Ciućmanijska historyja część 7.
- Nu, Mariusz to kiedy się wprowadzata do mnie?- zapytała syna Aniela.
- Toć wisz, na sobotę żem zamówił transport.
- To wy weźmieta ten duży pokój.
- Nu a jak, matka.
-To wisz co? W piuntek wujo przyjdzie to poprzestawiata tam troche te meble, żebyś tam i telewizor wstawił, i komputra.
- Jo, matka. Ja to tam tylko szafkę z telewizorem wezmę, a komputer to mam tego laptopa.
- A to je to składane?
- Jo.
- Nu to pasuje! Bo to tam w sumie nie musita żadnych szafów brać, bo ta szafa tamoj je pusta. Jedynie troche po ojcu szmatów, a tak to nic tam ni ma, bo po tobie i Aldunie to powydawałam, a reszte to mam w szopce.
- Jo. Ja tam mówię, że tylko tą szafkę pod telewizor się weźmie.
- Jo. A ty wisz czemu Graboś umar?
- Czemu?
- Bo un miał mić przepychane żyły, bo miał tam jakieś szmery w sercu. Nu i un poszedł do lekarza, i ta pielęgniarka taku maszyne przyniesła. Nu i jak Graboś ju zobaczył to powiedział, że ni ma piniędzy, bo to sto złoty to badanie kosztuje. A doktór mu powiedział, że tak, że na zdrowie to piniędzy ni ma, a pić to ma za co. A Graboś tyż cwany i powiedział doktorowi, że to koledzy mu wódkę stawiaju.
- Jo, koledzy. Co zarobił to przepił- rzekł Mariusz kręcąc głową.
- Jo, a doktór to jak jadzie do dumu to nie widział jak się Graboś potaczał? Widział, tyż mu nie wierzył z tymy kolegamy.
- Jo. Ja pamiętam, jak dziadował. A to przy młynie stojał albo koło Pipczyńskij. Un tak zmieniał miejscówki.
- A i najlepsze, że uni na dole w ty chałupie po Zabijaku mieszkali, a córka nad nimy. I ten jego zięć powiedział mu, że by trzeba papę wymienić, bo im cieknunć zaczyna, a stary się wkurwił i gadał: ,,Zanim do mnie doleci to jeszcze wy się potopita.’’
- Oj jo. Un był od cholery.
- Jo, a słuchaj dalij. To w zeszłym roku było, ni? Un wezwał milicję i uni przyjechaly, i un im powiedział, że sumsiad do nigo strzelał z wiatrówki. Nu i policjanty poszly do tygo sumsiada, i u nigo przeszukanie zrobily, i nic nie znaleźly. Nu i opieprzyly Grabosia, i pojechaly.
- To mówisz matka, że na starość zaczęło mu odbijać.
- Jo. Taki złośliwy się zrobił.
- Matka, a kiedy ty idziesz do Zapióra?
- Już byłam pierwszego, tera przed Wielkanocu byndzie.
- A czy wy wygrata, matka? Po cholerę się tam w politykę wdajesz.
- Wygrama czy ni, ale wójt musi wiedzić, że konkurencję ma, ni?
- Nu jo.
- A ty, Mariusz, wisz kto do nas na Wielkanoc przyjadzie?
- Nu kto, matka?
- Ciotka Teresa.
- Ty, a una z tym chłopem przyjadzie?
- Ni, una go miała tak na kartę rowerowu. Żaden z niu nie chce długo siedzić, bo wisz co było, ni? Toć się miała trzeci raz żenić i chłop tydzień przed ślubem umar.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania