Pokaż listęUkryj listę

Uwaga, utwór może zawierać treści przeznaczone tylko dla osób pełnoletnich!

Ciekawostki historyczne Odcinek XXI Pucz bolszewicki Tragedia milionów dzieci. Śmierć, głód, choroby

Pucz bolszewicki Tragedia milionów dzieci. Śmierć, głód, choroby

 

„W jednym pokoju kłębiło się 200 sierot, jedne spuchnięte z głodu, inne bredzące w gorączce tyfusu. Dzieci w stanie agonii lub już zmarłe. Trupy służyły jako podgłówki dla jeszcze żyjących, a także jako makabryczne stoły, na których rozkładano skąpe porcje chleba”

Nikołaj Siemaszko

 

„Włóczą się gromadami, niepodobne do człowieka, wydając dźwięki ledwie przypominające ludzką mowę. Mają wykrzywione, zwierzęce twarze, skosmacone włosy i pusty wzrok” Malcolm Muggeridge.

 

Kiedy bolszewicy ruszyli po władzę, w Rosji rozpętała się krwawa wojna domowa. Walki, pogromy, głód, bieda dotknęły wszystkich. Jednak najgorsze dopiero miało przyjść. Bratobójcze walki doprowadziły do śmierci wielu ludzi. Wyludniały się miasta, a całe wsie znikały z powierzchni ziemi tysiącami. Na skutek działań wojennych, chaotycznych reform gospodarczych, niedoborów żywności oraz bezwzględnego czerwonego terroru niezliczone rzesze mieszkańców dawnego Imperium postradały życie. Kiedy rodzice ginęli od kuli, marli z głodu lub znikali w czeluściach Łubianki, czy setek innych obozów sprawcy ich śmierci niezbyt się przejmowali pozostałymi po nich dziećmi. Osierocone, pozbawione domu, opieki musiały żyć na ulicy. Tuż po rewolucji było ich ponad 7 milionów. Nazywano ich bezprizornymi. Nie mając rodziców, dziadków, ani innych krewnych starały się za wszelką cenę przeżyć, choć graniczyło to z cudem. Wszawica, tyfus i dur brzuszny były chorobami dziesiątkującymi żyjących na ulicach, którzy w nadziei na przeżycie organizowali się w grupy i bandy. Żebrali, grabili, a często zabijali, uprawiali prostytucję, często popadając w alkoholowe lub kokainowe uzależnienie. Większość z nich koczowała na dworcach, pustych halach, czy wszędzie tam, gdzie można było choćby prowizorycznie zamieszkać. Wedle szacunków ponad osiemdziesiąt procent bezprizornych dziewcząt w wieku około dwunastu lat miało już za sobą przynajmniej jedną ciążę.

Taki życie na krawędzi doprowadziło do powstania specyficznej grupy nazywanej "dziećmi ulicy", która nie dość, że była pozbawiona prawdziwego domu czy elementarnej opieki, ale przede wszystkim jakiegokolwiek współczucia i nadziei na pomoc. Na efekty nie trzeba było długo czekać. Te "dzieci" poznawały życie od najgorszej jego strony. Musiały być twarde, mieć ogromną siłę przeżycia, zaradność, zdolności organizacyjne i bezwzględność wobec otoczenia, ale z drugiej strony, wielką solidarność z podobnymi sobie.

 

Bolszewickie władze z początku udawały, że problemu nie ma i aż do połowy lat 20 i robiły wszystko, aby ukryć przerażającą prawdę, bardziej przed zagraniczną, niż własną opinią publiczną, bo przed Rosjanami dramatu milionów dzieci zataić się nie dało. Przywódcom nowej komunistycznej Rosji nie pasowały hordy dzieciaków pałętających się prawie wszędzie. Zaczęto tworzyć za pomocą propagandy nowego radzieckiego człowieka i zaczęły powstawać filmy poświęcone procesom wychowawczym, które miały z młodocianych przestępców, czyli „przeżytków kapitalizmu” tworzyć komsomolców i świadomych obywateli Kraju Rad, głęboko zaangażowanych w budowę świetlanego ustroju. Oczywiście wszystko to było podlane gęstym sosem stalinizmu, bo to mądre nauki wodza umożliwiały ekranowym bohaterom pozytywną przemianę. Jednak miliony pałętających się dzieciaków nijak się miały do kinowych bohaterów. Władze uznały, że dalej tak nie może być. Postanowiły zareagować, typowo jak na bolszewików przystało. Krótko i po wojskowemu. Powstały specjalne oddziały Nadzwyczajnej Komisji ds. Walki z Kontrrewolucją i Sabotażem (Czeka), których zadaniem było wyłapanie wszystkich bezprizornych i umieszczenie ich w koloniach karnych. Przedstawiono całą akcję, jako oczyszczanie społeczeństwa z jednostek moralnie zepsutych.

Jednak w zalewie bzdurnej i chorej propagandy pojawiła się także spontaniczna inicjatywa obywatelska o nazwie Liga Ratunku Dzieci. Organizację tę powołali znani społecznicy i pedagodzy, nauczyciele i lekarze. Liga z zebranych środków utworzyła sieć rodzinnych domów opieki w Moskwie i Petersburgu, ratując życie ok. 20 tys. bezprizornych. Była to jednak kropla w morzu potrzeb, a co gorsza taka próba pomocy bez akceptacji władz, stanęła bolszewikom kością w gardle. Liga była tolerowana, dopóki nie zwróciła się do Lenina o nawiązanie kontaktu z zachodnimi organizacjami dobroczynnymi, tak, aby pozyskać odpowiednie środki finansowe, a przede wszystkim żywność potrzebną dla ratowania znacznie większej liczby sierot. To był wielki błąd, który natychmiast doprowadził do reakcji władz. Lenin nazywany czerwoną propagandę największym przyjacielem wszystkich dzieci, natychmiast wezwał szefa policji politycznej, mówiąc wprost, że nie podoba mu się inicjatywa Ligi. Feliks Dzierżyński natychmiast poparł Lenina, odpowiadając: „zagranica nie będzie żywić naszych sierot, będzie to robić radzieckie państwo”

Liga została zlikwidowana, jej zapasy żywności skonfiskowane, a część opiekunów trafiła do obozów. W zamian komuniści utworzyli Radę Obrony Dzieci, która nie zajmowała się realną pomocą, nie tworzyła sierocińców, schronisk, tylko obradowała, uchwalając całe mnóstwo rozporządzeń i uchwał nijak mających się do życia. Wymyślono hasło „Wychowanie przez przymusową pracę”, a pełnomocnikiem wprowadzającym hasło w życie został Feliks Dzierżyński.

Zapanował terror. Oddziały Czeka urządzały obławy, wyłapując dzieciaki tysiącami i wysyłając je do obozów. Dochodziło także do masowych zbrodni. W jednym z portów załadowano kilkaset młodych ludzi na barki, po czym odholowano je na otwarte morze i zatopiono. Tworzono także ośrodki, w których starano się wpoić tym młodym ludziom ideały komunizmu. W takich miejscach jak Komuna im. Dzierżyńskiego (zakładu dla wykolejonej młodzieży), czy Kolonia im. Gorkiego (dla nieletnich i młodocianych przestępców) posłuszny władzy i wytresowany przez system, a do tego w młodości pozbawiony hamulców moralnych stawał się idealnym kandydatem na enkawudzistę.

Akcja tępienia tzw. dzieci ulicy" trwała do śmierci Dzierżyńskiego (1926), później kilka razy do niej wracano, ale już w mniejszej skali.

Do dzisiaj nie wiadomo dokładnie ilu młodych ludzi straciło życie. Szacunkowo około 2-3 milionów uliczników zostało zabitych w taki, czy inny sposób, lub trafiło do łagrów, co było tylko odwleczeniem wyroku. To jedna z przemilczanych przez dziesiątki lat zbrodni komunistycznych, która pokazuje jak władza bolszewicka traktowała swoich obywateli. Można powiedzieć jaka dyktatura, taki stosunek do ludzi. Smutne, ale prawdziwe.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 5

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Canulas 30.03.2018
    śmierć, głód, choroby... umiesz uwieść. Obadam na dniach albo już dziś, jeśli jakimś cudem chałupa się sama postrząta lub już będzie tak ciemno, że będzie mi się wydawało, że jest czysto.
    Pozdro.
  • Ozar 30.03.2018
    Hahahahahaha znam ten ból, moja żona ma bzika na tle sprzątania i przed każdymi swiętami jest dyskoteka w domu, bo ja nie lubie sprzątać.
  • betti 30.03.2018
    Oglądałam niedawno reportaż o bezdomnych dzieciach w Rosji, byłam wstrząśnięta. One są i dziś, i tak samo nikogo nie obchodzą, na mniejszą na pewno skalę, ale nadal jak małe zwierzątka. Dzisiaj nazywają ich ''dziećmi podziemia'', bo ukrywają się w podziemnych bunkrach, których nie zlikwidowano. W dzień żebrzą i kradną...

    Dobrze, że poruszasz takie tematy. Wielki szacunek!

    Pozdrawiam.
  • Ozar 30.03.2018
    Dziękuje za wizyte. Niestety ani po przejęciu władzy, ani po II wojnie jakoś władze radzieckie nie potrafiły rozwiązać tego problemu. Z tego co piszesz dalej nie potrafią, ale na szczęście nie mordują ich już tysiącami. Jak wiesz mam takie hobby znajdywać ciekawe i warte opisania tematy historyczne.
  • Agnieszka Gu 30.03.2018
    Witam,
    Bardzo smutny tekst, szczególnie że chodzi o dzieci... Dobrze, że się o tym mówi, pisze. Oby ku przestrodze.
    Pozdrawiam
  • Ozar 30.03.2018
    Dzięki za odwiedziny
    Tak to smutny tekst bo dotyczy dzieci
  • Canulas 31.03.2018
    "Taki życie na krawędzi doprowadziło do powstania specyficznej grupy nazywanej "dziećmi ulicy" - Takie

    Lubię. Dobry, ciekawy tekst.
    Podobało mi się
  • Ozar 31.03.2018
    Dzieki za wizytę. To był rzeczywiście okrutny świat. Co do poprawek Kuzniecowa to wrzuciłem sobie na kompa i postaram sie w święta pozmieniać. jak to zrobię dam ci znać czy wyczułem to, o co ci chodzi, bo nie chcę robić kopiuj wklej
  • MarBe 01.04.2018
    Dzięki takim ludziom jak ty, możemy pamiętać o krzywdzie małych istot, którym reżim odmówił człowieczeństwa i tym wystawił sobie najgorszą z ocen.
    Tylko tak dalej!
  • Ozar 01.04.2018
    Dzięki za wizyte. takie rzeczy nie mogą utonąć w pomroce dziejów. To rzeczywiście było barbarzyństwo.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania