Choroba

Uwielbiam być chory czasami. Człowiek o temperaturze Egiptu w lipcu zaczyna myśleć w zupełnie inny sposób. Staje się na te parę chwil refleksyjny, zwraca uwagę na szczegóły, wyobraża sobie wszystko jakby lepiej. Powietrze pachnie i smakuje zupełnie inaczej, a promienie słońca przebijające się przez jesienne liście wypełniają ducha pięknym, nieokreślonym uczuciem spełnienia zmieszanego przedziwnie z dumą i zadumą. Miło jest zawsze wstać wcześnie i, mimo, że mózg odmawia posłuszeństwa, popatrzeć na ludzi pędzących za Już-Nikt-Nie-Wie-Czym. Patrzę na nich z czwartego piętra, a zamiast sylwetek ludzkich widzę w większości obumierające marzenia. Ale na szczęście zaraz czeka mnie świt, a złote słońce wymaże z pamięci straszność codzienności.

 

Nie ma nic lepszego niż spotkanie z miłością, kiedy jest się chorym. Widzi się wtedy ją z zupełnie innej perspektywy. Tak naprawdę to wcale się jej nie widzi – stanowi ona jedno wielkie kłębowisko pięknych wspomnień, planów, uczuć, marzeń, wszystkiego, co w człowieku najlepsze. Teraźniejszość schodzi na dalszy plan, a jej miejsce zastępuje rzeczywistość alternatywna. Tak pięknie miesza się rudy z szaroniebieskim. Tak zachwycająco pomarańczowych marzeń, jakie mi dane było zobaczyć, nie dostrzeżenie nigdy. Patrzę na nią i czuję zachwyt w najczystszej postaci… Jak to dobrze, że jest Ona.

 

Świetnie jest dla odmiany ubrać się ciepło, opatulić szalikiem, uzbroić w rękawiczki i wyjść na spacer. Umysł, niby przytłumiony, nabiera wtedy błyskotliwości, a marzenia i plany stają się pięknie realne, prawie wręcz namacalne. Wszystko idealnie się układa i współgra, jak w muzyce klasycznej. Każdy kamień, liść – ba – nawet kształty wydychanej pary wodnej zaczynają stanowić inspirację. Wyobraźnia wprawdzie pracuje na najwyższych obrotach, ale robi to bezwiednie, niby mimochodem. Uświadamiam sobie wtedy jak wielka jest siła ludzkiego umysłu. Kiedy dostrzegasz każdy szczegół otaczającego cię świata, kiedy zaczynasz go doceniać – wiesz, że to jest to. Kiedy czujesz w piersi rozszalałą młodość, wiesz, że masz jej jeszcze tak wiele – przychodzi spełnienie i wiara.

 

Szkoda, że takie uczucia mijają z szybkością wprost proporcjonalną do ilości przyjętej aspiryny.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Justyska 29.11.2018
    Ciekawe spostrzeżenia. Czasami tak bywa że przeziębienie staje się wspaniałym powodem do nicnierobienia. Czasem jak na ironię jest to jedyny moment by naprawdę odpocząć. Ładnie napisane i z pomysłem.
    Pozdrawiam serdecznie.
  • sensol 29.11.2018
    super! ja kiedyś miałem taki haj, jak po najmocniejszych dragach. to gorączka. fajny ten tekst.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania