Poprzednie częściCóra gwiazdy (1)

Córa gwiazdy (4) - Koniec nie próżnuje

Mijali kolejne gwiazdy i planety. Czas się dłużył, a rzeczywistość zdawała się zaginąć. Sześcienny statek zdawał się być celą. Mędrcy czuli się odizolowani i bezbronni. Ich moce ciągle malały. Zdawało im się, że już nawet latanie będzie sprawiać im problemy. Obyryniks odczuwał to najbardziej. Czuł jak moc kota ciągle wzrasta. Gnębiły go ciągłe wizje apokalipsy. Nie wytrzymywał tego. Jego ciało stawało się coraz słabsze, a umysł mroczniejszy. "Wie, że mam największą moc. Najpierw mnie zniweczy " - taka myśl przewijała się przez głowę maga. Kot, wbrew pozorom, był bytem nadzwyczaj inteligentnym. Przewyższał swą mądrością i przebiegłością najbieglejszych uczonych wszechświata. Jego moc zrodziła się przed narodzinami galaktyki. Była nieokiełznana i nieskończona. Jedynie najczystsza energia gwiazdy była wstanie ją okiełznać. Jednak coś innego martwiło Obyryniksa. Mimo, że kot istnieje od początku wszechświata nigdy nie był aż tak aktywny. Zawsze zachowywał się ospale. Nie atakował planet, a jedyne szkody jakie czynił to okazjonalne zabijanie podróżników. Wszyscy znali jego potęgę, ale nikt nie odważył się podnieść miecza. Uznano, że dopóki jego egzystencja nie zagrozi egzystencji wszechświata nie trzeba podejmować żadnych kroków. Sytuacja zaczęła się zmieniać kiedy gwiazdy zaczęły zasypiać. Energia spadała, a kot rósł w siłę. Mędrcy pojęli, że przepowiednia się wypełnia. Postanowili go powstrzymać. Zebrali swe siły i uśpili demona na tysiąc lat. Jednak pociągnęło to za sobą konsekwencje. Mędrcy osłabili swe moce i również zasnęli. Wszechświat był bezpieczny przez tysiąc lat aż do teraz...

- Zważajcie mędrcy. Przed nami bandyci. Schowajcie się przed ich oczyma. Coś czuję, że mają do nas sprawy - rzekł Olwet do swych towarzyszy. Zatrzymał pojazd kosmiczny i wyłączył silniki. Abryton wykonał gest magiczny i mędrcy zniknęli przed oczami najeźdźców. Statek Olweta otoczyły trzy mniejsze. Przypominały obalone obeliski. Ich blachy zdobiła czerń, a okna szkło diamentowe. Jeden ze statków podpiął się pod nich rurą. W miejscu przyczepu powstała wyrwa, a przez otwór weszło dwóch terran. Pierwszy z nich był wysokiego wzrostu. Nosił graniastosłupowe okulary i żółte tęczówki. Wlokła się za nim czarna peleryna, a pierś zdobił bazaltowy napierśnik. Na nogach miał węglowe buty i czarne lateksowe legginsy. Jego sługa był ubrany w czarne szaty i skórzaste buty. Olwet wybiegł naprzeciw nich. Zmierzył wzrokiem wysokiego terrana. Czuł emanującą z niego energię. Wiedział, że jego moc jest ogromna. Nagle on zwrócił na niego swoje białe oczy i rzekł:

- Witaj Olwecie z rodu Tczewów. Wiem, że ukrywasz mędrców, a oni jednakowo przede mną się skrywają. Wydaj ich, a twa śmierć będzie szybka.

- Zabij mnie, ale ich nie pokonasz - rzekł pełen odwagi Olwet. Terran podszedł do niego. Zbliżył swą twarz do jego ucha i począł mówić te oto słowa:

- Imię me - Severus Septimus - po tych słowach Olwet wybuchł na tysiąc kawałków. Jego flaki rozniosły się po całym statku. Krew spływała po ścianach, a smród organów wypełnił całą przestrzeń. Severus wykonał gest i przez rurę weszło trzech żołnierzy końca.

- Znaleźć i zabić - wskazał Severus. Wojownicy rozeszli się po statku i poczęli szukać magów. Roznieśli się po wszystkich pomieszczeniach, a mędrcy siedzieli w niewidzialności.

- Energia Olweta zgasła - rzekł smutnie Obyryniks.

- Wyczuwam też tutaj jakąś potężną moc. Na pewno ta istota unicestwiła naszego towarzysza - ozwał się Abryton. Czuł taki sam strach jak jego pobratymcy.

- Nie damy rady go pokonać. Nasza moc jest za słaba. Musimy uciekać jeżeli chcemy wypełnić misję - rzekł nerwowo Shayran.

- Dobrze mówisz bracie, jednak nie mamy możliwości ucieczki. Opanowali cały statek - odpowiedział Obyryniks i podrapał się po brodzie.

- Damy radę zabić strażników, jednak niepokoi mnie ta wielka moc - rzekł Magayan.

- Mnie również. Nie czułem równie wielkiej mocy od kiedy uśpiliśmy kota. Zdołałby nas zabić z łatwością. Musimy go przechytrzyć - wstał Obyryniks. Podniósł palec i wskazał na Georiana stratega.

- Georianie milczący - spal silniki statku. Odwrócimy uwagę zbójców i przejmiemy jeden z ich kosmolotów. Oni zginą w płomieniach, a my uciekniem.

- Dobry plan Obyryniksie. Ruszajmy go spełnić - orzekł Abryton. Mędrcy wstali w niewidzialnej formie i ruszyli na ekspedycję statkową. Przechodzili skrycie między pomieszczeniami. Żołnierze ich nie dostrzegali. Chodzili błędnie i szukali tego czego nie potrafili widzieć. Obijali się o wnętrze statku nie wiedząc co czynić. Mędrcy w końcu dotarli do silników. Niewidzialność zniknęła.

- Zważajcie na siebie towarzysze - rzekł donośnie Obyryniks. Georian milczący począł wykonywać swą powinność. Wydobył ze swych dłoni płomienie i silniki zaczęły się topić. Dźwięk ognia rozniósł się po statku. Żołnierze zebrali się razem i ruszyli do źródła.

Niedługo później pojawili się przed mędrcami. Wyciągnęli miecze i rzucili się na mędrców. Ci, w natychmiastowej reakcji, uderzyli w nich falą soniczną. Terranie upadli na ziemię. Obyryniks wykorzystał tą chwilę; wykonał gest magiczny i wypalił dziurę w dachu. Magowie się wznieśli i wylecieli w kosmos. Po kilku chwilach statek wybuchł ogniami piekielnymi. Iskry rozniosły się po przestrzeni i spalały wszystko na swojej drodze. Z terran zostały tylko wiry. Jednak tajemnicza moc nie zniknęła. Severus ostał się wśród dymów. Otrzepał swą pelerynę z szczątków towarzyszy. Zwrócił swe ślepia w stronę mędrców. Zmierzył ich wzrokiem. Począł niespiesznie lecieć w ich stronę. Gdy już był naprzeciw magów rzekł do nich:

- Nie powtrzymacie końca magicy. Nie macie mocy, a wasze działania tylko wzmacniają mego pana.

- Mylisz się bezduszny. Pókim nie stracim nadziei nie pokonasz nas i naszej misji - odrzekł donośnie Obyryniks. Spojrzał na Severusa i przekazał mu wizję porażki. Sługa kota poprawił swe długie włosy i począł się śmiać w niebogłosy.

- Nędzni mędrcy. Zginiecie zanim te wizje staną się prawdą! - Severus zebrał energię w dłoniach i wypuścił kulę magii w ich stronę. Oni wykonali zręczny unik i patrzyli jak energia znika w oddali kosmosu. Nie mogli się nadziwić mocy Severusa.

- Zaprawdę jesteś potężny sługo kota - rzekł Magayan - Niestety nie ma czasu na walkę z tobą - Po tych słowach mag zamachnął się i wypuścił w stronę złego czystą energię. On również zrobił unik, a kula poleciała dalej.

- Nie trafiłeś starcze - odrzekł prześmiewczo Severus Septimus. Nagle kula zmieniła się w portal. Wciągnął on złego i zamknął się na wieki.

- Mamy trochę czasu. Ruszajmy towarzysze - ozwał się Magayan. Mędrcy ruszyli w stronę najbliższego statku. Otwarli jego bramy i weszli do środka. Odpalili maszynerię i polecieli w stronę Amertydy. Po kilku chwilach zniknęli wśród gwiazd. Misja ich trwała dalej, ale siły końca rosły w siłę. Było coraz trudniej, ale wiedzieli że są już niedaleko zbawienia. Nie opuszczała ich nadzieja mimo wielu przeciwności. Wiedzieli również, że najgorsze przed nimi.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (13)

  • Pasja 29.04.2017
    Kto śpi, a myszy harcują. Ale wierni słudzy strzegą kociego królestwa. Kot inteligent może ożeni się z jakąś córą gwiazdy i zostanie pantoflarzem, a córa przejmie władzę nad portalem. Pozdrawiam 5
  • Pan Buczybór 29.04.2017
    Pozdrowienia przyjęte. Dziękuję serdecznie.
  • Mia 29.04.2017
    Przypomina mi to takie opowiadanie stąd które czytałam pt gwiazdozbiór. Ale ogólnie fajne opowiadanie.
  • Pan Buczybór 29.04.2017
    Ta. Faktycznie podobne.
  • Ewcia 29.04.2017
    Świetne opowiadanie.Proszę o więcej makabrycznych scen.Daję 5 i pozdrawiam
  • Karawan 09.05.2017
    Podsumowanie - przewrotnie tu ( ale bom pobłądził w kolejności czytania - gapa!). Jak dla mnie doskonała historia. Gdybym mógł - nałożyłbym na Pana obowiązek permanentnego pisywania imho masz dar, a Daru marnowac nie wolno!. Gratuluję! 5
  • Pan Buczybór 09.05.2017
    Dziękuję za cierpliwość i przeczytanie wszystkich części. Dziękuję również za wszelkie miłe komentarze.
  • Pan Buczybór 09.05.2017
    Pan Buczybór Informuję tak na marginesie, że tak mnie zmotywowałeś, iż kolejna część ukaże się dzisiaj.
  • ówczesny 09.05.2017
    Buczu, pozwolisz, że zwrócę Twoją uwagę na jedno zdanie(końcowe), w tej odsłonie? Oto i ów fragment: "ale siły końca, rosły w siłę" Czy można by to troszkę zmodyfikować? Np ale siły końca nabierały mocy?(chociażby) Pozdrawiam:)
    P.S: Twoją historię czyta się lekko i przyjemnie. 5
  • Pan Buczybór 09.05.2017
    Ano tak. Głupi ja. Nie zauważyć takiego błędu! Dobrze, że chociaż ty masz bystre oko i to zauważyłeś. Dzięki serdecznie.
  • ówczesny 09.05.2017
    Cieszę się, że mogłem pomóc: )
  • spacewing 09.05.2017
    Hej, jeszcze moje trzy grosze krytyki.
    Osobiście - kocham SF dlatego do tekstu się przyczepiam. Akapit I:
    *To, że użyjesz jakiś zwrotów w stylu "najjaśniejsza gwiazda", "starszy od galaktyki" itp. nie pokażą potęgi postaci czy samego kosmosu. Posługujesz się tutaj ciągle najwyższymi stopniami, przez co nie mam się do czego odnieść gdy mowa o "Przewyższał swą mądrością i przebiegłością najbieglejszych uczonych wszechświata. Jego moc zrodziła się przed narodzinami galaktyki. Była nieokiełznana i nieskończona. Jedynie najczystsza energia gwiazdy była wstanie ją okiełznać". Poza tym czym jest "najczystsza energia gwiazdy"? Gwiazdy tworzą gazy, które łączy siła grawitacji. Przynajmniej na początku. To to jest tą najczystszą energią?
    *"Mędrcy pojęli, że przepowiednia się wypełnia. Postanowili go powstrzymać. Zebrali swe siły i uśpili demona na tysiąc lat. Jednak pociągnęło to za sobą konsekwencje. Mędrcy osłabili swe moce i również zasnęli. Wszechświat był bezpieczny przez tysiąc lat aż do teraz..." wielki wybuch miał miejsce prawie 14 tys. miliardów lat temu. Czym jest tysiąc lat? Nawet nie mrugnięciem. Uważaj z takimi skalami.
    *"Zatrzymał pojazd kosmiczny i wyłączył silniki." - wyłączył silniki, które napędzały ruch? Czy silniki podtrzymujące warunki życia w środku? Jeśli to pierwsze, to trochę bez sensu, ponieważ ruch w kosmosie nie potrzebuje stałego przyśpieszenia (nie ma tam oporu jak np. na ziemi)
    *"Po kilku chwilach statek wybuchł ogniami piekielnymi. Iskry rozniosły się po przestrzeni i spalały wszystko na swojej drodze. " - serio? "ogniami piekielnymi"? W kosmosie nie ma wybuchów.

    niestety, reszty nie mogę skomentować, chociaż przeczytałem, ponieważ czas mnie nagli. Czekam na kolejną część. Pamiętaj - nie atakuję Ciebie, tylko komentuję Twoją pracę.
    Pozdrawiam!
  • Pan Buczybór 09.05.2017
    Właśnie dlatego to jest fantastyka, a nie sci-fi. Cały ten świat jest w pełni fantastyczny, więc nie muszę się tutaj trzymać zasad logiki czy fizyki. Mimo to dziękuję za wyłapanie tych wszystkich niespójności. Na pewno mi się kiedyś przydadzą.
    Pozdrowienia również

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania