Pokaż listęUkryj listę

Ciekawostki historyczne Odcinek XVIII Leon Kozłowski Postać tragiczna

Leon Kozłowski

 

Leon Kozłowski, premier przedwojennej Polski, to postać bardzo tragiczna. Uczyniono z niego jednego z najbardziej nieudolnych premierów II RP, zarzucając mu próby ograniczenia praw wyborczych Polaków i założenie Berezy Kartuskiej – więzienia, które urągało jakimkolwiek standardom demokracji. Był także uważany za największą polityczną miernotę obozu piłsudczykowskiego. Twierdzono, że tylko dzięki jakiemuś kaprysowi marszałka został premierem.

 

Przyszły premier urodził się 6 czerwca 1892 r. w Rembieszycach, w rodzinie ziemiańskiej, szczycącej się długą tradycją polityczną. Prawdopodobnie te tradycje zaowocowały sympatią Leona do historii. Wielu członków jego rodziny było znanymi i cenionymi naukowcami. Kozłowski uczył się bardzo pilnie i w 1920 r. obronił pracę habilitacyjną, a kilka miesięcy później objął katedrę prehistorii na uniwersytecie we Lwowie. Tam też został profesorem w marcu 1921 r.

Jego polityczna kariera tak poważnie rozpoczęła się dopiero po przewrocie majowym. Na początku został członkiem Rady Miejskiej Lwowa, a w marcu 1930 r. został posłem z ramienia BBWR. Kiedy powołano rząd Walerego Sławka, Kozłowski objął w nim tekę ministra reform rolnych. Później w kolejnym rządzie objął stanowisko w resorcie skarbu. Zanotował wówczas spory sukces, doprowadzając do unormowania stosunków z Wolnym Miastem Gdańsk.

 

W maju 1934 r. do dymisji podał się rząd Wacława Jędrzejewicza i wtedy Piłsudski postanowił powierzyć stanowisko premiera Kozłowskiemu. Do dzisiaj dokładnie nie wiadomo, czym marszałek kierował się, dokonując nominacji. Tak rozpoczął się trwający dziesięć miesięcy okres jego kadencji. Kozłowski niczym szczególnym się nie wykazał, ale do jego sukcesów możemy zaliczyć m.in. uruchomienie inwestycji Centralnego Okręgu Przemysłowego, co dało efekt dopiero kilka lat później.

Tym, co najbardziej kojarzy się z jego okresem rządów jako premiera, było powstanie więzienia w Berezie Kartuskiej, uważanego za największy grzech II Rzeczypospolitej. To do dzisiaj jest najbardziej znane więzienie czasów przedwojennej Polski.

 

28 marca 1935 r. Kozłowski podał się do dymisji. To był koniec jego kariery politycznej w Polsce. Kiedy wybuchła wojna znajdował się we Lwowie. Po w kroczeniu Armii Czerwonej został aresztowany. Był więźniem kilku więzień takich jak Łubianka, czy Lefortowo. Na początku lipca 1941 r. został skazany na karę śmierci. Jednak gdy wybuchła wojna niemiecko- rosyjska i zaczęły się rozmowy polsko-radzieckie złagodzono karę do 10 lat pobytu w łagrach. 6 listopada 1941 r. został zwolniony. Te dwa lata to było dla byłego premiera istne piekło. Był torturowany, bity, stracił oko. Mimo wielu katuszy nie załamał się i nie podjął współpracy z NKWD.

 

W listopadzie 1941 roku udało mu się przedostać na stronę Niemców. Z Wilna zostaje przewieziony samolotem do Berlina. Tam czekały go wielodniowe przesłuchania i rozmowy z Niemcami, którzy próbowali go nakłonić do współpracy. Jednak Kozłowski odmówił jakiejkolwiek. W tym samym czasie zostało wszczęte oficjalne śledztwo przeciw niemu zlecone przez generała Sikorskiego, które skończyło się skazaniem go za zdradę na karę śmierci. Były premier stał się dezerterem i zdrajcą.

 

Kozłowski nie zdecydował się na żadną współpracę z Niemcami, nie zgadzając się na żadne propozycjęe dotyczące politycznego współdziałania.

Kiedy w kwietniu 1943 r. Niemcy odkryli masowe groby polskich oficerów w Katyniu, przypomnieli sobie o byłym polskim premierze i zaprosili go w maju, jako członka delegacji, do obejrzenia na miejscu makabrycznego i bardzo tragicznego odkrycia. Kozłowski pojechał do Katynia, a później po powrocie występował w radio i w gazetach udzielając wywiadów, w których podkreślał, jak był zszokowany widokiem tysięcy zastrzelonych polskich więźniów.

W maju 1944 r. po jednym z bardzo ciężkich bombardowań Berlina Leon Kozłowski zmarł. Nie wiemy do dzisiaj czy nastąpiło to z ran odniesionych w czasie nalotu, czy po prostu dostał zawału serca. Pochowano go na terenie jednego z parafialnych cmentarzy Berlina.

Leon Kozłowski został uznany za zdrajcę i taki jego wizerunek znamy do dzisiaj. Czy jednak nim był? Czy po prostu chciał uciec przed zarazą komunistyczną, która wydawała mu się znacznie gorsza od niemieckiej? To pozostaje sprawą otwartą. Jedno jest pewne: Nie dał się złamać ani oprawcom z NKWD, ani tym z Gestapo. Niemcy chcieli go wykorzystać politycznie, ale Kozłowski się nie zgodził na żadną konkretną współpracę z Niemcami. To wszystko stawia pod znakiem zapytania, czy słusznie został skazany jako zdrajca na karę śmierci?

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Canulas 18.03.2018
    "Z Wilna zostaje przewieziony samolotem do Berlina. Tam czekały go wielodniowe przesłuchania i rozmowy z Niemcami, którzy próbowali go nakłonić do współpracy. " - w myśl jedności czasowej "został"

    Tekst, hmm warty przeczytania, ale tematycznie łagodny. Ostatnio mam wigor na Twoje prace, jakeiś poczucie chęci pogłebienia wiedzy.
    To mi siadło średnio, ale nie dlatego, że złe, tylko nie do końca mój target.
    Nie mniej - przeczytałem
    Pozdro
  • Ozar 18.03.2018
    Dzięki za wizytę. To stary kawałek ma z10 tal, ale postac smutna więc dałem.
  • MarBe 25.03.2018
    Wyjątkowo łatwo jako społeczeństwo mamy skłonność do szufladkowania ludzi i na całe szczęście, że nie wszyscy.
  • Ozar 25.03.2018
    Dzięki za wizytę. Tak, to smutne aczkolwiek jeśli chodzi o Kozłowskiego to tak naprawdę nie wiemy co o nim myśleć, jednak nie zgodził się byc marionetkowym premierem Polski po wrześniu 1939 roku co mu proponowali Niemcy.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania