Pokaż listęUkryj listę

Ciekawostki historyczne "Wojna polsko-czechosłowacka 1945"

Ciekawostki historyczne

Wojna polsko-czechosłowacka 1945

 

Dla Maurycego Leśniewskiego

 

Czy latem 1945 roku mogła wybuchnąć wojna polsko-czechosłowacka?

 

Kiedy zarówno Polska jak i Czechosłowacja odzyskały niepodległość w 1945 roku (słowo niepodległość należy oczywiście rozumieć tylko w sensie pokonania Niemiec i końca okupacji), prawie natychmiast doszło do konfliktu o mówiąc tak skrótowo granicę obu państw, wyznaczoną wprawną ręką "Genialnego Przywódcy" Ówczesny władca tej części Europy jak zwykle nie zajmował się szczegółami, tylko wziął do ręki ołówek, czy pióro i narysował tak jak chciał, bez oglądania się na to, do kogo jakie ziemie należały przed wojną. Nie może to nikogo dziwić, bo znając ogromne połacie ZSRR, pięćdziesiąt kilometrów w tą czy tamtą nie znaczyło nic.

 

Nieporozumienia pomiędzy Polską i Czechosłowacją (dawniej Czechami) mają długą historię (nie wspominam o wręcz kilkaset lat trwających problemach choćby ze Śląskiem, bo to temat na inny artykuł).

Problem o którym mowa zaczął się od 1918 roku i dotyczył Zaolzia które wpierw zajęli Czesi (wbrew dwustronnym ustaleniom, ale za przyzwoleniem mocarstw zachodnich), a następnie – korzystając z hitlerowskiej aneksji Kraju Sudeckiego w 1938 roku „odbili Polacy”, o co Czesi mieli do nas pretensję traktując wejście na te tereny jako pomoc w rozbiorze ich kraju.

Wybuch II wojny światowa sprawił, że z wiadomych przyczyn problem odłożono na bok, ale wystarczyło, że oba kraje odzyskały utraconą państwowość, a na horyzoncie pojawiło się widmo nowego – nieporównanie poważniejszego – konfliktu.

 

Jak wiadomo zarówno polskie jak i czechosłowackie granice „narysował” władca tej części Europy,

„Słońce ludzkości, pokoju i postępu”, „Pochodnia rewolucji światowej", " Gwiazda przewodnia i nadzieja narodów „ czyli Józef Stalin. Jak wytyczył naszą na wschodzie wiemy...

Nasza południowa granica wytyczona została tak, że prawie natychmiast wybuchł konflikt między Polską a Czechosłowacją. Już nie tylko o Zaolzie, ale także o Kłodzko, Cieszyn czy Racibórz, a także niektóre ziemię Dolnego Śląska zajęte w czasie wojny przez Słowaków.

 

Czesi postanowili zająć te tereny nawet przy pomocy swojej armii. Po obu stronach dochodziło do zamieszek, rabunków i ataków na tle narodowościowym. Oba kraje miały więc – we własnym mniemaniu – doskonałe preteksty do ataku.

Zgodnie z rozkazami ministra obrony narodowej marszałka Rola-Żymierskiego, który był bardzo bojowo nastawiony wojsko polskie wkroczyło na Śląsk Cieszyński, a do samego Cieszyna przyjechał zwolennik twardych rozwiązań, wspomniany już minister Rola-Żymierski. Zrazu zajęto około 100 hektarów na granicy z Czechosłowacją, czekając tylko na decyzję o dalszej ofensywie.

 

W tym samym czasie czeskie wojska w czerwcu 1945 r. dotarły aż pod Racibórz. Wojna wisiała dosłownie na włosku. Według niektórych źródeł nastąpiła wymiana ognia artyleryjskiego, jednak obyło się bez ofiar, bo był to raczej pokaz siły z obu stron.

 

Polacy utworzyli na spornym terytorium swoje komitety obywatelskie i rady narodowe, a złożona z dotychczasowych żołnierzy Armii Krajowej Grupa Operacyjna „Zaolzie” sforsowała mosty na Olzie. Jednak w tym momencie sprawy się skomplikowały: wbrew zapowiedziom Roli-Żymierskiego czerwonoarmiści wespół z Czechami momentalnie rozbroili polskie oddziały.

 

Polski Rząd Tymczasowy wysłał do Stalina memorandum, domagając się wycofania ze spornego obszaru czeskiego wojska i administracji. Tymczasem Czesi przystąpili do organizowania akcji rejestrowania i wysiedlania ludności polskiej, co było już niemal wypowiedzeniem wojny. W odpowiedzi rząd w Warszawie wezwał Polaków na Zaolziu, aby nie podporządkowywali się akcji rejestracyjnej i nie opuszczali swojej ziemi oraz zapewnił o przyjściu z pomocą.

 

Najbardziej krytyczna sytuacja wytworzyła się pod Raciborzem, gdzie nasi sąsiedzi w ogóle nie zamierzali się patyczkować, a czechosłowacka grupa operacyjna doszła w okolice miasta.

Czesi byli bardzo zdeterminowani – pod koniec maja 1945 roku wysłali noty dyplomatyczne do Waszyngtonu, Paryża, Londynu, Moskwy i Warszawy, zapowiadając, że ich wojsko siłą zajmie Kłodzko. 10 czerwca wojska Czechosłowacji raz jeszcze podeszły pod Racibórz.

 

Dla polskich władz sytuacja była jasna. Wyglądało na to, że metodami pokojowymi nic się nie da załatwić: Bolesław Bierut skierował wojska na granicę, a Michał Rola-Żymierski wręczył posłowi czechosłowackiemu notę z żądaniem wycofania wojsk. 17 czerwca polskie oddziały przystąpiły do akcji mającej na celu odzyskanie Kłodzka i okolic, a jednostkom w rejonie Cieszyna wydano rozkaz do ataku na Zaolzie. Wojna zawisła na włosku, właściwie już praktycznie wybuchła, bo zarówno czeskie, jak i polskie oddziały zbliżały się do siebie, mając wyraźne rozkazy do walki.

 

Sytuację bardzo dokładnie śledzili Rosjanie. Kiedy już w zasadzie wszystko szło w stronę konfliktu zbrojnego do akcji wkroczył "Zbawca i słońce Europy", stając po stronie Polaków i rozkazując władzom czeskim, żeby wycofały swoje oddziały i pozostawiły granice tak jak Pan i Władca wyznaczył.

 

Trzeba podkreślić jedno, jeśli Stalin miał jakiekolwiek zasługi dla Europy Środkowej, to właśnie niedopuszczenie do nowej wojny na gruzach III Rzeszy. Gdyby nie interwencja radzieckiego przywódcy, niemal na pewno Wojsko Polskie wkroczyłoby do Czechosłowacji i biorąc pod uwagę stosunek sił zajęlibyśmy znacznie większy obszar, choć na pewno nie obyłoby się bez ofiar.

 

Konflikt ten był za "komuny" przemilczany. Nie uczono o nim ani nie pisano prawie wcale, gdyż oba państwa jak wiemy znajdowały się "pod opieka" Wielkiego Brata, a ten nie życzył sobie jakiś tam rodzinnych kłótni. To nie pasowało to komunistycznego braterstwa między "socjalistycznymi przyjaciółmi".

Średnia ocena: 4.4  Głosów: 7

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (16)

  • Hypokryta 12.04.2019
    Ozar podebrałeś mi temat, na który sobie ostrzyłem ząbki!

    Ale zrobiłeś to dobrze i z klasą, więc zostaje Ci to wybaczone. O wymianie ognia artyleryjskiego nie słyszałem - orientujesz się może jakie dokładnie jednostki się ostrzeliwały?
    Tak czy siak - bardzo dobra robota, merytorycznie, logicznie i warsztatowo - zasługuje na 5/5.
    Czytałem z trzecią prędkością kosmiczną, więc pewnie wiele jakichś drobnych byków i niedoróbek przeoczyłem, oko tylko zatrzymało się na:

    "Wybuch II wojny światowa sprawił,"
    winno być:
    "Wybuch II wojny światowej sprawił,"

    Pozdrawiam!
  • krajew34 12.04.2019
    Dobry kawał tekstu, akurat pochłaniam książki Wołoszańskiego to z ciekawością wpadłem. :)
  • Ozar 13.04.2019
    Hipokryta Dziękuje. No tak akurat wyszło, bo Maurycy poprosił i wrzuciłem. Temat mało znany i trudno coś więcej znaleźć w necie. Co do ostrzału to trfiłem tylko na jedno zdanie, że oddziały obu stron sie ostrzelały. Jednak dopiero po wrzuceniu tekstu coś mi wpadło do głowy: otóż odległość między wojskami P i Cz wynosiła w najgorętszym momencie około 30-40 km. Jeśli taka była odległość to raczej nie mogli do siebie strzelać z prostego powodu, że nawet armatohaubica kaliber 152 wzór 1937, używana przez zarówno AC np. w SU-152, jak i zapewne w WP czy wojskach Czeskich wynosiła około 17/18 km. Większej artylerii raczej nie mieli, bo żeby strzelać na 30/40 mm musieliby mieć działa kalibru stosowanego na pancernikach czyli od 356 do 460 mm, które miały zasięg od 30 do 40 km. Czyli albo wojska były bliżej tak nie więcej jak 10 km, albo nie mogli do siebie strzelać. Niestety nie mam jak tego zweryfikować. Ja mam dość dużą bibliotekę danych o II ws i dalej też, ale pod hasłem wojny P-CZ nic mi nie wyskoczyło. To pokazuje jak utajniona była cała sprawa.
  • Ozar 13.04.2019
    krajew34 Dzieki za wizytę. Tez lubię słuchać tego gościa, bo nie dość że wie co mówi, to jeszcze ma taki bardzo dobry głos i umie mówić.
  • Dobrze, że poruszyłeś mało znany temat. Mój jeden krewniak stwierdził kiedyś że ta wojna byłaby najgłupszą w historii; a jednak uważam że nic nie pobije wojny domowej w... San Marino (1957r.).
  • ausek 12.04.2019
    Czytam z ciekawością. U mnie w domu nigdy nie mówiono na ten temat, choć mieszkam rzut beretem od granicy. Zawsze była mowa o wojskach niemieckich i rosyjskich, które "wyswobodziły" moje tereny. Opowieści dziadków zawsze były przykryte strachem, tajemnicą i niedopowiedzeniami. Dziadek, wcielony do wojsk niemieckich, dezerter wstępujący do wojsk Andersa... Przeżył i widział swoje i nadal żyje. Babcie miały po 10 lat, jak wybuchła wojna. Do dziś pamiętam zdjęcie, które wygrzebałam z jednej z szuflad... Młody mężczyzna w niemieckim mundurze. Babcia ze łzami w oczach powiedziała mi, że to był mój wujek a jej brat. Miał 17 lat, gdy Niemcy go zabrali. Po miesiącu przyszło zdjęcie i informacja, że nie żyje i że oddał życie za Rzeszę. Zdjęcie było ukrywane - nikt nie mógł wiedzieć, bo sąsiedzi, kiedyś przyjaźni ludzie, przez wojnę zmienili się w donosicieli. Wujek Janek... Pamiętam, jak babcia opowiadała o nauczycielu w szkole podstawowej, którym był Niemiec (nie jestem pewna, ale mówiła esesman). Musieli mówić po niemiecku, a każde słowo po polsku karane było biciem. Była bieda. Mój pradziadek uczył babcię pisać po niemiecki używając torebki po cukrze - tzw tytki po śląsku. Nie pamiętam wszystkiego, ale o Rosjanach też opowiadała. Byli gorsi niż Niemcy. Matki wcierały dziewczynkom mąkę ziemniaczaną we włosy i chowały je w stodole pod słomą. Wmawiali im, że są chore i mają wszy... Ruscy gwałcili nawet małe dziewczynki... Niszczyli wszystko, czego nie znali. A nie wiedzieli nawet jak odkręcić słoik. Tłukli je na potęgę, by wyjąć np. ogórki. Moja prababcia pochodziła z Knurowa, a tam przebiegała granica. Zebrała rodzinę i ile zdołała ze swojego dobytku. Czyli tobołki i krowę. Ewakuowali się z Rybnika do Knurowa. Tak przeżyli. Wrócili do spalonego domu i zaczynali życie od nowa. Zawsze, kiedy spaliśmy u niej, opowiadała nam szeptem takie historie. Teraz wiem, że bała się i wiem, że nie mówiła wszystkiego.
  • Ozar 13.04.2019
    Dziękuje za wizytę. Pewne sprawy były tak "tajne, czy groźne", że ludzie dopiero po 1089 roku zaczęli o nich mówić. Bali się najpierw Gestapo a potem NKWD a za tzw. "Władzy Ludowej" UB i dlatego milczeli. To były rzeczywiście czasy makabryczne. Teraz tylko możemy próbować sobie to wyobrazić, choć pewnie tylko teoretycznie.
  • Bogumił 12.04.2019
    Coś tam wydaje mi się, że mi się o uszy obiło, ale jeśli nawet to nic nie pamiętam, żebym o tym wiedział, że to aż tak ostro. I pomyśleć, że to komuniści.
  • Ozar 13.04.2019
    Bogumił. To było skrywane przez ponad 40 lat. Jak wiesz wśród narodów podległych "Geniuszowi ludzkości" nie mogło być wewnętrznych walk, więc wszystko zamiatano pod dywan.
  • Bożena Joanna 13.04.2019
    Dzięki za ukazanie nieznanych faktów z najnowszej historii. Pozdrowienia!
  • Ozar 13.04.2019
    Bożena Dzięki za odwiedziny. Staram się pokazać takie ciekawostki z historii, które są mniej znane.
  • Kapelusznik 13.04.2019
    Fajna ciekawostka
    Kilka razy przecgodziła mi przez łeb sprawa ciszy dyplomatycznej między Polską a Czechosłowacją po wojnie
    Znając napięte stosunki obu krajów przed wojną.
    Artykół znacząco wytłumaczył to pytanie
    Zostawiam 5
    Pozdrawiam
    Kapelusznik
  • Ozar 13.04.2019
    Kapelusznik. Ta sprawa była zadrą w stosunkach miedzy naszymi państwami, jednak wolą Władcy było zachoiwać Status Quo i dlatego Czesi choć wkurzeni siedzieli cicho.
  • Ozar bardzo dzięki za tak szybką odpowiedź na moją prośbę.
    Ja właśnie czytałem już wcześniej o wysiedleniu Polaków z ziem przygranicznych przez Czechów, którzy mieli podobno podpisany układ z rządem londyńskim, a który to nota bene, obiecał Czechom te tereny po wojnie. Kiedy po wojnie rząd londyńskim przestał być uznawany przez władze komunistyczne, wszelkie jego przedwojenne i te z czasów wojny, umowy miały wartość papieru na którym zostały spisane.
    Czesi po zajęciu, przynajmniej czasowym, spornych terenów, rozbierali i wywozili całe fabryki, i wywozili w głąb Czechosłowacji.
    I jeśli dziś mówimy, że do tej wojny nie doszło, to moim zdaniem ona tak naprawdę się rozpoczęła, tylko została zduszona w zarodku właśnie przez „nieomylnego” Stalina, który na nasze szczęście, słysząc o “umowach kapitalistów” jak określał rząd londyński i poprzedników komunistycznej Czechów, wziął sprawy w swoje ręce i pokazał tak naprawdę kto jest władca Europy wschodniej i środkowej.
    I jak to dobrze podkreśliłeś w swoim tekście, Stalin praktycznie zupełnie zignorował roszczenia Czeskie a poparł władze PRL.
    Ja kiedyś jak byłem w Czechach i oni kiedy usłyszeli że rozmawiam po polsku strasznie zle się do mnie zaczęli odnosić, postanowiłem pogrzebać trochę w historii i właśnie do takich rzeczy jak napisałem i Ty to tez zrobiłeś, choć pewnie z innych źródeł, się dokopałem.
    Ten temat na pewno nie jest czarno-biały, jest tam wiele szarości. I nawet jeśli Czesi maja, lub raczej mogli mieć, bo czas na to minął, swoje pretensje, to już teraz jest to historią. Nas Polaków, Stalin tez nie pytał czy zgadzamy się i czy chcemy przesuwać granice na zachód, po prostu tak jak napisałeś, narysował na mapie swoje linie i tak miało być.
    I dziś właśnie dlatego wyglądają nasze granice a nie inaczej.
    Dobry tekst, wiele mi odświeżył, o niektórych szczegółach nie wiedziałem.
    Dzięki wielkie za Twoją pracę.
    Pozdrawiam!
  • Ozar 13.04.2019
    ML Niestety nie ma w necie zbyt dużo materiałów o tym niedoszłym konflikcie. Być może Czesi maja do nas pretensję i pewnie dość słuszne, bo w 1938 zagarnęliśmy Zaolzie. Ale jak słusznie napisałeś Stalin nikogo nie pytał czy wytyczone granice mu się podobają czy nie. Takie maja być i koniec.Tu akurat postanowił iść nam na rękę, bo jak wiadomo nie lubił Czechów uważając ich za coś ala kolaborantów z Niemcami. No tak szczerze to akurat miła racje w tym temacie. Jednak gdyby nie jego reakcja, zreszta bardzo ostra jak znam życie pogonili byśmy Czechów znacznie dalej niż dzisiaj jest granica.
  • Ozar tez tak sądzę, że gdyby się nie wtrąci wuje Joe, jak Stalina nazywali Amerykanie, to sami moglibyśmy przesunąć granice jeszcze dalej na południe.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania