Poprzednie częściCzego się boisz?

Czego się boisz? - pytania bez odpowiedzi - rozdział 2 -

Z każdą mijającą minutą, jesteśmy o minutę bliżej śmierci. Niekoniecznie naszej.

Każdy przynajmniej raz w życiu rozmyślał o swojej nadchodzącej śmierci. Ja również często zastanawiałem się w jaki sposób umrę. Czy będę cierpieć, czy może to będzie najspokojniejszy moment w moim życiu. A jeśli już się to stanie, stracę świadomość, to co będzie później? Czy faktycznie czeka tam na nas Święta Kraina Rozkoszy? A może po prostu zastaniemy wielką pustkę, nicość, którą pamiętamy z czasu przed naszymi narodzinami. Przecież wtedy również nie istnieliśmy, więc może to uczucie bez jakichkolwiek emocji znów nastanie. Powtórzy się wieczny spokój i błoga kojąca cisza. Jest jeszcze opcja, że narodzimy się na nowo. Zaczniemy nabywać wiedzę znów od początku. Co jeśli nasze teraźniejsze życie jest tylko kontynuacją kilku milionów istnień wstecz? Z tego by wynikało, że nasi przodkowie, to my sami. Niestety wszystkie wspomnienia z poprzednich wcieleń są w jakiś sposób wymazywane z naszej podświadomości.

Czasem się zastanawiam, jak by to było, gdybym narodził się jako kompletnie inna osoba. Czy miałbym ten sam charakter i usposobienie co teraz? Czy wraz ze zmianą ciała, mojego wyglądu, straciłbym też swój światopogląd, charakter, który tak bardzo w sobie cenię? Może i tak. Niestety wygląda na to, że niektóre pytania muszą pozostać bez odpowiedzi. Bez względu na to, jak ważne mogą być.

 

***

 

Słońce już dawno pojawiło się na nieboskłonie. Stałem niespokojnie przed drzwiami frontowymi wiekowego domu i chłonąłem każdy powiew świeżego, porannego wiatru. Zastukałem kołatką w kształcie podkowy, jednak nikt nie odpowiedział. Ponowiłem próbę, raz, drugi, trzeci i dalej nic. Wiedziałem, że w domu ktoś jest, gdyż kilkakrotnie usłyszałem skrzypienie podłogi i tupot stóp.

Nie miałem więcej cierpliwości. Zacząłem mocno bić pięścią o drewniane drzwi, aż w końcu się otworzyły.

Ku mojemu zdziwieniu ów ktoś miał tylko metr czterdzieści wysokości. Była to mała dziewczynka o długich, prostych, blond włosach i ślicznych niebieskich oczach. Stała bez słowa, wpatrując się w moją uśmiechniętą twarz.

Przyklęknąłem na jedno kolano i powiedziałem miłym tonem:

- Witaj, czy zastałem w domu rodziców?

- Mama wróci za niecałą godzinę, a tata wyjechał kilka lat temu i chyba nie prędko wróci - odpowiedziała niepewnie patrząc mi w oczy.

- Ile masz lat, jeśli wolno spytać?

- Dziewięć i pół. Kim pan jest?

Podniosłem się z klęku, nie odpowiadając. Patrzyłem na nią w ciszy, mając jeszcze w sobie ostatki dobra. Wahałem się długo, lecz zrozumiałem, że nie ma odwrotu od przyszłości.

- Mogę wejść i poczekać na mamę? - zapytałem stanowczo, utrzymując dalej uśmiech na ustach.

- Nie wolno mi wpuszczać obcych, ani im otwierać.

- Widzisz, jeden zakaz złamałaś, więc dlaczego boisz się zaniechać drugi? Możesz zadzwonić do mamy i zapytać o zgodę - zaproponowałem, a w mojej głowie narodził się sprytny plan.

Dziewczynka po chwili zawahania przystała na prośbę. Poprosiła mnie bym został w wejściu, a sama poszła do telefonu.

Po cichu, małymi kroczkami podążyłem za nią. Po wyglądzie domu nie spodziewałem się, że ci mieszkańcy będą mieli komórki. Nie myliłem się. Dziewczynka podeszła do wiszącego na ścianie telefonu stacjonarnego i sięgnęła po karteczkę leżącą na biurku. Najwidoczniej miała na niej napisany numer do swojej mamy, lecz dalej nie wiedziałem, czy ta kobieta ma telefon komórkowy, czy w jej pracy jest stacjonarny.

Dziewięciolatka już miała podnieść słuchawkę, gdy poczuła mocne szarpnięcie. Jej głowa wygięła się w tył, a długie lśniące włosy wyglądały jak złoty wodospad. Czułem jak naprężają się jej mięśnie i otwiera usta, gotowa do krzyku. Lecz z jej krtani nie uwolnił się nawet najcichszy dźwięk, ani nawet najmniejszy podmuch powietrza. Świeżo naostrzony nóż idealnie się sprawdził w tym zadaniu. Nie musiałem mocno nacisnąć, żeby krew siknęła z jej szyi. Puściłem ją, a martwe już ciało padło jak kłoda na ziemię. Nie zdążyła nawet zamknąć swoich niebieskawych oczu. Zapadła cisza. Krew rozprzestrzeniała się jeszcze przez parę minut po drewnianej podłodze.

Ja usiadłem wygodnie w fotelu i w ciszy czekałem na Natalię. W międzyczasie rozmyślałem nad jej fobią, a raczej chorobą umysłu. Kobieta cierpiała na tanatofobię, czyli lęk przed śmiercią. Osobiście porównuję go do neofobii, gdzie dana osoba boi się dużych zmian w jej życiu. Przecież śmierć jest ogromną zmianą, której każdy musi kiedyś doświadczyć.

Nie minęło pół godziny, gdy Natalia otworzyła drzwi frontowe. Szła pewnym krokiem wołając Alę, swoją córkę. Weszła do holu i zamarła. Zasłoniła dłonią uchylone usta, nie wydając żadnego dźwięku.

Stałem za nią, nie robiąc nic. Chciałem pozwolić jej ostatni raz pożegnać się z dziewięcioletnią Alą. Niestety ta chwila nie mogła trwać w nieskończoność. Podszedłem do niej, widziałem łzy na jej policzkach i drżący podbródek. Była zszokowana, cała roztrzęsiona i nawet nie usłyszała moich kroków.

Powiedziałem jej do ucha:

- Nie bój się. Ja tylko przyśpieszyłem jej proces życiowy.

Później już nic nie pamiętała.

Średnia ocena: 4.7  Głosów: 6

Zaloguj się, aby ocenić

Komentarze (10)

  • Karo 07.02.2016
    P.S. Jeśli psychopata nie osiąga tego, co chce, to bardzo się denerwuje. :D
  • Neurotyk 08.02.2016
    Po wstąpię wnoszę, że rozważałeś nad reinkarnacją? Mała uwaga: jeżeli dom był wiekowy, drzwi drewniane, czy łatwo byłoby uszłyszeć skrzypienie podłogi i tupot stóp? Nie czepiam się, po prostu zazgrzytało mi na chwileczkę ; ) to tylko moje odczucie. Interesująca, drastyczna fabuła. Ciekawa zarys psychopatii. Czy swojemu bohetorowi nadzasz cechy bardziej ludzkie? Np. wątpliwości, rozterki? Ode mnie 4,5 czyli 5 :D
  • Neurotyk 08.02.2016
    "Weszła pewnym krokiem wołając Alę, swoją córkę. Weszła do holu i zamarła. Zasłoniła dłonią uchylone usta, nie wydając żadnego dźwięku." - powtórka weszła, burzy świetny klimat, ja bym zmienił słówko :)
  • Karo 08.02.2016
    Neurotyk Dzięki wielkie :D Czytałeś poprzednie części? Tam pokazuje uczucia podmiotu lirycznego
  • Neurotyk 08.02.2016
    Karo czytałem dwójkę, widziałem uczucia :)
  • Karo 08.02.2016
    Neurotyk To jest dwójka :D Był jeszcze wstęp i jedynka.
  • Neurotyk 08.02.2016
    Neurotyk PS podmiot liryczny w poezji. Tu po prostu bohater :) Popmyliłem się, czytałem zatem jedynke w ogrodzie, opalanie etc :)
  • Karo 08.02.2016
    Neurotyk ok
  • ukaszeq 12.03.2016
    Uwielbiam Twoje wstępy. Powinieneś napisać jakąś książkę "Świat oczami Karo"
  • Karo 12.03.2016
    ;) może w przyszłości ;D

Napisz komentarz

Zaloguj się, aby mieć możliwość komentowania