Chwila szczęścia. cz.2/11
- Karol, gdzie jesteś?! Chciałabym ci coś pokazać. - Zawołała, trzymając w rękach małe szklane pudełeczko.
- W kuchni jestem, za moment do ciebie przyjdę z jedzeniem godnym królewskiego stołu.
- O raju, aż takim? - zapytała niedowierzając.
- Tak, dla matki przyszłych książąt, a może i królów, musi być takie jedzenie. - zawołał.
- Nie przesadzasz aby?
- Nie, ani trochę, maleńka. Za moment przyjdę do ciebie i ci coś powiem. No to jestem, proszę oto twój posiłek poranny. To słuchaj uważnie, bo powtarzać nie będę.
- Już nastawiłam uszy na słuchanie twoich nowin, kochany, ale mogę jeść jak będziesz mówił? - zapytała nie bez racji.
- Pewnie, że możesz zajadać, kruszynko ty moja. Wyczytałem, że nasz ród Sacherów wywodzi się z dynastii włoskich królów.
- Mówisz poważnie, czy żartujesz? - zapytała nieśmiało przerywając nagle jedzenie.
- Jak najpoważniej moje ty, kochanie.
- O rany, i pomyśleć, że taka rodzina mieszka w tak skromnym domu. Karolu sprzedajmy to i kupmy pałac albo zamek. Jeśli jest tak, jak powiedziałeś, to jesteśmy bardzo bogaci.
- Byliśmy kochana parę wieków temu. Z dawnej świetności nie zostało nic.
- Co, jak to?! Nie rozumiem, wyjaśnij.
- Z miłą chęcią. Nasza fortuna poszła na długi, których rodzice mieli całą masę, no i na ich wieczne libacje alkoholowe.
- Nie, nie. - Powiedziała przez łzy. - Prawda musi być inna, bardziej jak z bajki, a nie jak z horroru. - Dodała po chwili.
- Co poradzę, że trzeba było mi zacząć tą grę, którą nazywają życiem, w dawnej dynastycznej rodzinie zapijaczonych królów włoskich?
- No, nic nie poradzisz, ale mógłbyś to ująć jakoś inaczej.
- Tak, zapewne, mógłbym, ale powiedz chciałabyś, bym kłamał?
- No… - Urwała zaskoczona.- A więc, nie, nie chciała bym mieć chłopaka kłamcy. – Odparła po chwili.
- To dobrze, bo ja też bym nim nie chciał być.
- Chciałabyś mieć prawo jazdy? - zapytał nagle zbijając dziewczynę z jej toru myślenia.
- Że co? A kto da mi samochód? Ja nie potrafię jeździć, pierwsze drzewo będzie zaliczone albo latarnia będzie moja.
- Spokojnie, kochana sama tam nie będziesz, będzie z tobą instruktor jazdy, a uwierz mi, on nie pozwoli nikogo zabić ani jeździć po drzewach.
- No skoro tak, to się zapiszę, zdobędę nowe doświadczenie i nabiorę większej pewności siebie. Bardzo dziękuję, że podsunąłeś mi ten pomysł, nie będę musiała się rozbijać autobusami i zatłoczonymi tramwajami, jesteś naprawdę przekochany. - Rzekła rzucając się mu na szyję.
- Nie ma za co, ale puść mnie już, bo udusisz mnie.
- Faktycznie, przepraszam, wybacz mi ten nagły wybuch niekontrolowanej radości.
- Dobrze, wybaczam.
- Aaa, wydawało mi się, czy chciałaś mi coś pokazać, rybeńko?
- Nie, najdroższy, nie wydawało się tobie, zobacz jakie śliczności znalazłam przy porządkowaniu szafy. - Powiedziawszy to wysypała bardzo dużo diamentowych ozdób.
- Raju!!! Róża, a więc to, co wyczytałem, to była prawda! - Wykrzyknął z radości a po chwili dodał z zamyśleniem.
- A więc nie przepili całego majątku.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania