępolił.
Może warto spełnić jego prośbę... - pomyślała środkowa głowa.
Może warto odgryźć mu dupę... - myślała ta lewa.
Trzecia - z dźwiękiem jak, jak... jak nieznany jeszcze wówczas silnik spalinowy bez równie nieznanego tłumika, macie obraz - no, chrapała.
-Chcesz wejść, zabrać jedną facetkę i wyjść? - przełamał się środkowy łeb, czyli ten wypełniony mózgiem najbardziej w tej chwili świadomym. -Nic więcej?
-Właściwie to nie. - Facet zwany Orfeuszem wzruszył ramionami.
-Obiecaj, że przestaniesz rzępolić, to cię puszczę.
Orfeusz przyrzekł i Cerber puścił go dalej w głąb świata zmarłych, do Hadesa i Persefony. Lewa głowa liznęła go na pożegnanie, czyniąc go pierwszym przemoczonym do suchej nitki żywym w podziemiu.
Gdy echo jego kroków ucichło, pies postanowił olać obowiązki i zdrzemnął się wszystkimi głowami jednocześnie. To był dzień pełen wrażeń i należał mu się odpoczynek.
Komentarze (15)
Wyszło fajnie :) Można było się uśmiechnąć, a nawet parsknąć, a całość, całkiem poważna, 5 :)
Biedny ten Cerber. Nie dość, że się użera z żywymi i zmarłymi, to jeszcze z samym sobą. :D
Łap piątkę. :)
Dałbym tyle piątek ile Cerber ma głów, ale mogę dac tylko tyle ile ma ogonów :D
I lubię jak Okr. tłumaczy cokolwiek sam z siebie "...roztrojenie (coś jak rozdwojenie, tyle że na trzy części)..." - xD
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania