Poprzednie częściChwiejny grunt cz.1

Chwiejny grunt cz.6

Asia coraz bardziej zwijała się z bólu. Po jej nodze zaczęła lać się cienka stróżka krwi.

- Dziecko – szepnęła.

- Zaraz będziemy w szpitalu. Wytrzymaj jeszcze chwilę, kochanie.

Nigdy tak się nie bałem. Myślałem tylko o tym, żeby moim skarbom nic się nie stało. Ze względu na brak miejsc parkingowych, zatrzymałem się na podjeździe dla karetek. Od razu podeszła do mnie pielęgniarka.

- Co pan robi? Tu nie wolno parkować.

- Moja dziewczyna zaraz poroni! Proszę jej pomóc – zacząłem panikować.

Pielęgniarka zabrała Asię na oddział. Zaparkowałem gdzieś samochód i wróciłem do szpitala. Nie mogłem wejść do gabinetu, w którym była moja dziewczyna. Siedziałem na korytarzu, odchodząc od zmysłów. „Żeby jej tylko nic nie było”, prosiłem w myślach. W końcu z gabinetu wyszedł lekarz.

- Panie doktorze, co z Asią? – poderwałem się z krzesła.

- A pan jest…

- Jej chłopakiem i ojcem dziecka – wyjaśniłem szybko.

- Pani Joanna jest już stabilna. Niestety nie udało nam się uratować dziecka. Bardzo mi przykro.

Zamurowało mnie… „Moje dziecko nie żyje…” Nogi mi się ugięły. Musiałem usiąść. Schowałem twarz w dłoniach. Strach, rozpacz, ból i rozdarte serce mieszało się z nieopisaną wściekłością, sam nie wiem na co. Jak rzadko kiedy, tak tym razem po policzkach spłynęły mi łzy. Czułem, jakby cały świat przestał istnieć. Nic nie słyszałem, nic do mnie nie docierało. Ocknąłem się dopiero, gdy z gabinetu na łóżku szpitalnym wyjechała Joanna. Szybko otarłem łzy. Wziąłem ją za rękę i towarzyszyłem jej w drodze do sali. Zostaliśmy sami. Nie rozmawialiśmy. Asia zapłakanymi oczami patrzyła w stronę okna. Siedziałem tuż obok łóżka głaszcząc jej dłoń. Kolejny raz słowa nie były potrzebne. Obydwoje czuliśmy to samo. Mieliśmy tak samo rozdarte serca. Gdy trochę doszedłem do siebie, przywiozłem Joasi kilka najpotrzebniejszych rzeczy. Żałowałem, że nie mogłem zostać przy niej całą noc. Chciałem ją wspierać, jakoś pocieszyć… Problem z tym, że nie potrafiłem.

Dni mijały, a z moją dziewczyną nie było lepiej. Chodziła smutna, zamknięta w sobie, snuła się, jak cień. Cała jej radość życia po prostu zniknęła. Sam się już trochę otrząsnąłem, więc postanowiłem wyrwać ją w końcu z tego letargu.

Wróciłem trochę wcześniej z pracy. Chciałem spędzić z nią więcej czasu. Aśka siedziała w pokoju zapatrzona w zdjęcie USG.

- Mam coś dla ciebie – uśmiechnąłem się, podając jej dwa bilety do kina. – Od dawna chciałaś na to iść.

- Już nie chcę – burknęła.

- Joasia – usiadłem obok niej i wyjąłem zdjęcie z jej dłoni – nie możemy tak żyć. Musimy wrócić do normalności.

- Chcesz zapomnieć o dziecku? Jak możesz?

- Nie zapomnieć, tylko pogodzić się z jego odejściem.

- Jak możesz? Nawet nie wiesz, co ja przeżywam! Straciłam dziecko! Nie rozumiesz tego? Co ty możesz o tym wiedzieć? Nic cię to nie obchodzi.

- Nie zapominaj, że to było też i moje dziecko! – podniosłem głos, czując, że zaraz eksploduję.

- I przez ciebie nie żyje! Gdybyś mnie nie zaprosił na to głupie wesele… Gdybyś nie zabrał mnie do siebie, rodzice nie musieliby po mnie jechać. Nie zginęliby w wypadku! Nic by się nie stało! Wszystko przez ciebie! – wyrzucała mi.

- Przypominam ci, że to ty jako pierwsza zaprosiłaś mnie na studniówkę – wypomniałem jej.

- Żałuję, że cię zaprosiłam! Żałuję, że się w ogóle z tobą przespałam! – wykrzyczała, patrząc mi prosto w oczy. – Wynoś się!

- Chętnie!

Wyszedłem, trzaskając drzwiami. Chodziłem polnymi ścieżkami, próbując opanować nerwy. Z tego wszystkiego zastawiłem telefon w domu Aśki. Nie śpieszyło mi się jednak po niego wracać. Krążyłem tak bez celu, aż sam nie wiem jak, po ponad dwóch godzinach, zawędrowałem pod dom mojej dziewczyny. Zawahałem się zanim zadzwoniłem dzwonkiem. Nie chciałem kolejnej awantury, ale nie chciałem też chodzić, jak struty z powodu tej kłótni. Wszystko było nie tak… To nie miało tak wyglądać. Mieliśmy być szczęśliwi, mieliśmy plany, marzenia… A teraz? Teraz to wszystko legło w gruzach.

Takiej reakcji Joasi na mój widok się nie spodziewałem… Po raz pierwszy zdałem sobie sprawę z faktu, iż nie nadążam za tą dziewczyną.

 

*****

 

- Piotrek! – rzuciłam mu się na szyję. – Bałam się, że nie wrócisz. Ja cię tak bardzo przepraszam. Wiem, że ciebie też to wszystko boli. Przez ten miesiąc stałam się zapatrzoną w siebie egoistką. Przepraszam. Widziałam, że ty sobie tak dobrze radzisz i pomyślałam, że po prostu nie czujesz tego tak, jak ja. Przepraszam. To co mówiłam, że żałuję… To nie prawda… Nie żałuję ani jednej spędzonej z tobą chwili.

- Ciii… Rozumiem… Mnie też poniosło, przepraszam. To dlatego, że też sobie nie radzę. Przy tobie próbowałem trzymać fason. Myślałem, że przez to dodam ci siły i pokarzę, że możesz na mnie liczyć. Tylko, że ja też się pogubiłem. Nawet nie wiesz, ile razy sięgnąłem po wódkę. Odsunęliśmy się od siebie i chyba przez to obydwoje nie byliśmy w stanie się porozumieć. Wiesz, że nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz cię całowałem – spojrzał na mnie z uśmiechem.

Odwzajemniłam ten uśmiech, w którym się zakochałam i przysunęłam się do niego jeszcze bliżej. Objął mnie mocniej i nachylił się lekko. Musnął nosem mój nos. To było takie słodkie z jego strony… Lubiłam, gdy to robił. Skradł mi niewinnego buziaka. Jednego, drugiego i kolejnego… A każdy następny był bardziej namiętny… Wsunął język między moje wargi, potem w usta, aż zaczęłam odlatywać. Jakby na moment wszystko przestało się liczyć.

- Brakowało mi tego – westchnął.

- Mi też – poczułam, jak cały stres, smutki i rozgoryczenie zeszło ze mnie. – To kino aktualne?

- Kino, kolacja…

- Tylko, żeby ta kolacja nie skończyła się tak, jak ostatnio… Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa.

- Będę grzeczny – uśmiechnął się cwaniacko.

 

*****

 

Chyba powoli obydwoje wracaliśmy do normalności. Asia zaczęła się uśmiechać i choć były gorsze dni, nie popadała ponownie w melancholię. Kolejny raz udowodniła mi nawet, że mam bardzo mądrą dziewczynę… Udało jej się dostać na wymianę studencką. Problem w tym, że musieliśmy się rozstać na całe pół roku. Joasia leciała do Londynu końcem września.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Bogumił 08.03.2019
    Za solidnie napisany tekst, który czyta się jednym tchem stawiam piątkę, chociaż przyznam, że autorka potrafi czytelnikowi porządnie zszarpać nerwy, zamieniając taką milo rozwijającą się sielankę w pełnokrwisty dramat.
  • Bogumił 08.03.2019
    Życzę wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Kobiet.
  • Nysia 08.03.2019
    Dziękuję bardzo :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania