Poprzednie częściChcę zapomnieć.

Chcę zapomnieć. 5 Sen

Sen

Egipskie ciemności nie pozwalały mi niczego zobaczyć. Leżałam na bardzo wygodnym łóżku, tylko że to nie było moje łóżko w ogóle wyczuwałam że byłam w jakimś innym większym pokoju. Miałam jakieś dziwne przeczucie że nie jestem tu sama... Szybko poderwałam się z łóżka i w tej właśnie chwili zapaliło się światło. To co zobaczyłam sprawiło że w moim brzuchu pojawiło się tysiące motyli może nawet więcej. W łóżku leżał Amar tylko niestety nie sam był z jakąś dziewczyną co mnie zaskoczyło jak ja się tam zmieściłam? Przestałam się nad tym zastanawiać gdy chłopak wstał ukazując niesamowite mięśnie. Chciałam odwrócić wzrok ale stałam jak zaczarowana. Stanął do mnie bokiem i sięgną po bluzkę uśmiechając się do dziewczyny . Gdyby on tak na mnie patrzył westchnęłam „przestań” zakazałam sobie. ,,on ma inną". Świadomość tego mnie pogrążyła. Chciałam się wydostać z tego pokoju jak najszybciej jednak tak długo go nie widziałam... jak do licha w ogóle się tu znalazłam? I czemu akurat w tym samym czasie gdy jest z... czekaj... To byłam ja! Aż oparłam się plecami o ścianę ze zdumienia, co to miało znaczyć , czy byłam jakimś duchem? Co jest grane do cholery? /Mimo mojej gwałtownej reakcji ci dwoje zachowywali się tak jakby mnie w ogóle nie zauważyli ,czyli byłam duchem? Nie wiedziałam co o tym myśleć więc wyłączyłam na chwilę umysł i skupiłam się na słuchaniu o czym rozmawiają

-Naprawdę musisz już iść?- jęknęła - jest jeszcze ciemno

-Niestety- powiedział z żalem - ale zamierzam ci to jakoś wynagrodzić

-Nadal uważam że Brendan powinien sam się tym zająć- ciągnęła - sam wymyślił ten wypad więc dobrze by było by sam się trochę spocił przygotowując wszystko

- Brielle - powiedział na co moje serce zaczęło bić mocniej o Boże co to ma znaczyć o co tu chodzi czy mam jakiegoś klona czy to ja mam coś poważnie z pamięcią (błagam to drugie). No bo zakładałam że to była przeszłość na bank. - Obiecałem i muszę ponieść tego konsekwencje - uśmiechnął się ponuro a gdy ona nic nie odpowiadała oparł się rękami na łóżku i pocałował ją, Nie to było zbyt piękne zbyt idealne. Powoli docierała do mnie smutna prawda. To nie mogłam być ja. Po pierwsze (ponieważ wierzyłam w różne rzeczy) zakładałam że to musi być jakaś wizja z przeszłości Amara, więc dla mnie nie było tam miejsca. Po drugie nic takiego nie pamiętam więc tym bardziej sprawdza się opcja jeden. Po trzecie to musi być mój sobowtór z przeciwnymi cechami, bo ja się tak nie uśmiechałam- w ogóle się nie uśmiechałam. A ona nawet bez unoszenia ust wyglądała na radosną optymistkę. Jeżeli chciałam udowodnić całkowicie opcje jeden musiałam się utrwalić w przekonaniu że to prawda. Oni mnie nie widzieli więc miałam sporo miejsca do manewru. Co by więc tu… Nagle kątem oka ujrzałam scyzoryk, leżący na szafce nocnej. Okej podejście pierwsze podeszłam i wzięłam przedmiot do ręki. Zważyłam go w dłoni obejrzałam, a następnie otworzyłam. Dobra więc podejście numer dwa. Cóż to nie było za miłe rozwiązanie, ale musiałam mieć pewność. Jeszcze raz zerknęłam na całujących się Amara i Brielle odpowiednio się motywując do roboty. Na trzy cztery… I zrobiłam nacięcie. Przesadziłam, prowokując do tego by ból wraz z krwią rozlał mi się na cały nadgarstek. Przynajmniej będę wiedziała pocieszyłam się gdy zapiekły mnie łzy. I w tej właśnie chwili spojrzał na mnie Amar.

---------------------------------------------------------------

Proszę, specjalnie dla was małe litery

Średnia ocena: 0.0  Głosów: 0

Zaloguj się, aby ocenić

    Napisz komentarz

    Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania