Czarne skarpetki

Mam pecha albo i nie w zależności od tego, jakiego koloru są moje skarpetki. Wytłumaczę to dokładniej. Czarne oznaczają brak szczęścia, różnobarwne – większy lub mniejszy uśmiech albo uśmieszek losu. Dziś jak na złość lekkomyślnie założyłem te pechowe, te cholerne. Przez cały dzień nic złego się nie działo, ale do czasu!

Podczas wieczornego truchtu po zaułkach Czarnego Lasu, w możliwie najbardziej ustronnym miejscu mojego miasta, zorientowałem się, że ktoś lub coś za mną gna. Dotarła do mych uszu odrażająca fala sapania, pochrapywania, pomlaskiwania, a nawet coś w rodzaju parskania czerkieskiego rumaka w pełnym galopie. Bojąc się to sprawdzić, w myśl zasady „nie oglądaj się, bracie, za siebie, jeśli nie musisz”, zdołałem jedynie przyśpieszyć kroku. Uff! Przez jakiś czas zachowywałem bezpieczny dystans, ale kiedy minąłem jedyną, a na dodatek niepewnie pełgającą latarenkę – wszystko się zmieniło na moją niekorzyść. Lampa zaczęła rzucać cień, czarny i wredny, który zdawał się rosnąć z każdą chwilą w miarę oddalania się od źródła światła, a obraz intruza nabierał coraz bardziej realnych i demonicznych kształtów, i to nie tylko w mej głowie. Dziwotwór – jak to strasznie brzmi! Pędziłem ile wlezie i prawie już wypluwałem płuca, gdy nagle kroki za moimi plecami zupełnie ucichły. Przystanąłem, odczekałem chwilkę, w sobie się zebrałem i w końcu obejrzałem za siebie. A tam nie było już nikogo ani niczego prócz wieczornych mgieł – strasznych co prawda i odpychających, ale jednak tylko mgieł. Kontynuowałem następnie trening w bardziej bezpiecznej – jak mi się wtedy zdawało – części lasu.

Wtem na horyzoncie ujrzałem niewyraźną poświatę. Był to odwrócony sierp księżyca. Na jego tle zamigotała sylwetka młodego mężczyzny około dwudziestki, trzydziestki (czterdziestki?) maszerującego żwawo i poruszającego (trzymanymi razem i blisko tułowia) rękoma: raz na lewo, a raz na prawo, raz na lewo, a raz na prawo.

– Jezus Maria! Zombie – pisnąłem przez zaciśnięte zęby.

– Zzz – odezwał się efektownie puchacz, tak efektownie, że aż mnie zmroziło.

– Zzześć! – odezwała się znienacka tajemnicza postać. – Nie poznajesz zzząsiada zzzpod zzzwójki? To ja, Marian Zzząbek.

– Zzz – odpowiedział puchacz Marianowi, co zrobił zjawiskowo i powtórnie efektownie. W ten sposób zmroziło mnie po raz drugi i jakby bardziej, mocniej, dotkliwiej.

– Zzzajętyś? A ja se tu ćwiczę chód-marszobieg zzzwyczajnie.

Ćwiczył se zwyczajnie chód-marszobieg, rozumiecie? Czub zwyczajny postępujący i cymbał złośliwy kroczący-majaczący! Ludzie tak teraz ćwiczą, trzymając łapki złączone, a główki pochylone. No co, nie wiedzieliście? Do parków i Czarnych Lasów nie chodzicie? I wyglądają przy tym jak emerytowani Marsjanie – eks-admirałowie obcych flotylli. Ugryzłem się w język. Widocznie jego nazwisko tak na mnie podziałało, poraziło mnie i pogryzło (niektóre nazwiska powinny nosić kagańce). Marian zauważył to moje zmieszanie i chciał coś jeszcze powiedzieć, zzzagadać znaczy się, ale nie zdążył. Było mi tak straszliwie głupio, że zabrałem się z powrotem do domu.

Wcześniej zdążyłem obiecać sobie w duchu, że już nigdy, przenigdy nie założę tych plugawych, nadszarpniętych zębem czasu i na dodatek dziurawych skarpetek koloru smoliście czarnego zzz czarnymi plamami – pozostałością po soku zzz czarnej porzeczki zzze spiżarenki cioteńki Gertrudy Zzzmory ze wsi Zzzaraza. Zdaje się, że to gdzieś na zzzapitym... dechami Podkarpaciu? Ale głowy nie daję, oj, nie daję.

Średnia ocena: 5.0  Głosów: 4

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (11)

  • pocztapolska 14.10.2018
    Czekałam na nowość od Ciebie, nie zawiodłam się jak zawsze! <3
  • maciekzolnowski 14.10.2018
    Wielkie dzięki, PP! Ot, taki szorcik na (deszczową w moim przypadku) niedzielę. :) <3
  • Freya 14.10.2018
    Nocną porą rzeczy zwyczajne mogą przybierać niezwyczajną postać, która o poranku ponownie staje się zwyczajnie nudna i nieatrakcyjna twgl., ehem :)
    Czasem, faktycznie, szczególnie ludzie starszej daty podczas rekreacyjnych czynności - wykonują nieco udziwnione ewolucje, które mają mieć zbawienny wpływ na ich kondycję fizyczną.
    Albo też czynią przygotowania treningowe do przyszłego powstania z grobów - jako zombie :) Pozdro
  • maciekzolnowski 14.10.2018
    Podoba mi się Twoja interpretacja tekstu, Fraya. Merci! :))
    "Albo też czynią przygotowania treningowe do przyszłego powstania z grobów - jako zombie".
  • Justyska 14.10.2018
    Kurczę a ja ostatnio noszę skarpety nie do pary...
    Pozdrawiam i dzięki za uśmiech:D
  • maciekzolnowski 14.10.2018
    Bardzo proszę, Justyś, zawsze do usług! :)) ;D
  • Bożena Joanna 14.10.2018
    Ze skarpetkami są zawsze kłopoty, ja nigdy nie mogę znaleźć pary w tym samym kolorze i odcieniu. Szukamy i boimy się fantastycznych stworów, a tymczasem żywi z nas kpią. Przypomniało mi się zdarzenie z dawnych czasów. W nocy na biwaku około dwunastu osób (dziewczyn i chłopaków po równo) widziało nocą na skraju lasu zgarbionego mężczyznę w kapturze. Jako że ułuda była grupowa dwóch odważnych poszło na wywiad, długo ich nie było. Rano zdradzili tajemnicę, że to było stojące na skraju lasu drzewko w ciemności przypominjące sylwetkę schylonego mężczyzny z kapturem na głowie. Tak jak Ty przeżyliśmy jednak niesamowite emocje. Fajny opek trzymający w napięciu z racjonalnym zakończeniem. Piąteczka i pozdrowionka!
  • maciekzolnowski 15.10.2018
    Świetnie to ujęłaś, Bożenko. Dzięki za miłe słowa i ciekawą, biwakową historyjkę. Nie na darmo powiada się o tym, że w nocy rodzą się koszmary, Stefan Grabiński mówi dodatkowo o dzieciach szarej godziny, co prostują swe członki coraz to śmielej i śmielej (polecam przy okazji "Engramy Szatery" - a może znasz?). Pozdrawiam serdecznie! :)
  • fanthomas 15.10.2018
    też nie znam
  • fanthomas 15.10.2018
    bardzo fajne a do tego creepy 5
  • maciekzolnowski 16.10.2018
    Dzięki! OK, a tutaj znajduje się link do wspomnianych "Engramów" (tekstu bardzo jesiennego, onirycznego i smutnego zarazem; polecam serdecznie): https://pl.wikisource.org/wiki/Engramy_Szatery

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania