Pokaż listęUkryj listę

Czasoprzestrzenna Wyprawa i Międzywymiarowa Przygoda

gatunek: sny/fantastyka/surrealizm/koleżeństwo/czas wolny/podróże/przygoda

 

"Czasoprzestrzenna Wyprawa i Międzywymiarowa Przygoda"

 

Noc. Lata 1998-2218.

 

Dwudziestokilkuletni poszukiwacz przygód był średniego wzrostu. Miał na sobie ubrany pomarańczowo-różowy kapelusz w stylu kowbojskim, zielono-brązową koszulę, beżowe dżinsowe spodnie i buty sportowe. Biegł po chodniku, wzdłuż otoczonej lasami oraz łąkami jezdni. W międzyczasie, w oddali widział i słyszał dziwne oraz tajemnicze istoty i stworzenia, chodzące, biegające oraz skaczące po polach i łąkach. W pewnym momencie, coś zaczęło go gonić. Ledwo zdążył dobiegnąć do północnych przedmieść średniej wielkości miasta, pełnego ogrodów i zabytków. Znalazł się pośród średnich jak i w miarę dużych domów, otoczonych raczej niewielkimi ogrodami. W niektórych trawnikach były wykopane stawy, zarośnięte kwitnącymi liliami wodnymi. Z wody wyrastały trzciny. Zdawało się, że niepokojące stworzenia, które wydawały przerażające odgłosy, przestały gonić człowieka i zatrzymały się, albo poszły w inną stronę.

 

Oryginalna Planeta, zachód słońca. Lata 1989-2015.

 

Dziewięciu dwudziestokilkuletnich kolegów, nazywających się Pisarz, Raper, Piosenkarz, Koszykarz, Mechanik, Rockman, Artysta, Rastaman i Hipis, jeździło pomalowanym w kwiaty i motyle busem z imprezy na imprezę, po ulicach Miasta Kolorów Pastelowych. Zatrzymali się między plażą, kanałem, studiem filmowym i kinoteatrem, a wszędzie dookoła rosły drzewa owocowe, kwitnące krzewy, pachnące trzciny oraz palmy o wielkich liściach i różnorodnych rozmiarach oraz kształtach. Śmiejąc się, przyjaciele wyszli z pojazdu na chodnik, gdzie zatańczyli w stylu disco. Wzbili się w powietrze na wysokość około pięciu metrów, gdzie wykonali kilka przewrotów w tył, a następnie przenieśli się w czasoprzestrzeni się na Fantazyjną Planetę.

 

Fantazyjna Planeta. Lata 1995-2017.

 

Na wszystkich większych obszarach zieleni, takich jak parki i ogrody, a także na murach oraz drewnianych płotach, często można było znaleźć szare, czarne, beżowe i brązowe ślimaki o brązowych, pionowych albo lekko pochyłych oraz umiarkowanie spłaszczonych muszlach. W dużych parkach, ogrodach, lasach i na łąkach biegały kurczaki oraz bażanty i skakały króliki, a także rosły kolorowe grzyby w kształcie jajek.

 

Popołudnie. Centrum miasta liczącego kilkadziesiąt tysięcy mieszkańców.

 

Dziewięciu przyjaciół szło wzdłuż deptaka, przebiegającego przez środek starówki. Rozmawiali, śmiali się. Na kilkadziesiąt minut spotkali dziewięć swoich koleżanek, również pochodzących z Oryginalnej Planety i także podróżujących w czasoprzestrzeni. Wszyscy razem zatańczyli na zabytkowym moście, w pobliżu sklepu z obuwiem, sklepu z ubraniami sezonowymi oraz cukierni-piekarni-lodziarni, przy dobiegającej z miejskich głośników muzyce eurodance z lat 1990-2005, a nad ich głowami fruwały papużki i motyle.

 

Wieczór przechodzący w noc.

 

Przyjaciółki uniosły się w powietrzu i zniknęły za budynkami, posiadającymi balkony pełne kwitnących kwiatów o liściach zwisających w dół, aż do poziomu chodnika. Koledzy zapadli się pod ziemię. Znaleźli się w tajemniczym tunelu, murowanym a miejscami dodatkowo tynkowanym. Idąc wzdłuż niego, po drodze mijali garnce oraz kufry pełne złotych monet i kolorowych diamentów. Natrafili na opuszczony salon gier video. Konsole i ekrany działały. Zagrali więc w symulatory życia ludzkiego i zwierzęcego, bo takie produkcje znaleźli na półkach. Bardzo im się spodobały. Byli zadowoleni.

 

Stworzyli ludziki, zbudowali kilkukondygnacyjne wille z okiennicami, parki pełne dużych i małych palm, fontanny, stawy z kolorowymi rybami oraz baseny. Powołanym przez siebie do istnienia postaciom urządzili wielką imprezę taneczną, która ogarnęła swoim zasięgiem całe wirtualne miasteczko. Było ono bardzo piękne. Leżało między kilkoma plażami, u nasady dużego tropikalnego półwyspu. Skończyli grać, opuścili pomieszczenie i poszli dalej szukać wyjścia z dziwnego miejsca. Nagle zniknęli.

 

Dosyć duże miasto u wybrzeży subtropikalnego morza. Środek nocy.

 

Koledzy wyszli z dużego parku w centrum miejscowości. Po niebie fruwały palmy, biurka, osobiste komputery stacjonarne i fotele.

 

Nadszedł wschód słońca.

 

Przyjaciele poszli na przedmieścia. Znaleźli tam kolejny piękny duży park, a w nim zamek z czerwonawych cegieł. Weszli do środka. Wewnątrz zastali podobne do ludzi istoty z innego, o wiele lepszego świata. Postacie, które były ubrane w jasne, lśniące i świecące szaty, oraz posiadały srebrno-beżowe skrzydła, poprosiły dziewięciu kolegów-podróżników o zebranie w parku kilkudziesięciu wielkich ślimaków. W zamian za wykonanie zadania, ludzie mieli dostać od nich atrakcyjne oraz wyjątkowe nagrody nie tylko materialne, ale również samopoczuciowe i inspiracyjne. Bardzo chętnie wyruszyli więc na wyprawę.

 

Środek dnia.

 

Przyjaciele, zaopatrzeni w plastikowe wiaderka z przykrywkami, przemierzali park. Nagle natrafili na wysoki mur z czerwonawych cegieł, znajdujący się około dwieście pięćdziesiąt metrów od zamku. Przeskoczyli go, a wtedy doznali ekstazy, euforii i oświecenia. Idąc po leśnej dróżce, byli obserwowani z ukrycia przez latające ryby, żaby, jaszczurki i węże. Zwierzęta te potrafiły zmieniać swoje kolory, aby móc upodobnić się do otoczenia.

 

Między popołudniem jednego dnia a ranem następnego dnia.

 

Na pniach drzew, jaszczurki tańczyły z wiewiórkami. Ludzie zaśmiali się na ich widok. Wkrótce zauważyli dziesiątki beżowo-szarych ślimaków o brązowych, pionowych albo lekko pochyłych i umiarkowanie spłaszczonych muszlach. Zwierzaki te były wielkości filiżanek. Zebrali i umieścili w wiaderkach kilkadziesiąt osobników. Wracając przez park, przechodzili przez łąkę, a tam natrafili na spore ilości padalców, zaskrońców, traszek i żab. Napotkali też staw. Kiedy przechodzili obok, zobaczyli także liczące po kilkadziesiąt osobników ławice niewielkich ryb z kilku różnych gatunków.

 

Środek dnia.

 

Przyjaciele wrócili do zamku i dali ślimaki mieszkającym oraz pracującym tam niezwykłym istotom, a w zamian dostali złote i srebrne monety radości, diamenty inspiracji, kwiaty surrealizmu i szczęścia oraz energię życiowo-twórczą w postaci wielobarwnych chmur, wielkością i wyglądem bardzo przypominających obsypaną kolorową posypką watę cukrową, tyle że świecącą i unoszącą się w powietrzu.

 

Zachód słońca.

 

— Chodźmy na akcję o nazwie impreza! — powiedział rozbawiony Koszykarz.

 

Koledzy, śmiejąc się głośno, poszli razem na całonocną imprezę. Siedzieli na czterech kilkuosobowych ławkach, w dużym parku na przedmieściach, nad stawem. Pili ciemnobrązową oranżadę z czerwonych albo pomarańczowo-niebieskich puszek i butelek z białymi napisami, jedli chipsy i batony. Odłożyli napoje oraz przekąski. Stanęli w kręgu. Zaśmiali się. Następnie beatboxowali, freestylowali, tańczyli breakdance i różne zabawne tańce. Do stawu wpadł meteoryt, który okazał się być domem. Zaczął z niego wypełzać oliwkowozielony wąż wielkości kanapy, a wtedy budynek i zwierzę zamieniły się w ślimaka ze skrzydłami motyla i płetwami delfina. Stworzenie popłynęło na brzeg zbiornika, gdzie spotkało strusia.

 

Dziewięciu przyjaciół zniknęło z parku, a po kilku sekundach znalazło się na porośniętym łąką łagodnym wzgórzu, znajdującym się przy brzegu morza. Spotkali oni tam swoje koleżanki-rówieśniczki, z którymi zatańczyli wcześniej na moście. Ich również było dziewięć. Wszyscy razem złapali się za dłonie. Podziwiali zachodzące słońce i chmury, powoli przesuwające się przez tło nieba. Stanęli w kręgu oraz zatańczyli w kółku. Puścili dłonie, zaśmiali się, zaśpiewali, zarapowali. Jeszcze raz zaśmiali się, znowu złapali się za dłonie. Pobiegli razem w kierunku zachodzącego słońca i oddali wysoki skok, a wtedy nagle wzbili się w powietrze. Polecieli bardzo daleko. Wylądowali na chmurach, na których następnie położyli się oraz odpoczęli. Nad nimi przefrunęło stado kilkudziesięciu dinozaurów i mamutów.

 

Ludziom śniły się fruwające pojazdy, takie jak czerwone i zielone samochody osobowe oraz wielobarwne autobusy, niezwykłe oraz trudne do opisania domy z ogrodami i basenami, latające delfiny oraz rekiny, a także wysokie fale tajemniczego kolorowego, błyszczącego i świecącego płynu, który łamał prawa fizyki oraz wkrótce rozlał się na całe miasto i okolice. W pewnym momencie, z cieczy wyłoniły się nowe oraz stare planety, galaktyki i wszechświaty.

 

Koniec.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 3

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (4)

  • Pasja 10.03.2020
    Witam
    Czytając mialam przed oczami ruch hippisowski na przełomie lat 60/70. Dzieci kwiaty. Kolorowe kontrkultury. Bunt młodych ludzi przeciwko światu dorosłych. W tamtych latach na ulicę wyszli młodzi ubrani w kolorowe ubrania, towarzyszyła im muzyka i śmiech. Rewolucja odrzucająca normy społeczne oparte na konsumpcji, rywalizacji i materializmie. Wykreowali specyficzny gatunek mody. Połączyli marzenia i przeciwstawili się zakazom i nakazom. Podobnie jak w twoim obrazie pojawiła się fantazyjna i oryginalna planeta na ulicy.
    Przenosisz czytelnika na obszary spokoju mimo, że gra muzyka, trwa taniec i życie. Gra światła i podroż w czasoprzestrzeni. Fruwający ludzie. Jak w kosmosie uniesienie ponad.
    Czy liczba dziewięć ma jakieś znaczenie?
    Bardzo ciekawy stan śnienia.
    Możesz wziąć udział w Bitwie... temat taniec.
    Pozdrawiam
  • Piotrek P. 1988 10.03.2020
    Dziękuję za inspirujący, szczegółowy i ciekawy komentarz, ocenę oraz za propozycję wzięcia udziału w Bitwie, pozdrawiam :-)
  • Dekaos Dondi 12.03.2020
    Piotrek P.1988→Taki pulsujący życiem tekst, gdzie nie ma chwili wytchnienia, chociaż różnie bywa.
    Ciągle coś się dzieje, w fantastycznym świecie, przeróżnych, czasami chaotycznych możliwości.
    Bywają też bardziej refleksyjne sytuacje postrzegania tego świata.
    Twój styl→cały czas rozkwita:)→Przeczytałem z przyjemnością:)→Pozdrawiam:)→5
  • Piotrek P. 1988 12.03.2020
    Dziękuję za pełny życia i pozytywnej energii komentarz oraz za ocenę, pozdrawiam :-)

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania