Czas nie będzie czekał - odcinek 2
- Kochanie, wstawaj!
Sergiusz Ohar, szef biura kryminalistycznego w Poznaniu, otworzył oczy. Spojrzał na zegarek. Była ósma dziesięć. Podniósł się i zobaczył swoją żonę, Marzenę. Uśmiechnęli się do siebie. Byli małżeństwem dopiero od dwóch lat, ale ich miłość trwała znacznie dłużej.
- Zrobiłam nam śniadanie - powiedziała Marzena.
- Rozumiem. Zaraz przyjdę - odparł Sergiusz i pocałował ją w policzek.
Wszedł do łazienki a potem umył ręce i twarz. Wyszedł i przebrał się a następnie skierował się do kuchni. Marzena już tam była i przygotowała kanapki z różnymi dodatkami: były tam ser żółty, szynka, kawałki pomidora i papryki, jajka na twardo i szczypiorek. Oprócz tego na stole stały butelka wody mineralnej i karton soku pomarańczowego. Małżeństwo zabrało się do jedzenia. Przez chwilę jedli w całkowitym milczeniu, po czym Marzena postanowiła zadać mężowi pytanie, które ją trapiło od pewnego czasu:
-Kochanie, chciałbyś zostać ojcem?
Sergiusz spojrzał na nią ze zdumieniem i już chciał jej coś odpowiedzieć, gdy zadzwoniła jego komórka.
- Przepraszam, kotku. Muszę odebrać. To najpewniej z pracy.
Marzena rozumiała. Wiedziała że praca technika kryminalistycznego, którymi byli ona sama i jej mąż była bardzo ważna i sprawy z tym związane nie mogły czekać.
- No cześć, Marcin - powiedział Sergiusz - Nie, nie przeszkadzasz. Co się stało? Aha, rozumiem. Gdzie? Okej. Będziemy za jakieś piętnaście minut. Do zobaczenia.
Schował telefon do kurtki a potem wrócił do kuchni.
- Kochanie, obawiam się, że nasza rozmowa będzie musiała poczekać. Musimy jechać.
- Dokąd? - zapytała Marzena
- Do Radojewa - odparł Sergiusz - Znaleziono zwłoki w samochodzie na pętli autobusowej.
Po trzech minutach byli już w swoim samochodzie i jechali na miejsce zbrodni. Nie rozmawiali ze sobą przez całą drogę. Każde było pogrążone we własnych myślach. Marzena zastanawiała się, jak powiedzieć mężowi o tym,że nosi w swoim ciele drugie życie. Miała nadzieję, że uda jej się to przy dzisiejszym śniadaniu.
- "No nic" - pomyślała. - "Najwyżej powiem mu to innym razem". Poza nią samą i ginekologiem nikt nie wiedział o całej sprawie.
Natomiast Sergiusz cały czas myślał o pytaniu, które zadała mu jego małżonka. Nie wiedział, czy poradziłby sobie w roli ojca. Wymagałoby to maksimum odpowiedzialności. Nie uważał, że nie jest zbyt odpowiedzialny ale czuł, że to zadanie mogłoby go przerosnąć. Mimo to, gdyby Marzena była w ciąży, to bardzo by się ucieszył i aktywnie by uczestniczył w życiu swojego dziecka.
W końcu dotarli na miejsce. Sergiusz zatrzymał się i wysiadł. Żona poszła za jego przykładem. Przeszli kilkanaście kroków, po czym dotarli do miejsca przestępstwa, które zostało ogrodzone biało-niebieską taśmą. Tam spotkali kolegę z pracy, Marcina Tarło, tego samego, który zadzwonił rano do Ohara i patologa sądowego, Mikołaja Ursyna.
- Co mamy? - spytał Sergiusz
- Strzał z bliskiej odległości - rzekł Mikołaj. - Trafiony prosto w serce. Śmierć na miejscu. Udało mi się też ustalić, że zgon nastąpił około dziesięciu godzin temu. Więcej będę wiedzieć po sekcji zwłok.
- Ma przy sobie jakieś dokumenty? - zapytała Marzena
- Przy sobie nie, ale w samochodzie już tak - odpowiedział Marcin.- Ofiara to Andrzej Letnicki, lat 55, zamieszkały przy ulicy Kmiecej 23. Poprosiłem dwóch policjantów, aby pojechali do domu ofiary i przekazali rodzinie wiadomość o śmierci ich bliskiego.
- W porządku - rzekł Sergiusz. - A czy są jacyś świadkowie?
- Kierowca autobusu miejskiego - odparł Marcin. - Jest w swoim pojeździe.
- Porozmawiamy z nim - powiedział Ohar, po czym skinął na partnerkę i razem poszli do autobusu, gdzie siedział świadek. Marzena zauważyła, że jest on zdenerwowany. Nie dziwiła mu się - w końcu znalezienie ludzkich zwłok nigdy nie jest przyjemne.
- Dzień dobry - rzekł Sergiusz. - Nazywam się Sergiusz Ohar a to moja żona, Marzena. Oboje jesteśmy technikami kryminalistycznymi. Da pan radę mówić?
- Dzień dobry - odparł kierowca. - Jestem trochę zdenerwowany, ale jestem w stanie mówić.
- Niech Pan powie co wie o tym zdarzeniu - łagodnie powiedziała Marzena.
- No cóż - zaczął mężczyzna. - Przyjechałem tu autobusem. Wysadziłem pasażerów, po czym sam opuściłem pojazd. Po chwili zauważyłem człowieka w samochodzie. Wyglądał jakby spał, ale mimo tego przeczuwałem, że coś jest nie tak. Podszedłem do niego i zapukałem. Nie odpowiedział, więc stuknąłem w szybę jeszcze raz. I wtedy dostrzegłem krew na jego ubraniu. Szybko wróciłem do autobusu i zadzwoniłem po pomoc.
- O której to było? - spytał Sergiusz
- Gdzieś tak około ósmej - odpowiedział kierowca autobusu.
- Dobrze, dziękujemy - powiedziała Marzena, po czym poprosiła stojącego nieopodal policjanta o spisanie danych osobowych świadka i jego zeznań.
- I co myślisz? - spytała męża.
- Myślę, że nie ma powodu by kłamać- odparł Sergiusz. Po chwili zadzwonił jego telefon. Odebrał i przez chwilę odpowiadał półsłówkami. Gdy zakończył rozmowę, powiedział do żony:
- Musimy jechać do domu ofiary.
- Rozumiem, że na przeszukanie?
- Owszem, rodzina denata zgodziła się na to.
Zanim wsiedli do samochodu, Sergiusz przekazał Marcinowi dalsze instrukcje. Po chwili małżeństwo było w aucie i zmierzało do celu. Tak jak poprzednio, nie rozmawiali ze sobą, zatopieni we własnych myślach.
Napisz komentarz
Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania