Coś się kończy, coś zaczyna cz. 4

Pod wieczór, gdy droga już opustoszała, dziewczyna całkiem się rozluźniła. Podróż i wysiłek, jaki musiała włożyć w pokonywanie drogi, poprawiał jej humor. Nagle zatrzymała się i skupiła wzrok na przeszkodzie tuż przed nią. Na poboczu leżało coś w kształcie nieforemnego worka z kartoflami. Wszechobecny mrok utrudniał dokładną identyfikację obiektu, także dziewczyna zaczęła ostrożnie przybliżać się do nieznanego. Po kilku krokach dostrzegła szczegóły. Okrywający materiał zaczął ujawniać zarys swej zawartości. “Lekkie wybrzuszenie i dalej delikatne przejście w dół… Coś wystaje… Goła kostka i but?!” z zaskoczeniem stwierdziła, że leżący przed nią obiekt to żaden worek z potencjalnie interesującą zawartością, a człowiek. “Nawalony?” zmarszczyła brwi. Biorąc pod uwagę, że widok pijaków leżących co rusz w przydrożnych rowach jest raczej typowy, pewnie zostawiłaby mężczyznę samemu sobie. Jednak postanowiła zbliżyć się jeszcze bardziej. Gdy znajdowała się bezpośrednio nad mężczyzną, mogła dokładnie się przyjrzeć jego twarzy. Spokojny wyraz twarzy pasował do wersji o pijackiej przygodzie, jednakże krew sącząca się z rozbitej głowy i brak charakterystycznego zapachu tanich trunków kazał zastanowić się po raz kolejny nad przyszłymi losami starca. “Cholera, nie wygląda to najlepiej…” dziewczyna przyklęknęła nad ranną postacią. Odgarnęła włosy zlepione zaschniętą juchą z uszkodzonego czoła, aby zlokalizować ranę. “Tutaj jesteś.” zabrała ręce i otworzyła plecak. Wyjęła butelkę z wodą i bandaż. Przemyła ostrożnie czoło starca lekko podnosząc go do pozycji umożliwiającej sprawne opatrzenie rany. Po wykonaniu opatrunku ułożyła nieprzytomnego na plecach i podłożyła pod uszkodzoną głowę plecak, ograniczając krwawienie. Usiadła obok czekając, aż stary się obudzi. “Na szczęście rana nie była poważna, więc niedługo powinien odzyskać przytomność. Dziwne, że nikt wcześniej nie zwrócił na niego uwagi. Zaschnięta krew wskazywałaby, że do urazu doszło nie wcześniej niż z pół godziny temu. Dlaczego nikt mu wcześniej nie pomógł?” dziewczyna zasępiła się ponownie. Rozumiała, że dzieci mogą coś takiego zignorować, ale dorośli? Gdzie się podział sławetny szacunek dla starszych? “Pewnie tam, gdzie chęć pomocy bliźnim.” lekko zachichotała. “Chyba nie jestem autorytetem w tej kwestii” zaśmiała się głośniej.

Jakby tylko na to czekając, starzec zaczął się krztusić i jednocześnie lekko się podniósł.

— Wow, wow… Spokojnie proszę pana. Ostrożnie! — Aria prawie rzuciła się, próbując powstrzymać nagle mocno ożywionego staruszka.

— Khe, khe… Gdzie ja? Co ja? — mężczyzna otworzył oczy, zaraz jakby tego żałując, zmrużył je z powrotem. Tak, że poza wąską źrenicą i okalającą ją jasnozieloną tęczówką nie było nic widać.

— Spokojnie proszę pana. Wygląda na to, że uderzył się pan dosyć mocno w głowę, więc proszę ostrożnie wstawać. — Aria zatrzymała rękę na ramieniu leżącego mężczyzny, uśmiechając się przyjemnie. Staruszek po krótkim namyśle, podjął kolejną próbę zmiany położenia, ale tym razem podniósł lewą rękę w lekko defensywnej formie. Aria, rozumiejąc intencje, przeniosła rękę na plecy starca, pomagając mu przejść do pozycji siedzącej. Starzec odetchnął ciężko, jakby wykonany ruch był dla niego nie lada wyczynem. Dziewczyna przypatrywała się z autentyczną troską na strudzonego mężczyznę. Po chwili postanowiła podjąć temat stanu rannego.

— Proszę pana…? Jak głowa? — starzec jak na zawołanie powędrował swą lewą dłonią do czoła, wyczuwając gładki materiał pod palcami.

— Czy ja…? — odwrócił się, lekko patrząc na zaschniętą na drodze krew. Powiódł wzrokiem z powrotem do twarzy swojej wybawczyni. — Wygląda na to, że zasłabłem w drodze do miasta — zamknął na chwilę oczy, jakby składając w umyśle kawałki układanki w jedną całość — Taaak… — otworzył ponownie oczy, a jego wzrok był już całkiem trzeźwy — Bardzo ci dziękuję, młoda damo. Proszę wybaczyć kłopot, jaki sprawiłem — powiedział, obdarzając Arię miłym uśmiechem. Dziewczyna odwzajemniła uprzejmość.

— Gdzie tam kłopot. To nic takiego, naprawdę — poczuła się trochę głupio — Cieszę się, że nic poważnego się panu nie stało — mówiąc to wzięła do ręki wodę i odkręcając ją, podała mężczyźnie — Proszę.

— Och, dziękuję — starzec upił trochę, zwracając własność dziewczynie — Czy może mi panienka pomóc? — mówiąc podniósł obie ręce w górę. Aria przytaknęła. Wstała i objęła dłońmi przeguby starca i lekko pociągnęła, pomagając mu stanąć na nogi.

— Czy mogę pana gdzieś zaprowadzić, na przykład do domu lub miasta? — zaproponowała, oczami wyobraźni widząc ponownie upadającego starca.

— Nie chciałbym nadużywać dobrego serca panienki — zaoponował delikatnie staruszek.

— Ależ proszę. To nic takiego i tak idziemy w jednym kierunku, czyż nie? — dziewczyna szybko zapakowała wodę i wstając wzięła starszego mężczyznę pod rękę.

— Na to wygląda. Bardzo panience dziękuję — odpowiedział, opierając się na dziewczynie.

Ruszyli razem, po drodze dywagując na różne tematy. Okazało się, że mężczyzna był alchemikiem — amatorem, tworzącym własne mieszanki i eliksiry. Opowiadał, jak to szczęśliwie jego znajomy zielarz, po okazyjnej cenie, sprzedał mu brakujący składnik do wykonania wywaru szczęścia. Aria słuchała z żywym zainteresowaniem, jak mężczyzna przybliżał jej alchemiczne realia. Staruszek sprawiał wrażenie pasjonata, który wreszcie znalazł wdzięcznego słuchacza swoich przemyśleń i pomysłów. “Niesamowity człowiek. Ciekawe, czy jego mieszanki działają?” Zadawała więc pytania, a starzec wyczerpująco jej na nie odpowiadał. Tak około pierwszej w nocy dotarli na skraj miasta. Następnie skręcili w plątaninę ulic, aż zatrzymali się przed starą kamienicą. Mężczyzna poklepał wtedy dziewczynę po ręce i puścił swoją podporę.

— Da pan sobie radę dalej sam? — Aria zapytała, wyrażając gotowość do dalszego niesienia pomocy.

— Nie, dziękuję ci moja droga. Dalej już dam sobie radę — odrzekł starzec z uśmiechem na ustach.

— Dobrze. Cieszę się, że mogłam panu pomóc. Dobrego wieczoru — ukłoniła się lekko z zamiarem ruszenia w dalszą drogę. Została jednak zatrzymana głosem starca.

— Zaczekaj proszę, panienko — Aria odwróciła się w stronę starca — Dobre serce i pomoc, jaką mi okazałaś, nie mogą pozostać nienagrodzone — na próbę oponowania ze strony dziewczyny podniósł rękę, ucinając w ten sposób jej dalsze próby wymigania się — Moja droga, nie mam wiele poza moimi eliksirami. Jednakże gdyby nie twoja pomoc sczezłbym niechybnie na tamtej drodze. W związku z tym pragnę podarować ci to — mówiąc ostatnie zdanie, sięgnął do wewnętrznej kieszeni płaszcza, wyciągając z jej głębin niedużą fiolkę. — Oto wywar szczęścia mojej własnej produkcji. Nie mam pojęcia, czy w ogóle będzie skuteczny, ale jeśli tak będzie, to pragnąłbym, żeby pomógł ci osiągnąć, co sobie wymarzyłaś. — kończąc wyciągnął rękę po dłoń Arii, po czym położył fiolkę i zamknął we wnętrzu uformowanej pięści. Objął jeszcze obiema rękoma prawicę dziewczyny, po czym lekko potrząsnął w dziękczynnym geście. Kiedy puścił jej dłoń, Aria ukłoniła się raz jeszcze.

— Dziękuję panu bardzo — szczerze nie wiedziała, jak mogłaby lepiej opisać słowami to, co teraz czuła. Pozostała więc w tej formie i kątem oka patrzyła, jak starzec macha jej, po czym odwraca się do niej tyłem i powoli znika w cieniu tuż za progiem drzwi wejściowych. Aria po chwili wróciła do pozycji wyprostowanej, przyglądając się swej zamkniętej dłoni, gorączkowo myśląc o jej zawartości. “Jeśli to zadziała, to może mogłabym…? Nie. Muszę spokojnie to przemyśleć, ale najpierw zniknąć z miasta. Tak na wszelki wypadek.” Skierowała się w stronę najbliżej bramy, chowając wcześniej nowy nabytek w sakwie przy pasie.

Patrząc na oddalającą się postać w czarnym płaszczu, starzec uśmiechnął się w niepokojący sposób.

— Gra ustawiona, moi drodzy. Czas zobaczyć, czy i jak dziewczyna wykorzysta dar. Osiągnie to, czego chce, czy może polegnie, dążąc do celu? — zaśmiał się, łypiąc czerwonymi ślepiami na znikające za rogiem dziecko Gladiusa. Kiedy stracił dziewczynę z pola widzenia, odwrócił się na pięcie, przybierając z powrotem formę młodzieńca o kruczoczarnych włosach i bladej cerze, a następnie rozpłynął się w cieniu korytarza.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 1

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (2)

  • Canulas 14.03.2018
    "Pod wieczór, gdy droga już całkiem opustoszała, dziewczyna całkiem się rozluźniła." 2x całkiem

    "identyfikację obiektu, także dziewczyna zaczęła ostrożnie przybliżać się do nieznanego. Po kilku krokach zaczęła dostrzegać szczegóły. Okrywający materiał zaczął ujawniać zarys swej zawartości." - 3x zaczęła. Za dużo. To maniera osoby bez pewności siebie. Zwłaszcza w drugim przypadku.
    Daj: Po kilku krokach dostrzegła szczegóły /zarys.

    " Jakby tylko na to czekając, starzec zaczął się krztusić i jednocześnie lekko sie podniósł"" - w drugim się ogonek. Generalnie, tnij się. No i dookreślenia :)

    No proszę. Tak rozrysowałaś starca, że... zaskoczyła mnie końcówka. No proszę.
    Większych zastrzeżeń nie mam. Treść i opisy się bronią.
    Wątpliwości - wyżej.
    Ciao
  • Kim 03.05.2018
    Hej!
    Bardzo zacne opko, Ananasku. Podoba mi się postać starca. Ciekawe, co tam zadzieje się dalej. He. He. ;)
    Pozdrówka.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania