Cyrograf - fragment "coś się zaczyna..." -
Nastał wieczór, blask księżyca w pełni oświetlał całą okolicę. Iskry wyskakujące z ogniska przed domem wyglądały, tak jakby tańczyły nad rozżarzonymi węglami. Było pięknie. Śpiewy, opowieści, grillowany pstrąg nadawały miłej atmosfery całej sytuacji.
Kamraci śmiali się, opowiadali historie z wypraw, śpiewali elfickie pieśni. Tom bawił się z nimi, lecz bez Eryka. Ten zaś był pogrążony w smutku, dalej rozmyślał nad listem od ojczyma. Tęsknił, był bliski płaczu, lecz jakaś magiczna siła zmusiła go, by jednak choć na chwilę wyszedł na dwór i porozmawiał z podróżnikami, pośmiał się z tego samego co oni, zjadł pstrąga i dowiedział się więcej o ich wyprawie.
Usiadł przed ogniskiem na małym ściętym pniaku, przetarł oczy i wsłuchał się w opowieść jednego z podróżnych:
- Hahaha, co to były za czasy. Zero wojen, wolne i szczęśliwe miasta, żadnych strażników na ulicach. Piękne, stare czasy. - rozmarzył się - hmm, no tak. O czym to ja mówiłem? A, już pamiętam. Zaczęło się to tak: Płynęliśmy statkiem, sztorm, fale, burza i moje chore kolano dokuczały nam jak tylko mogły. Aż w pewnej chwili usłyszałem śpiew - nastąpiła chwila napięcia - syren. Piękny, melodyjny głos wabił nas za burtę, lecz mój świętej pamięci przyjaciel się zabezpieczył. Wziął sznur i przywiązał się do steru, lecz nawet to nie pomogło. Jakąś magiczną siłą te istoty sprawiły, że wszystkie przedmioty na statku, wraz z utrzymującym go sznurem, rozleciały się, rozpadły na tysiące kawałeczków. Ja zaś stałem jak wryty, nie wiedziałem co robić i choć miałem pojęcie, że jeśli usłucham magicznych rozkazów, zginę, to i tak usłuchałem. Byłem bardziej posłuszny niż Gerward swej żonce. - zaśmiał się pokazując na czerwonego ze wstydu mężczyznę - Lecz w pewnej chwili ktoś z załogi, do tej pory nie wiem kto, zadął w róg, który jednym tonem zagłuszył śpiew wszelkich syren i wypłoszył swym dźwiękiem daleko od desek pokładu. Przeżyło nas niewielu. Dopiero po całym zajściu mogliśmy naw pełnym rozumie ocenić i oszacować straty. To trwało zaledwie parę minut - mężczyzna spochmurniał - a wśród wielu ofiar znaleźli się też ci najwybitniejsi z żeglarzy. Nawet oni nie umieli stawić czoła tym przeklętym istotom. Cześć i chwała ich duszą. - żeglarz podniósł kufel piwa ku górze.
- Chwała im! - Zakrzyczeli równo pozostali towarzysze.
Komentarze (10)
"Piękny, melodyjny głos wabił nas za burtę, lecz mój świętej pamięci przyjaciel zabezpieczył się" - to nie błąd, ale jednak powinno się unikać "się" na końcu zdania :)
"Jakąś magiczną siłą te istoty sprawiły że wszystkie przedmioty na statku, wraz z utrzymującym(...)" - przecinek po "sprawiły" :)
Przeczytałem poprzedni fragment i zaciekawił mnie to na plus. Ten również, fajnie napisany, miło się czyta, ale mam niedosyt, ponieważ za krótkie :D Za szybko przez niego przeleciałem :D 5
Wahałam się pomiędzy 4 a 5, ale jak wyżej napisałam wiem, że trudno jest zawrzeć wszystko co się chce przekazać w tak krótkim fragmencie, kiedy jest on tylko częścią całości. Dlatego stawiam zasłużone 5! c:
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania