Ciekawość
Widzę niekończący się ogród
Gęsto porośnięty
Kusi by wejść do niego
Lecz waham się chwilę
Po czym przechodzę przez opuszczoną bramę
Jakaż ogromna spoglądam w górę
Pięknie ręcznie kuta robota
Na zardzewiałych prętach
Widać resztki farby zielonej w turkusu odcieniu
Pokrzywy wysokie
Już dawno nikt tędy nie przechodził
Udeptuję ścieżkę nogą
By móc przejść do przodu
Daremnie wypatruję otwartą drogę
Wszystko zarosło
A
Moment
Odsłaniam pod nogami fragment kostki brukowej
Podążam w tym kierunku
Lecz nie jest łatwo
Gałęzie ze starych drzew pospadały
Niczym w stogi się poukładały
Raz wchodzę wyżej by je ominąć
Potem zeskakuję w dół
I tak ze dwadzieścia minut
Oglądam się za siebie
Ile drogi przebytej mam
Może zawrócę?
Nie!
Idę tam!
Dziwny chłód w plecy powiewa
Odchylam głowę
Cóż widzę?!
Ogromny mur, wysoki prawie do nieba
Co to takiego się niepokoję?!
Biegnę z całych sił z powrotem do bramy
Bardzo się boję!
Oddech mój głośny
Zmęczenie ogromne
Znów jestem na drodze przed wrotami ogrodu
Słońce pali, nie czuję chłodu
Choć było strasznie
Taka myśl mnie napawa
Przyjdę tu jutro z samego rana...
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania