Cienie Siedmioziemia - Roz. 1 - Melodia Zła

Przedmowa: Nie pisałem już nic od bardzo dawna, więc prosiłbym o wyrozumiałość. Jest to opowiadanie typu przygodowego fantasy. Tak czy siak, byłbym wdzięczny za każdą konstruktywną krytykę.

 

Tekst zawiera również elementy: Przygodowe. Magiczne walki. Walki na miecze. Trochę przemocy.

Skierowane głównie do czytelników od 10 do 16 lat. Ale jak ktoś lubi przygodowe fantasy, to również zapraszam do czytania.

------

 

Przed szeroko otwartą bramą do miasta stał chłopiec o jasnobrązowych i rozczochranych włosach. Miał przy sobie małą walizkę, na której znajdowała się plakietka z jego imieniem. Tymoteusz, bo tak oto chłopiec się zwał, westchnął głęboko i po raz trzeci spojrzał za siebie. Powóz, którym to przyjechał pod te niezbyt imponujące (ale i tak wysokie) mury już dawno zniknął w oddali. Nie było już odwrotu. Z resztą, być może nigdy go nie było? Nie tak wyobrażał sobie, że rozpoczną się jego wakacje. Nigdy by nie pomyślał, że w ramach rocznicy ich ślubu, mama i tata poślą go do domu dziadka. No i pewnie nie byłoby w tym nic złego... gdyby nie to, że do tej pory nawet nie wiedział, iż takowy dziadek istnieje. Rodzice z taką ekscytacją i pośpiechem wpakowali go do powozu, że nie zdążył zapytać jak ów dziadek ma na imię.

Albo chociaż jak wygląda.

Zmarnowany, Tymoteusz podniósł swoją walizkę i powolnym krokiem przekroczył bramę miasta.

Nie zajęło dużo czasu, zanim przestał się martwić swoją obecną sytuacją. Wystarczyło, że spojrzał na targowisko znajdujące się tuż za bramą. Po bokach prostej, wysadzanej kamieniami ścieżki, stały rozmaite stragany. Od przedmiotów codziennego użytku po różnego rodzaju jedzenie a na orężu i magicznych księgach kończąc. Jako że całe swoje życie spędził w małej wsi, na samym poboczu królestwa Gwiazdylia, znalazł się w raju. Nawet jeżeli nie było go stać na zdecydowaną większość oferowanych rzeczy, to sama możliwość podziwiania takich „cudów” jak Miecz Serostalny czy nawet Laleczka VooMoo było czymś niesamowitym.

Pomimo swojego zachwytu udało mu się opamiętać. Wykonał trzy klepnięcia po policzkach i ruszył przed siebie.

Jedyne co wiedział o swoim dziadku to, że był on bogaczem. Tak też zdecydował, iż musi on mieszkać w dość kosztownie wyglądającym domu. Znalezienie go okazało się o wiele trudniejsze, niż się spodziewał. Po opuszczeniu targowiska dotarł do rozgałęzienia drogi. Lewo, prawo lub prosto. Trzy opcje i żadna nie wyglądała zachęcająco. Po chwili namysłu zdecydował skręcić w lewo, i ewentualnie zapytać kogoś po drodze czy mogliby go pokierować.

Zanim wznowił poszukiwania, coś uderzyło go w plecy z ogromnym impetem i wylądował twarzą na kamieniach.

- No i co robisz, durniu?! Spowolniłeś mnie! Mnie! Powinnam cię za to wypatroszyć, człowieku!

Na całe szczęście nic mu nie było. Tymoteusz, z lekkim bólem odwrócił się aby zobaczyć kto na niego wpadł. Ku jego zaskoczeniu nie było zanim nikogo. Rozglądnął się na wszystkie strony, lecz nie znalazł właścicielki tego irytującego głosu.

- Wszystko w porządku, chłopcze?

Podszedł do niego pewien starszy mężczyzna, ubrany w czarną kamizelkę. Odznaczał się głównie tym, że na głowie nosił równie czarny kapelusz kowbojski. Wydawał się nieszczególnie pasować do reszty wizerunku.

- Tak. Em, dziękuję. - odpowiedział

Mężczyzna podał mu rękę by pomóc wstać.

- Wiem, że dzisiejsza młodzież wciąż się spieszy, ale na tej drodze powinno się uważać. Te kamole są zdradzieckie. Najlepiej w ogóle po nich nie biegać.

Tymoteusz podniósł z ziemi swoją walizkę i otrzepał ją z brudu.

- Tak przy okazji, chłopcze. Nie poznaję cię i tak wnioskując po twojej walizce stwierdzam, że nie pochodzisz stąd. Nie mów, że uciekłeś z domu w poszukiwaniu przygód?

- Nic takiego, proszę pana. Przyjechałem tu na wakacje.

- Oh.

Mężczyzna wydawał się być rozczarowany jego odpowiedzią. Tymoteusz pomyślał, że skoro już rozmawia z jednym z tutejszych to zapyta o drogę.

- Może mógłby mi pan pomóc? Szukam mojego dziadka, jednak nie wiem nawet jak wygląda. Podobno jest bardzo bogaty? Tak mama powiedziała.

Ogromne rozczarowanie na twarzy mężczyzny przerodziło się w wyraz zdumienia.

- Jak ma na imię twój ojciec?

- Em, Austin.

- A matka?

- Zofia.

Na twarzy mężczyzny pojawił się szeroki uśmiech.

- No niech mnie cienie pochłoną! Więc jednak mu się udało. W sumie to masz coś z jego twarzy, jak już się tak przyjrzę.

- Em, o czym pan mówi?

- Ah tak, gdzie moje maniery? Pozwól, że się przedstawię. Na imię mi Rubeusz Klejton, były poszukiwacz przygód i skarbów, a obecnie burmistrz tego miasta. To ja jestem tym twoim „bardzo bogatym” dziadkiem.

Tymoteusz mrugnął trzy razy z niedowierzaniem, ale szybko się opamiętał i również postanowił (z uśmiechem) się przedstawić.

- Em, Tymoteusz Maślanka, jestem. Zwykły chłopak ze wsi. Miło mi cię poznać, dziadku.

Mężczyzna wybuchnął lekkim śmiechem.

- Austin ty draniu jeden. Wziąłeś nazwisko Zofii! Ha! No cóż, witaj w Szelka mój drogi wnuczku. Wnuczku? Nie, to jakoś dziwnie brzmi z moich ust. Czy pozwolisz, że będę ci mówił Tymek?

- Jasne, dziadku.

- Świetnie! Pewnie jesteś zmęczony po podróży, a i zbliża się pora obiadowa, więc chodźmy do domu.

Więc ruszyli. Droga zajęła niecałe dziesięć minut i w jej trakcie Tymoteusz (którego od teraz będziemy nazywać Tymek) dowiedział się paru ważnych rzeczy. Jego tata uciekł z mamą kiedy obydwoje mieli siedemnaście lat by wziąć ślub. Było to zaraz po śmierci babci, więc dziadek tłumaczył mu, że nie pochwalał wtedy tego pomysłu. Chciał aby to właśnie tata został burmistrzem. Po tym wydarzeniu stracił kontakt z obojgiem rodziców Tymka.

- Do dzisiaj żałuję, że nie zachowałem się wtedy inaczej. Ale byłem, że tak to ujmę, w kiepskim nastroju z powodu śmierci Elizy.

- Z chęcią powiem to tacie, jak wrócę do domu. Na pewno zrozumie.

Dziadek uśmiechnął się i pogłaskał go po głowie.

- Byłbym bardzo wdzięczny. No ale dosyć tych ponurych tematów. Skupmy się na teraźniejszości, bo oto jesteśmy drogi Tymku! Witaj na moim dworku!

Mówiąc całkowicie szczerze, zabrakło mu tchu. To co czekało go za stalową bramą było widokiem niebywałym. Ogromna willa z przepięknym ogrodem pełnym białych róż. A pośrodku małego placu prowadzącego do drzwi frontowych stała ogromna fontanna.

- Widzę, że jesteś pod wrażeniem. Ale sugeruję zamknąć swoją szczękę, bo jeszcze jakiś owad ci wleci.

Tymek zdał sobie sprawę, że przez dobre parę chwil miał rozdziawioną buzię. Zarumieniony zamknął ją szybko. Jego dziadek wydawał się być bardzo rozbawiony jego reakcją.

No dobrze. Jeżeli podoba ci się na zewnątrz to czas byś zobaczył wnętrze.

O ile ogród jak i fontanna wyglądały zdumiewająco dla pochodzącego ze wsi Tymka, tak wewnątrz... ten o mało nie zemdlał z wrażenia. Cały ogromny przedpokój był wypełniony różnego rodzaju przedmiotami pochowanymi w gablotach. Wazy o niezwykłych kształtach, kamienne posążki przedstawiające potwory. Było też parę przeźroczystych kamieni. Na ścianach wisiały przepiękne obrazy przedstawiające pejzaże jak również fantastyczne stworzenia. Jeden z nich był największy ze wszystkich. Wisiał u samej góry schodów znajdujących się na wprost od wejścia. Przedstawiał on młodego mężczyznę w czarnym kowbojskim kapeluszu i równie młodą kobietę wtuloną w niego. Widząc, że Tymek przygląda się temu obrazowi, dziadek uśmiechnął się lekko i poklepał go po ramieniu.

- Jak pewnie już się domyśliłeś, to ja i moja ukochana Eliza. Ten obraz został namalowany niedługo po tym jak twój ojciec się urodził. Niestety, nigdy nie udało nam się pozować z nim do żadnego. Ja byłem zajęty... a on, no cóż. Nigdy nie usiedział zbyt długo w jednym miejscu. Brakowało mu cierpliwości tak jak mnie czasu.

Dziadek zerknął na swojego wnuka, który wyraźnie nieco posmutniał, co dało mu do myślenia, że znowu zaczął ponury temat.

- No ale co było to było. Tak jak mówiłem, Tymku, Teraźniejszość. Pozwól więc, że zawołam moją służbę. Trzeba was w końcu sobie przedstawić.

Dziadek wyjął z kieszeni kamizelki mały dzwoneczek i zadzwonił. Jak na coś takiego rozmiaru, dźwięk który wydawał był bardzo głośny. Do tego stopnia, że Tymek wsadził sobie palce w uszy. Widząc to, dziadek zaśmiał się, lecz nie przestał dzwonić.

- INTRUUUUUZ!

Nagle rozległ się dosyć głośny dziewczęcy okrzyk, który można by sklasyfikować jako bojowy. Dziadek natychmiastowo przestał dzwonić, a na jego twarzy pojawił się wyraz zaniepokojenia.

- O nie. Tymku! Trzymaj się blis-

Nie zdążył jednak dokończyć swojego ostrzeżenia, gdyż od strony schodów niczym dzikie zwierzę ktoś powalił Tymka na plecy. Ten nie był do końca pewien co się dzieje i zanim w ogóle się zorientował, został związany grubą liną.

Stała nad nim dziewczyna mniej więcej jego wieku, tyle, że ciut wyższa. Miała długie czarne włosy i piegowatą twarz. Była z siebie wyraźnie bardzo dumna. Przynajmniej do momentu kiedy dziadek nie pstryknął jej w ucho.

- Ała! Panie Rubi! A to za co?! - krzyknęła z wyrzutem

- No nie wiem. Może za to, że właśnie wywróciłaś i związałaś mi wnuka?

Dziewczyna wybałuszyła oczy, spojrzała na Tymka a potem z powrotem na Rubeusza, który z kolei patrzył na nią nieco rozeźlony.

- Nie widzę podobieństwa. - rzekła wprost

- Weź go rozwiąż natychmiast, bo inaczej dostaniesz dzisiaj tylko szpinak z kalafiorem na obiad.

Dziewczynie (jak i Tymkowi) zjeżyły się włosy na głowie na sam dźwięk słowa „szpinak”.

- Tak jest, panie Rubi!

No i w mgnieniu oka Tymek został nie tyle co rozwiązany ale też podniesiony przez nią na nogi i otrzepany z kurzu.

- No więc. - zaczął dziadek. - Poznaj córkę mojej szefowej kuchni.

- Alina jestem! Ale mów mi Wspaniała Alina. Przepraszam, że cię związałam, wnuczku pana Rubi. Ale w dzisiejszych czasach nigdy nie wiadomo co za męta się może napatoczyć nie?

Tymek zdecydował się tego nie skomentować, chociaż miał parę rzeczy które mógłby powiedzieć. Dziadek za to po prostu wydał z siebie dosyć poirytowany jęk

- Jestem Tymoteusz. Miło mi cię poz-

- A więc Tymcio! Będę ci mówić Tymcio! Miło mi, Tymciu.

- Mnie również... Aliniu. - odgryzł się Tymek.

- Nie, źle. Wspaniała Ali-

- Dosyć Aliniu. Gdzie są pozostali? - zapytał dziadek, który stwierdził, że czas ukrócić jej ogon.

Alinia spojrzała na Rubeusza wzrokiem mówiącym „et tu, panie Rubi”.

- Mama wraz ze starcem poszła do miasta na zakupy, a ten gamoń Szymek zamknął się w tej swojej szklarni i krzyczał by mu nie przeszkadzać.

- Czyli obiad będzie nieco później, no trudno. Słuchaj Tymku, czy chciałbyś zobaczyć moją pełną kolekcję skarbów i przedmiotów, które zdobyłem za czasów bycia poszukiwaczem przygód?

- To znaczy, że jest więcej rzeczy niż tutaj?!

Dziadek uniósł brew w zdziwieniu, po czym uśmiechnął się.

- Tutaj? Tutaj jedynie stoi to co po prostu kupiłem bo mi się podobało. To co zdobyłem podczas moich podróży po krainach Siedmioziemia i pracy dla WGPP, to są prawdziwe skarby.

- WGPP?! Byłeś członkiem Wielkiej Gildii Poszukiwaczy Przygód?! Wow!

- A no tak. Poszedłem w ślady mojego ojca, który z kolei poszedł za śladami swojego. Wszystko zaczęło się właśnie od mojego dziadka, Andreasa Klejtona.

- Niesamowite! Nigdy bym nie pomyślał, że mój tata ma takiego super tatę.

Rubeusz zaśmiał się dumnie.

- Nie chciałabym przeszkadzać, ale mam złe wieści, Panie Rubi.

- Eh?

- Pani Mortegen chce by złożył pan jej wizytę. Mówiła coś o tym kowalu co to jest teraz obok niej, że niby przeszkadza jej w spaniu. Czy coś takiego.

- Niech to jasna ciasna! Dobra. Posłuchaj Tymku, niech Alina oprowadzi cię po mojej kolekcji póki co. Ja zajmę się sprawą Pani Mortegen tak szybko jak mogę. Kiedy wrócę pokażę ci twój pokój. Mam jeden taki, który myślę, że ci się spodoba.

- Nie ma problemu, dziadku. Nie mogę się doczekać.

Dziadek pogłaskał Tymka po głowie. Po czym ruszył w stronę drzwi. Przed samym wyjściem zatrzymał się jednak i obrócił w stronę swojego wnuka, którego Alina już ciągnęła za rękę w stronę dużej pary drzwi.

- Tylko ostrzegam! Jak któreś z was coś stłucze czy zepsuje... to szpinak z kalafiorem. Dla obojga.

To powiedziawszy wyszedł z domu, zostawiając za sobą dwoje dzieciaków ze zjeżonymi włosami.

 

* * *

 

Minęło już prawie pół godziny, od kiedy to oboje przekroczyli próg ogromnej sali a Tymek dopiero co się rozkręcał. Przyglądał się wszystkiemu uważnie i to po trzy razy, gdyż szybko odkrył jak łatwo można coś przeoczyć. Sądził że gdyby upchano tu coś jeszcze to nawet nie byłoby jak się poruszać. Alina natomiast wyglądała na mocno znudzoną. Na początku próbowała robić za przewodnika ale odpuściła sobie gdy zauważyła, że Tymek w ogóle jej nie słucha.

- Hej! Tymoteusz! - krzyknęła do niego z drugiego końca pokoju, wybudzając go przy tym z transu. - Ile masz lat?!

Tymek zastanawiał się czy udawać, że jej nie słyszy. Ostatecznie wbrew zdrowemu rozsądkowi odpowiedział.

- Czternaście! A ty?!

Przez chwilę trwała między nimi cisza. Nawet z daleka można było zobaczyć, że wyglądała na średnio zadowoloną.

- A który dzień i miesiąc?! - w końcu znowu krzyknęła.

Tymek westchnął i przewrócił oczami. Już wiedział do czego to zmierza.

- Pierwszy Czerwieńca! A ty?! Ile masz lat?! Który miesiąc?!

Alina jednak tylko wydęła wargi, tupnęła nogą ze złości i wybiegła z sali. Podrapał się po głowie. Widział już różne reakcje na temat swojego wieku zwłaszcza, że zawsze był niski. Ale żeby ktoś tak bardzo się tym przejął, to mu się zdarzyło po raz pierwszy. Miał przeczucie, że mieszkanie z nią pod jednym dachem w te wakacje będzie uciążliwe.

Wzruszył jednak tylko ramionami i wrócił do (ostrożnego) oglądania „eksponatów” swojego dziadka.

Kiedy to minęło kolejne pół godziny, zaczął Tymkowi doskwierać ostry głód. Kanapki które mama zrobiła mu na drogę zjadł jeszcze przed dojazdem. Biorąc pod uwagę, ile mu wtedy jeszcze zostało drogi, ile spędził pod samą bramą jak i na targowisku no i teraz w tej przecudnej skarbnicy, to nic dziwnego że był głodny.

A dziadka wciąż nie było widać. Najwyraźniej sprawa była trudniejsza do załatwienia niż się spodziewał. Chciał zapytać Aliny gdzie mógłby znaleźć kuchnię ale przypomniał sobie, że ta wybiegła i nie wróciła. Głodny i nieco zrezygnowany, znalazł mały pusty kącik przy jednej ze ścian i przycupnął tam. Wyjął ze swojej walizki mały notesik, który służył mu za szkicownik jak również i pamiętnik. Oparł się o ścianę i zaczął pisać o tym jak spotkał dziadka i jakim bardzo miłym jest człowiekiem. O tym, że był Poszukiwaczem Przygód i że to „po prostu odlotowe” jak wiele rzeczy nazbierał podczas swoich przygód. Generalnie Tymek był bardzo rozradowany, że trafił tu na wakacje, Alinę pomijając.

Podczas gdy tak pisał, nagle wylądował na plecach. Najpierw westchnął, gdyż po raz już trzeci dzisiaj leży na ziemi. Szybko jednak dotarło do niego, że coś jest nie tak bo przecież był oparty o ścianę. Wciąż leżąc rozglądnął się naokoło i zdał sobie sprawę, że o ile jego nogi znajdują się wciąż w sali to reszta jego ciała leży w ciemnym i ciasnym pokoju pełnym kartonowych pudeł. Wyszło na to, że ten kącik co uznał za część ściany były tak naprawdę drzwiami. Podniósł się szybko z podłogi i otrzepał z multum kurzu. Po ilości brudu na wszystkim co się w pokoiku znajdowało stwierdził, że nikt tu już od dawna nie zaglądał. Nie był on tylko ciasny ale i mały. Na samym jego końcu stało największe z pudeł. Nie było w ogóle okurzone a co więcej, mała część podłogi wokół niego była czysta. Tymek podszedł do pudła ostrożnie i otworzył je. W środku znajdowało się małe metalowe pudełeczko z korbką u boku i jakiś zeszyt. Obydwa przedmioty były nieskazitelnie czyste. Sięgnął po zeszyt by zobaczyć co zawiera i pierwsze co przykuło jego uwagę to podpis na nim. „Należy do: Austin Klejton”. To był zeszyt jego taty! Z podekscytowaniem otworzył go. Po krótkim przeglądzie Tymek zrozumiał, że to pamiętnik z czasów gdy tata był jeszcze młody. Nie był pewien czy powinien to czytać, gdyż sam by nie chciał żeby ktoś patrzył na jego własny. Przewrócił tylko szybko kartki lecz zatrzymał się na ostatnim wpisie pod sam koniec zeszytu. Mówił on o tym, że jego tata znalazł na drodze jakieś pudełko, które dziadek określił nazwą „pozytywka”. Podobno jeżeli pokręcisz korbką przez chwilę to zacznie grać jakaś muzyka. Tata miał w planie dać to mamie ale jako, że nikt nie mógł sprawić by korbka się ruszyła to po prostu wrzucił je do do pudła w swojej „kryjówce”.

A więc ten pokój był niegdyś kryjówką jego taty.

- Pewnie dziadek o tym wszystkim nie wie. - mruknął do siebie. - Czy powinienem mu powiedzieć?

Tymek odłożył pamiętnik taty do pudła i miał już odejść lecz jednak był równie ciekawy pudełeczka. Albo jak kto woli tej pozytywki. Wziął ją do ręki i przyjrzał się dokładnie. Była czarna, z białymi ozdobieniami, przypominającymi Tymkowi fale morskie. Pod palcami czuł też, że naokoło były wygrawerowane jakieś znaki, lecz w obecnym świetle ciężko mu było je dojrzeć. Pomyślał że mamie nawet jako sama ozdoba by się spodobało. Ona uwielbiała różnego rodzaju drobiazgi. Tata niezbyt trafił zostawiając to tutaj. Tymek chwycił za korbkę by zobaczyć czy może jemu się uda i owszem. Zakręcił nią raz i z wrażenia przestał. Kiedy już uspokoił się lekko zaczął kręcić więcej razy, aż po trzecim wydobył się z wnętrza dźwięk melodii. Była dosyć chwytliwa ale według Tymka brzmiała złowieszczo. Nie mniej był zachwycony, że udało mu się ją usłyszeć. Teraz już wiedział, że będzie musiał to pokazać tacie.

Po minucie takiego kręcenia melodia skończyła się. W tym samym momencie wieczko pozytywki otworzyło się samo i ze środka zaczęła wylewać się jakaś czarna substancja. Wystraszony tym niespodziewanym obrotem sytuacji, Tymek upuścił pozytywkę. Sprawiło to, że czarna ciecz rozlała mu się pomiędzy butami i popłynęła w stronę pudła z pamiętnikiem.

- Nie!

Wrzasnął i skoczył w stronę pudła, wyjmując z niego pośpiesznie pamiętnik. Odetchnął z ulgą kiedy zobaczył, że wszystko z nim w porządku. Okazało się jednak iż to nie koniec kłopotów.

Czarna ciecz zdawała wylewać się z pozytywki bez końca. Tymek nie widząc innego wyjścia, przebrnął przez nią i chwycił za pudełeczko w celu zamknięciu go.

- Khe he he he! Nareszcie! Po tak długim czasie, znów jestem wolna!

Nim zdążył to zrobić zza jego pleców dobiegł niepokojąco brzmiący kobiecy głos. Obrócił się i zobaczył widok wręcz przerażający. Cała ciecz która zebrała się na podłodze płynęła w górę po ścianie, aż w końcu przybrała postać sylwetki kobiety o długich falistych włosach. Jak by tego było mało owa sylwetka ruszała się. Chociaż nie było żadnych widocznych zarysów twarzy był na sto procent pewien, że jest teraz przez nią obserwowany.

- Cóż, wolałabym naczynie nieco starsze, i o przeciwnej płci. Lecz jak to zawsze mówił Cog? Darowanemu coś tam, nie zagląda się w coś tam coś. Tak czy siak, dzieciaku! Od dzisiaj twoje nędzne ciało będzie należeć do mnie! Wielkiej i wspaniałej Władczyni Cieni, Magdeleny! Khe he he he! Nie martw się, będę o nie dbać. Przynajmniej do momentu aż już mi nie będzie potrzebne!!!

Przerażony Tymek nie zdążył nawet zgłosić sprzeciwu a co dopiero uciec, kiedy cała ciecz ze ściany z braku lepszego słowa, rzuciła się na niego i pokryła w pełni.

Czuł się jak gdyby spadał w najgłębszą z otchłani, jednak po chwili to uczucie ustało i po prostu zrobił się strasznie senny. Zanim upadł na podłogę zasypiając, usłyszał tylko głos dziadka krzyczącego jego imię.

 

* * *

 

Mrok. Wszędzie naokoło panował mrok. Tymek nie był do końca pewien gdzie się znajduje, ale to miejsce wydawało mu się dziwnie znajome. Nagle ktoś odchrząknął za jego plecami. Kiedy się obrócił ujrzał coś co wyraźnie przypominało ducha. Nie, to na pewno był duch. Sylwetka pasowała do tego co przed chwilą widział na ścianie. Tylko w przeciwieństwie do mokrego mazidła, ten duch miał twarz. Która z kolei była wykrzywiona w niezadowolonym grymasie.

- Słuchaj no, dzieciaku. Co jest z tobą nie tak?

- Em.

- Jestem wszechpotężną Władczynią Cieni! Może i spędziłam parę lat w tej przeklętej pozytywce, może i moja moc nie jest w szczytowej formie. Ale wyjaśnij mi proszę moje drogie naczynie, czemu nie mogę przejąć nad tobą kontroli?!

Tymek nie był do końca pewien co odpowiedzieć, więc wzruszył tylko ramionami na znak, że również nie wie.

Duchowa kobieta jęknęła z obrzydzeniem.

- Dobra, dzieciaku. Czas byś się obudził, może uda mi się jeszcze tą sytuację jakoś uratować! Ale do tego potrzebuję najpierw twojej przytomności! Więc bierz się do roboty! Pobudka!

Tymek stał tak przez chwilę zastanawiając się jak ma to zrobić.

- Po prostu wyobraź sobie najmocniej jak potrafisz, że chcesz się obudzić. - wycedziła widząc w czym rzecz. - No dalej!

Tymek kiwnął jedynie głową. Nie był do końca pewien o co tu chodzi ani co się dzieje, ale nie chciał siedzieć w tej ciemności. Zamknął oczy i wyobraził sobie, że się budzi. W końcu rozbłysło jasne światło i znalazł się na wygodnym łóżku. Czuł że nie jest śpiący, tylko głodny. Bardzo głodny. Rozglądnął się po pokoju, był dosyć duży. Zaś łóżko na którym leżał wyglądało na większe od tego w którym spali jego rodzice. Miał na sobie swoją piżamę co oznaczało, że ktoś go przebrał. Dojrzał swój pamiętnik i ołówek na małej szafce obok łóżka, zaś obok większej szafy leżała jego walizka. Zeskoczył na podłogę i ubrał ciepłe kapcie, które ktoś mu już przygotował. Przy lewej ścianie było wielkie okno z wyjściem na mały balkonik. Tymek stwierdził, że sądząc po pozycji słońca na niebie musiał minąć dzień odkąd zasnął.

- Dzień? Ha! Spałeś cały tydzień!

Znowu rozległ się ten niepokojący kobiecy głos. Tymek zobaczył jak z jego cienia wynurza się ów duch, którego widział w swoim śnie. To dało mu do zrozumienia, że to co mu się przydarzyło nie było wcale koszmarem a okropną rzeczywistością.

- No więc mój mały sługo... nadszedł czas abyśmy się zapoznali! Jam jest Magdelena! Przywódczyni Szóstki Terroru! Najpotężniejsza Władczyni Cieni na całym Siedmioziemiu! A ty? Jak masz na imię?

- Ty-Tymoteusz. - wydukał.

- Cała przyjemność po twojej stronie. - Magdelena uśmiechnęła się paskudnie. - No więc mały sługo! Spałeś cały tydzień a my tu mamy wiele rzeczy do zrobienia! Zaczynając od...

W brzuchu Tymka rozległo się głośne burczenie. Ten poczerwieniał ze wstydu, chociaż sam nie był pewien czemu. Magdelena skrzywiła się i westchnęła.

- Od śniadania, na to wygląda. Byłoby dla mnie bardzo źle gdybyś padł martwy z głodu. A walczyć o pustym brzuchu też nie da rady. Tak też ruszaj, najedz się do syta. Przedstawię ci nasz plan działań jak już będziesz pełny.

Tymek kiwnął jedynie głową na znak, że rozumie. Chociaż przeszedł go dreszcz gdy usłyszał słowo "walczyć". Niby z kim?

- Tylko ani mi się waż komukolwiek o mnie mówić. Na razie niech moja obecność zostanie pomiędzy nami. Rozumiemy się? Czy wyraziłam się jasno?

Pokiwał jeszcze parę razy głową i Magdelena zniknęła z powrotem w jego cieniu.

Nie był w ogóle pewien co teraz z nim będzie. Zgadzał się jednak z tym, że lepiej zachować dla siebie to iż jakiś dziwny duch mieszka w jego cieniu.

 

Tamtego momentu, Tymoteusz nawet nie pomyślał, że wkrótce czeka go niezwykła przygoda.

 

Rozdział 1

- KONIEC -

 

A tutaj jako bonus, krótka muzyczka skomponowana przeze mnie do jednej ze scen w rozdziale.

https://soundcloud.com/rintron-687415566/cienie-siedmioziemia-ost-roz-1-melodia-zla

Jak ktoś chce, może odsłuchać po przeczytaniu. Ale nie jest to żadnym wymogiem.

Średnia ocena: 4.3  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (18)

  • Canulas 07.03.2018
    Opka nie czytałem.
    Jak masz problem z kategorią, daj do najbardziej zbliżonej i na sam początku dopisz.

    Tekst zawiera elementy: - tu je wymień.
  • Rintron 07.03.2018
    Okej, przyjąłem. Dodam coś takiego do tego rozdziału i wszystkich kolejnych. Dzięki!
  • Kim 07.03.2018
    Proszę o usunięcie poszerzających tekst enterów, bo to bardzo utrudnia czytanie. Wrócę tu jak sprawa się ogarnie.
    Pozdrawiam :)
  • Rintron 07.03.2018
    Usunięte! Również pozdrawiam! : >
  • Ritha 07.03.2018
    Witam:)

    Na początek wsparcie techniczne:
    "plakietka z jego imieniem. Tymoteusz, bo takie oto imię" - imieniem/imię, nie wiem czy się gryzie, według mnie ciut za blisko siebie
    Z resztą - zresztą*
    "nie wiedział iż takowy dziadek" - przecinek przed "iż"
    "nie zdążył zapytać jak ów dziadek ma na imię" - przecinek przed "jak"
    "dużo czasu zanim przestał się martwić" - przecinek przed "zanim"
    "Jako, że całe swoje" - tu z kolei wyrzuciłabym przecinek
    "okazało się o wiele trudniejsze niż się spodziewał" - przecinek przed "niż"

    Generalnie w zdaniach wielokrotnie złożonych rozdzielasz przecinkami zdania składowe (orzeczenie jest wyznacznikiem).
    Np. tutaj: "Po opuszczeniu targowiska, dotarł" przecinek jest niepotrzebny, "dotarł" jest jedynym czasownikiem

    "po drodze czy mogli by go pokierować" - mogliby*

    Odstępy pomiędzy akapitami faktycznie są irytujące.
    Wydaje mi się, że masz momentami zbyt dużo "że/iż", "jednak", "siebie/swoją", "to" itp. Np. "który to" lub "kiedy to' - czy w tych zwrotach "to" jest niezbędne?

    "- No i co robisz, durniu?! Spowolniłeś mnie! MNIE!" - nie lubię caps locka, lepiej podkreślać cokolwiek doborem słów, emocją, budowaniem klimatu
    "Jednak ku jego zaskoczeniu nie było zanim nikogo. Rozglądnął się na wszystkie strony, lecz nie było śladu po właścicielce tego irytującego głosu" - było x2

    "odwrócił się w tył aby zobaczyć" - przecinek przed "aby"
    "- Tak. Em, dziękuję. - Odpowiedział" - bez kropki, "odpowiedział" z małej
    "mieli 17 lat" - zapisałabym słownie

    Tych przecinków brakuje więcej, ale już nie mam pary. Poza tym nie jestem aż takim przecinkowym specem :)

    "Przedstawiał on Młodego mężczyznę" - czemu z dużej "Młodego"?
    "- Ała! Panie Rubi! A to za co?! - Powiedziała z wyrzutem" - "powiedziała" z małej
    "- Nie widzę podobieństwa. - Rzekła wprost" - kropka out, "rzekła" z małej

    Ok, od połowy już darowałam sobie wyłapywanie błędów. Ogólnie poza nimi i poza tymi nieszczęsnymi odstępami, to dostrzegam jednak pewną staranność pióra. Klimat stworzyłeś faktycznie taki dla dzieci. W moje gusta nie trafia, ale czwóreczkę dam, bo zasługuje.
    Pozdrawiam :)
  • Ritha 07.03.2018
    Jeszcze to muszę "Magdelena zniknęła spowrotem" - z* powrotem
  • Rintron 07.03.2018
    Ritha Dziękuję wielce za to wszystko. Poprawiłem to co wymienione, i jeszcze trochę rzeczy. Niestety nigdy nie byłem specem od przecinków. Jak już się rozkręcę z rozdziałami, i moja umiejętność pisania się poprawi znowu to i tak wrócę do starszych z nich i je poprawię jeszcze bardziej. Mam nadzieję, że teraz jest chociaż trochę bardziej czytelne. Dziękuję raz jeszcze.
  • Ritha 07.03.2018
    Rintron super, że poprawiłeś! Wiesz co... też nie jestem przecinkowym specjalistą, ale dzięki opowi coraz więcej kukam w tym temacie. Grunt to boe stać w miejscu:)
    Pozdrawiam:)
  • Ritha 07.03.2018
    "- Tak. Em, dziękuję. - odpowiedział" - tu jeszcze kropkę zlikwiduj;)
  • Ritha 07.03.2018
    kumam* (nie - kukam xd)
  • Ritha 07.03.2018
    nie* stać w miejscu (dzizas)
  • Rintron 07.03.2018
    Ritha Heh. Zdarza się.
  • Justyska 07.03.2018
    Hej, czytam to dziś tak na raty, ale bardzo przypadła mi do gustu cała historia. Widzę, że wsparcie przecinkowe już nadeszło więc ja dorzucam tylko:
    "Mężczyzna wybuchł lekkim śmiechem." - zasadniczo wybuchł jest poprawne ale w odniesieniu np. do bomby która wybuchła, natomiast w stosunku do osób raczej stosujemy formę "wybuchnął". Powodzenia, bo potencjał jest :)
  • Rintron 07.03.2018
    Dziękuję! Poprawiłem bombę. : D
  • Kim 07.03.2018
    Ha, kategoria Fantasy! Witaj nowy użytkowniku! Cieszę się, że możemy cię ugościć na portalu. Plus niezmiernie raduje me serce, że poprawiłeś entery, bo teraz mogę twój tekst przeczytać. No to zabieram się do roboty.
    1) "Miał przy sobie również małą walizkę, na której znajdowała się plakietka z jego imieniem." - raczej również do wyrzucenia. we wcześniejszym fragmencie opisu nie jest wspomniane, że trzymał coś jeszcze oprócz małej walizki. Jest tylko mowa o włosach.
    2) "(...) po raz trzeci obejrzał się za siebie." - obejrzał się za siebie to kwestia mocno sporna. Jedni uważają to za pleonazm (jak np. cofać się do tyłu) inni - nie. Osobiście raczej bym tego nie użyła, bo na moje oko szpeci tekst i jest niepotrzebne, ale sam oceń.
    3) "No i w sumie, pewnie nie byłoby w tym nic złego... " - pozbyłabym się tego 'w sumie' bo jest tam niepotrzebne i nic nie wnosi a tylko robi dodatkowy natłok w zdaniu
    4) "Rodzice z taką ekscytacją i pośpiechem wpakowali go do powozu, że nawet nie zdążył zapytać jak ów dziadek ma na imię. Albo nawet jak wygląda." - 'nawet' sugeruje żeby użyć tego w drugą stronę. Raczej najpierw zapytałby o imię a potem o wygląd. Stąd 'nie spytałem jak wygląda a nawet jak ma na imię'. Tak byłoby poprawnie choć nie najlepiej to brzmi w tym kontekście. Mam nadzieję, że wytłumaczyłam o co mi chodzi.
    5) "Jako że całe swoje życie spędził w małej wsi, na samym poboczu królestwa Gwiazdylia, Tymoteusz był w raju. Nawet jeżeli nie było go stać (...)" - był/było powtórzenie
    6) "Pomimo swojego zachwytu udało mu się jednak opamiętać. " - masz tendencje do niepotrzebnych 'jednak' , 'również' itp. spoko, też z tym walczyłam kiedyś. Nie mówię, żeby w ogóle ich nie używać, tylko ograniczyć, bo w większości są niepotrzebnymi wypełniaczami, które nic nie wnoszą i tylko szpecą tekst.
    7) "Jedyne co wiedział o swoim dziadku to, że był on bogaczem. Tak też zdecydował, iż musi on mieszkać w dość bogato wyglądającym domu." - szanowny waść zważy, że jesteśmy w fantasy i chcemy, by było kolorowo i pięknie. Tymczasem waść serwuje powtórzenie on/on z kategorii zaimków osobowych (tych powtórzeń nienawidzę najbardziej) zaś dodaje "bogaczem w dość bogato wyglądającym...". Nie. Jeśli nie mamy pomysłu, to robimy tak. Klikamy w google wpisujemy słownik synonimów i wklepujemy 'bogaty'. Tam waść znajdzie dużo mądrości. Nie idziemy na łatwiznę.
    8) "Zanim jednak wznowił swoje poszukiwania, coś uderzyło go w plecy z ogromnym impetem i wylądował twarzą na kamieniach." - swoje/go znowu za dużo zaimków osobowych. A może by tak pozbyć się 'swoje' ?
    9) "Do Tymoteusza podszedł pewien starszy mężczyzna, ubrany w czarną kamizelkę. Odznaczał się głównie tym, że na głowie nosił czarny kapelusz kowbojski, który według Tymoteusza kłócił się nieco z jego wizerunkiem." - imię również może stanowić powtórzenie
    10) "Cały ogromny przedpokój był wypełniony różnego rodzaju przedmiotami pochowanymi w gablotach. " - skoro mowa o kolorowych opisach. Dałby waść jakiś przykład tych 'różnego rodzaju przedmiotów'. Byłoby ładniej.
    11) "Dziadek wyjął z kieszeni swojej kamizelki mały dzwoneczek i zadzwonił nim." - zaimki, zaimki, zaimki. Wiadomo, że zadzwonił dzwoneczkiem. Nim niepotrzebne. Wiadomo, że wyjął ze swojej kamizelki, bo przecież nie z kamizelki wnuczka. Swojej równiez niepotrzebne.

    Okej, taka dygresja mi przyszła do głowy. Dziel tekst na mniejsze fragmenty, bo właśnie widzę, że jestem dopiero w połowie a zaś mam juz 11 podpunktów. Tyle z dygresji.

    12) "Minęło już prawie pół godziny, od kiedy to oboje przekroczyli próg ogromnej sali. A Tymek dopiero co się rozkręcał. " - to powinno być jednym zdaniem, bo raczej nie zaczynamy po kropce od 'A (...) '.
    13) "Alina jednak tylko wydążyła wargi, tupnęła nogą ze złości i wybiegła z sali. " - wydęła wargi.
    https://sjp.pwn.pl/doroszewski/wyd%C4%85%C5%BCy%C4%87
    14) "Obrócił się i zobaczył widok tak niezwykły jak i przerażający. " - jeśli już w tej formie to 'niezwykły jak i przerażający' albo 'tak niezwykły, jak przerażający' choć to jest raczej na pograniczu błędu bo nie można przyrównać grochu do kapusty... W ogóle to źle brzmi.

    Dobra, końcówkę przeleciałam tak szybko, bo się spieszę a komentarz mi wyszedł troszkę dłuższy, niż planowałam.
    Pomysł masz bardzo zacny, drobne błędy się wkradły, musisz pracować. Złota porada: czytać, pisać, czytać, pisać.
    Jak wrzucić coś nowego, na pewno wpadnę, bo podoba mi się zamysł cały tej historii i to, dokąd zmierza.
    A tera muszę kończyć, bo naprawdę czas mnie nagli.
    Pozdrawiam.
    A, no i zostawię 5 bo to twój pierwszy tekst więc masz drobną taryfę ulgową.
  • Kim 07.03.2018
    *jak wrzucisz
  • Rintron 07.03.2018
    Kim Dziękuję! Poprawiłem wszystko co zostało wytknięte i jeszcze parę rzeczy. Wszystkie rady jakie dostałem od ciebie wezmę pod uwagę od drugiego rozdziału. Chociaż nie gwarantuję, że odrazu uda mi się do nich dobrze zastosować... nawet jak już zrobię poprawki przed zamieszczeniem. Dzięki raz jeszcze. Doceniam 5, ale nie powinno się iść ze mną na łatwiznę. : D
  • Kim 07.03.2018
    Rintron na spokojnie. Poprawisz ile dasz radę samemu nie da się wsystkiego wychwycić. Nie raz potem człowiek się łapie za głowę i zastanawia 'jakim cudem tego nie wyłapałem' Na spokojnie.
    Pozdrawiam.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania