Witam,
"Max emanował niesubordynacją już od kołyski i nie miał najmniejszej ochoty ingerować w swój naturalny sposób bycia," - piękny sposób scharakteryzowania bohatera.
"Zawsze musiał myśleć sam. Męczące, ale opłacalne." - bardzo życiowe i w każdej sytuacji, dla kogoś z takim nastawieniem, tak to właśnie wygląda.
"Gdzieś tam głęboko w środku zawsze był wrażliwym chłopcem i stąd ten bunkier. Stąd cała determinacja, wściekłość, stanowczość. " - i znów ten fenomenalny sposób opisu cech bohatera... Wszystko dozujesz powoli, stopniowo, nienachalnie...
"Od dwóch godzin jechali........Marzę o mapie." - świetny dialog
"Zastygli zmrożeni klarownością sytuacji," - świetne
Genialne część. Czekam niecierpliwie na następną. Pozdrawiam :)
Dziękuję:) Następna musi ze trzy dni dojrzeć, nim zaczne przerabiac ją w literki. Cmyk rowolucjonizuje moje podejscie do pisania - wena na smyczy, idzie w kierunku, w ktorym ja ciagne, a nie na odwrot:D Trudne, cholera, dlatego tymbardziej dziękuję Aguś :)
Ja się nie będę rozwodzić na d tekstem, nie będę kopiować, ale powiem ci, że dowaliłaś po całości tym okiem :( Ja pierniczę. Tak ot, bez zająknięcia, w sekundę. Może to było konieczne, ale też okrutne - poraziło mnie. Równie dobrze mógł jej walnąć w nos na otrzeźwiałkę, ale nie, on wybrał dobitniejszy sposób.
Dobra część, wielkie 5 wstawione, pozdrawiam :)
I za całodobowe otwarcie dziękuję :)
Haha, Karolcia, to nie sloneczne wloskie wybrzeza, to musisz sie trzymac mocno, Max się nie pieprzy, a ja mam zaniar pocwiczyc pare rzeczy na Cmyku...
Dziękuję, kłaniam się, zawsze otwarte :)
Pozdrawiam :)
"Max emanował niesubordynacją już od kołyski i nie miał najmniejszej ochoty ingerować w swój naturalny sposób bycia, a tym samym czemukolwiek i komukolwiek się podporządkować " - i już pierwsze baja-bongo. Cudnie.
Wszystkie powtórzenia do tej pory uważam za zasadne. Za dopełniające i uwydatniające tekst.
"Uciec przed każdą formą okupacji i przed nadchodzącą zimą, która w tej sytuacji znacznie utrudniłaby sprawy." - ciekawe jakby to zapisać bez drugiego "przed". Obadaj. Nie mam pewności, ale obadaj.
"Pedał gazu naciskał się samoistnie, gdy Max się wściekał, a wściekał się za każdym razem, gdy o tym pomyślał. " - nie, tu mi nie gra. Celowość drugiego z trzecim "się" jest ok, ale pierwsze, bez powiazania z tamtymi, jakoś mi zgrzyta.
"Cassie na siedzeniu pasażera przygryzała wargi zdenerwowana " a zobacz "zezdenerwowania", bo dalej masz: Karl drzemał z tyłu.
Można zostawić "zdenerwowana, ale wtedy Karl, drzemiący. Się tak mi komponuje.
Albo ze i z albo (zdenerwowana, drzemiący) – obadaj.
"Beretta w schowku, trzy naboje. " - cudo, kurwa. Aż mnie w sercu pikło. Cudo, cudo, cudo.
Żaden inny zapis nie zrobi takiej roboty. To jak bułka przenna posmarowana marzeniami. Baje(cze)czka.
"Męczące, ale opłacalne. " - sprawdź dynamikę (lecz opłacalne) – tak mi się dynamiczniejsze i bardziej "wynikowe" zdaje. - pod rozwagę.
"- Znasz odpowiedź, to raz. Rozczulony jestem mniej skupiony, to dwa. " - ładne. Bez "ach" "och", bo zabieg znany, ale zauważalne. Oko po tym się ślizga, oblewając rogówkę ciepłą krwią.
"To nie romantyczna wycieczka. Nie migotały świece, nie pachniało winem. Pachniało krwią i chemią z niedomytych rąk Alice. " - ładny zabieg z "pachniało" – detale zwracaja uwage. Jestem w tym samochodzie. Jadę z nimi. Widzę wewnętrzne poły kurtki i poblasjk tarczy zegara.
Czuję stęchliznę. (ale to akurat pewnie z chałupy)
"- Wystarczyło powiedzieć „tak” - burknęła, nie wytrzymując rodzących się w głowie refleksji. - Nie zajęłoby ci to wiele czasu, a mi byłoby miło. Czemu taki jesteś?
Może po prostu zabolało, że wątpisz." - celność jego odpowiedzi... fiu, fiu.
"Skręcił w pierwszą boczną ścieżkę - drzewa liściaste, dość gęsto, idealnie." - wyeliminowanie tych spójników robi kapitalną robotę. Wyliczanki powodują, że tekst jest mroczniejszy. Gnije. Porażka jest niemal przesądzona. Nie znany jest tylko czas i miejsce kapitulacji.
"Chłopak zgasił silnik, wyszedł z wozu, rzucając okiem na okolicę. Pustka, dzicz." - lecisz bezosobowo. Jest kapitalnie i nagle... Chłopak. Spróbuj dalej to pociagnąć bezosobowo. Choćby na próbę.
"Teraz, gdy mieli broń, ryzyko traciło status szaleństwa." - cud. Podpierdoliłbym to, ale jest "zbyt Twoje". Zostawię. Cud.
"Nie minął po drodze żadnego samochodu, żadnego pieszego, kompletne wyludnienie. " - spróbuj tak:
"Nie minął po drodze żadnego samochodu, żadnego pieszego.
Kompletne wyludnienie."
"Same, bo chleba nikt już nie piekł." - kurwa, jest co kopiować, a i tak opuszczam.
Raczej będzie w hierarchii.
1
4
3
2
Jedynka musi być pierwsza, bo to był szok i na bazie tego, ale jeśli idzie o mini zacności i sterowanie uwagą czytelnika, to nakurwiasz na forteclapie, jak Steve Wonder przyszyty dupskiem do Eltona Johna.
Szzzzz, kurwa. Ładnie napisane.
"Max patrzył na dodge’a zaparkowanego na rozmokłej ściółce, myśląc o nim w kategoriach przekleństwa. Czuł, że samochód go rozleniwia, że przez niego traci czujność i cierpliwość." - tu jest tyle podstensów. To trza być chorym podobnie. Znów sterowanie. Super.
"A może to pistolet w schowku był przekleństwem. Może on dawał ułudę bezpieczeństwa, przez co czekanie kilkanaście godzin, aż zapadnie zmierzch wydało mu się stratą czasu." - tu chyba znaki zapytania. W pierwszym na pewno. W drugiem – na 90%
"Nim nastało południe, zbudziło go uderzenie w głowę, bezpośrednio poprzedzone z impetem otwieranymi drzwiami. " - brzydkie zdanie. "z impetem" jest do natychmiastowego wyjebania.
Można:
"Nim nastało południe, zbudziło go uderzenie w głowę, bezpośrednio poprzedzone otwieranymi drzwiami".
Albo:
"Nim nastało południe, zbudziło go walnięcie w głowę, bezpośrednio poprzedzone uderzeniem drzwiami."
"Cios był wymierzony w skroń i miał konkretny cel, który jednak nie został osiągnięty. Oprawca trafił ciut za wysoko, " - wiem, ze sie grubo już wpierdalam w styl, że już niemal hasam buciorami po dywanie, ale... Tylko gdyby:
"Cios był mierzony w skroń, jednak oprawca trafił zbyt wysoko." - nie, że od razu zmieniaj. Tylko obejrzyj. Przysiadź na gałęzi rozłożystego drzwa nieopodal. Nie widzą Cię. Przysiadź i obejrzyj.
"Była tylko otoczką własnych, ogromnych, przerażonych oczu. " - tutaj pobiłaś wszelkie rekordy. Cała akcja super, ale za ten opis, wspiął bym się na kościelną dzwonnicę i nakurwiał młotem w dzwon. Za-je-bi-ste.
Ten sam manewn z przeniesieniem niżej, bym obadał dla zdania. "Wystarczająco wiele" – Ino obadał.
"Ten dzień także zapowiadał się szary i wilgotny. Z nieba sączyła się lekka mżawka, a chmury skrywały słońce niczym zakładnika" – 2x się jest średnie, ale nienaruszając zdania, nie wiem jak to uszarpać. Oniryzm z zakładnikiem wpasowuje się w deseń.
"Byli razem od pięciu lat." - może: Byli razem pięć lat?"
"Kobieta była na skraju, jednak jeszcze nic nie zrobiła, krążąc na granicy, po przekroczeniu której nie będzie już wytłumaczenia." - tutaj "była" już wkurwia. Cza coś poradzić.
"Jak pies, który chce ugryźć, a on, Karl - jego właścicielem." -nieeeee, jakieś chujowe. Jeśli już to chyba "jest właścicielem" albo nie rozumiem. Ale chujowe. Za dużo cudów na zbyt małym odcinku. Masz/miałaś pisząc zajebiste flow i trochę, jakbyś się już popisywała skillem. Tak odbieram. Wyjebałbym to.
"Cassie miała dość. Miała dość już miesiąc temu. Miała dość wczoraj i dzisiejszego poranka." - wiesz, że uwielbbiam te napowtarzanie w trylogiach. Tutaj... nie wiem. Nie mam zdania. Nie przeszkadza mi, ale funkcji, którą miało by spełniać, nie spełnia. Zostawiłbym: Cassie miała dość. A dlaczego? Dlatego, że to moment kulminacyjny, kwestia na ostrzu noża. A Ty dajesz spowolnienie, zabierasz Dynamice (wielkie Dy) Ale jak uważasz.
"- Chodź! - zachęciła.
Szedł." - no to, to wiadomo, że magia.
Brawo. Magia świąt. Zestrzelone sanie mikołaja pikują na badyle żerdzie nielichego lasu. Kupuję to. Jest cud.
"Karl dławił się łzami i wódką pitą z gwinta." - to
"Max uznał, że ta jest dostatecznie wyjątkowa. " - i to
"- Cassie...
- Tak?
Cholernie cię kocham. I cholernie marzę o mapie." - i to absolutny majstersztyk.
Nooo, jakby Ketchum żył i by się stało homo. No i trafiłby się Cormac MC. I by się mocno zakochali i parzyli, to... Ich latorośl mogłaby iść w takie mańkę.
Kurwa mać, ale seans. Aż zapomniałem, że mi zimno.
Dojebałaś internetami po ziemi.
Zara se komentarze poczytam i zobaczymy kto tam kręcił mrówkojadzim nosem.
Nie wiem kto, ale "Kim"kolewiek ta osoba jest, niech uważa.
Bajka część. Obecnie chyba numero uno.
Miałem pisać, chuj napisałem. Godzinę dwadzieścia się kokoszę przy tuym, aż mi kanapka zamarzła.
"Kim"kolwiek ... hehehehe - że se pozwoliłam taką dygresją pojechać na dobranoc ;p ;))
Can - nie mogę ;)) Czytając twoje niektóre komentarze, można mieć barwny odlot ;))
Ja pierniczę, teraz mam wyrzut sumienia, żeś przez mnie nie pisał, tylko reperował Cmyka!!!
Wkurwia mnie powtórzenie z "wściekał", oj wkurwia, tak samo z "właścicielem psa" i kilka innych też, tak że jak czytałam kilka razy tekst po napisaniu, to mi w tych momentach zgrzytało fest. Nareperuję wszystko jutro, kilka z automatu, bo jak czytałam Twój komentarz to w tych miejscach miałam "taaa, dokładnie", inne przemyślę w jaki sposób zmienić, bardzo możliwe, ze przedobrzam gdzieniegdzie językowo. Dziękuję za kawał roboty, jeej... Can, Ty to jesteś solidna firma, pobijasz rekordy komentatorskie, każda wskazówka cenna. Godzinę dwadziescia i kanapka zamarzła...Oj ja się odwdzięczę, oj odwdzięczę, ino co skrobnij, już tam będe hasać :)
No i cieszę się, że się podobało, bo mi też się raczej chyba widzi. A najbardziej mi się widzi, że jakoś tak inaczej się to pisze, można się wyżyć :D Ketchum przesunął mi granice moralności literackiej, serio. Bedę siekać w pień tera xd
Jutro wynaprawiam na zicher.
Grazie, signore Canulaso
I jeszcze jedno, muszę:
"- Znasz odpowiedź, to raz. Rozczulony jestem mniej skupiony, to dwa" - nie wiem czy to zabieg, bo akurat ten zwrot to moja jakas taka dialogowa naleciałość. Marco tez tak gadał i choć kto jeszcze w moich tekstach. Bo ja tak mówię "coś tam coś tam, to raz, coś tam coś tam, to dwa" i czasem w ferworze pisania mi się wplecie :)
No.
Ritha, spokojnie, spokojnie. Wdech, wydech. Kanapkę, troszkę z głodomorstwa, troszkę z podszeptów pół-biety dożarłem radośnie. Godzina dwadzieścia, to... chuj jej w osiemdziesięciominutowy łeb. Było very git. Idem do wyra, bo mnie się marzy, że jak ustawię zegara, to na nim będzie bauwanek na początku odpoczynek wskazywał. (Znaczy, prawie wyra)
Ciao
Oddycham przez rusztowanie, to nie jest tak latwo jak Ty se myślisz, wdechy wydechy, mota się kolejność :D
Niechaj za Twe zasługi zawiewa Ci tam południowe ciepłe, ba, upalne powietrze do tego półwyra i niechaj kromki nie zamarzajo, i niechaj bałwanki... A kurwa nie wiem co balwanki, bo też padam na ryło xd
Ciao :D
A jednak romantyk. Kobiety potrzebują mocnych dobrze pieprzonych mężczyzn, ale i też z odrobiną cukru.
Świetna część chociaż zabija miłość.
Ucieczka do ciepła bez mapy.
Pozdrawiam
Zostawiłem piątunię, a komentarz taki jak Wódz z Sekretarką zakończą arię w duecie to ja na głowie stanę w klozecie;) Weźcie się umówcie na napoje itp. itd. Canu pokornie wnoszę komentuj trochę jedną nóżkę mniej. Łita nie dawaj się zwariować temu facetowi!! Bawcie się dobrze. ;)
Karawan nie mydlij mi to oczu ariami i klozetami i nie odwracaj uwagi tylko mow czegoś się na tw schował?!
No. Wódz z popiersia. Śmiesz wątpić? Sploniesz po raz drugi xd (juz raz miałeś plonac). Mnie tu signore Canualaso komentarzami uracza, ja radam, należy sie tylko cieszyc.
Rozumiem, że komemtarze bylo ciekawsze niz Cmyk? Ty se Karawan z Okropnym piatke musicie przybic ;)
Ritha Wodzu tak się rozpisolił, że ani literki wściubić nie idzie, Reszta do cna uszczelniła to gdzie ja z dyszlem i latarniami miałbym się pchać? Żeby mi lakier albo kryształowe szkiełka w lampkach podrapali? Wypad miałem pilny bez sprzętu (bo ja tylko stacjonarny mam). A teraz nadganiam jak Hermaszewski ( "no, wiecie towarzyszu, kosmos kosmosem, ale w robocie was nie było to jak odpracujecie czy z urlopu wam potrącić?")
Karawan mysle wyruszyc z krucjata i oblukac kogo spod Twoich tekstow moglabym bezczelnie przepedzic, jako Ty u mnie usilujesz uczynic.
Can ma glejt, ju noł. A Ty dyszlem zawsze się wcisniesz, by opinię swa o tekscie wyrazić, Pierre limita na literky nie ustalil:>
Karawan ja sobie mysle, ze Ty bys strasznie chcial erotiko tudziez romanso napisać. Rwiesz się wrecz. I tera Ci powiem jak bedzie (!)
Ja Cie na to tw przytargam za uszy predzej czy pozniej. Bedziesz elegancko nalosowane mial. Przytargam tez Lancelota (juz zem nawet wczoraj poczynila kroki). I mu szepne slowko o jakiej tonacji lirerackiej marzysz. I wtedy bach! Wszelakie inspiracje, tudziez obserwacje swe zawrzec bedziesz mogl w dziele wiekopomnym.
Zapytasz - czemu Lanc? Czemuz nie kierowniczka w swej osobie.
I odpowiem ja Ci, ze na kata zawsze speca obeznanego w rzemiośle lepiej nająć.
Deal? Deal. Umowieni my są.
;D
Jak to się mówi: wyjaśnione. Też Ci upatrzę erotico jakie, Karawanie. Ino wysoki współczynnik we losowaniu trafię, to kombinacyją Cię taką uraczę, że ho i ho bydzie.
Czytałam z otwartą buzią i na końcu, tak jakoś mi się głupio zrobiło, więc zamknęłam. Postać Maxa mocno odznacza się w tekstach. Jest silną i ważną osobę, a cała reszta jest tylko tłem - podoba mi się to. Cassie biedna, bezbronna, taka dziewczynka, która potrzebuje opieki. Ten Karl to też taki nieogar, potrzebujący kogoś, kto zbierze go do kupy. No i Alice. Należało się jej, bo była niepoczytalna. Straciła rozum, a może to była zazdrość? Kto wie.
Seria nabiera coraz więcej barw, może niezbyt kolorowych, ale jednak dość fajnych.
Pozdrawiam :)
Can, ja uwielbiam wracać do niektórych tekstów. Mam jedną książkę, którą przeczytałam z 30 razy. I wiem, że przeczytam ją 31 i tak pewnie dobije do 100, a może nawet 1000. Ciągle znajduje w niej coś nowego, innego, co zmusza mnie do refleksji.
Czasami bardziej wolę stąpać po ziemi, którą znam niż po nieznanym.
"Wystarczy, że jesteś" - Małgorzat Gutowska-Adamczyk
Dostałam ją w liceum, czyli z jakieś 8-9 lat temu. Pomogła mi lepiej zrozumieć samą siebie. W sumie, wiele jej zawdzięczam, a to niby taka zwykła książka dla młodzieży.
czyta się jak książkę. Ładne, krótkie, poukładane, sensowne zdania, ale po tym zabójstwie, czy samoobronie... sama nie wiem, ale albo za mało napięcia przed, albo niedostatek refleksji po. Tragedia, a jednak mało odczuwalna. Gdyby to miało być wydawane, należałoby to dopracować. Lece dalej
"czyta się jak książkę" <3
Hm, moze i tak byc, ze za malo plakusiania po ubiciu Alice. Ale zalozylam, ze glownym bohaterro jest Max. Jemu srednio smutno.
Wydawane? Kobito, to ma 7 czesci, swiezy pomysl. Co nie zmienia fakta, ze mile sugestie :D
Dzieki Fel.
(James az piszczy do czytania, Can mnie prawie batem pod tego Jamesa, wiec wytre buciory i zapukam lada moment w tym tyg.;))
Kolejny odcinek podobny do Falouta czy Madmaxa taki obraz po totalnym konflikcie i ludziach którzy starają się jakoś przeżyć. Dla mnie ekstra klimat 5 +
"Znasz odpowiedź, to raz. Rozczulony jestem mniej skupiony, to dwa." - muszę to zapamiętać ;))
"Puszka z gulaszem, jak się później okazało, potrafi nabić guza na pół czoła i pomalować okolice oczu paletą barw w mrocznych odcieniach" - zaczynam się szczerzyć. Dobrze, że ciemno w pokoju. Tzn. nie chcę nikogo zagryzać, po prostu swietny ten opis.
"Kilka sekund, moment zwrotny, jej konsternacja, jego szał. " - bardzo, czysty kondens, ale jest jeszcze lepszy.
"Karl sikał odwrócony tyłem, jednak zauważając zaistniałą sytuację, dopiął w pośpiechu spodnie i z powiększającą się na nich plamą moczu, wpadł pomiędzy najlepszego przyjaciela a swoją dziewczynę, próbując ich rozdzielić. " - kurcze, sytuacja dramatyczna, ale ta plama... No, wiem, to nie komedia, ale ten moment jest kapitalny. A potem zaraz drugi:
"Nie rozumiał, nie chciał zrozumieć, jego umysł instynktownie odrzucił zrozumienie." - dla mnie pycha.
"Cassie stała kilka metrów dalej. Była tylko otoczką własnych, ogromnych, przerażonych oczu." - cudności.
"Max nadal szedł, był już bardzo blisko. Na tyle blisko, że Karl zrozumiał. Tuż po nim, cichy metaliczny brzdęk sprawił, że zrozumiała także Cassie. Zanim zdążyli ułożyć sobie zdobytą wiedzę w głowie, Alice opadła na ziemię" - to jest kondens, o którym napomniałem wyżej. Kurcze, albo nawet "o żeż, rym do bolera!!", to jest klasa finezja opisu. Nie napisałaś, co się stało, ale napisałaś, co się stało. Brawa gromkie.
No, fakt. Widać, źe oswojona już tu jesteś z tematem bardzo, bardzo. Juź jest ta swoboda, aż ciekawy jestem, jak to dalej wygląda, skoro pisałaś, że do czwórki jest słabiej, a od piątki się zaczyna. Jutro się przekonam.
Dziś bawiłem się świetnie.
Pozdrawiaki ;))
Do czworki slabiej, w sensie ta czworka jest ju git (polegam na opinii publicznej;))
Cieszy mnie, że sie nie meczysz, a wrecz bawisz, bardzom rada :) Twoje opinie niezmiernie cenne, bardzo jestem ciekawa dalszych - w sensie: poce sie nad fabula i nie wiem czy sie trzyma kupy, ludzie chwala, ja slabo obiektywna, ciezko spojrzec z dystansu na wlasny twor. No zobaczymy :)
Pozdrawiam i tu :)
Max jest zajebisty, a do tego romantyk pierwszej wody :)
Tak sobie pomyślałem, że dobrze jest czytać tekst trochę po czasie, kiedy są już wszystkie części lub ich większość wrzuconych, nie trzeba czekać na następne:)
No to ja nie czekam :)
"Max jest zajebisty" - wiemy, wiemy, Max ma tu swoj maly funclub ;))
Z tym czekaniem to orawda, zwlaszcza ze mnie przycielo i ci co na biezaco musza czekac.
Dziekuje i tu :)
"Mógł usiąść na pierwszym lepszym kamieniu i rozsypać się na milion mniejszych albo być taki, jaki był obecnie." - <3
"— Może po prostu zabolało, że wątpisz." - bardzo prawdziwe. Baby to by chciały kwiatki i czułe słówka. Nie zauważają, jak chłopak jest opiekuńczy bez tych wszystkich upiększaczy.
Nie ukrywam, że liczyłam na brak miłości. Albo chociaż, że później się zakochają.
Kurczę. Specjalnie nie napisałam, że lubię Alice. Nie spodziewałam się, że tak szybko będzie po niej :(
A lubiłam ją...
Za to nie lubię Cassie. Nie mogły się zamienić?
Tak myślałam, że Alice zginie. Panna Cassie w dalszym ciągu pozostaje denerwująca.
A całokształt jakże dynamiczny i wciągający. Potrafisz przeskoczyć od spokojnego obrazka do roztrzęsienia.
Pięknie.
Emocje w najwyższym stopniu, odpowiednio podane. Za to wielki plus. Minus to drobne mankamenty językowe: słownictwo pierwszego akapitu - cztery zdania oparte na czasowniku "być", "uderzenie w głowę, bezpośrednio poprzedzone otwieranymi drzwiami" - dziwna konstrukcja. Dostał najpierw tymi drzwiami (siedząc w środku), a potem puszką konserw? :-)
Hej,. tak rzuciłam okiem - sporo "być", racja. Konstrukcja również dziwna, fakt. Dostał puszką, ale nim dostał otworzyły się drzwi (tak było, a zapis sugeruje, że nie wiadomo jak to było, ehh).
Dziękuję pięknie, Nefer za czujne oko i że brniesz w to dalej :)
Pozdrawiam
Ritha Czytam, bo opowieść mnie zainteresowała. Jest pełna emocji, skondensowana, a zarazem nie pozbawiona ciętych dialogów (choćby w tym odcinku: "moja ukochana mapa" :-) ). Do tego tajemniczy, postkatastroficzny świat, równie tajemniczy bohaterowie (uciekinierzy?, mutanci? łowcy jeszcze roźniejszych istot?, dokąd i przed czym uciekają?). Potrafisz stopniować zarówno emocje, jak i informacje. Informacje przekazywane w samej fabule oraz dialogach, a nie w formie wykładu narartora. Z czasem wszystko pewnie złoży się w całość, a ja lubię takie układanki.
Komentarze (80)
Idę spać. Jutro obwącham.
"Max emanował niesubordynacją już od kołyski i nie miał najmniejszej ochoty ingerować w swój naturalny sposób bycia," - piękny sposób scharakteryzowania bohatera.
"Zawsze musiał myśleć sam. Męczące, ale opłacalne." - bardzo życiowe i w każdej sytuacji, dla kogoś z takim nastawieniem, tak to właśnie wygląda.
"Gdzieś tam głęboko w środku zawsze był wrażliwym chłopcem i stąd ten bunkier. Stąd cała determinacja, wściekłość, stanowczość. " - i znów ten fenomenalny sposób opisu cech bohatera... Wszystko dozujesz powoli, stopniowo, nienachalnie...
"Od dwóch godzin jechali........Marzę o mapie." - świetny dialog
"Zastygli zmrożeni klarownością sytuacji," - świetne
Genialne część. Czekam niecierpliwie na następną. Pozdrawiam :)
Dobra część, wielkie 5 wstawione, pozdrawiam :)
I za całodobowe otwarcie dziękuję :)
Dziękuję, kłaniam się, zawsze otwarte :)
Pozdrawiam :)
Dajesz, pokaż, co potrafisz :) Trzymam kciuki i będę śledzić :)
Ps. Do Luigiego też powrócę, słowo harcerza:)
Wszystkie powtórzenia do tej pory uważam za zasadne. Za dopełniające i uwydatniające tekst.
"Uciec przed każdą formą okupacji i przed nadchodzącą zimą, która w tej sytuacji znacznie utrudniłaby sprawy." - ciekawe jakby to zapisać bez drugiego "przed". Obadaj. Nie mam pewności, ale obadaj.
"Pedał gazu naciskał się samoistnie, gdy Max się wściekał, a wściekał się za każdym razem, gdy o tym pomyślał. " - nie, tu mi nie gra. Celowość drugiego z trzecim "się" jest ok, ale pierwsze, bez powiazania z tamtymi, jakoś mi zgrzyta.
"Cassie na siedzeniu pasażera przygryzała wargi zdenerwowana " a zobacz "zezdenerwowania", bo dalej masz: Karl drzemał z tyłu.
Można zostawić "zdenerwowana, ale wtedy Karl, drzemiący. Się tak mi komponuje.
Albo ze i z albo (zdenerwowana, drzemiący) – obadaj.
"Beretta w schowku, trzy naboje. " - cudo, kurwa. Aż mnie w sercu pikło. Cudo, cudo, cudo.
Żaden inny zapis nie zrobi takiej roboty. To jak bułka przenna posmarowana marzeniami. Baje(cze)czka.
"Męczące, ale opłacalne. " - sprawdź dynamikę (lecz opłacalne) – tak mi się dynamiczniejsze i bardziej "wynikowe" zdaje. - pod rozwagę.
"- Znasz odpowiedź, to raz. Rozczulony jestem mniej skupiony, to dwa. " - ładne. Bez "ach" "och", bo zabieg znany, ale zauważalne. Oko po tym się ślizga, oblewając rogówkę ciepłą krwią.
"To nie romantyczna wycieczka. Nie migotały świece, nie pachniało winem. Pachniało krwią i chemią z niedomytych rąk Alice. " - ładny zabieg z "pachniało" – detale zwracaja uwage. Jestem w tym samochodzie. Jadę z nimi. Widzę wewnętrzne poły kurtki i poblasjk tarczy zegara.
Czuję stęchliznę. (ale to akurat pewnie z chałupy)
"- Wystarczyło powiedzieć „tak” - burknęła, nie wytrzymując rodzących się w głowie refleksji. - Nie zajęłoby ci to wiele czasu, a mi byłoby miło. Czemu taki jesteś?
Może po prostu zabolało, że wątpisz." - celność jego odpowiedzi... fiu, fiu.
"Skręcił w pierwszą boczną ścieżkę - drzewa liściaste, dość gęsto, idealnie." - wyeliminowanie tych spójników robi kapitalną robotę. Wyliczanki powodują, że tekst jest mroczniejszy. Gnije. Porażka jest niemal przesądzona. Nie znany jest tylko czas i miejsce kapitulacji.
"Chłopak zgasił silnik, wyszedł z wozu, rzucając okiem na okolicę. Pustka, dzicz." - lecisz bezosobowo. Jest kapitalnie i nagle... Chłopak. Spróbuj dalej to pociagnąć bezosobowo. Choćby na próbę.
"Teraz, gdy mieli broń, ryzyko traciło status szaleństwa." - cud. Podpierdoliłbym to, ale jest "zbyt Twoje". Zostawię. Cud.
"Nie minął po drodze żadnego samochodu, żadnego pieszego, kompletne wyludnienie. " - spróbuj tak:
"Nie minął po drodze żadnego samochodu, żadnego pieszego.
Kompletne wyludnienie."
"Same, bo chleba nikt już nie piekł." - kurwa, jest co kopiować, a i tak opuszczam.
Raczej będzie w hierarchii.
1
4
3
2
Jedynka musi być pierwsza, bo to był szok i na bazie tego, ale jeśli idzie o mini zacności i sterowanie uwagą czytelnika, to nakurwiasz na forteclapie, jak Steve Wonder przyszyty dupskiem do Eltona Johna.
Szzzzz, kurwa. Ładnie napisane.
"Max patrzył na dodge’a zaparkowanego na rozmokłej ściółce, myśląc o nim w kategoriach przekleństwa. Czuł, że samochód go rozleniwia, że przez niego traci czujność i cierpliwość." - tu jest tyle podstensów. To trza być chorym podobnie. Znów sterowanie. Super.
"A może to pistolet w schowku był przekleństwem. Może on dawał ułudę bezpieczeństwa, przez co czekanie kilkanaście godzin, aż zapadnie zmierzch wydało mu się stratą czasu." - tu chyba znaki zapytania. W pierwszym na pewno. W drugiem – na 90%
"Nim nastało południe, zbudziło go uderzenie w głowę, bezpośrednio poprzedzone z impetem otwieranymi drzwiami. " - brzydkie zdanie. "z impetem" jest do natychmiastowego wyjebania.
Można:
"Nim nastało południe, zbudziło go uderzenie w głowę, bezpośrednio poprzedzone otwieranymi drzwiami".
Albo:
"Nim nastało południe, zbudziło go walnięcie w głowę, bezpośrednio poprzedzone uderzeniem drzwiami."
"Cios był wymierzony w skroń i miał konkretny cel, który jednak nie został osiągnięty. Oprawca trafił ciut za wysoko, " - wiem, ze sie grubo już wpierdalam w styl, że już niemal hasam buciorami po dywanie, ale... Tylko gdyby:
"Cios był mierzony w skroń, jednak oprawca trafił zbyt wysoko." - nie, że od razu zmieniaj. Tylko obejrzyj. Przysiadź na gałęzi rozłożystego drzwa nieopodal. Nie widzą Cię. Przysiadź i obejrzyj.
"Była tylko otoczką własnych, ogromnych, przerażonych oczu. " - tutaj pobiłaś wszelkie rekordy. Cała akcja super, ale za ten opis, wspiął bym się na kościelną dzwonnicę i nakurwiał młotem w dzwon. Za-je-bi-ste.
Ten sam manewn z przeniesieniem niżej, bym obadał dla zdania. "Wystarczająco wiele" – Ino obadał.
"Ten dzień także zapowiadał się szary i wilgotny. Z nieba sączyła się lekka mżawka, a chmury skrywały słońce niczym zakładnika" – 2x się jest średnie, ale nienaruszając zdania, nie wiem jak to uszarpać. Oniryzm z zakładnikiem wpasowuje się w deseń.
"Byli razem od pięciu lat." - może: Byli razem pięć lat?"
"Kobieta była na skraju, jednak jeszcze nic nie zrobiła, krążąc na granicy, po przekroczeniu której nie będzie już wytłumaczenia." - tutaj "była" już wkurwia. Cza coś poradzić.
"Jak pies, który chce ugryźć, a on, Karl - jego właścicielem." -nieeeee, jakieś chujowe. Jeśli już to chyba "jest właścicielem" albo nie rozumiem. Ale chujowe. Za dużo cudów na zbyt małym odcinku. Masz/miałaś pisząc zajebiste flow i trochę, jakbyś się już popisywała skillem. Tak odbieram. Wyjebałbym to.
"Cassie miała dość. Miała dość już miesiąc temu. Miała dość wczoraj i dzisiejszego poranka." - wiesz, że uwielbbiam te napowtarzanie w trylogiach. Tutaj... nie wiem. Nie mam zdania. Nie przeszkadza mi, ale funkcji, którą miało by spełniać, nie spełnia. Zostawiłbym: Cassie miała dość. A dlaczego? Dlatego, że to moment kulminacyjny, kwestia na ostrzu noża. A Ty dajesz spowolnienie, zabierasz Dynamice (wielkie Dy) Ale jak uważasz.
"- Chodź! - zachęciła.
Szedł." - no to, to wiadomo, że magia.
Brawo. Magia świąt. Zestrzelone sanie mikołaja pikują na badyle żerdzie nielichego lasu. Kupuję to. Jest cud.
"Karl dławił się łzami i wódką pitą z gwinta." - to
"Max uznał, że ta jest dostatecznie wyjątkowa. " - i to
"- Cassie...
- Tak?
Cholernie cię kocham. I cholernie marzę o mapie." - i to absolutny majstersztyk.
Nooo, jakby Ketchum żył i by się stało homo. No i trafiłby się Cormac MC. I by się mocno zakochali i parzyli, to... Ich latorośl mogłaby iść w takie mańkę.
Kurwa mać, ale seans. Aż zapomniałem, że mi zimno.
Dojebałaś internetami po ziemi.
Zara se komentarze poczytam i zobaczymy kto tam kręcił mrówkojadzim nosem.
Nie wiem kto, ale "Kim"kolewiek ta osoba jest, niech uważa.
Bajka część. Obecnie chyba numero uno.
Miałem pisać, chuj napisałem. Godzinę dwadzieścia się kokoszę przy tuym, aż mi kanapka zamarzła.
Zajebisty tekst.
Can - nie mogę ;)) Czytając twoje niektóre komentarze, można mieć barwny odlot ;))
Wkurwia mnie powtórzenie z "wściekał", oj wkurwia, tak samo z "właścicielem psa" i kilka innych też, tak że jak czytałam kilka razy tekst po napisaniu, to mi w tych momentach zgrzytało fest. Nareperuję wszystko jutro, kilka z automatu, bo jak czytałam Twój komentarz to w tych miejscach miałam "taaa, dokładnie", inne przemyślę w jaki sposób zmienić, bardzo możliwe, ze przedobrzam gdzieniegdzie językowo. Dziękuję za kawał roboty, jeej... Can, Ty to jesteś solidna firma, pobijasz rekordy komentatorskie, każda wskazówka cenna. Godzinę dwadziescia i kanapka zamarzła...Oj ja się odwdzięczę, oj odwdzięczę, ino co skrobnij, już tam będe hasać :)
No i cieszę się, że się podobało, bo mi też się raczej chyba widzi. A najbardziej mi się widzi, że jakoś tak inaczej się to pisze, można się wyżyć :D Ketchum przesunął mi granice moralności literackiej, serio. Bedę siekać w pień tera xd
Jutro wynaprawiam na zicher.
Grazie, signore Canulaso
" Magia świąt. Zestrzelone sanie mikołaja pikują na badyle żerdzie nielichego lasu. " xDDD
"- Znasz odpowiedź, to raz. Rozczulony jestem mniej skupiony, to dwa" - nie wiem czy to zabieg, bo akurat ten zwrot to moja jakas taka dialogowa naleciałość. Marco tez tak gadał i choć kto jeszcze w moich tekstach. Bo ja tak mówię "coś tam coś tam, to raz, coś tam coś tam, to dwa" i czasem w ferworze pisania mi się wplecie :)
No.
Ciao
Niechaj za Twe zasługi zawiewa Ci tam południowe ciepłe, ba, upalne powietrze do tego półwyra i niechaj kromki nie zamarzajo, i niechaj bałwanki... A kurwa nie wiem co balwanki, bo też padam na ryło xd
Ciao :D
Jest naprawdę very git.
W ogóle dziś dobry dzień do czytania. Albo nastawienie.
Świetna część chociaż zabija miłość.
Ucieczka do ciepła bez mapy.
Pozdrawiam
Dyć ja szczerze. Wprost z popiersia.
No. Wódz z popiersia. Śmiesz wątpić? Sploniesz po raz drugi xd (juz raz miałeś plonac). Mnie tu signore Canualaso komentarzami uracza, ja radam, należy sie tylko cieszyc.
Rozumiem, że komemtarze bylo ciekawsze niz Cmyk? Ty se Karawan z Okropnym piatke musicie przybic ;)
Can ma glejt, ju noł. A Ty dyszlem zawsze się wcisniesz, by opinię swa o tekscie wyrazić, Pierre limita na literky nie ustalil:>
Ale czytuję. ;)
Ja Cie na to tw przytargam za uszy predzej czy pozniej. Bedziesz elegancko nalosowane mial. Przytargam tez Lancelota (juz zem nawet wczoraj poczynila kroki). I mu szepne slowko o jakiej tonacji lirerackiej marzysz. I wtedy bach! Wszelakie inspiracje, tudziez obserwacje swe zawrzec bedziesz mogl w dziele wiekopomnym.
Zapytasz - czemu Lanc? Czemuz nie kierowniczka w swej osobie.
I odpowiem ja Ci, ze na kata zawsze speca obeznanego w rzemiośle lepiej nająć.
Deal? Deal. Umowieni my są.
;D
Komentuj zawsze. Masz ciekawe eee spojrzenie. Ciut merytoryki i bedziesz porzadny komentujący.:)
Seria nabiera coraz więcej barw, może niezbyt kolorowych, ale jednak dość fajnych.
Pozdrawiam :)
Czasami bardziej wolę stąpać po ziemi, którą znam niż po nieznanym.
Dostałam ją w liceum, czyli z jakieś 8-9 lat temu. Pomogła mi lepiej zrozumieć samą siebie. W sumie, wiele jej zawdzięczam, a to niby taka zwykła książka dla młodzieży.
Hm, moze i tak byc, ze za malo plakusiania po ubiciu Alice. Ale zalozylam, ze glownym bohaterro jest Max. Jemu srednio smutno.
Wydawane? Kobito, to ma 7 czesci, swiezy pomysl. Co nie zmienia fakta, ze mile sugestie :D
Dzieki Fel.
(James az piszczy do czytania, Can mnie prawie batem pod tego Jamesa, wiec wytre buciory i zapukam lada moment w tym tyg.;))
Max to prosty chłop. O mapie marzy... So cute.
Fajnie Ozar, cieszę się, że klimat Ci podszedł. Miło mi, że brniesz :)
Pozdrawiam :))
"Puszka z gulaszem, jak się później okazało, potrafi nabić guza na pół czoła i pomalować okolice oczu paletą barw w mrocznych odcieniach" - zaczynam się szczerzyć. Dobrze, że ciemno w pokoju. Tzn. nie chcę nikogo zagryzać, po prostu swietny ten opis.
"Kilka sekund, moment zwrotny, jej konsternacja, jego szał. " - bardzo, czysty kondens, ale jest jeszcze lepszy.
"Karl sikał odwrócony tyłem, jednak zauważając zaistniałą sytuację, dopiął w pośpiechu spodnie i z powiększającą się na nich plamą moczu, wpadł pomiędzy najlepszego przyjaciela a swoją dziewczynę, próbując ich rozdzielić. " - kurcze, sytuacja dramatyczna, ale ta plama... No, wiem, to nie komedia, ale ten moment jest kapitalny. A potem zaraz drugi:
"Nie rozumiał, nie chciał zrozumieć, jego umysł instynktownie odrzucił zrozumienie." - dla mnie pycha.
"Cassie stała kilka metrów dalej. Była tylko otoczką własnych, ogromnych, przerażonych oczu." - cudności.
"Max nadal szedł, był już bardzo blisko. Na tyle blisko, że Karl zrozumiał. Tuż po nim, cichy metaliczny brzdęk sprawił, że zrozumiała także Cassie. Zanim zdążyli ułożyć sobie zdobytą wiedzę w głowie, Alice opadła na ziemię" - to jest kondens, o którym napomniałem wyżej. Kurcze, albo nawet "o żeż, rym do bolera!!", to jest klasa finezja opisu. Nie napisałaś, co się stało, ale napisałaś, co się stało. Brawa gromkie.
No, fakt. Widać, źe oswojona już tu jesteś z tematem bardzo, bardzo. Juź jest ta swoboda, aż ciekawy jestem, jak to dalej wygląda, skoro pisałaś, że do czwórki jest słabiej, a od piątki się zaczyna. Jutro się przekonam.
Dziś bawiłem się świetnie.
Pozdrawiaki ;))
Cieszy mnie, że sie nie meczysz, a wrecz bawisz, bardzom rada :) Twoje opinie niezmiernie cenne, bardzo jestem ciekawa dalszych - w sensie: poce sie nad fabula i nie wiem czy sie trzyma kupy, ludzie chwala, ja slabo obiektywna, ciezko spojrzec z dystansu na wlasny twor. No zobaczymy :)
Pozdrawiam i tu :)
Tak sobie pomyślałem, że dobrze jest czytać tekst trochę po czasie, kiedy są już wszystkie części lub ich większość wrzuconych, nie trzeba czekać na następne:)
No to ja nie czekam :)
Z tym czekaniem to orawda, zwlaszcza ze mnie przycielo i ci co na biezaco musza czekac.
Dziekuje i tu :)
"— Może po prostu zabolało, że wątpisz." - bardzo prawdziwe. Baby to by chciały kwiatki i czułe słówka. Nie zauważają, jak chłopak jest opiekuńczy bez tych wszystkich upiększaczy.
Nie ukrywam, że liczyłam na brak miłości. Albo chociaż, że później się zakochają.
Kurczę. Specjalnie nie napisałam, że lubię Alice. Nie spodziewałam się, że tak szybko będzie po niej :(
A lubiłam ją...
Za to nie lubię Cassie. Nie mogły się zamienić?
Maxa kocham <3
"Nie ukrywam, że liczyłam na brak miłości. Albo chociaż, że później się zakochają" - nie, max kocha Cassie od początku :)
'Kurczę. Specjalnie nie napisałam, że lubię Alice. Nie spodziewałam się, że tak szybko będzie po niej :(" - hahaha, noo, widzisz, fatum
Kolejny głos nielubiący Cassie.
I kolejny kochający Maxa. Max zawsze miał branie.
Dziękuję pięknie za wizytę :)
A całokształt jakże dynamiczny i wciągający. Potrafisz przeskoczyć od spokojnego obrazka do roztrzęsienia.
Pięknie.
Dzięki i tutaj :)
Dziękuję pięknie, Nefer za czujne oko i że brniesz w to dalej :)
Pozdrawiam
Dzięki raz jeszcze, Nefer :)
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania