Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Chłopczyk z brzuszka mamusi

Wszystko zaczęło się w wigilijny wieczór. Kiedy skończyliśmy przygotowania do kolacji, nasza ośmioletnia córka Eliza postanowiła wybrać się na krótki spacer z psem, natomiast moja żona ruszyła w stronę przystanku, aby przyprowadzić swoją matkę. Mieszkaliśmy na totalnym odludziu, na samym szczycie wzgórza. Za naszym domem rozpoczynał się las. Droga, prowadząca na naszą posesję, była całkowicie oblodzona – właśnie dlatego Natalia wybrała się na przystanek PKS – u, znajdujący się w dole wioski, aby przyprowadzić swoją siedemdziesięcioletnią matkę. Teściowa już kiedyś złamała nogę na oblodzonym chodniku, toteż nie chcieliśmy ryzykować kolejnego wypadku.

Zaczynałem martwić się zarówno o żonę jak i córkę. Minęła osiemnasta, a na horyzoncie nie dostrzegałem ani Natalii z matką, ani Elizy z Reksem. Pozwalaliśmy dziewczynce wyprowadzać psa samej, gdyż okolica była naprawdę bezpieczna. Najbliższe zabudowania rozpoczynały się jakieś pół kilometra w dole wioski, toteż nie możliwe było, aby Liza wpadła pod nadjeżdżający samochód, lub by ktokolwiek miał zrobić jej coś złego. Ulżyło mi, kiedy dostrzegłem córkę kroczącą w stronę domu leśną drogą. Po chwili dziewczynka stała już obok mnie i pomagała rozkładać sztućce na stole. Kiedy wyjrzałem przez okno, zauważyłem Natalię, zmierzającą wraz z teściową w stronę domu.

– Pośpiesz się kochanie – rzekłem w stronę córki. – Babcia zaraz tu będzie.

– Och, nie widzisz, że już prawie skończyłam – odparła Liza, zniecierpliwionym głosem.

– Ej, Lizka, coś ty taka nie w sosie? Przypominam ci, że dziś wigilia.

– Oh, przepraszam tatku. Po prostu zdenerwował mnie taki pan, którego spotkałam w lesie.

– Jak to? Spotkałaś kogoś o tej porze? – spytałem zdziwiony.

– No tak. Szłam sobie drogą i pewnie bym go nie zauważyła, ale Reks zaczął szczekać i zobaczyłam takiego wysokiego, łysego pana z taką jakby odwróconą twarzą. Stał przy drzewie obok drogi i uderzał w to drzewo takim dużym kamieniem. Jak mnie zobaczył, przestał to robić i spytał, czy się zgubiłam. Powiedziałam, że nie, a wtedy on zapytał, jak mam na imię.

– Eliza, tyle razy ci mówiłem, żebyś nie rozmawiała z obcymi, zwłaszcza po zmroku. Co to znaczy z odwróconą twarzą? Nie patrzył się w twoja stronę, jak do ciebie mówił?

– Patrzył się na mnie, ale miał taką odwróconą twarz, taką dziwną, a w ogóle ja nie rozmawiałam z tym panem – kontynuowała ośmiolatka. – Poza tym w lesie od białego śniegu jest bardzo jasno. Powiedziałam tylko, że jestem Eliza i muszę wracać do domu. Ten pan powiedział, że ma na imię Filip, a potem zaczął się śmiać i.. i mnie obraził – w oczach córki dostrzegłem łzy.

– Obraził? Co ci powiedział?

– Powiedział, że to najbrzydszy pies jakiego kiedykolwiek widział i że ja też jestem bardzo brzydka. Szybko pobiegłam do domu i jak się odwróciłam, to widziałam, jak ten pan podnosi kamień i znów zaczyna uderzać w to drzewo.

– Nie przejmuj się kochanie, to pewnie był jakiś dziwak. Nie chodź już więcej do tego lasu sama, zwłaszcza wieczorem.

– Przecież byłam z Reksem. On nie pozwoliłby zrobić mi krzywdy.

Zarówno kolacja, jak i ceremonia odpakowywania prezentów przebiegły w bardzo sympatycznej atmosferze. Szybko zapomniałem o historii, opowiedzianej mi przez córkę. W pewnym momencie, gdy Liza zabrała się za rozpakowywanie jednego z prezentów, usłyszeliśmy głośny płacz niemowlaka. Szybko zorientowałem się, że odgłos ten dochodzi z paczki, którą w ręce trzymała akurat moja córka. Liza, słysząc płacz, drgnęła przerażona, na co teściowa odparła

– No nie bój się skarbie. Nie chcesz zobaczyć, co jest w środku?

Dziewczynka odpakowała prezent i aż zaniemówiła z zachwytu. Chwyciła do rąk wielką lalkę – taką o jakiej od dawna marzyła. Wystarczyło delikatnie wstrząsnąć lalką, aby ta zaczęła wydawać odgłosy łkania niemowlaka.

– Ale super! Ale super! – wykrzykiwała uradowana dziewczynka.

Po kolacji zająłem się z Lizką zmywaniem naczyń, natomiast Natalia odprowadziła matkę na przystanek. Żona długo nie wracała, toteż zaczynałem powoli się o nią martwić. Po kilku próbach dodzwonienia się do niej, zostawiłem Lizę z psem i sam ruszyłem w dół wzgórza.

Jakieś pięćdziesiąt metrów od naszego domu znalazłem Natalię. Leżała nieprzytomna w zaspie śniegu. Jej twarz była cała we krwi. Miała zsunięte spodnie, rozpiętą kurtkę i rozerwaną bluzkę.

Przeżyła. Szybko trafiła do szpitala, w którym po kilku godzinach odzyskała przytomność. Została dotkliwie pobita. Kiedy lekarz powiedział, że padła ofiarą gwałtu, pamiętam, że zacząłem płakać. Byłem na to gotowy, po tym, co zobaczyłem, kiedy ją znalazłem, jednak mimo wszystko nie potrafiłem opanować emocji.

Policja prowadziła śledztwo, lecz mijały tygodnie, a oni nie potrafili dorwać tego skurwysyna. Natalia nic nie pamiętała z chwili napaści. Mieli jego DNA, jednak każdy podejrzany, którego zatrzymywali, po badaniach okazywał się niewinny. Moja żona zaszła w ciążę. Wiedzieliśmy, że to nie moje dziecko. Ostatnimi czasy zaniedbywaliśmy wspólne życie erotyczne. Z początku obydwoje byliśmy za usunięciem tej chorej ciąży. Zupełnie nic nie stało na przeszkodzie – w końcu w Polsce ofiary gwałtu, mają prawo poddać się aborcji. Z czasem Natalia zaczęła twierdzić, że przecież to biedne dziecko, nie jest niczemu winne. Tłumaczyłem jej, że nie chcę dzieciaka jakiegoś psychopaty, jednak moja żona stwierdziła wreszcie, że na tyle zżyła się z tym dzieckiem, że nie pozwoli zrobić mu krzywdy. Pamiętam, że miałem mieszane uczucia, ale z biegiem czasu uznałem, że Natalia ma rację. To maleństwo nie było niczemu winne. Należało dać mu szanse – w końcu stać nas było na wychowanie jeszcze jednego dziecka.

Od kilku lat pracowałem jako ochroniarz w niewielkim hotelu w mieście. Co jakiś czas wypadały mi nocki. Następnego dnia zawsze uzupełniałem deficyt snu, kładąc się na wersalce w salonie i śpiąc do południa. Wszystko zaczęło się pewnego popołudnia – właśnie po jednej z takich nocek. Moja żona była wówczas w drugim miesiącu ciąży. Siedzieliśmy całą rodziną przy obiedzie. Córka sprawiała wrażenie rozkojarzonej. Wyglądała, jakby chciała się o coś spytać.

– Wszystko w porządku kochanie – zapytałem w końcu Elizę.

– Tak, po prostu tak sobie myślę, jak to będzie mieć braciszka.

Pamiętam, że łyżka wypadła mi z ręki, a Patrycja szeroko otworzyła usta. Przecież nikomu nie mówiliśmy, że moja żona jest w ciąży, a już na pewno nie naszej córce. Wiedzieliśmy, że wkrótce Patrycja będzie miała brzuch, ale póki co nie zamierzaliśmy z nikim o tym rozmawiać, nawet z teściową.

– Córeczko, co ty powiedziałaś? Jakiego braciszka? – spytała żona nienaturalnym głosem, sztucznie się uśmiechając.

Liza spojrzała na mnie niepewnym wzrokiem, po czym odparła

– Bo widzisz tatku, dzisiaj w nocy znowu spałam z mamusią w waszej sypialni.

Trochę zezłościło mnie, to co powiedziała moja córka, gdyż jakiś czas temu z trudem odzwyczailiśmy ją spania z nami w łóżku. Pewnie wyprawiłbym jej teraz kazanie i raz jeszcze wbił do głowy, że jest już za dużo na spanie z mamą. Widziałem jednak, że Liza bardzo chce powiedzieć coś jeszcze. Lekko się uśmiechnąłem i pozwoliłem jej kontynuować

– I w środku nocy byłam siusiu i jak wróciłam, zgasiłam lampkę i długo nie potrafiłam zasnąć. Jak sobie leżałam, to usłyszałam nagle jakieś odgłosy. Przestraszyłam się bardzo, ale okazało się, że one dochodziły spod kołdry. Chciałam obudzić mamusię, ale on krzyczał, żebym tego nie robiła.

– On? – spytała Patrycja. – Jaki on kochanie?

– No mój braciszek. Przyłożyłam ucho do twojego brzuszka i słyszałam jak do mnie mówił. Powiedział, że już wkrótce…

– Przestań! – moja żona wrzasnęła na córkę tak głośno, jak jeszcze nigdy. Liza wyszeptała, że jej nienawidzi i z płaczem uciekła do pokoju. Natalia wyglądała na przerażoną. W jej oczach dostrzegłem łzy.

Kochanie, spokojnie. Po co te nerwy? – odparłem.

– Skąd ona to wie?

– Widzisz, mówiłem, żeby nie rozmawiać o tym w domu. Pewnie usłyszała naszą wczorajszą rozmowę. Nie przejmuj się, ona i tak by w końcu musiała się dowiedzieć.

Żona przeprosiła Lizę i wieczorem wspólnie oglądnęliśmy jakąś komedię.

Po kilku tygodniach Patrycja umówiona była na badanie USG. Nie znałem się zbytnio na tych sprawach, wiedziałem jednak, że tamtego dnia poznam wreszcie płeć dziecka. Żona raz po raz słała do mnie sms – y, z zapytaniem, gdzie jestem tak długo, a ja tkwiłem w pieprzonym korku, dobre pięć kilometrów od szpitala. Nie zdążyłem na czas. Kiedy Patrycja wyszła ze szpitala i kierowała się w stronę samochodu, miała dziwną minę. Myślałem, że była po prostu wściekła, że nie zdążyłem z pracy na badanie. Kiedy jechaliśmy do domu, okazało się, że powód jej nienajlepszego humoru jest zgoła inny.

– Przepraszam, że nie zdążyłem, ale od centrum jechałem w ogromnym korku.

– W porządku – odparła Patrycja, patrząc tempo w szybę.

– I jak kochanie? Chłopczyk, czy dziewczynka?

– Chłopczyk, tak jak chciałeś – odpowiedziała moja żona smutnym głosem.

– Widzisz, wygląda na to, że rośnie nam w domu mała wróżbitka. Może i posłyszała, że jesteś w ciąży, ale skąd wiedziała, że to będzie braciszek, a nie dziewczynka, co? Zobaczysz, za niedługo kobiety będą przychodzić do Lizy, zamiast do lekarza. Jeszcze zbijemy na tym fortunę! – Zaśmiałem się, jednak moja żona nawet się nie uśmiechnęła. Widziałem, że coś było nie tak.

– Kochanie, coś się stało? Przecież ty też chciałaś chłopczyka.

– Nie, cieszę się, że to chłopiec. Po prostu to badanie było jakieś dziwne. Zupełnie inne niż siedem lat temu.

– To znaczy?

– Z początku wszystko było normalnie, ale w pewnym momencie lekarz zaczął zachowywać się jakoś dziwnie. Pamiętam, że gdy zerknęłam na monitor i zobaczyłam to maleństwo… sama nie wiem.

– Chcesz powiedzieć, że to dziecko jest jakieś chore? Wiedziałem, że tak będzie!

– Nie, w ogóle mnie nie słuchasz! Nie powiedziałam, że ono jest chore. Po prostu dziwnie wyglądało. Też się wystraszyłam, ale doktor powiedział, że to normalne w pierwszym trymestrze. Znaczy się, najprawdopodobniej płód ułożył się akurat w nienaturalnej pozycji i stąd ten dziwny obraz. Doktor powiedział, że najlepiej przeprowadzić badanie jeszcze dwa razy. Kolejne mam za niecałe dwa miesiące, dwudziestego ósmego kwietnia.

Przyznam szczerze, że już wtedy odczułem lekki niepokój. Żona nie powiedziała mi, co dokładnie widziała, jednak jej późniejszy kiepski humor, mógł świadczyć, że coś było nie tak.

Miesiąc później ciąża Patrycji nie była już tajemnicą. Teściowa starała się ukryć swą niechęć do całej tej sytuacji, jednak ja widziałem, jak źle znosi fakt, że jej córka urodzi dziecko jakiegoś gwałciciela. Mężczyzna wciąż pozostawał na wolności. Prawdę mówiąc, z każdym dniem coraz bardziej traciłem nadzieję, że złapią jeszcze tego sukinsyna. W zasadzie zaczynałem zapominać już o całym tym gwałcie i próbowałem wyobrażać sobie, że to ja jestem ojcem. Byłem pewny, że tak będzie najlepiej. Pewnego wieczoru siedziałem z Lizą w salonie i oglądaliśmy jakiś nudny film. Kiedy rozpoczęła się przerwa na reklamę, moja córka spojrzała na mnie i odparła

– Tatusiu, czy to prawda, że nie jesteś tatusiem mojego braciszka?

Pamiętam, że dobre kilkanaście sekund nie potrafiłem wydusić z siebie słowa.

– Kochanie, kto ci naopowiadał takich głupot? – spytałem.

– No ten chłopczyk z brzuszka mamy. Powiedział w nocy, że jego tatą jest ktoś inny i że musi znaleźć swojego prawdziwego tatę.

Nie wytrzymałem. Wrzasnąłem Elizie prosto w twarz, że zabraniam jej mówić takie rzeczy. Kazałem jej, aby natychmiast powiedziała mi, kto powiedział, że nie jestem tatą tego dziecka. Wówczas Liza poczerwieniała na twarzy i zmierzyła mnie dziwnym, okropnym spojrzeniem – takim jakiego jeszcze nigdy nie widziałem.

– Chłopczyk miał rację! – krzyknęła Eliza. – Ty i mamusia jesteście złymi ludźmi. Lepiej, aby on urodził się przed dwudziestym ósmym kwietnia, bo inaczej może stać się coś złego!

Liza wstała z fotela i pobiegła do swojego pokoju. Ja siedziałem jeszcze bardzo długo na wersalce i nie potrafiłem uwierzyć w to, co wówczas usłyszałem. Co miało oznaczać, że dziecko musi urodzić się przed dwudziestym ósmym kwietnia? Przecież to właśnie na ten dzień, Natalia umówiona była na kolejne badanie USG. Czułem, że w naszym domu dzieje się coś dziwnego. Postanowiłem jeszcze raz porozmawiać z żoną o tym badaniu. Nadal nie wiedziałem, co było widać na monitorze. Patrycja twierdziła jedynie, że coś dziwnego.

W kolejnych dniach mój niepokój stawał się coraz większy. Kiedy pytałem Patrycję, co dokładnie widziała na monitorze, ta szybko zmieniała temat i widać było, że nie chciała o tym mówić. Liza zmieniła się nie do poznania. Z radosnej, grzecznej ośmiolatki, stała się smutną, zamkniętą w sobie złośnicą. Raz traktowała nas jak powietrze, innym razem wszczynała awantury i obrażona zamykała się w swoim pokoju. Gdy zaczął się kwiecień, moja żona każdego dnia narzekała na złe samopoczucie. Czasem w środku nocy budziła mnie i pytała, czy też słyszałem jakieś odgłosy. Kiedy wracałem z pracy po nocce, ze łzami w oczach rzucała się w moje ramiona i twierdziła, że gdy tylko usnęła, budziły ją jakieś krzyki. Od połowy kwietnia Patrycja coraz częściej skarżyła się na silne bóle w podbrzuszu. Raz, gdy pojechaliśmy do kościoła na niedzielna mszę, moja żona przed samym wejściem do świątyni stwierdziła, że bardzo źle się czuje i nie da rady wziąć udziału w eucharystii. Nakłaniałem ją, aby udała się wcześniej do lekarza, ta jednak twierdziła, że wytrzyma do dwudziestego ósmego.

Wreszcie nadszedł ten dzień. Skończyłem nockę i gdy w sobotę dwudziestego ósmego kwietnia wracałem do domu, miałem nadzieję, że dziś nareszcie się uspokoję. Po południu Patrycja przejdzie badanie USG i okaże się, że z dzieckiem wszystko w porządku. Gdy Eliza usłyszy, że będzie miała zdrowego braciszka, znów stanie się kochaną córeczka tatusia. Psychiczny stan mojej żony wreszcie ulegnie zmianie. Ostatnie wydarzenia były dla niej ciężkie – pewnie dlatego te nocne omamy. Tak wówczas myślałem.

Kiedy podjechałem pod dom o siódmej rano, najpierw powitały mnie ptaki swym śpiewem. Po otwarciu drzwi, skoczył na mnie Reks. Liżąc mnie po rękach i nogach, popiskiwał, machając ogonem.

– Ciszej bądź, bo obudzisz swoje panie – odparłem, zbliżając się w stronę sypialni. Postanowiłem sprawdzić, czy Patrycja jeszcze śpi. Poczułem jakiś nieprzyjemny zapach, ale jakoś nie podejrzewałem wówczas, że zaraz mogę być świadkiem czegoś potwornego. Ściągnąłem buty i nacisnąłem na klamkę drzwi naszej sypialni. Najpierw zrobiło mi się zimno i słabo. Wszędzie była krew – na białych ścianach, suficie, dywanie. Kiedy dostrzegłem moją żonę, poczułem silny, gniotący ból w okolicy serca. Zaczęło brakować mi powietrza – zupełnie, jakby ktoś stanął na mojej klatce piersiowej. Patrycja leżała w łóżku. Poznałem ją po kolorze i długości włosów. Jej twarz była całkowicie zdeformowana, roztrzaskana. Na dywaniku obok łóżka leżał drewniany tłuczek do mięsa – również cały czerwony od krwi. W miejscu brzucha mojej żony, dostrzegłem wielką czerwoną dziurę – od pępka w dół. Smród był nie do wytrzymania, a ból w klatce nasilał się z każdą sekundą. Obok poduszki leżał długi, zakrwawiony nóż, oraz stalowe nożyce do drobiu. Zaczynało robić mi się ciemno przed oczami. Chciałem wyjść z sypialni i zadzwonić na pogotowie, ale usłyszałem jakieś szlochanie, dochodzące z rogu pomieszczenia. Ujrzałem Lizę – bladą, skuloną w kącie sypialni. Kiedy zbliżałem się do niej, czułem, że za moment stracę przytomność.

– Boże, co… co tu się stało? – spytałem drżącym głosem, widząc swoją córkę i olbrzymie ilości krwi na jej rękach i pidżamie.

– Tatusiu… on mi mówił, co mam robić. Ja… ja go chciałam tylko uwolnić. Przepraszam. On wyszedł i uciekł. – Liza wskazała palcem na otwarte okno.

Dopiero wówczas dostrzegłem na podłodze czerwone ślady małych stópek, prowadzące właśnie do okna. Kiedy przez nie wyjrzałem, dostrzegłem fragment pępowiny, zwisający swobodnie z parapetu po drugiej stronie. Ślady krwi prowadziły do lasu. Odwróciłem się, słysząc, że moja córka coś szepcze. Już jej nie widziałem. Czułem jak tracę przytomność. Ostatnie co usłyszałem, to te szepty Elizy. Dziewczynki, która była moją własną córką i nic nigdy tego nie zmieni.

– To miało odwróconą twarz. Jak pan Filip. Odwróconą twarz…

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (1)

  • Basileus 10.01.2019
    Ogólnie spoko, ale jakoś przez większości tekstu nie wyczuwałem żadnego klimatu. Nie potrafiłem się wczuć. Opis jakiś taki powierzchowny, może to przez to. Emocje, zwłaszcza w końcówce uwydatnione, trochę na siłę. Ale najgorsze, że na końcu się to wszystko nie spięło w jakąś logiczną całość - kto, co , po co i dlaczego? Zło też ma jakieś swoje motywy, cele, a tu? Nie wiadomo, chyba, że to początek jakieś serii to ok., nie czepiam się. Poudawałem przez chwilę eksperta, ale co złego to nie ja. Pozdro :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania