Poprzednie częściCóra gwiazdy (1)

Córa gwiazdy (3) - Góra, nadzieja i statek

Ludzie się obracali, a oni wśród nich. Płynęli niczym dwa czółna pośrodku jeziora. Tłoczyli się przez tłum i byli coraz bliżej swego celu. Po kilku krokach ujrzeli miedziane schody. Poczęli się po nich wspinać. Szczeble wydawały się rozmnażać. Końca nie było widać, a droga ciągle się dłużyła. Mgła zasłaniała szczyt góry. Sił ciągle ubywało. Podróż była coraz trudniejsza, a pochód mozolniejszy. Schody wydawały się zlewać ze sobą, a mag i awanturnik ledwo stawiali kolejne kroki. Nie wiedzieli czy dojdą żywi, czy też w formie duchowej. Na ich szczęście dotarli żywi. Słońce zaświeciło mocniej. Kosmiczne kruki zagdakały, a kamienie poruszyły się na widok wędrowców.

Celem ich podróży było jałowe wzgórze. Było calkowicie puste. Jedynymi mieszkańcami góry były pomrukujące od czasu do czasu kamienie. Olwet pozbierał się z ziemi i wyjął z kieszeni pilot. Kliknął go i rzeczywistość poczęła się zaginać. Pojawiły się wyładowania, a z nich wyłonił się statek kosmiczny. Jego silniki były pokryte rdzą i miedzią. Kokpit był zakurzony i ubrudzony odpadami orbitalnymi. Stare drzwi błyszczały blaskiem starożytnego aluminium.

- Wejdź do środka mędrcze - rzekł wyniośle Olwet. Zapraszał bowiem księżniczkę do swego królestwa. Obyryniks podniósł swe szaty i pomknął w stronę wrót. Wykonał znak, a one się otwarły. Zdziwiło to nieco Olweta, lecz i on poszedł w stronę drzwi. Obydwaj zasiedli w fotelach kokpitowych. Zapieli pasy i wznieśli się w górę.

- Dokąd ruszyć kumie? - rzekł Olwet do swego towarzysza.

- Nad dziurę pośrodku Obi. Tam zbierzem pozostałych mędrców i ruszymy do Amertydy odebrać jej córę - ozwał się Obyryniks.

- A więc siła kota wzrosła? Niespotykane. Czyżby przepowiednia się spełniała?

- Na to wygląda. Gwiazdy pomarły, kot urósł, a myśmy utracili swe moce ze starości - odrzekł smętnie Obyryniks. Jego głowa pełna była smutnych myśli.

- Czyli nasz los jest w rękach gwiazdy, która nie ujrzała jeszcze świata? - powiedział Olwet.

- Tak. To prawda. Nadejdzie dzień próby, a my będziemy patrzeć.

- Nie traćmy już więcej czasu. Ruszmy po twych towarzyszy - rzekł Olwet Tczew. Uruchomił maszynerię i ruszył pojazd. Polecieli wnet do miejsca dziury. Osiągnęli prędkość dźwięczną. Pomykali niczym wieloras wśród gwiazd. Po paru chwilach byli na miejscu. Miedziany sześcian zatrzymał się przed mędrcami. Otwarły się jego drzwi, a z nich wyłonił się Obyryniks.

- Witaj towarzyszu. Dobrze, że już przybyłeś - rzekł Shayran. Podszedł do mędrca i uścisnął jego dłoń.

- Witajcie i wy, magowie - ozwał się Obyryniks - nie traćmy czasu i ruszajmy do Amertydy.

Mędrzec wszedł do statku, a za nim pozostali. Ciasne, miedziane wnętrze wypełniło się siwymi starcami. Zasiedli na metalowych fotelach i zapieli skórzaste pasy.

- Ruszaj Olwecie - rzekł Obyryniks. Jak powiedział tak się stało. Statek pomknął w górę. Miedziane miasto wydawało się coraz mniejsze. Pomarańczowe chmury przysłaniały obraz. Ogromne kominy nikły w odmętach pomarańczy. Po krótkim czasie opuścili Castoramium. Szare kontynenty pływały wśród suchych oceanów. Piękniejszy widok jednak był przed statkiem. Tysiące śpiących gwiazd mętnie migało w odmętach wszechświata. Niektóre z nich dawno umarły i zamieniły się w meteoryty krążące wśród planet. Widok ten był smutny. Wszechświat zdawał się gasnąć. Kot pochłaniał coraz to nowe gwiazdy, a jego moc była coraz większa. Wielu już wiedziało, że koniec jest bliski. Na szczęście kot nie pochłonął jeszcze nadziei. To ona napędzała serca mędrców i pociągała ich działania. Niestety, mimo swej wielkiej mocy, ci o słabych sercach oddawali ją kotowi. Właśnie ci co się poddali zostali sługami demona. Poddali się końcowi i przysięgli go bronić. Mędrcy wiedzieli o nich i obawiali się ich mocy. Czuli nienawiść i rządze panujące nad ich ciałami. Nie myśleli o tym jednak za dużo, bo wiedzieli jaka jest ich misja. Wiedzieli też, że nadzieja nie opuści ich serc. Tak więc kontynuowali swą zbawienną podróż do Amertydy.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (6)

  • Pasja 21.04.2017
    Ale władca Biedry, Jeronimo Martins posadził córy na kasie w Biedronce. Nawet nie mogą się wyszczać. Dlatego nie wiem czy odbiorą córę. Pozdrawiam
  • Pan Buczybór 21.04.2017
    Brakuje kodów kreskowych, więc nie wiadomo.
  • Szudracz 22.04.2017
    Sporo dobrego nastroju. :) 5
  • Pan Buczybór 22.04.2017
    To dobrze. Dziękuję.
  • KarolaKorman 30.04.2017
    ,,Polecieli wnet do miejsca dziury. Osiągnęli prędkość dźwięczną.'' - te dwa zdania są przebojowe :)
  • Karawan 09.05.2017
    Progresja z fragmenta na fragment niczym moc Kota Panie BB. No szczerze powiem cham jestem i nikczemnik podły - nie podejrzewałem u Waści takiego konceptu ani pióra znakomitego. Uniżenie się kłaniam. 5 :)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania