Ciągle cię słyszę

Mira kochała dwójkę swoich starszych dzieci. Nikt, nigdy nie próbował zaprzeczyć temu, że poszłaby za nie w ogień. Lecz z jej najmłodszym dzieckiem łączyła ją specjalna więź.

Ta ciąża nie była zainicjowana przez jej męża. Tym razem to ona pewnej nocy splotła jego palce ze swoimi, zadając ciche pytanie, na które znała odpowiedź.

Mimo tego iż na początku małżeństwa wpadała w panikę na myśl o tym, że zostanie matką, bojąc się, że nie poradzi sobie z ciężarem, jakim jest odpowiedzialność za czyjeś życie, zakochała się w swojej pierwszej córeczce w momencie, kiedy pierwszy raz wzięła ją w ramiona. Tak samo było za drugim razem, gdy położna ułożyła małego, głośnego chłopca na poduszce obok jej głowy.

Lecz tym razem to było coś innego. Śniła o tym dziecku, zanim jeszcze zostało poczęte. Wyobrażała sobie, jak by to było nosić je pod sercem, a potem na rękach. Wyobrażała sobie, jak bawi się z rodzeństwem, biegając na małych, tłustych nóżkach, nie wiedząc, jak bardzo napawa ją to dumą i zarazem łamie jej serce.

Wiedziała, że to dziecko będzie inne. Wiedziała, że kiedy przyjdzie na świat i spojrzy na jej/jego małą twarzyczkę, zobaczy starego przyjaciela.

To dziecko pokochała, zanim zaczęła się ich historia.

***

Pierwsza ciąża była bardzo dezorientująca. Była pewna, że powinna czuć coś w związku z kiełkującym w niej życiem – podniecenie, szczęście, a nawet frustrację, ale poza strachem paraliżującym ją za każdym razem, gdy jej dziecko się rusza, nie czuła nic.

Luka, jej mąż, zajmował się nią najlepiej, jak mógł, karmiąc i kąpiąc ją, kiedy nie radziła sobie sama, oraz szepcząc jej w nocy do ucha. Zapewniał ją o tym, jak bardzo ją kocha, mówił jej, jaka jest silna i jaką będzie wspaniałą matką. Mimo tego większość swoich dni spędzała w łóżku. Wiedziała, że słowa Luki są szczere, lecz w żaden sposób nie mogły trafić do jej serca.

Pewnego dnia nie wytrzymał i kazał jej umówić się z psychologiem.

– Proszę – powiedział. – Twój stan mnie przeraża. Boję się o ciebie i dziecko.

Jego słowa wydały się jej trochę szorstkie, ale były skuteczną motywacją.

Rada lekarza była prosta.

Kazał jej po prostu każdego dnia robić to, co kocha.

Sceptycznie spisała krótką listę, Wyglądanie przez okno w słoneczny poranek, drzemka w świeżo upranych prześcieradłach, śpiewanie…

Śpiewanie.

Od zawsze uważała, że czysty głos to jedyny „talent”, który posiada. Śpiewane słowa często stawały się dla niej ucieczką.

A więc robiła to, co uważała za słuszne. I po paru tygodniach coś zaczęło się dziać. Zauważyła małe przyjemne rzeczy wokół siebie. Powoli z każdą zanuconą piosenką do jej życia wracał kolor.

***

Eyla od samego początku była samowolna.

– Po prostu jest do mnie podobna – powtarzała sobie Mira podczas długiego i wyczerpującego porodu. – Uparta jak wół.

Jej przeczucia potwierdziły się, kiedy jej córka wyrosła na łobuza, który całymi dniami zajmował się rysowaniem po ścianach, wyrywaniem kabli z gniazdek i innymi doprowadzającymi matkę do szału zajęciami. Lecz dziewczynka posiadała grację i kreatywność, które często zadziwiały i napawały jej matkę dumą. Tańczyła praktycznie, odkąd zaczęła stawiać pierwsze kroki. Nawet w najgorsze dni, gdy Mira była zła i zmęczona, uwielbiała wsłuchiwać się w bajki, tak często opowiadane przez dziewczynkę swoim zabawkom. Dla małej wszystko było magiczne, a jej oczarowanie światem było wprost zaraźliwe.

Eyla potrafiła być utrapieniem dla swojej mamy, które jednak często miało na nią zbawienny wpływ. Pewnego wieczoru, gdy kobieta tuliła do siebie małe ciałko dziewczynki, usłyszała jej cienki, ale zdecydowany głosik:

– Potrzebuje cię, mamo. Zawsze tu będziesz, prawda?

– Ja też cię potrzebuję, skarbie – odpowiedziała, patrząc w jej niebieskie oczy. Chciała zapewnić ją, że zawsze będzie przy niej, lecz wiedziała, że nie może okłamywać dziewczynki. Nic nie trwa wiecznie. Na niektóre rzeczy po prostu nie mamy wpływu. Gdy dotarła do niej ta myśl, schowała twarz w ciemnych włosach córki, by stłumić łzy, które napłynęły jej do oczu.

 

Ray, ich drugie dziecko, był całkowitym przeciwieństwem swojej ciągle chodzącej z głową w chmurach siostry. Cichy spokojny, twardo stąpał po ziemi. Był podobny do ojca. Takie same jasnobrązowe włosy i ciemne oczy. W deszczowe dni często przychodził do salonu, uginając się pod ciężarem albumu ze zdjęciami. Mira głaskała wtedy jego miękkie włoski, patrząc na twarze z przeszłości uwiecznione na zdjęciach.

Gdy zaczął składać słowa w zdania, zauważyła, że jej syn potrafi patrzeć na niektóre rzeczy dojrzale jak na swój wiek. „Doskonale uzupełnia się ze starszą siostrą” – myślała, patrząc jak zaczepnie szturcha siostrę ramieniem, idąc w kierunku łąki, na której mieli zamiar rozłożyć koc. Luka nie zdążył nawet usiąść, gdy dzieci, śmiejąc się, zaciągnęły go do zabawy. Gdy głosy całej trójki ucichły w oddali, oparła się o wielką jabłoń, kładąc ręce na nabrzmiałym brzuchu. Lubiła to miejsce. Widziało jej najlepsze oraz najgorsze czasy. Widziało ją jako małą dziewczynkę i jej ojca bawiących się oraz jej matkę zbierającą jabłka spod jabłonki, słyszało jej płacz po ich stracie, widziało także jej pierwsze spotkanie z Luką oraz tak wiele ważnych wydarzeń w jej życiu, że za każdym razem, gdy je odwiedzała, napawało ją pewnego rodzaju „dobrym smutkiem”. Było to szczęście zmieszane z nostalgią lekko ściskającą serce. Pomyślała, że kiedyś opowie starszym dzieciom historię tego miejsca, powie im, ile dla niej znaczy, lecz za każdym razem, gdy tu przychodzili, odkładała tę rozmowę na inny termin. Jednak teraz czuła, że nie może ukryć tego przed małą istotką kręcącą się w jej brzuchu. Eyla i Ray byli już w pewnym sensie niezależni, lecz maleństwo ciągle było z nią połączone i czuło to co ona.

– Wszystko, co musisz wiedzieć, kochanie – powiedziała cicho, wyrywając z ziemi białego dmuchawca – to to, że w tym miejscu nauczyłam się, że nieważnie, jak mocno będziesz czuł się skrzywdzony, nieważne, jak mocno zrani cię ten świat, życie zawsze potoczy się dalej, przynosząc nadzieję, że jutro będzie lepsze. Nie pozwól, by ktokolwiek wmówił ci coś innego.

Po tych słowach pozwoliła, by wiatr uniósł do nieba małe nasionka dmuchawca.

***

Opuchnięte kostki, „areszt domowy” przez ostatnie tygodnie ciąży i ciągłe nudności były niczym w porównaniu z tym porodem. Po prawie dwóch dniach męczarni w końcu na świat przyszła ledwie dwukilogramowa dziewczynka z burzą krótkich ciemnych włosków na głowie. Słowa położnej obijały się po głowie wycieńczonej Miry, lecz zagłuszał je widok małego zawiniątka w jej ramionach. Kobieta paplała coś o utracie krwi, lecz Mira była zbyt szczęśliwa, by zwrócić na to uwagę.

Jej maleństwo miało się dobrze. Zdrowa i cudowna. Nie. Zdrowa i idealna. W końcu mogła przytulić ją do siebie.

 

Jak w takim momencie mogła martwić się czymkolwiek?

Liczyło się tylko to.

Spojrzała jeszcze raz na drobne ciałko, czując je zarazem blisko i daleko.

Położna znowu coś mówiła, a razem z nią zaczął też mówić Luka, lecz ich słowa nadal do niej nie docierały.

– Mira? – coraz wyraźniej słyszała jego spanikowany głos. – Mira!

Nie widziała żadnego światełka w tunelu ani zakapturzonej postaci z kosą. Czuła tylko dłonie mocno chwytające ją za ramiona, próbujące nią potrząść, prośby, obietnice, niebieskie oczy Eyli oraz czarne tęczówki Ray’a. Uśmiech Luki budzący ją rano oraz zapach, śmiech jej rodziców i ciepło jej najmłodszej córeczki, bicie jej małego serduszka.

Pomyślała wtedy, że życie składa się ze słodko-gorzkich momentów, że jest jak długie i powolnie wypowiedziane „kocham cię”, zmieszane z tak samo długim i wolnym „żegnaj”.

Czuła się taka zmęczona, jej powieki stawały się coraz cięższe. Czuła też, jakby przeżyła tysiąc żyć z Luką, Eylą, Ray’em oraz małą ślicznotką w jej ramionach.

Śmierć zabrała ją tak, jakby przebijała igłą bańkę mydlaną. Szybko i bezboleśnie.

***

Stała nad grobem, na którym zostało wyryte imię i nazwisko takie samo jak jej. Czasami złościła się na tatę, że dał jej imię mamy. Jej urodziny nigdy nie były dla niej szczęśliwym dniem. Tak jak co roku, przyklękła nad marmurową płytą, muskając palcami słowa kołysanki pod datą urodzenia jej mamy oraz datą jej własnych urodzin.

„Przepraszam cię, mamo – pomyślała – mimo tego, że nie zdążyłam cię poznać, przysięgam, że cię pamiętam. Pamiętam zapach twojej skóry, pamiętam, jak mocno tuliłaś mnie do siebie, pamiętam twój ciepły śmiech. Gdy patrzę na słowa tej kołysanki, czuję się, jakbyś ciągle była tu ze mną. Tata opowiadał, jak bardzo mnie kochałaś. Mam nadzieję, że mimo naszych krótkich chwil razem wiesz, że ja też cię kocham” – ciągnęła w myślach, ścierając z policzków łzy wierzchem dłoni. „Często pojawiasz się w naszych snach, mamo. Eyla budzi się wtedy z płaczem, Ray leży wpatrzony w nicość, a ja czuję się sparaliżowana i przyklejona do łóżka nawet wtedy, kiedy w moich snach głaszczesz moje włosy i śpiewasz mi kołysanki. Tata nic nie okazuje, ale cała nasza trójka wie, że tęskni za tobą jak… jak… Nie potrafię nawet określić jak bardzo. Często mówi, że Eyla i ja jesteśmy tak piękne jak ty albo że mamy twoje oczy, włosy oraz głos, ale ja i tak wiem, że na ten świat nigdy nie zejdzie już ktoś taki jak ty. Kocham cię, mamo. I po raz setny przepraszam. I po raz tysięczny tęsknię”. – Wstała, głośno wdychając powietrze i wycierając spuchnięte oczy. „Muszę już iść. Jak co roku, będziemy oglądać twoje zdjęcia razem z tatą, Eylą i Ray’em. Lecz ty dobrze wiesz, że nie potrzebuję zdjęć, by cię pamiętać.

Ciągle słyszę twój śpiew”.

Średnia ocena: 3.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • wolfie 15.11.2014
    Piękna historia, wzruszająca. :) Większych błędów nie zauważyłam. Życzę powodzenia w dalszym pisaniu :)
  • Pierwszy raz poczułem coś co można by porównać do miłości. Boże! To uczucie się z tego tekstu wylewa i to nie w przesłodzony sposób (przynajmniej mnie się tak wydaje).
  • moi, l'histoire 07.12.2014
    Cudowne, wzruszające. Nie mam pojęcia, skąd ta ocena.
  • Amy 07.12.2014
    Nie wszystkie zdania składowe są oddzielone przecinkami i przy wymienianiu cech Raya też ich brakuje. Poza tym warto byłoby zamienić czasownik "był" na jakiś inny, bo w pewnym momencie jest go troszkę za dużo jak na mój gust. Ale masz świetny styl, potrafisz zaciekawić i za to masz u mnie wielkiego plusa. Dawno nie czytałam na tej stronie równie wzruszającego opowiadania. Oby tak dalej!

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania