CURSED REBEL(Opowiadzanie testowe)

[Zanim przystąpicie do lektury, uprzedzam, że opowiastka pisana była parę miesięcy temu i pewnie posiada błędy... Ze względu na jej długość, poprawiłem aby literówki oraz ortografię...

Wraz ze znajomymi chcieliśmy zrobić komiks do tego, ale chcemy poznać waszą opinię na temat tego pomysłu...

Jest to też moja pierwsza opowiastka taka fantasy]

 

Wymieniam filtr w masce przeciwgazowej i zakładam kuloodporną, czarną kamizelkę ochronną, są to podstawowe czynności jakie muszę wykonać aby wyjść bezpiecznie na powierzchnię.

Nazywam się Claw i jestem jednym z niespełna pięciu procent ziemskiej populacji, ukrytej w ostatnim bastionie ludzkości- mieście Ankir.

Tuż po rozprzestrzenieniu się zarazy, miasto podzielono na dwa rywalizujące ze sobą sektory : Elizjum, w którym żyją ci zamożni przedstawiciele społeczeństwa, na co dzień noszący bystre garnitury. Elizjum pozwala im na realizację ich najskrytszym marzeń i mogą beztrosko wdeptywać innych w ziemie. Jest to obszar ludzi zwanych „Oświeconymi”, co oznacza że są wykształceni i w ich mniemaniu, wykorzystują swoją wiedzę dla dobra pozostałej przy życiu ziemskiej populacji.

Po przeciwnej stronie barykady znajduje się Nitronium, miejsce, w którym prawo i zasady są niczym w porównaniu do najbardziej prymitywnej reguły rządzącej ludzką naturą : przetrwania najsilniejszych.... Nitronium jest więc jak się można domyślić miejscem słabo przystosowanym do życia jednostki, a brak jakiejkolwiek urbanizacji odciska swoje piętno. Architektura jest tu dość zróżnicowana, w negatywnym tego słowa znaczeniu. Powodem tego są dwie rzeczy : Zaniedbanie sporej części budynków, wynikające z panującej biedy, oraz z powodu panujących zamieszek i ciągłego niszczenia mienia.....

Poza tym Nitronium jest miejscem, w którym żyję.

 

Jestem kimś, kogo możecie śmiało nazwać najemnikiem, wykonuję pracę każdego rodzaju, czy to przemyt, handel czy zabójstwo. Wszystko pod warunkiem że otrzymam zapłatę. Dzisiaj jest ważny dzień, ponieważ mam odebrać od jednego zleceniodawcy zapłatę za dokonanie przewozu uberbetonu z południowego krańca Nitronium, który składa się z tuzinów kopalni do muru będącego granicą podzielonego na dwie strefy miasta.

Uberbeton jest eterycznie czarną substancją, znaną z właściwości zarówno leczniczych co budowlanych, umożliwia leczenie ciężkich ran, gdy umiejętnie się go wykorzysta w połączeniu z zaawansowaną technologią, ale jest również niezawodnym materiałem do wzmacniania fundamentów budowli. Przez te dwa czynniki jego cena jest taka wysoka.

- Ach.....gotowe! – Wypowiadam słowa ulgi gdy spoglądam na maskę gazową, wyposażoną w nowy filtr. Powietrze na zewnątrz budynków jest spaczone przez zarazę, także każde wyjście na powierzchnie musi zostać wykonane ze wcześniejszym założeniu maski.

Widok z mojego okna sięga ulicy głównej, starannie ozdobionej światłem neonów, pochodzących od kilku sklepów. Uliczka prowadząca do mojego domu jest bardzo ściśnięta, a dodatkowo panuje w niej ciemność. Gdzieś w oddali znajdują się slumsy, zamieszkałe przez ludzi, którym się w życiu nie poszczęśliło, a także przez osoby starsze, nie zdatne do spokojnego życia w centrum...

Widzę, że wczorajsze opady deszczu stały się równie od nas odległe, co nasze dawne życie, niegdyś skąpane w deszczu, ulice, teraz zachowywały się jakby nagłe zmiany pogody nie miały miejsca

- Po tej robocie powinienem mieć trochę wolnego.....Argh!, już po wszystkim!

Dodając sobie animuszu lekkim okrzykiem nie tyle radości co trudu połączonego z determinacją, ruszyłem do przedpokoju i chwyciłem rękoma, plecak. Poszedłem następnie do drugiego pokoju, który nie pełnił jakiejś bardzo ambitnej funkcji i chwyciłem rewolwer po czym schowałem go do lewej kieszeni spodni.

Następnym potrzebnym mi przedmiotem był zapasowy filtr przeciwgazowy, który wydłużył by mi funkcjonowanie na zewnątrz nawet o dwie godziny..... Jednym z wielu utrapień życia w tym zgniłym świecie jest sumienne gospodarowanie czasem, wychodzenie tylko kiedy się musi, a przede wszystkim.... staranie się w ten sposób przetrwać...

Spakowawszy wszelkie niezbędne mi przybory, ze względnym zmęczeniem założyłem maskę po czym upewniłem się, że leży właściwie, założyłem również plecak i sprawdziłem ilość nabojów w komorze rewolweru. Całe sześć naboi było na swoim miejscu.

Nie czekając ani chwili dłużej, postanowiłem otworzyć drzwi wyjściowe i zbiec schodami pożarowymi do dołu, obierając bezpieczną alternatywę dla bezpośredniego udania się na ulicę główną......Miejsce mojego spotkania ze zleceniodawcą nie wydaje się już być bardzo odległe....

- Pora stawić czoła światu na zewnątrz......

 

***

Obranie alternatywy z pewnością zaoszczędziło mi nie tylko bezpieczeństwa, ale również skróciło mi czas udania się do celu o prawie piętnaście minut.

Miejscem otrzymania mojej zapłaty jest prosty bar w okolicach wielkiego muru, nie różni on się od pozostałych knajp poniważ podobnie jak one, posiada neonowy szyld informujący oraz bar sam w sobie jest bardzo mały. Co do sposobu jego wykonania, jest to budowla wykonana niestarannie z nie z porządnego materiału, lecz jednego z najgorszych na rynku, drewna.

Z zasady unikano wznoszenia budowli z tego surowca albowiem obawiano się że zaraza może w prosty sposób dostać się do mieszkań i uczynić je niezdatnymi do użytku. Teoria ta została wielokrotnie obalana przez licznych śmiałków, ale jej niesmak wciąż pozostawał. Może było to za sprawą nieufności ludzi wobec innych, a może było to skutkiem nie tyle samej zarazy co łatwości na dostanie się do środka, bądź co bądź, Nitronium nie słynęło z niezachwianego spokoju.

Otworzyłem drzwi wejściowe i odpowiedziały mi donośnym skrzypieniem, następstwem tego był równie głośny odgłos dzwonka przymocowanego do tychże drzwi. Odgłos ten sprowadził spojrzenia ludzi obecnych w środku wprost na mnie, lecz gdy zdążyli już przeskalować mój wygląd i nie zauważyć w nim nic nowego, powrócili do picia.

W dawnych czasach wygląd najemnika mógłby przyprawiać o strach i zakłopotanie, natomiast teraz, widok ten nie oznaczał nic szczególnego. Istniało bowiem wiele więcej osób takich jak ja, osób trudzących się w najemnictwie i zarabianiu na tym niezłego szmalu, prawdopodobnie co dziesiąta osoba w tej strefie pełni taki sam zawód. W końcu to on dostarcza nam środków niezbędnych do życia.

Zdjąłem maskę i zaczerpnąłem trochę świeżego powietrza, które pochodziło wprost z filtra baru. W każdej knajpie, czy to ubogiej czy tej bogatszej istniała niepisana zasada wprowadzania maszyn do filtrowania powietrza. Były one z zasady małe i wyglądem przypominały puszki, nie należało im za to odbierać ich wartości....

- Ach, co to za zapach?! – Powiedziałem do siebie pod nosem, starając się udać wprost do wolnego okrągłego stołu.

Przez chwilę miałem wrażenie jakby wzrok wszystkich na mnie powrócił, jednak nie obchodziło mnie to szczególnie. Jedynym powodem dla którego tu przybyłem, była forsa, kasiora za którą mógłbym dodać kilka usprawnień do swojego wyposażenia, a na samym końcu kupić kilka filtrów na zapas....W dawnym świecie istniało coś takiego jak prawo popytu i podaży, mówiło ono że wraz wraz ze spadkiem ceny, popyt wzrasta. Oznaczało to, że gdy cena danego przedmiotu bądź towaru była tania, tym więcej osób chciało zaopatrzyć się w ten towar. Dzisiaj reguła ta odnosi się do filtrów powietrza, nie istnieje chyba nawet jedna osoba, które w ciągu dnia nie użyłaby mniej niż dwa filtry.

- Co podać? – Podeszła do mnie kobieta w zakrywającym niemalże całe ciało, mundurze. Spojrzałem na kartę leżącą na stole i odparłem :

- Wystarczy woda

- Będzie to dwanaście Iritów,,,, - Odparła po zapisaniu zamówienia na kartce.

Z prawej kieszeni spodni wygrzebałem kilka miedzianych monet i podałem je jako zapłatę. Kobieta wzięła monety do ręki i zaczęła bacznie im się przyglądać. Na samym początku uwagę zwróciła uwagę na wyrytą literę „N” a następnie odeszła informując że zaraz przyjdzie.

Gdy kobieta podała mi szklankę wody, zacząłem patrzeć przez okno. Zauważyłem tłum ludzi stojący przy sklepie z jedzeniem, widok ten nie był dla mnie niczym obcym, ostatni mi czasy tę dzielnicę opanowała sroga bieda oraz głód. Prawdę powiedziawszy rządy na powierzchni sprawowane są przez najsilniejszych i to najsilniejsi mają tutaj największe prawa.

Drzwi wejściowe wydały głośne skrzypienie, w następstwie zadzwonił dzwonek. Podobnie jak w moim przypadku, wszyscy podnieśli głowy i skierowali spojrzenia na nowego przybysza, jednak w przeciwieństwie do mnie, w niego przypatrywali się dłużej. To był mój zleceniodawca.

Mężczyzna ma na sobie czarny płaszcz z wielkim kapturem, wprost proporcjonalnym do swojej głowy, ma równie czarne spodnie, jednakże są one widocznie podarte miejscami. Mój wzrok utknął na czym innym, trzymał wielką skórzaną torbę a następnie rzucił ją na stół, wprost przed moją twarz.

- Więc ty jesteś Claw ? – Powiedział to takim tonem jakby mój wygląd nie sprostał jego oczekiwaniom. W odpowiedzi skinąłem powoli głową.

- Liczę że masz zapłatę....

- Sto tysięcy Irytów, prawda ?

Ponownie pokiwałem głową na znak zgody.

- Otwórz torbę....

Złapałem za uchwyt torby i powoli przysunąłem ją do siebie, suwak stawiał opór, lecz koniec końców udało mi się go pokonać i przejść do zawartości......

- Torba jest pusta! – Odparłem gniewnie i starałem się sięgnąć po rewolwer, ale.....

- Nie tak prędko – Odparł i skierował dłoń w kierunek stolika, mając na uwadze jego uwagę, szybko spojrzałem do dołu i zauważyłem że mierzył do mnie z broni.

- Przecież wykonałem zadanie

- Wykonałeś? Nawet połowa towaru nie została przetransportowana na miejsce odbioru. Wiesz nawet ile warty jest kilogram uberbetonu?

Zaczął mówić coraz ciszej, stawiając nacisk na co drugie słowo, zdawało się jakby za wszelką cenę chciał abym słuchał go uważnie.

- Miałem odebrać towar od jednego opancerzonego wozu, pozostałych nie widzieliśmy.

- Jak to? Umówiłem przecież miejsce spotkania...

- ...

- ...

Zapanowała głucha cisza, obaj siedzieliśmy w bezruchu, ale zauważyłem zaskoczenie na twarzy rozmówcy. Mężczyzna siedział nietaktownie i przypatrywał się filtrowi powietrza baru, widział jak puszko podobny filtr tarepie się przez wykonywaną czynność, rytmicznie przy tym stukając...

- Myślisz więc, że straż Elizjum zajęła się przemytem? – Spytałem.

- Wydaje się to być najbardziej logicznym wytłumaczeniem...

Elizjum będąca tą bogatszą stroną miasta Ankir, posiadała własne oddziały zbrojne. Ponad to, oddziały te stały na straży prawa i porządku, co samo w sobie wydawać by się mogło abstrakcją dla przeciętnego obywatela Nitronium.

Oddziały zbrojne z bogatszych stref posiadały również szeroki podział obowiązków, od kontroli nad przestrzeganiem prawa, po same patrole. Liczni podejrzewali ich o przebywaniu na szczycie muru dzielącego miasto. O ile się nie mylę, słyszałem parę staruszków mówiącą na ten temat chwilę zanim wszedłem do tego wykonanego z drewna, budynku.

Rozmowa ta wyglądała tak :

 

- Ponoć Fred widział światła z góry.... – Odezwał się starzec.

- A ty znowu o tym!Ile razy ci mówiłam abyś przestał się zadawać z tym starym idiotą? – Odparła jego żona. Była to kobieta swego wieku, ze styraną od upływu lat, twarzą. Jej rysy sugerowały że ciężka praca nie była jej obca.

- Oj, kobieto...Nie wydaje ci się dziwne że nikt jeszcze nie przekroczył tego muru? Myślisz że ludzie tu siedzą wyłącznie aby zabijać i pastwić się nad słabszymi? – Starzec dał obsłudze znak o dolanie trunku po czym powrócił do rozmowy z żoną – Ja ci mówię, to nonsens!Ktoś musiał już próbować, ciekawość jest przecież już w naturze ludzkiej....Nikt nie powrócił żywy ponieważ ci w białych uniformach wszystkich co do joty rozstrzeliwują...

- ...

- Wbrew pozorom nie żyjemy na wolnej od zakazów strefie, Elizjum w ciąż ma tu swoje szpony i terroryzuje nas od środka...

Kobieta wyraźnie się zamyśliła.

- Szpiedzy? – Spytała i kilka osób obok zaczęło się jej przyglądać.

- Nie tak głośno – Poprawił ją – Nie chcę abyśmy ucierpieli przez twoją nieuwagę – Dopowiedział szeptem i przez chwilę skrobał coś na masce przeciwgazowej.

- Więc szpiedzy? – Tym razem spytała w ciszy, zgodnie za radą męża.

- Najpewniej – Wziął szklankę i pochłonął całą jej zawartość na raz, po czym zażądał dolania – Jak inaczej mogliby wiedzieć czy ktoś robi coś na ich niekorzyść?

- Ale co w takim razie z patrolami i światłami widzianymi przez Freda...

Starzec widocznie się zamyślił i zaczął poprawiać siwe włosy.

- Myślę....myślę że to dla zmyłki...

- ...

- Nie wydaje się ci to dziwne że tak rzadko cokolwiek na tym murze jest widać ? Sama wielokrotnie przeczyłaś że ktokolwiek tam przebywa...Myślę że chcą abyśmy to my byli przekonani że pilnują nas tylko z muru...

 

Wracając,

Mój pracodawca odmówił składania jakiegokolwiek zamówienia i zamiast tego tylko drapał się po brodzie...

- Do jasnej cholery! Że też musieli ich złapać, że też w takim dniu....

- Jak rozumiem wciąż rozmawiamy o uberbetonie, prawda ? Kolejna dostawa może zająć blisko tygodnia....

- Ludzie, którzy go potrzebują nie chcą zwlekać już z działaniem....

- Nie mówisz chyba że należysz do....

Zanim zdążyłem dokończyć swą myśl,on podniósł płaszcz do góry, ukazując przy tym pewien błyszczący obiekt. Na samym początku wydawało mi się że to pewnego rodzaju odznaka, ale błysk zdawał się obalać to przekonanie.

Była to srebrna plakietka z wizerunkiem orła w koronie, a pod spodem widniał napis „Cultion Prim”. Zdałem sobie sprawę, że tabliczka ta była niczym innym jak nieśmiertelnik.

- Wiesz co to jest? – Spytał ochryple.

- Wydaje mi się że nieśmiertelnik, prawda?

Oparł twarz rękoma na stole, zakrywając częściowo trumienny uśmiech.

- Częściowo masz rację – Przyznał.

- Częściowo ?

Wskazał palcem na wyryty poniżej nazwiska, ledwie widoczny napis :

„CURSED REBEL”

- Co coś na kształt naszego identyfikatora, wraz z innymi grupami przemytniczymi używamy ich aby bezpiecznie prowadzić bezpośredni handel z innymi przemytnikami....

- Kiedyś pracowałem dla licznych grup przemytników rzadkich minerałów, ale nigdy nie słyszałem o czymś takim – Przyznałem z lekkim zażenowaniem – Pracowałem dla „Blue Rose” oraz „Ruby”

- „Blue Rose”…Ostatnio kontakt miałem z nimi blisko miesiąc temu....

Zewsząd rozległ się głośny odgłos wybuchu, fala uderzeniowa uderzyła słabe ściany baru z takim impetem, że ludzie znajdujący się w środku padli na podłogę. Zasłoniwszy uszy i powolnie zszedłem z twardego krzesła przy stole, a na samym końcu wylądowałem na podłodze.

Mój zleceniodawca leżał na podłodze z zamkniętymi oczami i zza głowy można było ujrzeć krew. Był martwy. Złapałem tabliczkę będącą również identyfikatorem i zerwałem ją z ciała mężczyzny. Nie patrząc za siebie wyszedłem na zewnątrz tylko po to aby zobaczyć źródło całego rabanu....

To mur!Wysadzili część muru oddzielającego dwie strefy miasta Ankir....

Średnia ocena: 4.5  Głosów: 2

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (3)

  • Kocwiaczek 22.02.2020
    Panującyx2/ zapłatęx2 /cena - a może wartość? Ceny nigdzie nie podawałeś. / Po wczesniejszym założeniu/ niezdatne/ schodami na dół lub w dół/ zaoszczedziło niebezpieczeństw lub klopotów / niestaranie, nie z porządnego.../ wrazx2/ ostatnimi /W niego wpatrywali albo przypatrywali się mu/ puszkopodobny / telepie się/ wciąż/ nieśmiertelnikiem/ zasloniwszy uszy, /

    Okej. Są błędy jak wyżej, trochę też jest zamieszanie z czasami. Trzeba by się zdecydować czy ma czy miał itp. i ciągnąć tak przez całość. Sama historia ciekawa. Na komiks się nada chociaż jest sporo opisów więc i szczegóły rysunków będą musiały być dokładne. Początek zachęca do czytania kolejnych części :) Czekam zatem na ciąg dalszy.
  • Shogun 22.02.2020
    Jest trochę błędów, czasem złego szyku zdania, zagmatwanie z czasami, ale to wszystko można poprawić na spokojnie. Sama historia ciekawa. Dobry początek. Będę czekał na następną część.
    Pozdrawiam :).
  • DEMONul1234 02.03.2020
    Tak, wiem, że odpowiadam już długo po twoim komentarzu...Nie chcę kłamać, ale kolejna część może się już nigdy nie ukazać. Dlatego nazwałem to opowiadaniem testowym. Pisalem to opowiadanie na długo przed tym jak zalozylem tu konto dlatego ma ono tyle bledow.

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania