Chłopak w kapturze-nieogarnięta autoprezentacja(bo tak)
Szedł miastem, nie patrząc dookoła siebie. Na głowę miał naciągnięty kaptur, tak głęboko, że nie widać było oczu. Oczy oknami duszy, prawda? Więc on jej nie miał. A przynajmniej sam tak o sobie myślał od zawsze. Mimo to te niebieskie szkiełka kryły wiele. Ciężko je jednak zobaczyć spod czarnego kaptura. Czasem jednak chłopak rusza głową, w rytm niesłyszalnej muzyki, odwraca się gdy mija ładne dziewczyny, przy bardziej agresywnym kroku kaptur się osuwa, ukazując oczy wypełnione nienawiścią za szkłami modnych okularów. Jest jakiś nieobecny, wiecznie w swoim świecie. Teraz co chwila rusza ręką, jakby grał na gitarze, na którą go nie stać. O, ktoś przechodząc obok otworzył usta. “Leszcz”, nic nowego, widać trącił go ręką zagubiony w rytmie “Wrong Side of Heaven”. Dla przechodnia nie zareagował, jednak w umyśle chłopaka nieprzyjemny typek stracił zęby. Na szczęście muzyka się zmieniła, lekko agresywny metal przeszedł w nieco szybszy i weselszy punk, “Loser of the Year”, jego własny hymn. Nie wiedział czemu lubił ten kawałek, ale od kiedy rozstał się z przyjaciółką stała się dniem codziennym, mimo że nie miał milionów i drogich samochodów niczym w piosence. Chyba po prostu świat go umiejscowił na liście frajerów, tylko dlatego, że miał trochę więcej w głowie niż było to przydatne. Sam wiedział to o sobie. Zbyt inteligentny dla tłumów, zbyt głupi dla geniuszy, zbyt introwertyczny dla obcych, zbyt wymagający dla znajomych, wiecznie starszy niż jest, wiecznie sam. Idąc przez miasto czasem tęsknił do czasów, gdy jeszcze palił. Czasem chciałby być tym normalnym, pić, palić, ćpać i wdawać się w głupie romanse. Ale po co?
Gdy zdejmie kaptur jest tylko krótkowłosym brunetem, tak niepasującym do własnej muzyki, tak zwyczajnym i odmiennym jednocześnie. Kim jest? Sam siebie nazywa J, bo lubi tajemniczość, mimo że jest bardzo prostym chłopakiem ze wsi, czasem jest Alistairem, dziwnym pisarzem z dziwną fantazją, czasem jest po prostu Kubą, dobrym kumplem, ale nigdy niczym więcej dla nikogo. Zwykle mu to pasuje, chociaż czasem miłe słowo doprowadza go do płaczu. Słabe, prawda? Dziewiętnastolatek płaczący o miłe słowo lub komplement? Cóż, tak już jest z ludźmi, którzy rzadko otrzymują ciepło, a raczej je oddają. Ale on nigdy nie chciał ciepła, nigdy go nie potrzebował, był jak jego muzyka, surowy i agresywny. Aż popełnił samobójstwo, zabijając część siebie.
Dziś idzie przez miasto, czasem uśmiech przebiega przez jego usta. Wygląda na szczęśliwego, młodszego niż jest, prawie jakby był zakochany, lecz człowiek bez duszy nie kocha. Po prostu cieszy się chłodnym powoetrzem listopada wypełniającym mu płuca i rozpiętą kurtkę. Dobrze, że jest trzeźwy, bo gdy na ziemię spada kapsel, on zaczyna myśleć, a z myśleniem przychodzą uczucia. A tych obiecał się pozbyć.
Komentarze (14)
Modne te autocharakterystyki ostatnio. 'Być (hipsterem) albo nie być (i też sobie napisać)'
Dobra, a co do tekstu, wygląda jakbyś w połowie załapał o czym chcesz pisać xD. Nie mówię, że pierwsza jest zła, ale druga jest lepsza.
uh, masz to 5 xd
Nikt nie chce być anonimowy. 'Wolę cień' to tylko wymówka :)
tak na poważnie, zauważyłam, że sztuczna, ale nie chciałam być niegrzeczna XDD
wiesz, ja często słyszę, że te rozdziały, które uważam za najgorsze, są jednymi z lepszych. Może autorzy widzą inaczej ;-;
(Ichi, przestań mu spamować.
Już przestaję, Ichi)
(sory, to przez Majkę, ona tak pisze ;-;)
Zgrabnie ci to wyszło, pokazałeś nam co nie co o sobie w dość mrocznej formie, czuć tę obojętność na losy świata i neutralność postaci, wiem, że to autoportret, jednak ten tekst podobał mi się najbardziej z twoich utworów, jest przepełniony emocjami, zduszonymi, zgniecionymi butem, ale nadal widocznymi.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania