Ciućmanijska histyroja

- Mariusz!?

- Co?

- Wisz, co? Mi tu się nie podoba, sprzedama chałupę, co

- A czemu?

- Toć byśma mogli u twoi matki mieszkać, a przecież tam i bliży do roboty, i większa wieś je.

- Zobaczym, może w marcu, jak już ciepli będzie to się do komputera wstawi chałupę na sprzedaż.

- Nu widzisz!

* * *

Aniela oczekiwała na księdza, który chodził po kolędzie. We wrześniu wikary, który pomagał proboszczowi, odszedł do innej parafii, dlatego teraz kolęda zajmowała księdzu więcej czasu. Kobieta siedziała w kuchni przy stole ubrana w czarne rajtuzy, czarną spódnicę i szary sweter. Na stole stała butelka z wódką, a obok talerz z pokrojonym ciastem. W pewnej chwili do Anieli zadzwonił telefon. Poszła go odebrać.

- Halo!- rzekła.

- Matka, jesteś w domu?

- Ni, ni ma mnie, a co chcesz.

- Wszystkigo najlepszygo- rzekł jej syn.

- Dzięki, dzięki.

- Możem przyjechać?

- Nu wisz co, nie za bardzo, bo dziś mam kolędę.

- A… To jutro przyjadziem.

- Jo.

Zaraz po tym matka Mariusza usłyszała szczekanie Azy. Wyjrzała przez okno i zobaczyła swego szwagra, Wojciecha. Poszła otworzyć mu drzwi.

- Pochwalony!- powiedział Wojciech zdejmując czapkę z głowy.

- Na wieki wieków. Amen.

- Wszystkigo najlepszego, o masz tu prezenta, o.

- Dzięki, dzięki.

- A ty co taka wystrojona?

- Toć nie wisz? Ja kolędę dziś mam.

- A… Ja już żem miał.

- To jeszcze raz będziesz miał.

- Jo, toć to z dziesięć minut.

- Może trochę więcyj.

- No.

- Ty idź do dużego pokoju, a ja ciasto wezmę.

- A wódki ni masz?

- Toć późni, po księdzu.

- Nu jo. Aniela, a słyszałaś taki dowcip: Jadzie Polak, Rusek i Niemiec pociągiem i nagle z góry cóś cieknie. Rusek krzyczy: ,,To wódka’’. Bierze kieliszek i pije. Niemiec krzyczy: ,,To whisky- bierze kielicha i pije. A Polak mówi: ,,To nie wódka, to nie whisky, to mój Azor szcza z walizki’’.

- Dobre- rzekła Aniela śmiejąc się.

- Albo to: Gdzie w Wąchocku jest kryta pływalnia? Pod mostem.

- Jo. Z tego Wunchocka to se jaja robiu.

- Jo tam.

- Ty, by trza przez okno wyjrzyć, czy proboszcz nie idzie… O jeszcze księdza ni ma- rzekła wyglądając przez okno.- Telewizor włunczę.

- …Co to znaczy, że kamienica została zgwałcona? Prezydent powinna…- mówiła kobieta w telewizji.

- Słyszałeś? Co to znaczy, że kamienica była gwałcona- powiedziała Aniela.- Hahahahaha… Una… una tak powiedziała- rzekła śmiejąc się.

- Jo- odrzekł również roześmiany Wojciech.

- O Jezu! Ksiundz idzie, by trza mu otworzyć. Zapal świeczki, jo?

Aniela poszła otworzyć drzwi. Ksiądz wchodził już na jej działkę. Duchowny, ubrany w gruby płaszcz, wszedł wraz z ministrantem do domu kobiety.

- Szczęść Boże!- rzekł proboszcz otrzepując buty ze śniegu.

- Bóg zapłać- odparli chórem Aniela i Wojciech.

- Tutej, proszę księdza. Do dużego pokoju- powiedziała Aniela.

Ksiądz wszedł do dużego pokoju. Zdjął kurtkę i czapkę. Odpiął teczkę, wyjął z niej gruby zeszyt i położył na stole.

- Pomódlmy się teraz. W imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego. Amen. Ojcze nasz, któryś jest w niebie (…) Amen. Usiądźcie. Pani Janecka z synem, tak?

- Bez syna, proszę księdza. Syn już z siedem lat ze mnu nie mieszka.

- Oj ten wikary. Jak chodził to nie zaznaczał. Muszę zaznaczyć, żeby potem głupot nie gadać.

- Proszę księdza, a czemu księdza Pawła przenieśli?

- No to pani nie wie? Mu się u nas w Ciućmaniji nie podobało. Za pieniądzem i dużym miastem poleciał. Do biskupa pisał, żeby go przenieść no i go biskup przeniósł.

- A… Z ludźmi to już tak jest.

- Na razie ja was nie opuszczę. To chyba najlepsza parafia, w jakiej byłem.

- No, poprzedni ksiądz też sobie chwalił Ciućmaniję.

- A pan to tu mieszka?- zapytał Wojciecha ksiądz.

- Nie, ja to tu w gości do Anieli przyszłem, bo ja jestem jej szwagrem.

- Aaa. Rozumiem- odparł duchowny.- A pamięta pani o spotkaniu w czwartek?- dodał po chwili.

- Pamiętam, pamiętam.

- A jak to się synowi wiedzie?

- Toć dobrze, nie kłócą się. A synowa je w ciąży.

- O! Który miesiąc?

- Czwarty.

- No to chrzest się szykuje. A wnuk czy wnuczka?

- Wnuk i to drugi, bo jeszcze mam od córki.

- No tak, no tak… Dzieci to wielki skarb.

- Prawda, prawda, chociaż ja z Mariuszem to tyż tak różowo nie miałam. Tyż był nieposłuszny.

- No, ale na dobrego człowieka teraz wyrósł.

- Tak. Teraz to jest ułożony, spokojny i się w końcu ustatkował.

- A i koło czterdziestki ludzie się żenią. Jak byłem w poprzedniej parafii to parę ślubów miałem, że ludzie koło, a nawet i po czterdziestce byli.

- U nas taki Tomek robi, to on koło pięćdziesiątki miał jak się żenił- wtrącił się Wojciech.

- No, tak czasem jest.

- Tak- powiedziała Aniela wzdychając.

- To teraz poświęcę dom. Prosimy Cię Panie, nawiedź ten dom i oddal od niego wszelkie zasadzki nieprzyjaciół. Niech Twoi Aniołowie strzegą jego mieszkańców i niech im zawsze towarzyszy Twoje błogosławieństwo. Przez Chrystusa Pana naszego. Amen.

Niech was błogosławi i strzeże Bóg Wszechmogący: Ojciec i Syn i Duch Święty.

- Proszę księdza, tutaj drobna ofiara- rzekła matka Mariusza podając księdzu kopertę.

- Bóg zapłać- odparł ksiądz chowając kopertę do teczki.- Zostańcie z Bogiem.

- Z Bogiem- powiedziała Aniela odprowadzając proboszcza do drzwi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Canulas 08.01.2018
    Ni, ni ma mnie, a co chcesz. - pytanie. Znak zapytania.
    Prosimy Cię Panie - jeśli to nie list, forma grzecznościowa "CIĘ" z małej.
    + spacja do myślniku dialogowym
    + przy zapisie, w którym używamy znaku zapytania i wykrzykniks, znak zapytania pierwszy.

    A tak, od strony treści, bardzo mi się podobało.
    Naturalne dialogi, fajnie oddana mowa.
    Niby opowiadanie o niczym, a przeczytałem z zaciekawieniem.
    Dobra robota.
    5-
  • Polonista 08.01.2018
    Okej
    Dzięki

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania